Dobry wieczór :)
Mam dla Was małą zapowiedź.
Dosłownie.
Zaczęłam dopiero drugą stronę rozdziału ^^
Ale chcę, by poniektórzy swoją złość na Rose przenieśli na kogoś innego.
Po napisaniu więcej wstawię jeszcze jedną zapowiedź i będzie to najwidoczniej w piątek, 6 czerwca.
Po mojej głowie tłucze się jedno pytanie: Dlaczego stworzyłam friendzone w opowiadaniu?
Enjoy it!
------------------------------------------------
(...) wstaje i opuszcza lokal bez pożegnania. I bez płacenia.
Przełykam łzy, straciłam apetyt na sałatkę. Wypijam resztę wody ze szklanki i proszę kelnera o rachunek.
Całe szczęście, że możliwa jest płatność kartą. Ian nigdy nie wybierał pospolitych dań, takich w normalnych dla zwykłych śmiertelników cenach, tylko jakieś łososie, kawiory. Pieniądze wyrobiły mu kulinarny gust. Dlatego nigdy nie jedliśmy w "Darcy's", to nie ta liga dla szatyna. Choć ja zabiłabym za zapiekankę Chrisa. Nastolatek zdobył nią moje serce.
Wychodzę z restauracji i rozglądam się po okolicy. Nigdzie nie widzę Iana ani jego samochodu. Wzdycham. Świetnie. Mam nadzieję, że nikogo nie zabije, rozgniewany jest jak tykająca bomba, na kimś lub czymś z pewnością się wyżyje.
Wsiadam do swojego samochodu, szukam w torebce telefonu. Trzymając go już w ręce, wybieram znany mi już na pamięć numer. Ocieram twarz ręką, nie pozwalając jedynej łzie popłynąć po policzku. Zerkam w lusterko, sprawdzam, czy się nie rozmazałam. Ale co taka mała kropla wody mogłaby zrobić?
Wciąż nie odbiera. Wzdycham. Proszę, odbierz!
Piąty sygnał, a ja znowu czuję łzy pod powiekami.
- Henderson, słucham.
Tłumię szloch.
- Logan, nareszcie. Gdzie jesteś?
- Rose? Co się stało?
- To nieważne. Gdzie jesteś?
- Na Bronksie. Nie mamy dokładnego adresu Nathana Rodgersa, tylko obszar, popytam ludzi, może ktoś go zna i mógłby pomóc nam go znaleźć. Właśnie dojeżdżam do księgarni przy Neill Avenue.
- Poczekaj tam, już jadę.
- Rose, nie musisz, pora...
- Jadę - przerywam mu, rozłączam się i odpalam silnik.
Muszę się czymś zająć, by nie myśleć o tym, że zrujnowałam dzień i być może przyszłość kogoś, kogo kocham.
-------------------------------------
Bo jestem jędzą.
Mam dla Was małą zapowiedź.
Dosłownie.
Zaczęłam dopiero drugą stronę rozdziału ^^
Ale chcę, by poniektórzy swoją złość na Rose przenieśli na kogoś innego.
Po napisaniu więcej wstawię jeszcze jedną zapowiedź i będzie to najwidoczniej w piątek, 6 czerwca.
Po mojej głowie tłucze się jedno pytanie: Dlaczego stworzyłam friendzone w opowiadaniu?
Enjoy it!
------------------------------------------------
(...) wstaje i opuszcza lokal bez pożegnania. I bez płacenia.
Przełykam łzy, straciłam apetyt na sałatkę. Wypijam resztę wody ze szklanki i proszę kelnera o rachunek.
Całe szczęście, że możliwa jest płatność kartą. Ian nigdy nie wybierał pospolitych dań, takich w normalnych dla zwykłych śmiertelników cenach, tylko jakieś łososie, kawiory. Pieniądze wyrobiły mu kulinarny gust. Dlatego nigdy nie jedliśmy w "Darcy's", to nie ta liga dla szatyna. Choć ja zabiłabym za zapiekankę Chrisa. Nastolatek zdobył nią moje serce.
Wychodzę z restauracji i rozglądam się po okolicy. Nigdzie nie widzę Iana ani jego samochodu. Wzdycham. Świetnie. Mam nadzieję, że nikogo nie zabije, rozgniewany jest jak tykająca bomba, na kimś lub czymś z pewnością się wyżyje.
Wsiadam do swojego samochodu, szukam w torebce telefonu. Trzymając go już w ręce, wybieram znany mi już na pamięć numer. Ocieram twarz ręką, nie pozwalając jedynej łzie popłynąć po policzku. Zerkam w lusterko, sprawdzam, czy się nie rozmazałam. Ale co taka mała kropla wody mogłaby zrobić?
Wciąż nie odbiera. Wzdycham. Proszę, odbierz!
Piąty sygnał, a ja znowu czuję łzy pod powiekami.
- Henderson, słucham.
Tłumię szloch.
- Logan, nareszcie. Gdzie jesteś?
- Rose? Co się stało?
- To nieważne. Gdzie jesteś?
- Na Bronksie. Nie mamy dokładnego adresu Nathana Rodgersa, tylko obszar, popytam ludzi, może ktoś go zna i mógłby pomóc nam go znaleźć. Właśnie dojeżdżam do księgarni przy Neill Avenue.
- Poczekaj tam, już jadę.
- Rose, nie musisz, pora...
- Jadę - przerywam mu, rozłączam się i odpalam silnik.
Muszę się czymś zająć, by nie myśleć o tym, że zrujnowałam dzień i być może przyszłość kogoś, kogo kocham.
-------------------------------------
Bo jestem jędzą.
I dobrze, niech ryczy! Sama zawiniła, niech cierpi! Mogła od razu rzucić tego frajera D;
OdpowiedzUsuńach, czekam na następny rozdział!
Niech ryczy! Niech cierpi! Pa, pa Ian! Witaj Logan ;)
OdpowiedzUsuńZapowiedź bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńDzięki Bogu, Ian zniknął! Niech jeszcze tylko Logan się o tym dowie i będę w Niebie ^^
Czekam na kolejną zapowiedź, choć wolę już cały rozdział :D
Trzymaj się ciepło!
Hmmmm, smakowita zapowiedź^^
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział.