czwartek, 29 października 2015

73 Thinking of Death

   Przedostatni rozdział sprawy. Ktoś ma pomysł na mordercę? Bo ja pisząc tę część, nie miałam zielonego pojęcia, może jakaś idea się we mnie rodziła. Będąc dwa rozdziały w przód, nie pamiętam, co pisałam, ale wiem, że znowu chwyciło mnie przy tym dochodzeniu "wypalenie", które się utrzymuje. Czego nie widać po moim innym, prywatnym projekcie. Chociaż tyle.
________________________________________
W momencie śmierci bliskiego uderza człowieka świadomość niczym nie dającej się zapełnić pustki. 


   Kochanej Magdycji,
mojej najwspanialszej przyjaciółce
w dniu urodzin.
Byś nie ustawała w drodze ku szczęściu,
by spełniły się wszystkie marzenia,
a nasze skazanie naprawdę było
aż do śmierci.
Sto lat! <3






      Sołncewska Brać to najbardziej znana rosyjska organizacja. Największa i najgroźniejsza grupa przestępcza w Europie. Ma swoich ludzi w pięćdziesięciu krajach świata. Jej szeregi zasiedlili byli funkcjonariusze KGB. Działa według schematu siatki szpiegowskiej. Według raportu FBI uznana jest za najbardziej wpływową euroazjatycką organizację kryminalną na świecie. Dorobiła się największego majątku przez sprawowaną kontrolę finansową*. Jeśli uda się nam potwierdzić podejrzenia o koneksje między nią a Żewłakovem, możemy zacząć się zastanawiać, czy uda się nam rozwiązać sprawę Joshuy Akimy. Gdy tylko pojawia się możliwość powiązania sprawy z jakąś mafią, na nasze ręce zakładane są więzy, które znacznie utrudniają pracę powoli zmierzającą w ślepy zaułek.
     Jest późno, ale wciąż jesteśmy na posterunku, jeszcze raz przeglądamy zeznania, szukając choć małej wzmianki o tym, że ktoś mógł rozpoznać Żewłakova albo któregoś z jego ochroniarzy w czarnym vanie. Przecież ludzie oglądają telewizję, a twarze tych Rosjan były niedawno w wiadomościach, gdy Romain dał się złapać dziennikarzom na Wall Street.
   Wzdycham cicho. Oczywiście mamy możliwość zdrzemnięcia się w pracy w specjalnym pomieszczeniu, ale zdecydowanie wolałbym spać w swoim łóżku przytulony do Rose. Mimo jej protestów wysłałem ją do domu. Nie jest przecież detektywem, jej obowiązkiem nie jest sterczeć na posterunku cały dzień i noc. Wiem, że jest bystra, często dostrzega coś, co nam umyka, ale nie jest już nawet konsultantem, tylko współpracującym od czasu do czasu psychologiem. Czasami chciałbym, żeby tamten porządek wrócił.
     - Chce ktoś kawy? - pytam, odkładając teczki na biurko i trąc zmęczone oczy. - Albo red bulla?
     Cisza. Obaj moi towarzysze wpatrują się w monitory z tępym wzrokiem, co upodabnia ich do zaczarowanych niewolników z pewnej serii książek**.
     - Halo! - Nawet podniesienie głosu nie skutkuje. - Świeża kawa?
     - Wolę łóżko. - Diego bezceremonialnie ziewa, nie zasłaniając przy tym ust. - Masz może jakiś portal do mojego mieszkania?
     Zmęczenie powoduje, że ludzie robią się sarkastyczni, to udowodnione, ale ciemnowłosemu to nie pasuje. Wolę jego głupotę.
     - Niestety, musiałem zamknąć, był nieopłacalny, poza tym ktoś się w nim zgubił. - Wzdycham i przeczesuję dłonią włosy. Nigdy nie byłem fanem siedzenia w pracy do późna, ale czasami mus to po prostu mus. - Znaleźliście coś? To byłaby teraz najlepsza perspektywa.
     Zgodnie kiwają przecząco głowami.
     - Nie.
     Mafia nie może się ukrywać aż tak dobrze, to przecież niemożliwe. Każdy człowiek zostawia przecież jakiś ślad swojego bytności. W takim tempie to Stiller szybciej będzie w stanie powiedzieć nam, jak zastał zwłoki. Może się z nim przywitały?
     W drzwiach naszej części biura pojawia się kapitan Jones. Również pozostał na posterunku, musiał oficjalnie zakończyć pracę któregoś z zespołów.
     - Co wy tu jeszcze robicie?
     - Badamy tropy - odpowiadam zmęczonym głosem, co nie uchodzi uwadze Bena.
     - Właśnie widzę. Do domu, detektywi, ale już! Macie być gotowi do pracy, a nie przy niej umierać. Dobranoc!
     - Dobranoc - odpowiadamy chórem.
     Patrzy po nas i odchodzi. Rozkaz kapitana jest tu najważniejszy (o ile zastępca prokuratora nie siedzi na liniach), więc bez protestu Adam wstaje i sięga po kurtkę. Ruszam w jego ślady, tylko Diego wciąż siedzi przed laptopem.
     - Wszystko gra? - Staję obok niego i bacznie mu się przyglądam.
     - Coś mi nie daje spokoju, ale nie umiem określić, co to takiego. Dobra, walić to, zrobiliśmy i tak dużo.
     Rozchodzimy się w swoje strony. Mnie też coś nie daje spokoju i to nawet wtedy, gdy kładę się obok Rose.
     Coś nam umyka. Jestem jednak pewien, że damy radę dotrzeć do prawdy. Jak zawsze.

****


     Niedziele spędzane w pracy nie zdarzają się aż tak często, więc kiedy już się trafiają, zamieniają się w poniedziałki przed poniedziałkiem, istny zdublowany dzień. Dobrze, że się chociaż odrobinę wyspałem, wątpię, by bezsenna noc wspomagana kawą czyniła mnie wciąż człowiekiem z wyglądu. Raczej byłbym jak bezmózgie zombie, które jednak nie ma ochoty na niczyje jelita.
     Drzwi windy otwierają się na szóstym piętrze, kiwam głową mijanym detektywom, kieruje się do biura, mając obok swój cień. Koledzy już siedzą przy biurkach, nie wyglądają radośnie, najwidoczniej fruwające płatki śniegu za oknem ich nie cieszą. Ściągam kurtkę i znajduję dla niej miejsce na wieszaku, obok ląduje druga.
     - Dzień dobry - witamy się z detektywami jednym głosem, spoglądają na nas.
     - Dzień dobry, Hendersonowie - Adam wita się swoją typową odzywką, która od czasu usłyszenia o zaręczynach weszła mu już w krew. - Czyżbyście powoli stawali się dosłownie nierozłączni?
     Wymieniam spojrzenie z szatynką, która siada na przystawionym do mojego biurka krześle, unosi brew, a wyraz jej twarzy jasno mówi mi, że ktoś tu zszedł z drogi logiki.
     
- To, że niedługo będziemy małżeństwem, nie oznacza, że zamieniamy się w papużki. Po prostu wpakowała mi się do samochodu, gdy nie patrzyłem i nie wiedząc, zabrałem ją tutaj. Poza tym i tak nudzi się w mieszkaniu, może tu będzie użyteczna. Może.
     Koledzy wybuchają śmiechem, atmosfera przestaje przypominać mi tę w kostnicy. Tylko Bennett patrzy na mnie tak, jakby chciała mnie zabić. Puszczam jej oczko.
     - Odkryliście coś nowego? - pyta szarooka, patrząc po detektywach. Skoro i tak zna większość szczegółów tego śledztwa, raczej nikt jej z posterunku nie wyrzuci. - Intuicja mi mówi, że związek Joshuy i Żewłakova na samych aukcjach się nie kończy.
     - Masz rację. - Adam szuka jakiegoś papierka, uśmiecha się, mając go w ręce. - Z informacji, do jakich dotarłem, jasno wynika, że drogi tych dwóch mężczyzn miały się toczyć tą samą ścieżką przez dłuższy czas. - Zerka na mnie i Rose. - Żewłakov to narzeczony panny Natalie Akimy, ich ślub ma się odbyć w tym roku w czerwcu w New Hampton. Teraz nie wiadomo, czy do niego dojdzie.
     - Chwila. - Szatynka ma jakieś obiekcje.
     - Coś nie tak? - pytam.
     Spogląda na mnie.
     - Nie wydaje wam się to trochę naciągane?
     - Co takiego? - Diego wydaje się być zainteresowany wszelką teorią Rose. Jemu też coś w śledztwie się nie zgadzało.
     Szatynka zbliża się do białej tablicy, wpatrzona w jej treść. Promienie słońca, które wpadają przez okno, tworzą w jej włosach rude refleksy.
     - Poza Chloé, jednym świadkiem i zeznaniem Zeeka, że ktoś śledził Akimę, nikt inny nie zająknął się na temat czarnego vana. Natalie też o nim nie wiedziała, a kamery na ulicy nic nie wychwyciły, choć któraś musiała być w takim miejscu, by wyłapać pojazd. Akima tylko wspomniał, że ktoś go obserwuje, nie ma więc pewności, że ktoś przed śmiercią go szpiegował.
     Diego zamyśla się nad czymś.
     - Czy właśnie to szpiegostwo nie przypomina działania Sołncewskiej Braci?
     - Tak, przypomina - zgadza się z nim szatynka. - I o to chodzi.
     Wymieniam spojrzenie z kolegami.
     - Chyba nie bardzo wiem, co chcesz nam powiedzieć.
     Kobieta wzdycha, ale zachowuje cierpliwość, obcując z Gomezem, da się zostać mistrzem w tej dziedzinie.
     -  Szpiegowanie każe sądzić, że coś wspólnego z tym morderstwem ma rosyjska mafia. To, że o vanie wiedziała i precyzyjnie opowiedziała jedynie Chloé, jest podejrzane. Przecież jeśli do tych obserwacji dochodziło od dwóch miesięcy, powinien coś zauważyć.
     Zerkam na Diego, ma zamyślony wyraz twarzy. Najwidoczniej w tej chwili łączy wątki.
     - Rose - odzywam się. - Jeszcze jedna sąsiadka widziała ten samochód i powiedziała, że siedziała w niej dwójka mężczyzn. Poza tym denat również wspomniał o vanie z rozmowie z Zeekiem. Ten trop to nie jakiś wymysł, który miałby zamydlić nam oczy.
     Diego cicho gwiżdże.
     - Czyjaś teoria właśnie umarła - mówi piskliwym głosem.
     Szatynka piorunuje go wzrokiem, a ja uśmiecham się pod nosem. Podoba mi się to, jaka wredota czasami z niej wychodzi.
     - Dlaczego myślisz, że to ty i twoja teoria okażecie się zwycięzcami? - pyta Meksykanin.
     Wraz z blondwłosym detektywem spoglądamy na przyjaciół, którzy mierzą się spojrzeniami. Takiego pojedynku między nimi jeszcze nie było. Chyba lepiej się w to nie mieszać.
     - Bo ty rzadko kiedy na coś wpadasz, Diego.
     Dobrze wyważony cios. Psycholog dobrze wie, jak uderzyć, by dotknęło męskiej dumy, w końcu miała dużo czasu, by na mnie potrenować.
     - Zabolało.
     - Powinno.
     Adam chichocze, mnie udaje się powstrzymać. Czuję małą dumę, moja narzeczona umie być sobą i walczyć o swoje nawet w - wydawałoby się - niewinnej rozmowie z przyjacielem.
     - Okay. - Diego wraca do bycia obojętnym na wszystko. - Ustalmy wszystkie fakty. Mamy czas zgonu i miejsce zbrodni. Phil potwierdził, że do zabójstwa doszło w piwnicy. Ostatnią dobę Akima spędził w Nowym Jorku. Przed południem spotkał się z siostrą, co Natalie potwierdziła. Według bilingów później aż do prawie siódmej wieczorem nie ruszał się ze swojego pokoju w hotelu Hilton. Według kamer wyszedł z niego o szóstej czterdzieści cztery, o siódmej dwadzieścia kupił kawę w sklepie przy stacji benzynowej na przedmieściach. To jego ostatnia transakcja.
     Wszystkie te rzeczy zapisanie są na tablicy, więc zrozumiałe jest, że słuchamy kolegę z lekkim znużeniem. W końcu wszyscy potrafimy czytać. Żadne z nas nie przerywa jednak detektywowi. Skoro już się w coś zaangażował, niech też spróbuje stworzyć dobrą teorię, dawno żadnej nie wymyślił.
     - We wtorek przed zabójstwem Josh spotkał się z Romainem Żewłakovem, z którym najwidoczniej rozmawiał o sprzedaniu aukcji, której Rosjanin stałby się jedynym właścicielem.
     - Czego nie możemy jednak potwierdzić, bo Romain do tej pory nie znalazł dla nas czasu - zauważa Adam. Skontaktowaliśmy się z magnatem, obiecał wpaść na posterunek, ale do tej pory nie poinformował nas, kiedy możemy się go spodziewać. - Ten wątek jest więc pusty, a zanim go napełnimy, trochę czasu minie.
     Literackie metafory zdarzają się podczas naszych rozmów, choć mam świadomość, że wychodzą one słabo. Nie jest to naszym głównym zajęciem, więc mam nadzieję, że Bóg wybaczy nam tworzenie słownej abstrakcji.
     - A jak bilingi Zeeka? - pytam, nie chcąc, by koledzy wpadli w kiepski nastrój, co często im się zdarza na tym etapie śledztwa. - Znaleźliście coś podejrzanego?
     Diego zerka do teczki.
     - Przelew na dwa tysiące dolarów. Sprawdziliśmy to, tyle wyniosła zapłata za usunięcie pajęczyn, odbiorcą jest Clean&Care.
     Zerkam na Rose, marszczy w zamyśleniu czoło.
     - Czy to nie jest odrobinę za dużo? Zazwyczaj płaci się od metrażu, ta piwnica do małych nie należy, ale wątpię, by Stiller miał taką stawkę, by rachunek dobił do takiej kwoty.
     - Podejrzewasz, że Zeek przepłacił, bo chciał coś ukryć? - pytam, rozumiejąc tok szatynki.
     - I to coś innego niż rozkładającego się trupa? - Adam również zaczął rozważać tę opcję. - Musiałoby to być coś nie rzucającego się w oczy - zauważa.
     - I coś na tyle cennego, by to chronić nawet przed włamywaczem - dodaje Diego. Spoglądamy na niego zaskoczeni wyciągniętą konkluzją. - No co? Gdybym miał coś cennego, na przykład sztabkę złota, strzegłbym ją całą noc.
     Tok myślenia Meksykanina jest dość logiczny, najwidoczniej trybiki w jego mózgu własnie rozpoczęły pracę na prawidłowych obrotach.
     - To dość prawdopodobne - zauważa Chase. Oho, dwóch detektywów zaczęło myśleć nad teorią, może być interesująco. - Ktoś mógł obserwować dom, by w dobrym momencie się do niego włamać i ukraść ten skarb.
     On i Diego kiwają zgodnie głowami, obaj podzielają tę opinię.
     - Wasza teza ma pewną lukę. - Głos Rose staje się uroczo słodki, a to oznacza, że ma ona na kolegów jakąś bombę. - Za każdym razem, gdy pojawiał się samochód, Zeeka nie było w domu. To oznacza, że mieli jakieś piętnaście okazji, by dokonać tego, co sądzicie, że chcieli uczynić.
     Rose ma rację, ten fakt psuje teorię mężczyzn.
     - Może poprzez fale czy coś chcieli wyłapać, jaki jest kod do wyłączenia alarmu? - proponuje blondyn. - Miał dwa różne na dwie części domu, może któryś był dla nich nieznany i dopiero przy ostatniej obserwacji go odkryli?
     Wymieniam spojrzenie z Rose. To może mieć sens. Ale Phil chyba coś by znalazł, oglądał w końcu wszystkie zabezpieczenia.
     - Ktoś chętny na odwiedzenie czwartego piętra? - pytam, a Adam się szczerzy, bo wie, że przyjąłem jego teorię za prawdopodobną.
     - Ja! - Ciemnowłosy już szykuje się do ataku na wejście.
     - Zaczekaj! - Szatynka ma chyba jakieś wątpliwości.
     Patrzymy na nią. Jeśli ta teoria  ma lukę, z rozwiązaniem tej sprawy będziemy zwlekać jeszcze dłużej, aż w końcu osiwiejemy.
     - O co chodzi? - pyta blondyn, przytrzymując przyjaciela dłonią położoną na ramieniu, Diego gotów był popędzić na dół mimo protestu szatynki. - Znowu coś nie tak?
     Kobieta przygryza lekko wargę.
     - To nie tak, że ta teoria mi się nie podoba. Właściwie to najlepsza, jaką do tej pory mamy. Przyszło mi jednak do głowy coś innego. - Odwraca się w stronę Gomeza, ten nadmuchuje policzki niczym obrażony maluch. - Wciąż oglądasz telenowele, prawda?
     Mężczyzna chmurzy się jeszcze bardziej, patrzy na swoją dłoń. Ciekawe, czy dostrzeże, iż jego paznokciom przyda się jakieś serum, jeden z nich złamał się, gdy ciemnooki układał kartki na stertę. Dziwne, że tego nie poczuł.
     - Tak, oglądam, dzięki temu mam o czym rozmawiać z ciotką z Mórelli - wyznaje odważnie.
     - Jakim cudem zapamiętujesz wszystkie wątki i intrygi, nie wspominając o bohaterach? Z tego co wiem, trochę się ich przewija.
     To nie tak, jak z naszymi serialami, epizodyczni są postaciami epizodycznymi, a jeśli ktoś pojawi się na dłużej, to umrze, poważnie zachoruje albo wyjedzie. Prosty schemat.
     - Zapisuję ich na dużym kawałku papieru, łączę strzałkami i opisuję ich relacje.
     Szatynka uśmiecha się pogodnie do kolegi.
     - A czy nie widzisz podobieństwa między tą sprawą a taką telenowelą?
     Przez chwilę mężczyzna patrzy na Rose jak na wariatkę, ale doznaje olśnienia. Mam dziwny omam zapalonej nagle nad jego głową żarówki.
     - No tak! Gdzie pisaki?
     Chwyta czarny mazak podany przez blondyna i dopada tablicy. Nie dbając o to, że w dużej części jest ona zapisana, tworzy swoisty schemat osób i relacji. Główną postacią jest denat, od którego trzy strzałki prowadzą do Natalie - siostry, Masona - przyjaciela i przyszłego wspólnika, oraz Romaina - obecnego wspólnika w aukcji i przyszłego szwagra. Między kobietą a Rosjaninem widnieje napis narzeczeni, od Zeeka do panny Akimy biegnie strzałka ze zwrotem tylko w jej stronę, nad nią widnieje zakochany. Pod nią przyjaciel oznacza jej uczucia do Zeeka. Okularnik ma jeszcze jedną strzałkę - ta prowadzi do Chloé, sąsiadki. Całość wygląda jak zmutowane drzewo albo krzak, ale nie dzielę się tą myślą na głos, jeszcze jakiś mazak poleci w moją stronę i oberwę w czoło.
     Diego odsuwa się od tablicy z uśmiechem zadowolenia, dawno go takim nie widziałem.
     - Voilá! Teraz coś się wam w główkach rozjaśniło, dzieciaczki?
     Parskam śmiechem. Wystarczyło pozwolić Gomezowi coś zrobić, a już widać w nim dawny optymizm. Mam nadzieję, że powoli zacznie odzyskiwać dobry humor i niedługo się pozbiera.
     Patrzę uważniej na ten schemat. Rose chyba już wcześniej coś w nim dostrzegła, próbuję to odnaleźć.
    - Do tej pory zakładaliśmy, że głównym tropem powinien być van. Zakładamy, że ktoś od Żewłakova stoi za obserwowaniem domu Zeeka. Braliśmy więc pod uwagę tych oto trzech mężczyzn. - Rose podchodzi do tablicy i niebieskim pisakiem tworzy pole, wewnątrz którego są Akima, Zeek i Żewłakov. - Nie mając pewności, założyliśmy, że to o ich interesy chodzi. A co jeśli patrzymy na tę sprawę nie od tej strony, co trzeba? Co jeśli to Natalie miała coś wspólnego ze śmiercią brata?
     Wymieniam spojrzenie z kolegami. Wszystko wydaje się być możliwe. Jest zbyt wiele domysłów, a za mało dowodów, byśmy mogli iść jednym tropem.
     - No nie wiem. - Adam drapie się po blond głowie. - Być może ta sprawa nie jest tak skomplikowana, jak nam się teraz wydaje. Ale chyba mamy za mało, nie uważacie?
     Tak, czegoś brakuje. Mój wzrok pada na biurko, gdzie ułożyłem wszystkie notatki, coś sobie przypominam.
     - Diego, nasza patolog przysłała wczoraj wyniki badań toksykologicznych denata, prawda?
     - Zgadza się. - Meksykanin patrzy na mnie niepewnie. - Wykryła znaczną ilość kodeiny. Ale co to ma do tej sprawy?
     - Kodeina może wprowadzić w stan niewrażliwości - zauważa Rose. - Jednak niewrażliwość dotyczy aspektu psychicznego, nie fizycznego.
     - Tak. Ale czy to nie pozwala sądzić, że w życiu Josha Akimy nie doszło do czegoś złego?
     Kolejne pytanie może zrodzić kolejną teorię. Albo i nie.
     - Mógł brać kodeinę, by zapomnieć o chorobie ojca - zauważa Diego. - Czy efekt placebo jest możliwy przy jej zażywaniu?
     Wzruszam ramionami. Żadne z nas nie ma tak medycznego wykształcenia. Chyba powinniśmy pogadać z Susan, pewnie objaśniłaby nam pewne kwestie.
     Nagłą ciszę w pomieszczeniu przerywa stukanie we framugę, odwracamy się w stronę wejścia. Natalie Akima patrzy na nas niepewnie. Czarny ubiór podkreśla jej szczupłość, ale w tej chwili kobieta nie wygląda pięknie, a zwyczajnie. Żałoba to nie czas na wielkie dbanie o siebie. Ciemnooka czyni krok naprzód.
     - Dzień dobry. Nie przeszkadzamy?
     Dopiero teraz dostrzegam mężczyznę za jej plecami. Mężczyznę, z którym pragniemy porozmawiać, bo może mieć znaczenie dla tego śledztwa.
     - Dzień dobry - odpowiadam. - W czym możemy pomóc?
     Natalie zerka na Rosjanina, ten kiwa potakująco głową. Przyszli tu z jakiegoś powodu i ja chcę go poznać.
     - Chcielibyśmy porozmawiać z panem, detektywie Henderson, i z panną Bennett.
     Wymieniam spojrzenie z szatynką. Nie mamy nic do stracenia, poza tym chwilowo tkwimy w martwym punkcie. Potrzebujemy czynnika, który popchnie nas do przodu. Rose chwyta za leżący na biurku notes i z pokrzepiającym uśmiechem podchodzi do zaręczonej dwójki.
     - Proszę za mną.
     Wyprowadza ich z biura, wydaję chłopakom rozkaz udania się na czwarte piętro i ustalenie, co mamy w tej sprawie z miejskiego monitoringu, po czym wychodzę na korytarz i kieruję się do pokoju numer cztery. Mam nadzieję, że to nie będzie strata czasu.


****


        Siedzą obok siebie, ale nie wyglądają tak, jakby przyszli tu w tej samej sprawie. Natalie spokojnie zajmuje swoje miejsce, spogląda na mnie i Rose, jest cicha, po wczorajszym wybuchu nie ma już śladu. Najwidoczniej rozmowa z psycholog pomogła jej pozbyć się gniewu i wrogości, a późniejsza pogawędka z Masonem ostudziła łzy. Jej narzeczony natomiast kręci się na krześle, rozgląda wokół, na wszystko patrzy z nieukrywaną pogardą. No cóż, jesteśmy tylko funkcjonariuszami prawa, nie wydobywamy ropy i się na niej nie bogacimy. Najwidoczniej Rosjanin nie jest w stanie pojąć, że poza jego światem pełnym blichtru i złota istnieje inny, podły i biedny. Choć w jego też jest przecież doza zła. Mafia to w końcu nie bajkowe życie.
     - O czym chcieliście z nami porozmawiać? - Rose spogląda po dwójce naprzeciwko nas. chyba także nie chce tracić czasu na ciszę. - Panno Akima?
     Natalie wymienia spojrzenie z partnerem i wzdycha cicho. To oni chcieli tej rozmowy, zgodziliśmy się, więc teraz chcemy wiedzieć, co ich tu przygnało. Nie chcę być nieuprzejmy, gryzę się w język, zachowując słowa irytacji w ustach.
     - Romain - odzywa się kobieta - nie wiedział nic o śmierci mojego brata, a był jego wspólnikiem. Przyszliśmy się dowiedzieć, dlaczego państwo go nie powiadomiliście.
     Poważnie? To jest powód tej wizyty? Nie informacje, które mogłyby pomóc? Wolne żarty. Nie mam zamiaru się tłumaczyć, za to Rose nie chce nieprzyjemnej sytuacji i napiętej atmosfery, dlatego bierze na siebie wszelkie wyjaśnienia.
     - Dopiero wczoraj wieczorem się o panu dowiedzieliśmy, panie Żewłakov. Jako że było późno, nie chcieliśmy pana niepokoić. Poza tym dowiedzieliśmy się o państwa relacji i uznaliśmy, że panna Akima przekaże smutne wieści. Jeśli postąpiliśmy nieodpowiednio, proszę nam wybaczyć. Przepraszamy. - Spodziewałem się, że powie to wszystko oficjalnie i uprzejmie, ale że po rosyjsku? Nadal mnie zaskakuje.
     Rosjanin patrzy na szatynkę, uśmiecha się do niej nieznacznie, wciąż emanuje wyższością. Pieniądze i władza przewracają w głowie. Ciekawe, czy w jakiś sposób zdradzi się dziś przed nami, że jest członkiem Sołncewskiej Braci. Ma przecież wszystko, by w niej być. Chciałbym wiedzieć. czy przybył tutaj tylko z Natalie, czy może któryś z jego goryli czeka pod komisariatem w samochodzie. I czy nie jest to czarny van.
     - Nie ma za co - odpowiada w ojczystym języku, po czym przechodzi na angielski. - Po prostu wolałbym się o tym nie dowiadywać w taki sposób. - Zerka na brunetkę i kładzie dłoń na jej dłoni. - To straszne. Josh miał tyle planów. Kochał życie, a ktoś mu je bezwzględnie odebrał. - Twardy, rosyjski akcent przyprawia mnie o dreszcze. W ogóle wokół tego mężczyzny wyczuwam jakąś złowrogą aurę. - Czy macie już jakiś  podejrzanych?
     Kątem oka zerkam na Bennett. To ona rozpoczęła rozmowę tutaj, niech prowadzi ją dalej, ja mógłbym być wredny i nieprzyjemny, powoli władzę nade mną przejmuje irytacja z powodu postoju w drodze do prawdy.
     - Badamy kilka tropów - odpowiada szarooka, nie zdradzając szczegółów. - Panie Żewłakov, proszę nam powiedzieć, kiedy ostatnim razem miał pan kontakt z Joshuą?
     Mężczyzna zamyśla się, patrzę na niego twardo. Nie chcę żadnych gierek czy utrudniania, z przyjemnością przyskrzynię go na czterdzieści osiem, jeśli nie będzie chciał współpracować.
     - Rozmawialiśmy w poniedziałek rano po podpisaniu umowy zrzekającej się własności. Odkupiłem udziały Josha w akcji, by mógł rozpocząć nowy biznes, nie mając innych zobowiązań.
     - Ile kosztowały pana jego udziały? - pyta Rose. Chce rzetelnie wykonać sprawę, nie dążąc przy tym do kłótni. Natalie wiedziała, co robi, gdy poprosiła o rozmowę z nią. Psycholog jest tą osobą, która utrzyma nas w ryzach. - I czy nie przeszkadzało panu, że wasze drogi się rozchodzą?
     Rosjanin odrobinę się rozluźnia. Najwidoczniej dotarło do niego, że nie mamy zamiaru badać jego interesów, bo to nie jest przedmiotem naszej sprawy. Nim powinni się raczej zająć federalni.
     - Pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Nie przeszkadzało, bo powiedział mi o swoich planach już kilka miesięcy temu. Uznałem, że to dobry pomysł. Josh był osobą nie tylko inteligentną i o dobrej intuicji, jeśli chodzi o giełdę, ale też ciekawą świata. Chciał spróbować czegoś nowego i ja mu mocno kibicowałem, by jego biznes się udał.
     Bennett zapisuje coś w notesie. Patrząc na nią, myślę, że sama doskonale by sobie poradziła. Już sobie świetnie radzi. Mógłbym spokojnie sobie stąd pójść i zobaczyć, jak idzie kolegom, ale jestem tutaj i powinienem dołączyć do konwersacji. W końcu to ja tu jestem detektywem, nie Rosie. Choć ona mogłaby nim zostać, ma do tego dryg.
     - Czy kiedykolwiek między panami doszło do kłótni?
     - Nie. Josh był dyplomatą, unikał sytuacji, które mogłyby doprowadzić do konfliktu.
     - Może był skłócony z jakimś waszym wspólnym znajomym?
     Mężczyzna kręci głową.
     - Nie. Jak wspomniałem, unikał konfliktów. Podejrzewam, że to japońskie pochodzenie tak go ukształtowało.
     Natalie uśmiecha się blado, podzielając zdanie partnera. od czasów Hiroszimy i Nagasaki kraj jej ojca nie dążył do wojen, a Japończycy pokazali reszcie świata, że pragną życia w pokoju i zgodzie.
     Nie uzyskując odpowiedzi, które można by pociągnąć dalej i uznać za podejrzane, Bennett, zmienia pulę pytań.
     - Panie Żewłakow, czy zna pan kogoś, kto jest właścicielem czarnego vana zarejestrowanego w New Jersey, który w ciągu kilku ostatnich tygodni dwie sąsiadki zarejestrowały naprzeciwko domu, w którym znaleźliśmy zwłoki Akimy?
     Niespodziewanie Natalie pochyla się do przodu i uderza pięścią w stół.
     - Czarny van z New Jersey? - W jej oczach pojawia się zdziwienie, unoszę brew. - Samochód Rosamund?
     Wymieniam spojrzenie z Rose, chyba oboje nie wiemy, o co tu teraz chodzi.
     - Przepraszam, czyj? - Szatynka chce usłyszeć pełne nazwisko. - Wczoraj nic pani nie wiedziała o czarnym vanie.
     - Przepraszam, nie powiązałam tego, ale teraz, gdy wspomniała pani o New Jersey... - Akima wymienia spojrzenie z Rosjaninem, wydaje się zagubiona. - To musi być jej. - Spogląda na psycholog, w jej oczach lśnią łzy. - To samochód Rosamund Magpie.
     Bennett starannie zapisuje te dane.
     - Kim ona jest? - pytam, po raz pierwszy zabierając głos w tej rozmowie.
     Żewłakov sposępniał, najwidoczniej oboje są zaszokowani, że ta kobieta może mieć coś wspólnego ze śmiercią bliskiej im osoby.
     - To trzecia z nas. - Unoszę brew, dając mężczyźnie znak, że ogólna informacja mnie nie interesuje. - Jest trzecim współwłaścicielem aukcji, którą zakupił Josh. - Ukrywa twarz w dłoniach, z jego piersi wyrywa się prawie płaczliwe: - O mój Boże!
     - O co chodzi? - Natalie pochyla się nad narzeczonym, w jej głosie słychać strach.
     - Ona nic nie wiedziała, Nat. - Mężczyzna patrzy na partnerkę szeroko otwartymi oczami. - Nie wiedziała, że Josh odchodzi. To ona mogła go zabić.

______________________________
Cytat Józefa Tischnera.
 * Informacje pochodzą ze strony http://nasygnale.pl/gid,13094012,img,13094043,page,5,title,Najgrozniejsze-mafie-swiata,galeria.html [17.09.2015]
** Chodzi o serię "Miecz prawdy" Terry'ego Goodkinda; osoba 'wyspowiadana' przez Spowiedniczkę w chwili spowiedzi ma czarne białka oczu [powtórzenie everywhere]



8 komentarzy:

  1. Tak wielka sprawa naprawdę musiała wyciągnąć z Ciebie i z Twoich bohaterów sporo energii i chęci. Długa, zawiła, pełna ślepych uliczek. Ogarnięcie tego jest naprawdę trudne i teraz jest mi trudno jednoznacznie coś podrzucić. Dyskusja pomiędzy Rose a Diegiem najlepiej chyba pokazała, jak wiele jeszcze mogą sprawdzić, choć myślę, że końcówka tego rozdziału może być krokiem do przełomu śledztwa.
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy końcówka jest przełomem? Nie zdradzę. Ale przyznaję, było ciężko uporać się z całą tą sprawą. Podołałam temu i się cieszę :)
      Dziękuję za komentarz! :*

      Usuń
  2. Dziękuję jeszcze raz za dedykację i życzenia moja kochana Cleo <3
    Wszystko się spełni, musi tak być :)
    A co do rozdziału to ciekawa sprawa. :) Zresztą jak zawsze Cleo :* Teraz tylko czekać na kolejny rozdział :)
    Magdycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuj tyle ;)
      Sprawa ciekawa, ale wyczerpująca.
      Dziękuję za komentarz! :*

      Usuń
  3. Rosie totalnie rozwala mnie w tym rozdziale...
    Zresztą dość często to robi xD
    Cała sprawa wydaje się dość zawiła i ciężko ją zrozumieć, dlatego szczerze mówiąc nie mam pomysłu, kto mógłby być zabójcą. Mam natomiast dziwne wrażenie, że to nie jest ta cała Rosamund. To by było... za proste?
    Chociaż w sumie tutaj mogę wszystkiego się spodziewać, więc niczego nie wykluczam xD
    No cóż, czekam niecierpliwie na następny rozdział ...
    Ściskam mocno :*
    ~ Alex xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie rozwala Diego. Za każdym razem ;)
      Chodziło mi o takie zawinięcie się wokół podejrzanych, świadków i motywów, by nic nie było jasne, cieszy mnie to, że się udało :)
      Dziękuję za komentarz! :*

      Usuń
  4. Moja kochana Cleosiu! Mam do ciebie żal, naprawdę. O co? O notkę przed rozdziałem. Jak ją przeczytałam, to uwierz, że trochę odechciało mi się czytać. Dlaczego? Bo zawsze uważałam, że zaczynając sprawę masz już pomysł jak ją poprowadzić i wszystkie szczegóły, dowody, poszlaki do czegoś prowadzą. Tak powinno być, prawda? Więc mogłam sobie główkować, zastanawiać się, a potem konfrontować domysły z tym, co pojawiało się w dalszych częściach tekstu. I tak powinno być przy pisaniu kryminałów. Pisząc romans/przygodówkę, nie musimy wiedzieć dokładnie, co stanie się potem i wszystko może pojawiać nam się w głowie na bieżąco. Ale w kryminale nie... I ja teraz idąc do rozdziału, wiem, że dowody na nic mnie nie naprowadzą, bo sama nie wiesz jak to rozwiązać... Cleoś, nie rób mi takich rzeczy ;( A jeśli nie masz weny, to zrób sobie przerwę. Opowiadanie było genialne od samego początku. Wciągnęło mnie niesamowicie i bosko manewrowałaś między wątkiem kryminalnym i romansowym. Nie spieprz tego na końcu!

    Po przeczytaniu rozdziału nie odniosłam wrażenia, że coś jest nie w porządku z twoją weną. Wręcz przeciwnie, bardzo podobało mi się to lawirowanie między poszlakami, dowodami i domysłami. W sumie jak już o dowodach mowa, to chyba nie mają ich zbyt wiele. trudna sprawa. Zagmatwana i mało przejrzysta, ale takie lubię. Bardzo podobało mi się też to, że Rose zaczęła wątpić w istnienie tego vana i przez moment oddała pod wątpliwość to co zeznała była dziewczyna Diega. Od razu podpasowała mi pod osobę zamieszaną w to wszystko. Głównie dlatego, że na samym początku sledztwa powiedziała, by Henderson skupił się na piwnicy, a to było podejrzane. Ale chyba jednak to nie ona;D Nie mam pojęcia kto. Może ta dziewczyna o której mowa na końcu? Van, akcje... mogłoby pasować.
    Rose wydała mi się jakaś lekko chamska w tym rozdziale. A to jak pojechała Diegowi... uuu... nieładnie xD Musiało zaboleć. Choć ja też odnoszę wrażenie, że on tam mało robi. Jeśli ktoś na coś wpada to Rose. Ewentualnie, czasem Logan. A Diego? Nie pamiętam, żeby błysnął inteligencją, więc chyba w tym pocisku było dużo prawdy.

    Czekam na rozwiązanie, mam nadzieję, że nie obrazisz się za to co napisałam. Robię to w dobrej wierze;) Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany Rudzielcu,
      nie mam się o co obrażać. Napisałaś, co myślisz o notce, a ja szanuję każdą opinię, która jest argumentowana. Notki zazwyczaj są tym miejscem, w którym dzielę się ze swoimi odczuciami. Oczywiście, że mam rozpiski danej sprawy (przynajmniej w głowie), ale dość często podczas pisania tworzę dodatkowe wątki, z których zdarza mi się tonąć, gdy nie wiem, jak je dokończyć. Głównie na tym tracę wenę. Ale nie mam zamiaru niczego psuć! Wyznaję zasadę swojego mistrza i wyżymam mózg, ile mogę, by dać Wam kolejny rozdział pełen zagadek i tropów.
      Od kiedy ustaliłam jeden rozdział miesięcznie, nie śpieszę się z pisaniem, więc więcej narzekań w notkach nie będzie.

      O tak, Rose odrobinę pokazuje swoją wredotę i chyba jest za bardzo na pokaz. W ogóle odrobinę psycholog będzie traciła ze znanego do tej pory charakteru. Ale to wyjdzie później.

      Diego. A ja w niego wierzę. Może nas pozytywnie zaskoczyć ;)

      Dziękuję za komentarz! <3

      Usuń

Komentarze mile widziane :)