wtorek, 13 maja 2014

34 Wedding is so... AAA!!!

Herbata najlepszą pomocą przy pisaniu.
Wracając z kościoła wpadłam na iście diabelski pomysł (szatan się mną interesuję, bo go obraziłam w poprzedniej sprawie?), który wywołał u mnie atak złowieszczego śmiechu. Dobrze, że nie mijali mnie żadni ludzie, bo pomyśleliby "wariatka!".
Możecie mnie nienawidzić, nie dbam o to. Wreszcie przestaje być cukierkowo i różowo.
Rozwiązanie sprawy może Was nie satysfakcjonować, ale najważniejsze rzeczy (palce!) wyjaśnione.
-----------------------------------------


Histeria - (...) przesadna zmienność uczuć i 
teatralność ich przejawiania (...)
~ wywiedzione z 
"Encyklopedia Popularna PWN"



Abigail :*
Wspaniałej pisarce, za niekonwencjonalny pomysł, 
który robi furorę wśród czytelników.
<3



   Po raz nie wiadomo który porównuję artykuł z internetu z zeznaniami. Przeczucie mnie raczej nie myli, powinniśmy zaufać mojej intuicji. Myślałam, że przez noc Logan dostrzeże prawidłowości w mojej teorii, ale nie. Jest sceptyczny jak nigdy. Od godziny siedzi przy biurku z założonymi rękami i przypatruje mi się w oczekiwaniu na konkrety. Nie wierzy w to, byśmy byli w stanie rozwiązać sprawę w mniej niż dwie doby. Chcę mu dopiec, pokazać, że jest w błędzie, ale nie mam dowodów, więc nie ściągnie Stephanie po raz drugi na posterunek.
   Wzdycham. Do tej pory mi ufał i bez oporu sprawdzał teorie, które stworzyłam. Co się stało? Jest taki zdystansowany. Rozumiem, że jego mama jest chora i nie chce się dzielić swoimi uczuciami, ale kurczę, dlaczego przekłada je na swoje relacje ze współpracownikami? Nie widziałam, by zamienił z Chigi choć jedno słowo, innych detektywów także unika.
   Kręcę głową. Nie mam ochoty i siły, by teraz nad tym głębiej rozmyślać, nurtuje mnie coś innego.
    Dzwoni biurowy telefon, nie ruszam się z miejsca. Pan Czyste - Niebo podchodzi do aparatu z westchnieniem i odbiera, nie spuszczając ze mnie wzroku.
   - Szesnasty posterunek, przy telefonie detektyw Henderson. - Przez chwilę słucha rozmówcy, a jego usta zaciskają się w wąską kreskę. - Okej, prześlij. Tak. Dzięki za informację. Do zobaczenia, Susan.
   Napinam mięśnie. Susan. Może teraz Logan będzie bardziej przychylny mojemu przeczuciu? Jednak malujące się na jego twarzy niezadowolenie niszczy cień nadziei w moim sercu.
   Brunet wraca do biurka, myśląc nad czymś.
   - Zastanawiam się - zerka na mnie - czy kiedykolwiek podczas naszej współpracy pomylisz się i nie będziesz wiedziała, kto zabił?
   Oddycham z ulgą.
   - Nie wiem, nic tego nie zapowiada. To chyba dobry powód, by mnie zwolnić.
   Nie odpowiada na przytyk.
   - Susan zaraz prześle nam wyniki ekspertyzy. Na zerwanej strunie oprócz krwi Lindsey znalazła DNA jeszcze jednej osoby. Stephanie Morris.
   Uśmiecham się.
   - Czyli mogę pakować manatki.
   Brunet unosi brew.
   - Chyba poradzisz sobie z udowodnieniem winy, prawda? Miałam znaleźć zabójcę, zadanie wykonane, więc mogę iść, tak?
   Patrzy na mnie, ale nic nie mówi, jakby się zawiesił. Kurde. Zaczyna mnie denerwować.
   Przewracam oczami, biorę torebkę z krzesła, a teczkę z dokumentami kładę na jego biurku. Obserwuje, co robię.
   - Okej. Idź.
   - Dobrze się czujesz? - stoję przed nim, przechylam głowę w lewo i patrzę w jego oczy.
   Odgarnia mi kosmyk włosów za ucho i głaszcze po policzku. Jego oczy mają kolor przejrzystego, błękitnego nieba z drobinkami złotego słońca.
   Pochyla głowę, badając moją reakcję. Cofam się dwa kroki w tył, wstrząśnięta tym, co planował właśnie zrobić. Czy on chciał mnie pocałować?
   Patrzę na niego z niedowierzaniem, a jego twarz zamienia się w maskę, wszystkie emocje skrywa za fasadą obojętności. Udaje, że nic się nie stało. Ale przecież się stało. Prawie się stało.
   Do biura wchodzą Adam z Diego, nie uchodzi ich uwadze odległość i napięcie między mną a Hendersonem.
   - Cześć. - Uśmiech Gomeza gaśnie, gdy dostrzega wyraz mojej twarzy. - Coś się stało?
   - Tak, ale to nic złego. - Przerywam kontakt wzrokowy z brunetem. - Mamy dowód potwierdzający czyn Morris. - Przerzucam torebkę przez ramię. - Zajmiecie się nią, gdy tylko tu przyjedzie, bo Henderson nie jest zdolny do czegokolwiek. A ja lecę do domu, muszę pomóc wstawić fortepian na scenę.
   Zmierzam na korytarz, gdy Logan wreszcie jest w stanie się odezwać.
   - Rosie.
   Posyłam mu jedynie smutne spojrzenie, na więcej mnie nie stać.
   - Do zobaczenia jutro na ślubie.
   Przyspieszam kroku i wbiegam do zamykającej się windy, staję za panią detektyw, a właściwie wciskam się w kąt i otaczam ramionami. Po mojej głowie tłucze się tylko jedno pytanie.
   Dlaczego?



                                                    ****

   Pozostała część rozdziału pisana jest z perspektywy Logana.
   Niech cierpi - od autora.


   Co ja sobie myślałem? Że jeden pocałunek ot tak uczynił mnie kimś najważniejszym w jej życiu?
   Stała tak przede mną, śliczna, z błyskiem w oczach, mówiąc o naszej współpracy, a ja myślałem tylko o tym, co Stoker chce mi odebrać. Wspaniałą konsultantkę, przyjaciółkę, o której kiedyś nawet nie śmiałem marzyć. Kobietę, dla której bije moje serce.
   Gdy podeszła bliżej, z troską w oczach, marzyłem jedynie o tym, by powtórzyć tamto na dachu, by znów mieć ją tak blisko.
   Odsunęła się. Zaryzykowałem i oberwałem. Los śmieje mi się prosto w twarz.
   Idiota.
   - Panno Morris, proszę jeszcze raz powiedzieć nam, jak znalazła pani ciało Lindsey Amer? - Diego trzyma w dłoni długopis, gotowy notować, i patrzy wyczekująco na nastolatkę, która przewraca oczami.
   - Mówiłam już dwa razy, po co kolejny?
   - Mamy nowe dowody w sprawie, próbujemy je przyporządkować.
   Wzdycha. Irytuje mnie swoją postawą, jakby była księżniczką, a ja z Gomezem jakimś plebsem. Dużo lepiej czułem się w obecności niebieskowłosej Blaineley.
    - Przyszłam do sali, leżała na podłodze na plecach, z czerwoną szramą wokół szyi. Sprawdziłam jej puls, nie wyczułam bicia serca, więc pobiegłam do sekretariatu.
   - Zauważyła pani coś dziwnego  w pomieszczeniu?
   - Oprócz zerwanej struny obok ciała? Otwarte okno, przez które mógł wejść morderca.
   - Czy, wchodząc na piętro, słyszała pani  muzykę dochodzącą z tamtego pokoju?
   - Tak, Lindsey właśnie kończyła grać swoją kompozycję na koncert.
   - Ile czasu zajęło pani przejście korytarzem od schodów do pokoju?
   - Co to za absurdalne pytanie? - prycha.
   - Może i absurdalne, ale niech pani odpowie. - Staram się nie tracić cierpliwości.
   - Nie wiem. Z pół minuty? Minutę? Coś koło tego.
   Wymieniam z ciemnookim spojrzenie. Mamy cię!
   - I ostatnie pytanie, panno Morris. Które miejsce zajęła pani podczas ostatniego konkursu, w którym brała pani udział?
   - Trzecie. Przegrałam z dziewczyną z West Manhattan School of Music i z Lindsey, ale tylko dlatego, że jeden ze sędziów został przekupiony.
   Wzdycham i dwoma palcami ściskam nasadę nosa, czuję zbliżający się ból głowy.
   - Skoro to wszystko, to mogę już iść, tak?
   - Oczywiście - mówię, a dziewczyna wstaje z krzesła. - Możesz iść prosto do celi.
   - Słucham?
   - Stephanie Morris - staję za nią i skuwam ją kajdankami. - Jesteś aresztowana za składanie fałszywych zeznań i morderstwo Lindsey Amer.
   - Ale to nie ja! Debile!
   - Twoje DNA na strunie nie pozostawia złudzeń. Mamy także twoje skrzypce bez jednego drutu. Według zeznań sekretarek, wraz z twoim pojawieniem się w szkole ucichła gra Lindsey. Widziała cię przez okno, chciała uniknąć spotkania z tobą, bo wcześniej się pokłóciłyście. Amer nie chciała podczas koncertu wystąpić w duecie z tobą, ale z Kendallem, twoim byłym chłopakiem. Rozwścieczyło cię to, prawda?
   Jest wzburzona i ewidentnie zła, skute dłonie zaciska w pięści.
   - Była suką. Chciała pokazać, że jest ode mnie lepsza, dziwka jedna. Przeciągnęła Kendalla na swoją stronę, bo on ma zapewnione stypendium w NYADA, ludzie przychylnie by na to patrzyli. Poza tym chciała odejść za namową tej szmaty, Blaineley, ze "Świetlnych Gwiazd". To byłby nasz koniec, nikt nie chciałby nas więcej oglądać, zrujnowałaby nam kariery, pozbawiłaby możliwości sławy. Zasłużyła na to! - krzyczy wściekła i próbuję uwolnić się z metalu.
   - Gdzie są nożyczki? Gdzie są nożyczki, którymi obcięłaś niezdarnie jej palce? - pytam, otwierając drzwi.
   Po policzku dziewczyny płyną łzy, jest teraz zła, bo ją złapaliśmy.
   - W śmietniku. W śmietniku, w zaułku przy szkole.
   Kiwam głową funkcjonariuszowi stojącemu przy drzwiach.
   - Wyprowadź ją.
   Wraz z Diego opuszczamy pokój. Kataloguję i pakuję materiały, przyjmuję gratulacje od Jonesa.
   - Świetna robota. Macie rekord.
   - Dziękuję, kapitanie. Ale to głównie zasługa Rose. Gdyby nie znalazła i nie przeczytała artykułu o tym konkursie, być może w ogóle nie podejrzewalibyśmy Stephanie.
   - Nie widzę jej tutaj, więc pewnie pomaga w domu. Pogratulujcie jej ode mnie.
   - Dobrze, kapitanie.
   Piszę raport ze sprawy, a gdy wybija osiemnasta, jestem gotowy sięgnąć po telefon. Odbiera po trzecim sygnale.
   - Słucham?
   - Cześć, James, tu Logan. Rose wspominała, że będziecie przenosić fortepian. Zrobiliście to już może?
   - Nie, jeszcze nie. Nie ma dużo ludzi w restauracji, bo mamy imprezę zamkniętą, wieczór panieński i przez to nie mamy odpowiedniej siły, by go przenieść. Jestem tylko ja, Bobby i Chris, ale oni są zajęci w kuchni, muszę poczekać aż będą mieli przerwę. Rose jest chętna, ale sam wiesz, że jej siła nie wystarczy.
   - To może ja pomogę?
   - Bardzo dobry pomysł! Czterech facetów powinno dać radę.
   - Okej, będę za pół godziny.
   Rozłączam się i biorę kluczyki z szuflady. Mam nadzieję, że uda mi się porozmawiać z Rose na osobności.




                                                      ****



   Wchodzę do restauracji i od razu uderza mnie zapach słynnej zapiekanki młodego Grey'a, którą Rose przyniosła kiedyś do pracy, oraz gwar rozmów kilkunastu kobiet zaczynających szalony wieczór.  Nigdzie nie widzę szatynki. za to James kręci się przy scenie z miarą w rękach. Idę do niego, czując na sobie wzrok siedzących przy mijanym stoliku dam. Słyszę westchnienia, ale na nie nie reaguję, ktoś inny mieszka w moim sercu.
   - Dobry wieczór, James. - Witam się z mężczyzną.
   - O, Logan, wreszcie. Cześć. - Wyciąga ku mnie dłoń, którą ściskam. - Dobrze, że jesteś. Ten kawał drewna - wskazuje na stojący w głębi sali instrument - to udręka.
   - Dlaczego go przestawiacie?
   - To mój prezent ślubny dla Clary. Rosie zagra i zaśpiewa dla niej specjalną piosenkę, a ja wraz z moją żoną zatańczę. - Świecą mu się oczy, gdy mówi "moją żoną". - Tylko się czasem przy Clarze nie wygadaj. - Puszcza mi oczko.
   Uśmiecham się.
   - Jak się czujesz kilkanaście godzin przed swoim ślubem? - pytam.
   - Szczerze? Jestem przerażony! Dzisiaj śniło mi się, że Clara, stojąc przy ołtarzu, powiedziała "nie". Dobrze ci radzę, Logan. Gdyby kiedyś przyszedł ci do głowy pomysł ożenku, lepiej się zastanów, czy jesteś gotowy na taką dawkę stresu.
   Biorę sobie do serca tę radą. Blondyn idzie do kuchni zobaczyć, czy kucharz i jego pomocnik są zajęci, a na salę z parującymi talerzami wchodzi Rose. Jest zaskoczona  moim widokiem w restauracji i niezbyt zadowolona. Obsługuje kobiety i podchodzi do mnie.
   - Co ty tutaj robisz? - Jest głos jest szorstki. - Zakończyliście dochodzenie?
   - Tak, kapitan kazał ci przekazać gratulacje za najszybsze rozwiązanie sprawy w historii tego zespołu. A co do pierwszego pytania, zadzwoniłem do Jamesa z pytaniem, czy nie pomóc. Ucieszył się, wyraził zainteresowanie, więc przyjechałem. - Uśmiecham się do szatynki, ale nie odwzajemnia tego.
   - Tylko go nie rozwal. Moi rodzice nie zmartwychwstaną, by kupić mi nowy. - Odchodzi w stronę drzwi kuchni, gdzie czeka na nią Madison. Nie wiedziałem, że fortepian to prezent od jej rodziców.
   Patrzę, jak wraz z babcią znika w drzwiach części mieszkalnej i modlę się, bym miał jeszcze okazję dzisiaj z nią porozmawiać.



                                                              ****



   - Brawo, chłopaki! Udało się! - James ciężko dyszy, jest czerwony na twarzy, tak jak Bobby. Wiek robi swoje.
   Oddycham głęboko, na przemian napinając i rozluźniając mięśnie ramion. Christopher szczerzy się jak wariat i zerka w stronę stolika uczestniczek wieczoru panieńskiego, które z zapartym tchem przyglądały się przenoszeniu instrumentu. Teraz biją nam brawa.
   Siedemnastolatek kłania się im teatralnie, kobiety piszczą, a ja uśmiecham się pod nosem. Szatynka ma rację, chłopak byłby świetnym aktorem.
   Nie przyszła pomóc, ale widzę, że znowu kręci się przy barze. Zbieram się na odwagę i podchodzę do niej.
   W jej oczach nie widzę radości, drażni ją moja obecność w tym miejscu.
   - Dzięki za pomoc. Udało się wam.
   - Do usług. - Uśmiecham się. - Gdzie twoja babcia?
   - Na górze, piją z Clarą melisę na uspokojenie.
   - Nie była w szoku, gdy cię zobaczyła w nowym kolorze?
   - Nie, wcześniej dostała moje zdjęcie.
   - Nie wiedziałem, że jutro będziesz grać.
   - To miała być niespodzianka dla wszystkich gości, ale jeden z nich nie może poszczycić się cierpliwością.
   Jej sarkazm nigdy nie psuł mi humoru, jedynie ukazywał jej prawdziwą twarz.
   - Jako pianistka nie powinnaś grywać w siatkówkę, prawda?
   Idę za nią w stronę kuchni. Ściąga fartuch, otwiera drzwi, rzuca biały materiał, krzycząc "Chris, łap!", życzy jemu i kucharzowi dobrej nocy, prowadzi mnie w głąb restauracji, niedaleko drzwi do części mieszkalnej.
   - Szkołę muzyczną ukończyłam cztery miesiące przed rozpoczęciem studiów. Poza tym, do sekcji akademickiej dostałam się na drugim semestrze. Nie muszę się bać o palce, bo teraz mało kiedy gram. - Zatrzymuje się, krzyżuje ramiona i patrzy na mnie twardo.  - Dobrze wiem, że nie przyszedłeś tutaj na niezobowiązującą pogawędkę o niczym. Czego chcesz?
   - Porozmawiać.
   - Więc rozmawiajmy. A o czym?
   - O dzisiejszym.
   Napina mięśnie ramion, cofa się o krok jak na posterunku.
   - Przepraszam. - Nie mam pojęcia, co mam jej powiedzieć.
   - Za co? Przepraszasz mnie za to, że chciałeś mnie pocałować, czy za to, że tego nie zrobiłeś? - Jest wzburzona.
   - Rose. - Chcę do niej podejść, ale cofa się jeszcze bardziej.
   - Nie. - W jej oczach pojawiają się łzy. - Mam tego dość. Nasz pocałunek na dachu w tamten wieczór... To było coś niesamowitego. Ale to się nigdy nie powtórzy. Ja... Poddałam się wtedy chwili, ale nie powinnam...
   Czuję się zdezorientowany.
   - Rose, o czym ty mówisz?
   - Wybrałam, Logan. Chcę być z Ianem. Kocham go i to z nim chcę układać sobie życie. My... nasz związek nie miałby przyszłości. Wybieram Iana i wolę, byś o tym wiedział. Jeżeli cię zraniłam, wybacz mi. Ja tylko chcę wreszcie być szczęśliwa.
   Mija mnie ze łzami żłobiącymi ścieżki na jej twarzy. Patrzę za nią, a moje marzenia umierają śmiercią tragiczną.
   Czyżbym już nigdy nie miał możliwości chronić jej w swoich ramionach? Trzymać za rękę? Całować chociażby w policzek?
   Znika w części mieszkalnej, a moje serce pęka na pół.



                                    ****



   - Claro Mario Castello, czy bierzesz sobie za męża tego mężczyznę i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż do śmierci?
   - Tak, ślubuję. - Zakłada mężczyźnie obrączkę na serdeczny palec prawej dłoni.
   - Jamesie Arturze McLeen, czy bierzesz sobie za żoną tę kobietę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci?
   Pierwszym drużbą Jamesa jest Rose. Śliczna, tymczasowo ciemnowłosa, w kremowej sukience do kolan, w rozpuszczonych włosach, jest najpiękniejszą kobietą w kościele, przyćmiewa nawet Clarę w długiej białej sukni.
   - Tak, ślubuję - Blondyn zakłada kobiecie obrączkę, a w jej oczach lśnią łzy.
   - Mocą nadaną mi przez Boga ogłaszam was mężem i żoną. - Pastor uśmiecha się do nich. - Możesz pocałować pannę młodą.
   James przyciąga Clarę do siebie i gorąco całuje. Wszyscy goście klaszczą, rodzice pary młodej siedzący w pierwszej ławce płaczą, twarz Roseann rozświetla uśmiech anioła. Nie potrafię oderwać od niej wzroku, choć patrzenie na nią sprawia mi ból.
   Unikamy się przez całe przyjęcie, schodzimy sobie z drogi, o tańcu z nią już nawet nie marzę. Nasi przyjaciele dostrzegają nasze zachowanie, ale go nie komentują, przynajmniej nie w naszej obecności. Mały problem pojawia się przy robieniu zbiorowym zdjęciu, gdy fotograf ustawia mnie za szarooką, ale Mia zamienia się z nią miejscem, widząc niezadowolenie na jej twarzy.
   Koło dziewiątej wieczorem Rose wchodzi na scenę i wita się z gośćmi.
   - Cieszę się, że tak licznie przybyliście na tą uroczystość, podczas której mój wujek wreszcie się ożenił. - Przez salę przechodzi szmer śmiechu. - By wyrazić swoje szczęście i niedowierzanie, że zechciała go tak niezwykła kobieta jak Clara, chciał zaśpiewać ci, ciociu, wreszcie mogę się tak do ciebie oficjalnie zwracać, piosenkę. Ale wszyscy dobrze wiemy, że James nie potrafi śpiewać, więc to zadanie spadło na mnie, gdy on będzie tańczył z wybranką. Już nie marudzę. Bawcie się dobrze. A wy, Claro i Jamesie. - Uśmiecha się do nich słodko. - Bądźcie dla siebie takim mężem i żoną, jak do tej pory.
   Dostaje oklaski i siada do fortepianu. Rozlegają się pierwsze dźwięki utworu, głos anioła unosi się w powietrze.


It's  a little bit funny
This feeling inside
I'm not one of those
Who can easily hide
I don't have much money
But boy if I did
I'd buy a big house where
We both could live


   
   James rozpoczyna ze swoją małżonką taniec na środku parkietu, pozostali goście ich obserwują, a ja mam ochotę uciec. Dlaczego akurat "Your Song"? Dlaczego piosenka, która od początku znajomości kojarzy mi się z szarooką? 
   Łapię jej spojrzenie, gdy kończy grać. Mimo uśmiechu na twarzy, jej oczy są smutne.
   Nie widzi nadziei dla nas, więc ja chyba też nie powinienem. Ale nie potrafię ot tak wyrzucić jej z serca. 
   Mijam ludzi i rzucając ostatnie spojrzenie na salę, opuszczam restaurację. Potrzebuję świeżego powietrza.
   - Hej. - U mojego boku pojawia się Mia. - Co jest?
   - Nic. Tylko złamano mi serce. 





   


 







37 komentarzy:

  1. Nie mam weny na komka, ale piszę.
    Świetne.
    Pozdrawiam, życz mi powrotu do zdrowia,
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci powrotu do zdrowia :)
      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  2. Och, rozdział idealny.
    Muszę przyznać, iż spodziewałam się, że Rose wybierze Iana (popełni błąd! ;) ). Nie rozumiem, nie było go nawet na ślubie jej wujka! Nie przytulił jej w rocznicę śmierci rodziców! Co to za chłopak?! :(
    Sprawa bardzo udana, choć kryje się nieco za głównym wątkiem - złamaniem serca Loganowi przez Rose.
    Szczególnie podoba mi się ostatnia wypowiedź Logana, gdyż poczułam, jakbym słyszała jego melancholijny głos naprawdę.
    Z utęsknieniem czekam na dalszy przebieg akcji, zgodnie z Tobą stwierdzając, iż Diabeł jest Ci przyjacielem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest mi przyjacielem, tylko chce nim być, ale ja się nie dam, jestem w drużynie Dobra ;)
      Cieszę się, że rozdział się podoba. Wiem, że rozwiązanie sprawy trochę kryje się w cieniu wydarzeń między Rose a Loganem, ale tego potrzebowałam.

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  3. Wspaniały rozdział, szczerze to zdziwiła mnie decyzja Rose. Ian? Cały czas liczyłam na Logana ° . ° Logan s*******ł sprawę!!! Musi iść teraz do Rose i coś z tym zrobić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, nie posłucha Cię, on się już poddał. Prosto w twarz usłyszał, że Rose go nie odwzajemnia. Dokonała wyboru, więc co on się będzie jeszcze starał?
      Ale jej nie opuści, oj nie.
      Cieszę się, że Cię zaintrygowałam :)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  4. Rozdział jak zawsze wspaniały :D Część z perspektywy Logana urzekła mnie najbardziej:) Oj ten Diabeł to Ci namieszał Cleo :*
    Magdycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałaś wcześniej o tym, że mnie nawiedził :P Ale się nie martw, naszego teamu Dobra nie opuściłam ;)
      Cieszę się, że się podoba :)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Omg, czemu mi to robisz:'(
    Pięlny rozdział:-)
    Klawiatura się bunyujr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię to wszystkim, nie tylko Tobie. Najlepsze jest to, że nie zamierzałam tego, ale jak już do mnie wena przyszła i diabeł do ucha szepnął pomysł, musiałam to zrobić :)
      Nie płacz, Kiaruś :*

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  6. Rozdział bardzo fajny :)
    Gdzieniegdzie pojawiają się literówki, ale każdemu się zdarza :D
    Rose proszę cię...
    Logan jest tym jedynym! xD
    Czekam na następny rozdział! :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam siły sprawdzać i poprawiać, mój mózg ma wszystkiego dość.

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
    2. Mam tak samo, więc nie martw się xD
      Herbata serio pomaga!
      Na zmarznięte dłonie i wenę najlepsza! :D
      Rose i Logan!
      Muszą być razem! Koniecznie :DDD
      Czekam na nn ^^

      Usuń
  7. Sherii Castle15 maja 2014 22:05

    Nieeeeeeee. Nie rób tego. To Logan jest jej przeznaczony. On ją kocha, a Ian się nią bawi. Ceremonia wspaniale opisana. Nie rozumiem zachowania Rose. Nie poddawaj się Logan, zdobędziesz ją jak Castle Beckett. Swoją cierpliwością. Ale po za tym rozdział podobał się.


    Przepraszam, że wcześniej nie odzywałam się, ale jestem od dawna poza domem i mam tylko tablet. Jest wifi, ale ciągle brak nastroju w tym miejscu do czytania tak wspaniałych rzeczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Twoja siostra mi odpowiedziała, że dopiero po 23 będziesz w domu. Dlatego cieszę się, że jednak szybciej zajrzałaś :)

      Don't worry, Rogan będzie razem, tylko najpierw muszą sporo przejść, by w pełni pojąć, że jedyną słuszną drogą jest kroczyć ramię przy ramieniu już zawsze.
      Cieszę się, że się podoba :)

      Dziękuję za komentarz :*
      Wracaj szczęśliwie :)

      Usuń
  8. Najpierw powiem tak. Nie lubię już Rose, bo złamała serce Loganowi :c w ogóle dziwna z niej kobieta. Tu jest z Ianem, tu się całuje z Loganem, nie powiedziała nic temu drugiemu, teraz nagle nie chce całować Logana... fucking logic. Kobieta to takie skomplikowane stworzenie. Matko, to Logan :c i serce mi się kraja. Chodź, Logan, przytulę cię do serca XD. W ogóle to się jaram, że fragment z jego perspektywy.
    "Ale to nie ja! Debile" - wbiło mnie w ziemię XD. Albo "moi rodzice nie zmartwychwstaną, żeby kupić nowy" - przeszło mi trochę po tym tekście z Rose, ale dalej jestem na nią zła :c
    #&*$&**&*#&$)*(@*(()@# kutwa. Jednak jej nie lubię. To nawet mało powiedziane w tym momencie. Totalnie przeszło mi lubienie jej, nie wiem czemu, jestem cholernie zła D: Jak mogła wybrać Iana? Wejdę tam i zadźgam ją tępym nożem, a Logana wezmę sobie (XD). To są baby! Mieszają w głowach facetom, a potem tylko; "przepraszam, wybrałam kogo innego!" (cicho, nie jestem babą, zawsze chciałam być mężczyzną XD). Wkurzyłam się :c i jest mi smutno, zepsułaś mi wieczór, idę się powiesić :c ale najpierw zjem tonę słodyczy *sniff sniff*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie ktoś, komu nie podoba się zachowanie Rose! Dziękuję, Naff, efekt zamierzony.
      Wiedziałam, że roztkliwisz się nad perspektywą Logana. Przez swoje uwielbienie dla niego stałaś się trochę przewidywalna, ale to nic ;)
      Niektóre sarkastyczne teksty w mojej głowie aż się proszą o wpisanie ich w rozdział.
      Nie wieszaj się, już w następnym rozdziale (jeszcze nie zaczęłam go pisać, potrzebuję małej konsultacji u pewnej osoby w sprawie wizualnej morderstwa) Rose pokaże, że sama nie wierzy w to, co powiedziała Loganowi. Pocałunku nie będzie, ale Logan będzie obecny przy czymś ważnym dla Rose, gdy w tym samym czasie Ian będzie próbował udawać kogoś inteligentnego.
      Wszystkie sprawy aż do końca opowiadania będzie zawierała w sobie coś magicznego i niezwykłego między Rogan, więc nie bądź bardzo zła na Rose ;)
      Smacznych słodyczy :)

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
    2. Będą zawierały *
      Literówki nawet w komentarzach.
      Muszę odpocząć, a nie w ramach urlopu od "Rozważnej" brać się za PURGATORIO.
      Magdycjo, przygotuj patelnię!

      Usuń
    3. Bo ja jestem taka przewidywalna, jak się kimś jaram :c bo jak się jarać, to się jarać! XD
      No! I to mi się podoba! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału *___*

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie podejrzewałabym Rose o takie nerwy. Aż mi się smutno na sercu zrobiło i trochę mi szkoda Logana, a już było tak dobrze. Założe się, że
    Rose będzie baaaardzo żałować swoich słów, tylko czy nie będzie za póżno?
    Kocham :)
    Meg
    youonlyliveoncesophie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :)
      Będzie żałować i szybko pojmie swój błąd ;) Ale naprawienie go będzie musiało trochę potrwać.

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  11. Zabójczyni Lindsey to taka zapatrzona w siebie psycholka. ;)
    Bardzo szybko rozwikłana zagadka. Aż się zdziwiłam, że to tak szybko opisałaś! Wiem, pisałaś mi, iż to nie potrwa długo, ale efekt zaskoczenia był!
    Rose woli Iana? Odrzuca Logana? Szczerze? Niech robi, co chce. Kiedy Ian ją skrzywdzi to zrozumie, jaki popełniła błąd. I tak już buduje związek na kłamstwach. Przecież nadal nie ma odwagi się przyznać ukochanemu, że go zdradziła, całując się z Loganem. Takie tam Trudne Sprawy - blogger version.
    Lubię czytać z perspektywy Logana, ale tutaj w pewien sposób zachowywał się jak mięczak. Brakuje mu tylko opakowania lodów i oglądania komedii romantycznej, by wyglądał wręcz idealnie w swoim stanie.
    Rozumiem, że jest zakochany, ale no... Niech jej nie ukazuje, że go to boli. Niech weźmie to na klate i tyle! ;)
    Tak, są jakieś literówki, ale czytałam to jakiś czas temu (tak, dopiero teraz znalazłam czas, by skomentować) i nie mam ich zapisanych. Wredna ja. Okrutna ja. Po prostu Abigail! :3
    Chciałabym się rozpisać, ale nie umiem. :C Po prostu brakuje mi na to weny. I siły. W tym tygodniu straciłam tyle energii, co przez ostatnie dziewiętnaście lat. Muszę zacząć ogarniać życie, bo w końcu padnę.
    Pozdrawiam i życzę weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga osoba, która rozumie przesłanie tego rozdziału - Rose nie jest święta, a Logan nie tak twardy, jak się mogło do tej pory wydawać.
      Zamieszania trochę między nimi będzie ;)
      Co do literówek, przeglądałam tekst trzy razy, zawsze coś znalazłam i poprawiłam, ale znając mnie, czegoś się jeszcze będzie można doczepić.
      Z pomocą Simona Becketta próbuję ogarnąć dialogi.
      Co się stało, że Twoja energia znikła? Czyżby demon?! Naff, domestos, szybko!

      Dziękuję za komentarz :**
      Rozdział 35 powoli się pisze ;)

      Usuń
    2. Biorę udział w zajęciach z projektu "Staż na dobry początek". Mam je na 9, kończą się o 13, gdy na 15 mam szkołę. Obiad jem na śniadanie, kanapki to obiadokolacja, a w domu jestem po 21. Takie życie.

      Usuń
    3. Przesyłam Ci więc wirtualnie trochę mojej energii.
      Trzymaj się :) i choć trochę odpocznij w taką niedzielę, jak dzisiejsza ;)

      Usuń
  12. Ccccccccccccoooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo??? Ty sobie żartujesz? Ian? Serio, Cleo, serio? :/ Jak możesz? Z Ianem??? Matko... Ian jest niby lepszy od Logana??? Cleo, nie mogę nic innego napisać, bo tak mnie zaskoczyłaś, wkurzyłaś i zdezorientowałaś decyzją Rose, że nie wyrabiam o_O Czemu??? :O Ian? Naprawdę? :/
    Ja miałam się cieszyć ze ślubu Clary i Jamesa, a nie przeżywać głupie zachowanie Rose :/
    Już Ci kiedyś mówiłam, że Logan i Rose mnie denerwują tym, że niby chcą być razem, ale nic w tym kierunku nie robią... Teraz mnie denerwuje sama Rose :)))))))) Nie rozumiem jej od dłuższego czasu :/ Już jej chyba nie shippuję z Loganem ;( Może byłoby lepiej, gdyby ten facet znalazł sobie jednak kogoś innego..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś zła na Rose i słusznie - trzecia osoba.
      Ale to było zamierzone przez samego diabła, dosłownie! To on mi podszepnął ten pomysł, ale nie martw się, już w 35 rozdziale Rose zrozumie, że Ian nie jest najlepszą decyzją, w sprawie sierpniowej SPOILER powie mu, że go zdradziła KONIEC SPOILERU ;)
      Jednak nic nie może być proste, komplikujemy sobie życie na własne życzenie.

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
    2. Ale jeśli nie usprawiedliwi się odpowiednio przed Loganem, a ten pomimo to będzie chciał z nią być, to wtedy na niego będę wściekła :P

      Usuń
    3. Usprawiedliwi się i mam nadzieję, że jej argument Cię zadowoli ;)
      Z tym, że nie mam pojęcia, gdzie włożyć te przeprosiny i przyznanie się do błędu, mam już pomysł na scenę, ale boję się, że będzie za szybko i później będę miała problem przy dalszych sprawach.
      Ale to nic, poradzę sobie :)

      Usuń
  13. Tak wiem, nie lubisz jak ktoś pisze z anonimowego, ale ja po prostu nie mam własnego bloga ani konta więc z góry przepraszam.
    Jestem zachwycona tym co piszesz i w jaki sposób to robisz. Rozdział jest geniealny. Błagam jak tylko możesz pisz częściej. Bo gdy kończę czytać to od razu chciałabym więcej i więcej.
    Zaintrygowałaś mnie co będzie dalej. Z Rose i Loganem, a może już nic nie będzie. :( Oby było :D
    Chciałabym pisać tak jak Ty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za tak miły komentarz :*
      Cieszę się, że opowiadanie się podoba :)
      Postaram się teraz, mając więcej czasu, pisać rozdziały na zapas, ale będą się one pojawiały w terminie podanym w INFO.
      Od dwóch miesięcy pracuję także nad innym opowiadaniem, które chcę opublikować we wrześniu, w głowie mam także wizję kolejnego opowiadania, które pojawi się po zakończeniu "Rozważnej", jemu także poświęcam chwilę, by myśli nie uciekły.
      Nie chodzi o to, że nie lubię, gdy ktoś pisze z anonima, bo to nieprawda.
      Rozumiem, że ktoś nie posiada konta na bloggerze, nie przeszkadza mi to, tylko denerwuje mnie niepodpisywanie się pod komentarzem chociażby inicjałami.
      Tak robi moja przyjaciółka; początkowo była M.K, bo poprosiłam ją, by się podpisywała, teraz jest Magdycją.
      Więc Ciebie także proszę: jeśli przeczytasz mój komentarz jako odpowiedź i sama będziesz chciała coś jeszcze dopisać, podpisz się, obojętnie jak, tylko się podpisz.
      Lubię odróżniać moich czytelników ;)

      Pozdrawiam :*
      Każdy może nauczyć się ciekawie pisać. Trening czyni mistrza ;)

      Usuń
  14. Ogólna ocena, jak obiecałem, będzie jak przeczytam wszystkie, ale muszę Ci coś wytknąć. Błąd w Your Song!! :P Powinno być "I don't have much money". Zjadłaś ostatnie słowo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, ale wstyd.
      Pisałam z głowy i zapomniałam o tak ważnym słowie.
      Ale mi głupio.
      Wybacz mi, my little bro!

      Usuń
  15. Pierwsze spotkanie Rose z przyszłą teściową chyba zaliczone na plus;D Swoją drogą, czyżbyś zmieniła bohaterce kolor włosów na swoje podobieństwo?;D Jesteś szalona!
    Jedno zdanie w 32 mnie rozśmieszyło.. "Jestem z ciebie dumna. Niejedna profesjonalna fryzjerka nie nałożyłaby farby tak równomiernie." - A co to za filozofia? :D
    Dlaczego ktoś obcina palce uczennicy? Może ma to związek z fortepianem i jej talentem? Może ktoś jej tego zazdrościł? Inne pomysły na razie mi do głowy nie przychodzą. Ale mam to szczęście, że zaraz się dowiem!

    Babcia powraca! No jak dobrze. Może chociaż ona przemówi Rose do porządku. W sumie jestem prawie pewna, że jeśli babcia nie weźmie spraw w swoje ręce to ta dwójka nigdy nie będzie razem. Ile już czasu minęło? A oni nadal nie potrafią do siebie dotrzeć. Może w najbliższym czasie się to zmieni. Albo na weselu! <3

    A więc zabiła ją koleżanka i to jeszcze ta, która ją niby znalazła! Co ta zazdrość robi z ludźmi...

    Ty mnie chcesz zabić! Serio? Wybrała Iana? Teraz? Po tym pocałunku, po prawie drugim pocałunku, po tych wszystkich chwilach ona nadal wybiera Iana? Tego idiotę! Cleo, ja Cię bardzo proszę... Bo na zawał tu padnę. W końcu się okaże, że nadrobię zaległości, a oni nadal nie będą razem! A przecież jest już 60 rozdziałów!
    Aggggggrrrrr.... Wcześniej byłam wściekła na Logana, ale teraz jestem wściekła na Rose. Bo widzi, że jemu zależy, a na siłę stara si wyrzucić z głowy to uczucie. A niech zaraz pomyśli jaki on piękny, jaki cudowny, jaki super to ją normalnie zatłukę.

    Dobra, uzewnętrzniłam się, przelałam emocje to idę dalej;D

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie Rose zmieniła kolor włosów, bo wcześniej ja to zrobiłam. I choć Bennett wyglądała w czerni nie najgorzej, ja czułam się jak potomek wampira i postanowiłam już nigdy nie robić z siebie brunetki.
      Pamiętaj - żadnych spoilerów ze mnie nie wyciągniesz! :P

      Zazdrość jest uczuciem, które budzi w nas najgorsze demony.

      Tak się uzewnętrzniłaś, że aż zaczęłam się bać tego komentarza.
      Jedno Ci wyznam - na pewno w rozdziale 60 są już razem :P Mnie samą zaczęła irytować ta dziwna relacja między nimi, przyszedł czas na Rogan. Więc o nich się nie martw ;)

      Usuń

Komentarze mile widziane :)