poniedziałek, 12 sierpnia 2013

09 Case DECEMBER

Życie zaskakuje, tak samo jak miłość...




- A zawodniczką meczu zostaje zawodniczka drużyny Columbii, Roseann Bennett!
Nie mogę w to uwierzyć. Przecież to nie był aż tak dobry mecz, prawda?
Moje koleżanki piszczą, klaszczą, a ja na miękkich nogach podchodzę do organizatora i odbieram od niego statuetkę.
- Panna Bennett zdobyła podczas dzisiejszej rozgrywki 34 punkty, 16 z ataku, 12 blokiem (a mam tylko 1,72 wzrostu) i 6 asów serwisowych. Wykazała się walką i silną wolą w najtrudniejszych momentach. Takiej zawodniczki powinny zazdrościć Columbii inne drużyny.
Widownia szaleje. Widzę uniesione kciuki Pabla i Kate, Mia wysyła SMSy do brata i moich kolegów z 16. Ląduję w ramionach Mary. Uśmiecham się do niej. Jestem szczęśliwa.
- Rosie, byłaś niesamowita!- moje koleżanki z drużyny co chwila mi schlebiają, wpadam z jednych objęć w drugie, nawet te trenerskie.
Jeszcze nigdy nie spędziłam tyle czasu w szatni. Wyszłyśmy z niej z Mary dopiero po godzinie, a przed nią stali moi przyjaciele. Pierwszy uściskał mnie brunet.
- Byłaś rewelacyjna, Rosie- tuli mnie chłopak.
- Dziękuję, Pablo.
Patrzę, jak teraz przytula swoją dziewczynę, gratulując jej wygranej i czule całując w usta. Uśmiecham się. Mary i Pablo są parą dopiero dwa miesiące, a czuje się, jakby byli ze sobą od lat. Przypominają mi trochę moich rodziców.
Później przyjmuję gratulacje od Kate. Moja najstarsza przyjaciółka w NY, powierniczka wszystkich moich sekretów, najlepsza psycholog na całym Manhattanie. Moja współpracownica z karaoke. Moja siostra, której nigdy nie miałam.
- Wiedziałam, że im dokopiesz.
Na koniec ląduję w ramionach Mii.
- Och, Rosie, jestem z ciebie taka dumna! Nie powinnam się tak cieszyć, przecież mój były chłopak chodził do Stanford, ale zdradził mnie z tą pustakową blondyną, Florie Benish, więc im się należało!
Mimo opowieści Logana o zachowaniu siostry i miesięcznej z nią znajomości trudno mi wierzyć, że Mia ma już dwadzieścia dwa lata. Zachowuje się jak 16-latka. Ciągle gada o chłopakach, modzie i ciuchach. Czasami zastanawiam się, jak udało jej się skończyć studia. Mówiła, że to zasługa Logana, który siadał z nią przy rachunkach i tłumaczył zawiłości finansów.
Trudno mi było to sobie wyobrazić.
Wychodzimy z budynku. Z trudem udało się nam przekonać drużynę, że nie mamy ochoty iść na pizzę świętować, ale udało. Teraz z przyjaciółmi zmierzam ku centrum. To nasze ostatnie spotkanie przed świętami. Jutro Kate jedzie do mamy do New Jersey, Pablo do rodziny na Florydę, a Mary do Pheonix. Ja za trzy dni jadę do babci do Wisconsin. Tylko Mia zostaje na miejscu. U brata. Dałam im już drobne prezenty: dziewczynom biżuterię (Mary kolczyki, Kate bransoletkę, Mia naszyjnik), a Pablo dostał krawat.
- Och, ale bym się napiła Cool Lime z sokiem cytrynowym- Mia mówi tak głośno, że pewnie słyszy ją całe miasto.
Uśmiecham się do brunetki.
- Mia, mamy zimę. To chyba nie najlepsza pora za mrożoną kawę, nie uważasz?
Jej niebieskie jak brata oczy są roziskrzone. Pewnie znowu wpadła na genialny pomysł.
- Ale gorącą czekoladą nie pogardzisz, najlepsza zawodniczko?
Zgadzam się i wszyscy zmierzamy do Starbucks'a.



                                                                        **



Pierwsza po godzinie zmywa się Kate. Ma samolot wcześnie rano, a musi jeszcze spakować parę rzeczy. Ściskam ją mocno życząc wesołych świąt i prosząc, by przekazała życzenie świąteczne i pozdrowienia swojej mamie i bratu.
Kilkanaście minut później także Mary i Pablo zebrali się do wyjścia. Chcą jeszcze spędzić ze sobą parę chwil. Po raz pierwszy rozłączają się na tak długo.
Zostajemy tylko z Mią. Nieuważnie słucham jej paplaniny o jakimś tam blondynie, który ostatnio wpadł jej w oko, a który na nią nie zwraca uwagi.
- ... byłam tak blisko, że mogłam go dotknąć ręką. To było takie niesamowite!- słychać sygnał SMS. Mia odczytuje wiadomość.- To Logan. Pisze, że się spóźni.
Dopijam swoje Caramel Macchiato i wyglądam przez okno na wszechobecny śnieg. Kocham zimę.
- To może wpadniesz do mnie?
Co?
- Słucham?
- Na kolację. Logan wraca później, a ja nie lubię jadać sama.
- Hmm, właściwie, czemu nie? Pewnie też bym jadła sama, bo mamy duży ruch w restauracji. Dobrze, z przyjemnością- uśmiecham się do niej.
Mia wydaje krótki pisk i wiesza mi się na szyi. Zauważyłam już, jak łatwo ją uszczęśliwić.
- No to chodźmy!
Wychodzimy z kawiarni w mroźny, grudniowy wieczór, a ja zastanawiam się, jak też wygląda mieszkanie Hendersonów.



                                                                      **



Nie tego się spodziewałam.
Domyśliłam się już, że mieszkanie będzie schludne i czyste, bo trochę znam Logana, ale to przechodzi  moje wszelkie wyobrażenie.
Jego mieszkanie jest po prostu... WOW!
Gdybym miała kiedykolwiek wyprowadzić się od Jamesa, to chciałabym mieszkanko tak przytulnie urządzone jak to Logana. Miękki dywan w salonie, beżowe sofy, niski stolik, śliczna kuchnia. Nie zdołam opisać wszystkich tych pięknych rzeczy, mogę jedynie powiedzieć, że jestem nim zauroczona, a a widzę tylko salon , kuchnię i przedpokój. Nie spodziewałam się takich "czterech ścian" u mężczyzny. Henderson zdobywa u mnie wielkiego plusa.
Mia patrzy na mnie lekko skonsternowanym wzrokiem.
- I co myślisz?
- Tu jest po prostu... Nie no, brakuje mi słów- uśmiecham się do brunetki.- Jest po prostu cudownie.
Dziewczyna uśmiecha się do mnie promiennie, z widoczną ulgą.
- Bardzo się cieszę. Logan pewnie też się ucieszy. Wydaje mi się, że mojemu bratu zależy na twojej dobrej opinii o nim- o czym ona mówi? Niby dlaczego Panu-Czyste-Niebo miałoby zależeć na mojej opinii?
- Sam wszystko układał, ja tylko dodałam parę zdjęć, gdy się tu wprowadziłam, no i zajęłam jeden z pokoi.
Podchodzę do komody i przyglądam się fotografiom. Mam okazję zobaczyć rodziców rodzeństwa. Ich matka jest piękna. Wysoka, zgrabna, dystyngowana dama o dużych brązowych oczach i ciemnych włosach. Ich ojciec to dobrze zbudowany mężczyzna. Już wiem, po kim Mia i Logan mają tak niebieskie oczy. Pan Henderson to bardzo przystojny facet. Logan wdał się niewątpliwie w niego.
Mój wzrok trafia na fotografię, na widok której mimowolnie się uśmiecham. Mia wraz z rodzicami i bratem na rozdaniu świadectw maturalnych. Cała czwórka z wielkimi uśmiechami na twarzy, Logan dodatkowo z czerwonym odciskiem dłoni na policzku.
Mojej dłoni.
Zerkam na datę. 23 czerwca. Dzień po tym, jak mu przywaliłam, dzień przed moją rocznicą. Odwracam się w stronę kuchni.
- No to mam problem- słyszę brunetkę.
- Co się stało?- głos Mii brzmi strasznie.
- Zaprosiłam cię na kolację, a nie mam nic, co by mogło na nią być. Chyba zamówię nam pizzę.
- Mia, nie przesadzaj. Na pewno uda nam się coś ugotować.
Podchodzę do lodówki i przeżywam kolejny szok. Tyle warzyw, nabiału i innego rodzaju zdrowej żywności nie ma nawet w kuchni "Darcy's".
Wyjmuję z lodówki piersi kurczaka, jogurt naturalny, sałatę, ogórki, pomidory i ser w kostce.
- Wiem, co zrobimy- mówię do Mii.- Połączymy dwie sałatki, Szefa i Cezara, w jedną.
- Jesteś pewna, że to wypali?- brunetka ma pewne obawy.
- Jasne, już to robiłam. Zaufaj mi.
- Okej, w takim razie bierzmy się do pracy.



                                                                        **



- To było przepyszne!- krzyczy Mia.
Uśmiecham się do niej i kawałkiem chleba wycieram talerz z resztek sosu.
- Gdzie się nauczyłaś tak gotować?
- U Bobby'ego. To nasz szef kuchni. Spędzając czas w restauracyjnej kuchni każdy nauczyłby się dobrze gotować.
- To muszę się kiedyś do was wybrać. A teraz pozmywam.
- Pomogę ci.
- Ani mi się waż. Przygotowałaś pyszną kolację, teraz pora, bym ja coś zrobiła. A ty spokojnie obejrzyj sobie mieszkanie.
Uśmiecham się do brunetki jeszcze szerzej, biorę kieliszek z nalewką wiśniową (tak, wiem, nie jestem pełnoletnia, ale taka ilość nie będzie wyczuwalna) i idę korytarzem. Oglądam zdjęcia zawieszone po obu stronach. Najwidoczniej Logan jako największą wartość ceni sobie rodzinę. Intrygują mnie lekko uchylone drzwi na lewo od łazienki. Dostrzegam jedynie ciemnobrązowy regał. Wiem, że nie powinnam, ale wchodzę do środka.
Ile razy można przeżyć szok jednego wieczora?
Jestem nie gdzie indziej, jak w pokoju Logana. Ciemnoniebieskie ściany świetnie współgrają z ciemnobrązowymi meblami. Regał, który widziałam, wisi nad biurkiem mężczyzny, obok stoi łóżko. Pościelone. Oprócz krzesła przy biurku, komody i szafy znajduje się jeszcze jeden mebel, do którego zmierzam jak urzeczona. Wielki regał książek na całą ścianę, własna mini-biblioteka.
Dotykam woluminów książek i czytam tytuły książek. "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego, wszystkie książki Tolkiena, "Buszujący w zbożu", "Alchemik" Coelho, nawet cała saga Pottera. Oprócz tego masa tytułów, których nie kojarzę. O matko, kiedy on ma czas to wszystko czytać?
Zapatrzona w ten cud odnajduję książkę, która otwarła mi drogę do świata literatury.
"Rok 1984".
Orwell.
Sięgam po nią, uważając, by nie zrzucić innych książek. Gdy już trzymam ją w dłoniach, przyciskam do serca i wzdycham. Książka przywołuje wspomnienia.
Nagle otwierają się drzwi pokoju, jestem tak wystraszona, że nieomal wypuszczam książkę z rąk. W drzwiach stoi Logan, jest zaskoczony moją obecnością w swoim pokoju lecz szybko maskuje zaskoczenie obojętnością.
- Dobry wieczór, Bennett. Co robisz w moim pokoju?
Chwila, czy ja dostrzegam w jego twarzy lekkie zmieszanie?
- Dobry wieczór, ja tylko...- próbuję się tłumaczyć.- Mia pozwoliła mi pozwiedzać mieszkanie, a ja zauważyłam otwarte drzwi i... Przepraszam- mijam go w drzwiach, czerwona jak burak.
-Rose?
- Tak?- odwracam się do niego w korytarzu.
- Książka.
Podaję mu ją już z mniejszym rumieńcem na twarzy.
- Przepraszam. Masz śliczne mieszkanie.
- Miło mi to słyszeć- uśmiecha się do mnie lekko. Świetnie wygląda w granatowym swetrze ciemnych spodniach.
- To ja już pójdę do Mii.
- Dobrze- znika za drzwiami swojego pokoju, a ja idę do kuchni.
Co tu robiłaś?
Brunetka właśnie kończy parzyć herbatę. Z kubkami w dłoniach kierujemy się do jej pokoju. Gdy mijamy pokój jej brata, Mia wsadza głowę przez drzwi i informuje Logana, że w lodówce jest jeszcze resztka sałatki.
- Rose ja zrobiła- po co mu o tym mówi?
Dobrze, że brunet nie może mnie zobaczyć. Wchodzimy do pokoju Mii.
- Witam w moim małym pałacyku- mówi z uśmiechem.
Jej pokój jest... kolorowy. Bardzo. Aż bolą mnie oczy od nadmiaru żółci i pomarańczy. Dobrze, że jedna ze ścian jest zielona, mam gdzie podziać wzrok. Gdy po chwili moje oczy przyzwyczają się do tej feerii barw, widzę ślicznie umeblowany pokój, gdzie wszystko razem tworzy wspólną całość, harmonię. I bardzo pasuje do Mii.
- Twój pokój jest przepiękny!- mówię. Dziewczyna szeroko się do mnie uśmiecha i siada przy biurku z jasnego drewna.
Nie chcę siadać na jej zasłanym podwójnym łożu z baldachimem, dlatego siadam przed toaletką.
- Gdybym kiedyś miała mieć swoje mieszkanie, to chciałabym, by wyglądało tak, jak te.
- To uprzedzam cię, że będziesz potrzebowała finansowego wsparcia.
- Jak to?
- Nie powiem, żeby Logan mało zarabiał, w końcu to profesjonalista, ale do końca tego roku w utrzymaniu mieszkania pomaga mu nasz ojciec, co miesiąc przysyłając pieniądze. Nie masz pojęcia, jak wysoki mają tu czynsz. Masakra i to mimo tego, że Logan aż tak często tu nie przesiaduje.
No to miałabym problem, James musi oszczędzać na wesele. Jestem pewna, że za te parę dni oświadczy się Clarze.
Na komodzie zauważam zdjęcie Mii z bratem sprzed kilku lat. Dziewczyna ma na nim wymuszony uśmiech, jakby ktoś kazał jej pozować. Brunet opiekuńczo otacza ją ramieniem, jakby chciał ją ochronić przed niewidocznym złem.
Mia dostrzega, że utkwiłam wzrok w zdjęciu, i zaczyna opowiadać.
- To zdjęcie zrobiono nam prawie dekadę temu. Miałam 13 lat. Właśnie dowiedziałam się, że nasi rodzice planują się rozwieść. To były nasze ostatnie wspólne wakacje. Co za ironia, spędziliśmy je we Francji, kraju, skąd pochodził kochanek naszej szanownej matki- przy ostatnich słowach wyczuwam sarkazm.
- Musiało ci być ciężko.
- Było. Miałam 13 lat, potrzebowałam obu rodziców, a tu wiadomość, że, niestety, ich drogi się rozeszły, nie mogą być dłużej razem. Nie mogli, bo matka co chwila zdradzała tatę z co młodszym kochasiem. Po latach wydaje mi się, że to była najlepsza rzecz, jaką mogła zrobić dla taty, rozwieść się z nim i już nigdy nie ranić go swoimi zdradami.
Jeszcze raz patrzę na zdjęcie i już nie dziwi mnie ich postawa. Sami przeciwko całemu światu.
- Twoja matka mieszka teraz we Francji, tak?
- Tak. Byłam u niej na dłuższych wakacjach zanim się tu wprowadziłam.
- Logan coś mi wspominał. A gdzie wasz tata?
- Po rozwodzie rodziców zostaliśmy u niego- Mia chyba już całkowicie mi ufa, otwiera się przede mną.- Było mu ciężko, do tej pory z nikim się na stałe nie związał. Opiekował się mną, pomagał Loganowi, wspierał go w walce o marzenia. Gdy pięć lat temu Logan zdobył dyplom Akademii i dostał pracę w wydziale narkotykowym, tata przeprowadził się do Seattle, a ja zostałam z Loganem tutaj. Wydaje mi się, że tata przeprowadził się tam, by nie dzielić z matką jednego oceanu.
- Jak często się widzicie?
- Jak często się da. Okazja się zawsze znajdzie. Teraz przyjeżdża na Gwiazdkę. Za trzy dni. W Seattle mamy drugi dom. Gdybyś kiedyś miała się piekielnie pokłócić z Loganem, to na pewno po kłótni znajdziesz go na ulicach Seattle.
Nie mam pojęcia, na podstawie czego Mia wysnuwa takie insynuacje, ale mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała szukać Hendersona w Seattle.



                                                                              **


Ta sałatka jest... rewelacyjna! Jak marzenie. Aż dziw, że ktoś taki, jak Rose jest sam. Mimo paru wad jest ziszczeniem większości męskich ideałów. Piękna, mądra, delikatna i wrażliwa, stanowcza i twarda, otwarta na innych ludzi, inteligentna, wykształcona. Jak to się stało, że los ponownie postawił ją na mojej drodze?
Zmywam talerz myśląc o szatynce. Czy miałbym u niej jakiekolwiek szanse?
Mia wspominała, że Pablo, przyjaciel Rose, i  szarooka byli kiedyś parą. I to dość długo. Co się takiego wydarzyło, że się rozstali? Zdradził ją? Ona jego na pewno nie, nie należy do takich dziewczyn, znam ją.
W każdym bądź razie bardzo chciałbym ją poznać.
O co chodziło z tą książką? Trzymała ją tak nabożnie. Może coś jej przypomina?
I jeszcze jedno pytanie: Co ja do niej czuję?
Na pewno bardzo ją lubię i uważam za przyjaciółkę, podziwiam jej siłę, zarówno fizyczną jak i psychiczną. Uważam, że jest piękna, piękniejsza od większości modelek. Podziwiam jej inteligencję i rozległą wiedzę i ... Marzę, by ją do siebie przytulić, wtulić twarz w jej włosy i już nigdy jej nie wypuścić.
Czy ja się w niej zakochuję?
Rozmawiamy teraz o filmach, więc kolejne pytanie Mii totalnie mnie zaskakuje.
- Co myślisz o Loganie jako mężczyźnie?
Patrzę badawczo na brunetkę.
- To jakiś test?
- No, tak jakby.
- On ci kazał mnie spytać?
- Nie, nie ma pojęcia, nie domyśla się, że mogłabym cię o coś takiego zapytać, mimo, że jest inteligentny. Pytam, bo wydaje mi się, że nie patrzysz na niego tylko jak na swojego szefa- kiedy ona zrobiła się taka spostrzegawcza?
Reguluję puls, nie rumienię się, zachowuję kontrolę.
- Co masz na myśli, mówiąc "jako o mężczyźnie"?
- No wygląd, cechy charakteru. Co ci się w nim podoba?
- Uważam, ze twój brat ma piękne oczy. Twoje też są cudowne, ale jego mają te magnetyczne złote iskierki, kiedy jest szczęśliwy. Podoba mi się to, jak przeczesuje dłonią włosy. Jest inteligentny, bystry, ma dużą wiedzę i umiejętności, posiada cechy zarówno przywódcze, jak i  dobrego przyjaciela- mówię to szczerze, ale czuję, że niedługo będę musiała w tej rozmowie skłamać.
- Nie wymieniłaś ani jednej wady.
- Każdy ma jakąś wadę. Pytałaś, co mi się podoba w twoim bracie.
Moje rozmyślenia przerywa telefon. Zerkam na wyświetlacz. Diego. Pewnie kolejne ciało.
- Henderson.
- Cześć, dostaliśmy zgłoszenie. W centrum spadło ciało z wysokiego budynku.
- Spadło.
- Zgadza się.
- Kolejny Święty Mikołaj?
- Na to wygląda.
- Ok, zaraz tam będę.
- Muszę jeszcze zadzwonić do Rose, może nam się przydać w tej sprawie.
- Nie trzeba, sam jej powiem. Właśnie jest u mnie.
-U ciebie?- w głosie czarnowłosego słyszę niedowierzanie i ciekawość.
- Wyjaśnię ci na miejscu.
Gomez podaje mi adres.
Zmierzam do pokoju Mii. Zatrzymuję się przed drzwiami. Kobiety dyskutują ze sobą. O czym?
- Dlaczego mnie o to pytasz?- przyznaję, pytania Mii zaczynają mnie irytować.
Dziewczyna wzdycha.
- To dlatego, że się o niego martwię.
Patrzę na nią skonsternowana.
- Chyba nie rozumiem.
- Logan ma już 26 lat. W jego wieku nasi rodzice byli już małżeństwem, a on raczkował. Wiem, że praca jest dla niego ważna, ale powinien, moim zdaniem, powoli myśleć o własnej rodzinie. Ostatni raz widziałam go z dziewczyną w czerwcu, a ty?
Przypominam sobie, jak mu wytchnęłam "3 w 5".
- Na początku listopada, zanim wróciłaś do Nowego Jorku.
- Czyli jakieś 6 tygodni jest sam. A zawsze miał takie duże powodzenie, szczególnie wśród koleżanek z liceum, mimo, że był o rok młodszy od ludzi w klasie.
- Jak to rok młodszy?
- Nie mówił ci?
- Nie- odpowiadam.- Twój brat w ogóle mi o sobie nie opowiadał. Gdy mówił o swoim życiu poza posterunkiem, zawsze mówił tylko o tobie. To mi uświadamia, że ja go w ogóle nie znam.
- Logan ma to do siebie, że nie da się poznać byle komu. Poczekaj, a niedługo się przed tobą otworzy.
 Uśmiecham się do niej blado. Mnie więcej to samo mówił mi Ben w październiku i co? 10 tygodni, a ja nic o Hendersonie nie wiem.
Mia podejmuje opowieść.
- Będąc w szóstej klasie Logan wygrał stanowy konkurs matematyczny pokonując ósmoklasistów, wykazując się wiedzą wykraczającą poza poziom gimnazjum. Władze szkoły doszły do wniosku, że jego talent nie może się zmarnować. Logan przeskoczył siódmą klasę, a nie mając problemów z matematyką i fizyką w ósmej klasie, spokojnie nadrabiał materiał z pozostałych przedmiotów. To on tłumaczył mi algebrę, przygotował do matury i pomagał na studiach mimo, ze ciężko pracował. To dzięki niemu w ogóle zdecydowałam się studiować. Chciał studiować astronomię.
- To dlaczego został detektywem?
- Odkrył romans naszej matki. Miał podejrzenia, zdobył niepodważalne dowody, wszystko sam. Tym wyzwolił ojca. Postanowił nieść sprawiedliwość i gdy w czerwcu, mając 17 lat, skończył szkołę, złożył dokumenty do Akademii. I teraz ma pięcioletnie doświadczenie.
Brunetka kończy mówić. Obie milczymy. Przyswajam informacje i próbuję jakoś to wszystko ogarnąć.
- Co teraz o nim myślisz?
Patrzę w jej niebieskie jak brata oczy i wiem, że przyszła pora by skłamać.
- Wiem, co chcesz osiągnąć, ale chyba nie możesz na mnie liczyć. Logan nadal pozostaje dla mnie zagadką, a w stopniu, jakim go poznałam, jest pełen sprzeczności. Raz zachowuje się, jakby był moją bratnią duszą, jest mi tak bliski, a czasami wydaje mi się, że ciąży mu moje towarzystwo. Przykro mi, Mia- chwytam rękę dziewczyny.- ale to by się nie udało. Nie umiałabym się nigdy zakochać w kimś takim, jak twój brat. Przepraszam- kłamstwo zbyt łatwo przechodzi mi przez usta.
Nigdy ?!
Dostrzegam łzy w jej oczach. Szybko wyciera je grzbietem dłoni.
- Przepraszam cię, Mia.
- Nie masz za co. Jesteś szczera- akurat- i wiem, że nigdy nie złamiesz serca mojemu bratu.
Właśnie to zrobiła.
- Mogę ci obiecać jedno- mówię.- Zawsze, bez względu na wszystko, postaram się być twoją i jego przyjaciółką.
Mia rzuca mi się na szyję i mocno mnie ściska.
- Jesteś naszym aniołem.
Oddaję jej uścisk z postanowieniem jej ponownego nieranienia.
Rozlega się pukanie do drzwi.
- Proszę- głos Mii brzmi trochę chrapliwie.
Drzwi się otwierają i pojawia się w nich Logan. Jego twarz jest bez emocji. Tak, jak głos.
- Przepraszam, że przeszkadzam w rozmowie, ale dzwonił Diego. Jest ciało w centrum.
- Już jedziemy.



                                                                      **



Jest taki milczący. Co się stało?
Co ja sobie myślałem? Że mam jakiekolwiek szanse? Dobrze, że to powiedziała, przynajmniej nie wyjdę na głupka. Nigdy nie zasłużę na jej miłość. Rozumiem. Jak kiedykolwiek mogłem myśleć, marzyć o nas? Mam już jasność. Teraz muszę zapomnieć.
- Chyba zapomniałem ci pogratulować- odzywa się, gdy podjeżdżamy już na miejsce zbrodni.- Gratuluję zwycięstwa i tytułu.
- Dziękuję.
- I dziękuję za sałatkę- jego głos nadal jest obojętny.- Była przepyszna.
- De nada (Nie ma za co).- uśmiecham się do niego. Nie odwzajemnia uśmiechu.
Wychodzimy z samochodu i kierujemy się ku żółtej taśmie.
Wygląda tak pięknie. Ciemne dżinsy i czarne botki, sweterek w czarno-białe pasy i różowe serce, rozpuszczone włosy, tak ślicznie się kręcące. Beżowy, zimowy, niezapięty płaszczyk. No i oczywiście bransoletka na lewym nadgarstku. Jedna, czarna przylegająca, z zawieszką misia i liścia. Jak mogę o niej zapomnieć, gdy tak kroczy obok mnie jak bogini?
Podchodzimy do Diego i Adama.
- Cześć wam- witam się.
- Cześć, Rose. Gratulacje- mówi Adam.
- Dziękuję.
Dostrzegam Logana i Gomeza szepczących ze sobą.
- Co u ciebie robiła?
- Siedziała z Mią.
- Stary, co ci jest? Dziwnie się zachowujesz.
- Ciekawe, jak ty byś się czuł, gdyby ktoś nagle zniszczył twoje marzenia.
- Chodzi o Rose?
- Nieważne.
Logan zerka na mnie, ma smutne oczy. Co się stało?
Ogarnij się, człowieku!
- Wiemy już coś?- pytam Chase'a.
- Tak, ale nie chcesz najpierw obejrzeć ciała?
- Prowadź.
Idziemy wzdłuż ulicy. Dostrzegam ludzi koronera i Susan.
- Dobry wieczór- witam się z kobietą.
- Cześć, Rosie. Gratuluję.
- Dziękuję- czy Mia powiadomiła wszystkich?- Co mamy?
- Mężczyzna, około 40 lat, ubrany w strój Świętego Mikołaja,
- Jak co roku- mówi Henderson, podchodząc do nas z Gomezem.
- Upadek z dachu z tego budynku- Adam wskazuje ręką pobliski ośmiopiętrowiec.- W kieszeni znaleziono list pożegnalny. Wygląda to na samobójstwo.
Klękam przy ciele, uważając, by nie wdepnąć w kałużę krwi. Mężczyzna skręcił kark i rozwalił czaszkę. Nie miał jakichkolwiek szans na przeżycie.
- Ale...?
- Ale nie da się samemu zmiażdżyć sobie tchawicę- mówi Susan.- Denat został podduszony, a następnie zepchnięty z dachu. Możliwe, ze wcześniej do jego organizmu trafiły substancje odurzające. Pewność będę miała po autopsji.
- Dobrze.
Doktor Parish każe swoim ludziom zabrać ciało do prosektorium.
- Czy denat miał przy sobie jakieś dokumenty?- pyta Logan.
- Nie, ale świadek nam powiedział. Mark Refius, lat 37. Agent nieruchomości.
- Przesłuchajcie świadków, ja z Bennett powiadomimy rodzinę.
- Chyba nie będzie problemu- mówi blondyn.
- Dlaczego?
Zapada chwila ciszy.
- Jego żona była świadkiem. To ona nas wezwała.



------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Jest obiecany 9 rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Uprzedzałam, że w relacjach Rose- Logan nastąpi ochłodzenie, więc proszę się nie dziwić.
Rozdział 10 "Interrogatorios" pojawi się do końca przyszłego tygodnia, uprzedzam, będzie nudny, bo pośredni. Rozdział 11 będzie ciekawszy.
Sprawa grudniowa zakończy się najwcześniej w rozdziale 12.

Każdy rozdział będzie miał na początku (jeśli nie będzie dedykacji) jakąś sentencję wymyśloną przeze mnie albo zapożyczoną od jakichś mądrych ludzi.

Przepraszam za wszelkie literówki.

Miłej lektury! :)

3 komentarze:

  1. Byłam tak blisko! Ale coś czułam później, że Logan ma 26 lat. :)
    Kocham Mię bawiącą się w swatkę ;) Czy Rose naprawdę musiała skłamać? Nie mogę patrzeć jak mój ulubiony bohater cierpi. :( Czytanie o przybitym Loganie będzie bardzo BARDZO trudne. ;( Może już ich lepiej połącz ;) Nic nie sugeruję!
    Czekam na nn i rozwój sprawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłaś blisko ;)
      Nie połącę ich jeszcze, uprzedzałam w "Prologu", kiedy możemy się spodziewać miłosnych wyznań.
      W rozdziale 11 parę spraw sobie wyjaśnią, ale Logan nie da po sobie poznać, że podsłuchał rozmowę dziewczyn.
      Ale za to w styczniu znowu będzie zły na Rosie :D
      Ok, więcej nie zdradzę.
      Muchas gracias za komentarz :*

      Usuń
  2. Co z tego, że jest zima? Zimna kawa zawsze się nadaje! ;D Nie no, zrobiłaś mi smaka, chyba sobie zaraz zrobię xD Co prawda normalną, ale jak się nie ma co się lubi...

    Wróćmy do rozdziałów. W sumie stwierdziłam, że będę komentować, co drugi, a nie co piąty. Czytając nasuwa mi się dużo myśli, więc nie będę się ograniczać i podzielę się nimi z Tobą;)

    W relacji Rose-Logan rzeczywiście nagły chłód, ale mi to wcale nie przeszkadza! Nie lubię, gdy akcja dzieje się za szybko, a główni bohaterowie już na samym początku wyznają sobie miłość. To nudne. Im dłużej będą się bawić w kotka i myszkę, tym będzie ciekawiej. Oczywiście bez przesady, ale ten chłód im nie zaszkodzi.

    Rozumiem Rose, że nie do końca wie jak traktować Logana. Rzeczywiście traktuje ją różnie i może mieć dziewczyna mętlik w głowie. Ale byłam zaskoczona tymi myślami Logana na jej temat. Jeszcze nie dawno patrzył na nią normalnie, irytowała go, a tutaj już myśli o związku z nią. I nie rozumiem do końca dlaczego ciągle myśli o niej jako o ideale. Oprócz tego, że jest niewątpliwie mądra i inteligentna nie widzę na razie jakiś cech świadczących o tej je "idealności". Poza tym nie poznali się przecież tak dobrze, by już wszystko o sobie wiedzieć, dlatego zaskoczyło mnie stwierdzenie Logana "znam ją, ona by nie zdradzała". Chyba jej bardzo ufa ;D

    Mam wrażenie, że Mia czasem denerwuje Rose. Jest hm... sympatyczna, ale trudna;D Bez przerwy gada, nie daje odetchnąć i już na początku znajomości wyskauje z tekstami na temat Logana. Widać na kilometr, że chce ich zeswatać i chyba za bardzo się pośpieszyła. I zaskoczyło mnie to zaufanie jakim obdarzyła Rose. Byłaby w stanie wszystko powiedzieć o swoim życiu! ;D Fenomen;D

    Lecę do kolejnych ;*

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane :)