Goodbye, Ian!
UWAGA! W ROZDZIALE POJAWIAJĄ SIĘ PRZEKLEŃSTWA!
Rose i Logan uśmiechający się jak psychopaci ^^
Jeśli komuś bardzo podobała się sprawa i chce zobaczyć odcinek, z którego ją ściągnęłam, to polecam: Castle s05e21 :)
Jeśli komuś przeszkadza brak postów lifestylowych, zapraszam na facebook'a :)
------------------------------------------------------
Jedziemy windą, ja wciśnięta między wyluzowanego Logana a spiętego Erica. Winda firmy jest bardziej przestrzenna od policyjnej, a na przyciskach bez problemu można przeczytać cyfry. Naszym celem jest dziewiąte piętro, na którym znajdują się biura zarządu korporacji.
Idziemy za biznesmenem korytarzem, pod nogami mając szary dywan wyróżniający się wśród białych ścian.
Wchodzimy do jednego z pokoi po prawej, gdzie jego zastępca rozmawia z Mindy.
- Tobias.
Głos Erica jest twardy.
Para odwraca się do nas, na twarzy Minnelli'ego rysują się szok i niedowierzanie, które maskuje szybko obojętnością.
- Dzień dobry, panie Vaughn. Dzień dobry państwu. - Davidson uśmiecha się do nas. - Czy coś państwu przynieść?
- Nie, Mindy, dziękuję. Proszę, zostaw nas samych.
Kobieta patrzy po nas, zbiera z biurka jakieś dokumenty, po czym z nimi w ręce wychodzi z pokoju.
- Czy coś się stało, Ericu? - Zastępca prezesa stara się wyglądać na wyluzowanego, ale nas nie zmyli.
- Jak mogłeś? - Zielonooki doskakuje do niego i uderza go pięścią w twarz.
Stoją obok Logana, który się uśmiecha i ani mu się śni powstrzymać biznesmena.
Minnelli podnosi się z ziemi po ataku szefa, trzyma się za nos, a spomiędzy palców wypływa czerwona strużka pachnącej rdzą i solą krwi. Złamanie nieuniknione.
Teraz także ja się uśmiecham.
- Wiem o wszystkim. - Vaughn jest tak zły, że aż dyszy, jakby przebiegł maraton. - Dlaczego to uczyniłeś, ty sukinsynu?
Mimo swojego położenia, Minnelli prostuje się i stoi godnie, zachowuje twarz. Choć jest ona teraz mocno czerwona na środku.
- By pokazać ci, że jesteś idiotą, który może stracić tak wiele przez swoją naiwność - cedzi słowa pełne jadu. - Pracuję dla ciebie od pięciu lat i co z tego mam? Nic, kurwa, nic! Jedną jebaną podwyżkę w roku i to przed świętami! Poświęcam tej firmie cały mój czas, ale ty tego nie zauważasz! Bo nie zależy ci na kasie. Zależy ci jedynie na sławie i na tym, by o tobie mówiono. Dlatego mogłem cię okradać z grubych milionów. Jeśli ktoś tu jest skurwysynem, to ty! Cieszę się nawet z tego, że ten kelner się pomylił i to Alan umarł zamiast ciebie. Nie zdążyłeś pociągnąć go na dno.
Gdyby nie Logan, Vaughn udusiłby współpracownika gołymi rękami. Powstrzymuje Erica, a j nie pozwalam Tobiasowi uciec. Oberwanie z obcasa w klatę go powstrzymuje, stara się złapać oddech, gdy Henderson zakłada mu kajdanki.
- Tobiasie Minnelli, jesteś aresztowany za fałszerstwa finansowe, kradzieże, zlecenie zabójstwa Erica Vaughn'a oraz współudział w zabójstwie Alana Kirby'ego. Możesz odmówić składania zeznań.
Detektyw wyprowadza mężczyznę, a ja wołam Mindy, by zajęła się Ericiem.
- Dziękuję, panno Bennett. - Jest już spokojniejszy. - Dziękuję.
Uśmiecham się do niego.
- Proszę się wstrzymać z podziękowaniami do czasu postawienia zarzutów prokuraturze. Ale to tylko nasza praca.
UWAGA! W ROZDZIALE POJAWIAJĄ SIĘ PRZEKLEŃSTWA!
Rose i Logan uśmiechający się jak psychopaci ^^
Jeśli komuś bardzo podobała się sprawa i chce zobaczyć odcinek, z którego ją ściągnęłam, to polecam: Castle s05e21 :)
Jeśli komuś przeszkadza brak postów lifestylowych, zapraszam na facebook'a :)
------------------------------------------------------
Recuerdo ese día dijiste
nunca me enamoraré...
~ Kevin, Karla Y La Banda
"Confia en tu corazon"
Jedziemy windą, ja wciśnięta między wyluzowanego Logana a spiętego Erica. Winda firmy jest bardziej przestrzenna od policyjnej, a na przyciskach bez problemu można przeczytać cyfry. Naszym celem jest dziewiąte piętro, na którym znajdują się biura zarządu korporacji.
Idziemy za biznesmenem korytarzem, pod nogami mając szary dywan wyróżniający się wśród białych ścian.
Wchodzimy do jednego z pokoi po prawej, gdzie jego zastępca rozmawia z Mindy.
- Tobias.
Głos Erica jest twardy.
Para odwraca się do nas, na twarzy Minnelli'ego rysują się szok i niedowierzanie, które maskuje szybko obojętnością.
- Dzień dobry, panie Vaughn. Dzień dobry państwu. - Davidson uśmiecha się do nas. - Czy coś państwu przynieść?
- Nie, Mindy, dziękuję. Proszę, zostaw nas samych.
Kobieta patrzy po nas, zbiera z biurka jakieś dokumenty, po czym z nimi w ręce wychodzi z pokoju.
- Czy coś się stało, Ericu? - Zastępca prezesa stara się wyglądać na wyluzowanego, ale nas nie zmyli.
- Jak mogłeś? - Zielonooki doskakuje do niego i uderza go pięścią w twarz.
Stoją obok Logana, który się uśmiecha i ani mu się śni powstrzymać biznesmena.
Minnelli podnosi się z ziemi po ataku szefa, trzyma się za nos, a spomiędzy palców wypływa czerwona strużka pachnącej rdzą i solą krwi. Złamanie nieuniknione.
Teraz także ja się uśmiecham.
- Wiem o wszystkim. - Vaughn jest tak zły, że aż dyszy, jakby przebiegł maraton. - Dlaczego to uczyniłeś, ty sukinsynu?
Mimo swojego położenia, Minnelli prostuje się i stoi godnie, zachowuje twarz. Choć jest ona teraz mocno czerwona na środku.
- By pokazać ci, że jesteś idiotą, który może stracić tak wiele przez swoją naiwność - cedzi słowa pełne jadu. - Pracuję dla ciebie od pięciu lat i co z tego mam? Nic, kurwa, nic! Jedną jebaną podwyżkę w roku i to przed świętami! Poświęcam tej firmie cały mój czas, ale ty tego nie zauważasz! Bo nie zależy ci na kasie. Zależy ci jedynie na sławie i na tym, by o tobie mówiono. Dlatego mogłem cię okradać z grubych milionów. Jeśli ktoś tu jest skurwysynem, to ty! Cieszę się nawet z tego, że ten kelner się pomylił i to Alan umarł zamiast ciebie. Nie zdążyłeś pociągnąć go na dno.
Gdyby nie Logan, Vaughn udusiłby współpracownika gołymi rękami. Powstrzymuje Erica, a j nie pozwalam Tobiasowi uciec. Oberwanie z obcasa w klatę go powstrzymuje, stara się złapać oddech, gdy Henderson zakłada mu kajdanki.
- Tobiasie Minnelli, jesteś aresztowany za fałszerstwa finansowe, kradzieże, zlecenie zabójstwa Erica Vaughn'a oraz współudział w zabójstwie Alana Kirby'ego. Możesz odmówić składania zeznań.
Detektyw wyprowadza mężczyznę, a ja wołam Mindy, by zajęła się Ericiem.
- Dziękuję, panno Bennett. - Jest już spokojniejszy. - Dziękuję.
Uśmiecham się do niego.
- Proszę się wstrzymać z podziękowaniami do czasu postawienia zarzutów prokuraturze. Ale to tylko nasza praca.
****
Stoi przy biurku Logana z uśmiechem na twarzy. Spokojna noc pozwoliła mu pozbyć się reszty zmartwień. Znowu wygląda jak typowy, arogancki biznesmen. Razem z nami obserwuje, jak funkcjonariusze wyprowadzają Minnelli'ego, by zawieźć go do więzienia. Jego proces będzie szybki, mamy dużo mocnych dowodów przeciw niemu i Ziberowi, obaj pójdą siedzieć na bardzo, bardzo długie lata, aż nie zgłosi się po nich ich przyjaciółka - śmierć.
- O piętnastej jest pogrzeb Alana. - Patrzy na nas. - Myślę nad utworzeniem fundacji jego imienia wspierającej ludzi chorych na raka. Alan co roku wspierał różne organizacje charytatywne.
- To byłoby wspaniałym sposobem uczczenia jego pamięci. - Śmierć przyjaciela sprawiła, że biznesmen zrezygnował z hedonistycznego stylu życia i stara się teraz pomagać innym. Trzymam za niego kciuki.
- Planuję także na terenie Mediculpum, po jego zakupieniu, wybudować szkołę dla miejscowych dzieci. Skoro odzyskam skradzione pieniądze, to warto zainwestować je w pokolenie, które będzie miało szansę zmienić świat.
Uśmiecham się do zielonookiego.
- Los Niños son la nuestra futuro.
- Nie wiem, co to znaczy, ale pewnie ma pani rację. - Śmieje się.
Wyciąga dłoń ku Loganowi, ten ją ściska.
- Jeszcze raz dziękuję państwu za państwa pracę. Gdyby nie pański zespół, detektywie Henderson, cała ta sprawa nie wyszłaby na jaw, a Alan nie mógłby spocząć w pokoju.
Logan wzrusza ramionami, ale uśmiecha się. Nasi koledzy wysłali wczoraj za kratki płatnego zabójcę, a my zazdrosnego pracownika. Jest z nas dumny.
- Wykonywaliśmy tylko naszą pracę, taki nasz zawód.
Eric podchodzi do mnie, dotykam wciąż odrętwiałego ramienia w miejscu szwów.
- Panno Bennett - zwraca się do mnie. - Przepraszam za narażenie pani życia i zdrowia. Nie jest pani tylko cywilem.
- Jestem konsultantką.
- I oby była nią pani jeszcze przez długi czas. - Uśmiecha się szeroko. - Życzę pani, by pani życiowa siła nigdy nie malała, jedynie rosła.
Trochę tajemniczo, trochę filozoficznie, ale chyba wiem, co Eric ma na myśli.
- Dziękuję. Panu również wszystkiego dobra.
Pochyla się i cmoka mnie w policzku, po czym kieruje się ku wyjściu, Logan idzie za nim.
- Do widzenia, Rose. - Słowa Vaughn'a brzmią jak prawdziwe pożegnanie.
- Do widzenia, Ericu.
Mężczyźni opuszczają biuro, a ja chwytam za pudło i kieruję się ku tablicy, by oddać się ulubionemu zajęciu przy każdej sprawie.
Idziemy korytarzem ku windzie. Naciskam przycisk i wzdycham. Czuję ulgę, że to już koniec tej sprawy.
Biznesmen czeka na windę z rękami w kieszeniach, przypatruje mi spod lekko przymrużonych oczu.
- Coś się stało? - pytam.
- Zamierza jej pan powiedzieć?
Ten mężczyzna jest mistrzem w stawianiu ludzi w niezbyt komfortowych sytuacjach.
Lekko wzruszam ramionami.
- Kiedy przyjdzie odpowiedni moment, powiem jej.
- Z taki nastawieniem to odpowiednią chwilę może pan przegapić.
Otwierają się metalowe drzwi, zielonooki nie daje mi więcej rad, wsiada.
- Proszę o nią dbać. Ma pan obok siebie prawdziwy skarb.
- Wiem o tym.
Drzwi zaczynają się zamykać, biznesmen patrzy mi w oczy.
- Na pewno?
Odpowiadam, zanim stracę go z oczu.
- Tak, na pewno.
Ścieram tablicę suchą szmatką, starając się zetrzeć całkowicie ślady mazaków, gdy do biura wraca Logan.
- Ten Vaughn wcale nie jest taki zły - zagaja.
- Nie jest - zgadzam się z nim, odkładając ścierkę i sięgając po wieko kartonu. - Bo to nie do ciebie strzelano z jego powodu.
Uśmiecha się, ale nie odpowiada. Podchodzi do mnie.
- Ja to wezmę. - Sięga po karton.
- Jak tylko go oznakuję, poczekaj chwilę.
Wzdycha i podchodzi do okna.
- Logan?
- Tak?
Spogląda na mnie, wpadające przez szybę popołudniowe promienie słońca tworzą wokół jego ciemnych włosów złotą aureolę. Niebieskie oczy są jasne, radosne, bez cienia zmartwień, wpatrzone we mnie. Piękne.
- Przez tą sprawę z ochroną Erica przepadły mi dwa dni praktyk, które muszę nadrobić. Czy do końca przyszłego tygodnia byłaby możliwość niedzwonienia do mnie w sprawie morderstw? - Ściskam czarny pisak tak mocno, że aż bieleją mi kostki.
Nie wiem, dlaczego się tak denerwuję. Może to przez te oczy?
Uśmiecha się.
- Oczywiście. Uprzedzę o tym chłopaków i kapitana, ale masz moje pozwolenie.
Oddycham z ulgą.
- Będziesz w sobotę? - pyta.
- A co, Mia nie chce zostawić ci pustego mieszkania?
Przewraca oczami.
- Mia to nie problem, idą z mamą na babski maraton filmowy do kina.
- To chyba powinnam iść z nimi.
Podaję brunetowi skatalogowane pudło, nasze palce stykają się przez chwilę, przez nasze ciała przechodzi przyjemny, znajomy prąd.
- Rose. - Poprawia karton na rękach. - Pytam poważnie.
Zakładam ręce na biodra.
- Domyśl się.
Wzdycha ciężko.
- Kobieto, do grobu mnie wpędzisz.
- Przynajmniej będzie można urządzić fajny pogrzeb.
Patrzy na mnie, ale nic nie mówi.
Dotykam Gwiazdy Śmierci leżącej na jego biurku.
- Z miłą chęcią wezmę udział w waszym tradycyjnym spotkaniu. - Patrzę na niego. - Poza tym wciąż jestem zakochana w Luke'u Skywalkerze. - Uśmiecham się szeroko.
Śmieje się i rusza ku wyjściu.
- Nie zapomnij przynieść czegoś dobrego do jedzenia. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile Diego potrafi zjeść podczas oglądania filmów.
Zatrzymuje się na chwilę przy mnie i cmoka mnie w policzek.
- Do zobaczenia, Rose.
- Do zobaczenia, Logan.
****
Promienie słońca wpadają do pokoju, tworząc na panelach swoistą ścieżkę. Wiatr delikatnie muska moją skórę i wprawia w ruch kosmyki moich brązowych włosów. Zawiązuję je w luźny kok, to ostatnimi czasy moja ulubiona fryzura.
Jestem wyspana, jak wszyscy domownicy. Violet chyba znudziła się swoją buntowniczością i znowu sypia sześć godzin w nocy. Zaraz po tym, jak przez dwie godziny da popis swoich głosowych umiejętności.
Ian siedzi na krześle przy biurku, obserwuje mnie, gdy szukam w szafie odpowiednich ubrań na dzisiejsze celebrowanie.
- I co? Znowu się z nim spotykasz? - Próbuje ukryć złość, ale nie bardzo mu to wychodzi.
- Ian, spokojnie. Przecież nie spotykam się tylko z Loganem, będą także inni koledzy z pracy. Posłuchaj, to tradycja 16. posterunku, a ja chcę wziąć w niej udział.
- Ale mi to tradycja. - Kręci głową. - Dorośli, wydawałoby się, ludzie spotykają się raz w roku, by jak jakieś nastoletnie fanki oglądać jakieś pierdoły.
- Po pierwsze, "Gwiezdne Wojny" to nie pierdoły, to klasyk. Po drugie, te filmy połączyły dwie generacje naszego wydziału. Po trzecie, chciałam, byś poszedł tam ze mną, ale chyba nie mogę na to liczyć.
- Licz sobie na Hendersona, jest takim samym popaprańcem jak ty.
Staję przed szafą jak wryta i patrzę twardo na szatyna.
- Słucham?
- Jesteś nienormalna, Rose. Jaka dorosła kobieta ogląda taki kicz i się jeszcze tym chwali?!
To boli, jego słowa ranią moje serce. Czuję łzy pod powiekami.
- Jako człowiek wykształcony nie mogę być z kimś takim. To koniec, Rose. Nie widzę dla nas przyszłości.
- Zrywasz ze mną tylko dlatego, że jestem fanką "Gwiezdnych Wojen"?
- Tak - mówi i opuszcza mój pokój, a ja siedzę na łóżko tak długo, aż wreszcie dotrze do mnie, co się tak właściwie stało.
****
Średniej wysokości budynek z czerwonej cegły, z brązowymi drzwiami i okiennicami, przestronny wewnątrz. Dom prawie setki ludzi.
Wyjątkowo dzisiaj nie korzystam ze schodów, tylko z windy. Istnieje duże ryzyko, że gdybym w moim stanie wewnętrznej pustki wbiegała po schodach, zapiekanka Chrisa, którą chłopak specjalnie zrobił dla nas na ten wieczór, skończy tragicznie.
Wysiadam z windy i kieruję się na prawo w stronę ostatniego mieszkania. Zatrzymuję się przed drewnianymi drzwiami, zza których słyszę śmiech. Jako, że mam zajęte obie ręce, na ramieniu torbę obładowaną ciasteczkami, a pukanie palcem jest czymś absurdalnym, niekulturalnie używam nogi.
Drzwi otwiera mi Diego ze szklanką soku w ręce i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Witaj, Rosie. Co tam masz?
- Cześć, Gi. Chris przesyła zapiekankę.
Oczy ciemnowłosego się świecą, odbiera ode mnie przykryte naczynie.
- Hej, ludziska! Rose przyniosła żarcie!
Wraca do salonu, a ja wchodzę do mieszkania, zamykam za sobą drzwi i ściągam kurtkę.
W korytarzu pojawia się Logan. Ciemne dżinsy i biała koszulka świetnie na nim leżą. Ciemne włosy żyją swoim życiem, a spojrzenie błękitnych oczu jest łagodne.
Kładę buty pod ścianą i biorę torbę do ręki. Podchodzi do mnie z uśmiechem i cmoka mnie w policzek na powitanie.
- Cześć. Cieszę się, że przyszłaś.
Uśmiecham się blado.
- Przecież powiedziałam, że przyjdę.
Brunet przygląda się mojej twarzy.
- Płakałaś - stwierdza. - Co się stało?
Podchodzę do niego bliżej, obejmuję go na wysokości żeber i opieram głowę o jego klatę.
- Ian mnie rzucił - szepczę. - Zerwał ze mną dlatego, że jestem fanką "Gwiezdnych Wojen" i przyszłam do ciebie na maraton.
Nadal stoi sztywno.
- Sukinsyn.
Wtulam się w niego bardziej, po czym puszczam go i odchodzę w stronę kuchni i salonu, czuję zapach popcornu.
- Dzień dobry wszystkim. - Witam się ze zgromadzonymi w pomieszczeniu detektywami i kapitanem.
- Ja chcę taki duży kawałek! - Diego wygląda, jakby głodował cały dzień, by przyjść tutaj i najeść się jak nigdy.
- Diego, ale wiesz, że tą zapiekankę trzeba odgrzać, prawda? - pytam Meksykanina.
Widelec zatrzymuje się w pół drogi, a ciemnowłosy przestaje się uśmiechać.
- Ach, no tak. To ja poczekam.
- Ale mam jeszcze ciasteczka.
Wyciągam z torby sześć pudełek z różnymi rodzajami wypieków. Gomez porywa wszystkie i chwali się kolegom.
Uśmiecham się. Ramię wreszcie nie boli, dobrze się goi, w poniedziałek czeka mnie zdjęcie szwów.
Do kuchni wchodzi niebieskooki.
- Chcesz coś do picia?
- Poproszę herbatę. Dziękuję.
Stawia wodę w czajniku, do szarego jak moje oczy kubka wrzuca torebkę z liśćmi. Czekając na zagotowanie, patrzy na mnie, a ja na niego. Zalewa herbatę, a po trzech minutach podaje mi naczynie z ciepłym, posłodzonym napojem.
- Dziękuję. - Biorę łyk, a brunet odgarnia mi z twarzy kosmyk włosów.
- Ej, gołąbeczki! - Gomez jest chyba na glukozowym haju, normalnie nie jest taki głośny. - Chodźcie, zaczynamy "Nową nadzieję"!
Zajmujemy miejsca na kanapie Logana, po prawej mam oparcie, po lewej stronie bruneta siedzą kapitan i detektyw Branks. Adam, Diego z misą popcornu na kolanach oraz podwładni Branksa zajmują fotele i krzesła. Stolik między nami a dużym telewizorem prawie ugina się pod ciężarem szklanek, talerzy, sałatek, kartonów z sokami, trzema butelkami polskiej wódki, chipsami i innymi przekąskami.
Tego mi właśnie teraz potrzeba - innego świata, w którym nie dzieje mi się żadna krzywda. Towarzystwa ludzi, którzy akceptują mnie taką, jaka jestem.
Ciepła osoby, która nie chce niczego jak tylko mnie przy swoim boku.
- Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...
Z ekranu dociera do nas najbardziej znany cytat gwiezdnej sagi i jej charakterystyczna muzyka.
Wszyscy skupiamy się na obrazach i dźwiękach.
Czuję czyjąś dłoń na swojej.
Logan.
Splatam swoje palce z jego i tak trwamy przez cały wieczór.
Bez słów, a jednak razem.
Logan jest po prostu idealny :P Pan czyste niebo jak to twierdzi nasza Cleo :D
OdpowiedzUsuńA na Iana to aż mi brak słów... Zerwać z takiego powodu...
Rozdział oczywiście dobry jak zawsze :P
Magdycja
Czy tylko ja twierdzę, że Logan od początku opowiadania jest idealny? Mimo niektórych scen, oczywiście.
UsuńIan to idiota. Tyle w temacie.
Dziękuję za komentarz :**
Zaraz znajdę Ian'a i mu przyjebie! Sukinsyn ma coś do Gwiezdnych Wojen!? Debil i ciota, w dodatku idiota!!! Przynajmiej od Rose się odczepił!
OdpowiedzUsuńJ-A-K M-O-Ż-N-A B-Y-Ć T-A-K-I-M
I-D-I-O-T-Ą J-A-K I-A-N!?!?!?!
LOGAN, NIE SPIEPRZ TEGO!!!
JASNE!!! Dobra, nie będę krzyczeć...
Zaraz chyba pójdę do Piotrka (mojego 17 letniego brata) oglądać Gwiezdne Wojny xD
Pa, pa Ian!!!
Cleo, teraz to podałaś linka, co?!?!
UsuńTak, Ian to idiota. Tyle w temacie.
UsuńAle specjalnie pisałam o "Gwiezdnych Wojnach", bo to głupi powód, by zrywać.
Też mam ochotę walnąć osobę, która nie lubi SW, przecież to prawdziwy klasyk!
Nie rozumiem także osób, które nie widziały choć jednej części.
R2D2 i C3PO i dzień jest piękniejszy <3
Tak, dopiero teraz mogłam dać link :P Tak to byś wcześniej znała mordercę/zleceniodawcą, a to by było nie fair :P
Dziękuję za komentarz :*
Pozdrów brata :D
Piotrek dziękuje i też pozdrawia ;)
UsuńPS: On też czyta Twojego bloga, ale nie komentuje, twierdzi, że chłopkowi nie wypada :P
Czyta i nie komentuje? Bo jest chłopakiem?
UsuńRuda, proszę, uderz go patelnią za jego głupotę :P
Mój znajomy skomentował blog (raz, ale skomentował, potem nam się urwał kontakt), a mój blogowy brat Berni po nadrobieniu rozdziałów komentuje każdy.
Więc Piotrek też może :P
Ruda nie walnęła mnie patelnią, ale poduszką ;) powiedziała, że nie będzie krzywdzić brata. Widzisz jaką mam kochaną siostrę?!
OdpowiedzUsuńPiszesz... Wow... Czytam bloga od... Dawna, to ja pokazałem go Rudej ;)
Cieszę się, że wywaliłaś Ian'a, od początku go nie lubiłem. :p
Mam ochotę coś mu zrobić za czepianie się SW!
~Piotrek
Poważnie? To Ty tu byłeś przed Rudą? Dlaczego nie chciałeś się ujawnić? Lubię poznawać moich czytelników :)
UsuńTak, masz kochaną siostrę ;) Ja bym Cię uderzyła patelnią mimo, że Cię nie znam :P
Musiałam się go kiedyś pozbyć, za bardzo zaniżał średnią intelektualną wszystkich postaci.
Cieszę się, że moje opowiadanie Ci się podoba i mam nadzieję, że będziesz pisał częściej :)
Dziękuję za komentarz :*
Zgadzam się z tym że Logan jest idealny *.*
OdpowiedzUsuńKońcówka cudowna i strasznie mnie zaskoczyłaś (oczywiście pozytywnie :D) tym że to Ian zerwał z Rosie a nie odwrotnie.
Chyba dodałaś rozdział wcześniej niż zaplanowałaś za co bardzo dziękuję :D
Pozdrawiam Xoxo
Tak, dodałam rozdział wcześniej o *liczy* początkowo miał być 9 lipca, później 6 i 4, ale napisałam go w ciągu niecałych dwóch dni i jako koniec sprawy wolałam dodać szybciej :)
UsuńTaa, Logan to ideał i nic tego nie zmieni :D
Cieszę się, że rozdział się podoba :)
Dziękuję za komentarz :*
Matko, Cleo! Idziesz jak burza! No i bardzo dobrze ;)
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie się sprawa rozwiązała. Jak dla mnie idealne zakończenie.
"- Dlaczego to uczyniłeś, ty sukinsynu?" - Nie mam pojęcia czemu, ale ten tekst mnie rozbawił. Pierwsza część zdania jest taka kulturalna, a tutaj nagle "ty sukinsynu" hahaha ;)
A jednak Eric to nie arogant, jakim sprawiał wrażenie być :) Próbuje zrobić coś dobrego i jednocześnie uczcić pamięc przyjaciela, dobry pomysł :)
Maraton Star Warsów? Piszę się na to! Logan, nadchodzę :D
:OOOOOOOOOOOO - o właśnie taka była moja mina, kiedy przeczytałam scenę rozstania Rose i Iana. Więc tak: momentami lubię Rose, ale od jakichś 30 rozdziałów nie jestem jej jakąś specjalną fanką; chciałam, żeby Rose i jej chłoptaś się rozstali, ALE nie mogę uwierzyć, że ten dupek zerwał z nią z takiego powodu... Tak mi szkoda Rae :( Ale mam dziwne przeczucie, że szaleństwo Bennett na punkcie Gwiezdnych Wojen nie było prawdziwym powodem zerwania, chyba że nasz Ianek jest tak popaprany na jakiego wyglądał od pierwszych linijek tekstu, w którym się pojawił.
Ostatnia scena... Rozbroiłaś mnie nią :') Ten moment był taki słodki :) Aż chce się coś takiego przeżyć :)
Nie idę jak burza, tylko miałam wenę na zakończenie sprawy. A po co macie nie wiadomo ile czekać? Napisałam, to dodałam :D
UsuńEric pokazuje pazur tym "ty sukinsynu" :d
Hmm, maraton "Gwiezdnych Wojen" przeważył szalę i dlatego Ian rozstał się z Rose. Jaki jest główny powód porzucenia szatynki? " - I co? Znowu się z nim spotykasz? - Próbuje ukryć złość, ale nie bardzo mu to wychodzi." - to jest odpowiedzią :D
Ostatnia scena - wyszła nagle. Znaczy, od początku zakładałam przytulenie się Rose do Hendersona i herbatę, ale to trzymanie się za ręce przyszło nagle i bardzo mi się spodobało. Cieszę się, że Ciebie także urzekła ta scena :)
Dziękuję za komentarz :**
oczywiście ja, jako oddana fanka detektyw Beckett, oglądałam ten odcinek chyba dziesiątki razy, a dzięki tobie dzisiaj znowu... znam go na pamięć. XDD
OdpowiedzUsuńale dobra, nieważne. Woooow... ile ja tu komentarzy nie dodawałam, szok ! i skandal -,- przepraszam, ale wiedz, że czytałam KAŻDY ROZDZIAŁ NA TYM BLOGU, żeby nie było :D
Ian to *dużo niecenzuralnych słów* i to bardzo duży. Gwiezdne Wojny? Nie przepadam wprawdzie, ale... NO WTF?! IDIOTA, DEBIL, CIOTA, FRAJER. ale zaczęłam go lubić. xd zszedł z drogi Loganowi. NO WRESZCIE !
AWWWW :3 A PAN-CZYSTE-NIEBO CHODZĄCY IDEAŁ W KAŻDYM CALU I TYLE W TEMACIE ♥
do następnego <33
Witam z powrotem :D Cieszę się, że czytałaś, miło, że znowu komentujesz :)
UsuńTeż uwielbiam Bennett, a ten odcinek u mnie wygrał wszystko :3
Wszyscy chwalmy Iana za bycie idiotą i zejście z drogi Loganowi! Niech żyje! (gdzieś, w jakimś kanale)
Cieszę się, że się podoba :)
Dziękuję za komentarz :*
Kurde. Uwielbiam Beckett * Tylko ona potrafiła postawić Castle'a do pionu :d No, później Eric :D
UsuńDOBRZE, ERIC! MOCNIEJ, MOCNIEJ! O TAAAK! ...Nie, to zabrzmiało jak jakaś scena porno D: nie czytaj tego. Ehm. Tak, Eric! Walnij mu mocniej!
OdpowiedzUsuńA lot of przekleństwa XD. Jest dobrze. Przekleństwa nadają dużo emocji fragmentowi!
DOBRZE, ROSE! DOBRZEEEE! Obcasem w klatę! Jesteś zajbista! Tak! Mówię to pierwszy raz, ale powoli przechodzi mi złość na nią XD.
*sniff sniff* Erica i ta jego wewnętrzna zmiana :c to takie kochane. Matko, lubię cię.
Jezu, Cleo, co się ze mną dzieje? Nagle zaczynam lubić tych, co nie lubiłam. No, nic nie poradzę, tak już mam. Lubię sobie ponarzekać, a potem szybko mi przechodzi, jak ktoś zrobi coś fajnego~!
Żegnaj, Ericu! *macha chusteczką na pożegnanie, łzy w oczach*
YEA! Maraton gwiezdnych wojen! Super, też sobie muszę w końcu zrobić XDDD. Ale ostatnio jakoś mi się w ogóle filmów nie chce oglądać D:
16 posterunek. Dobrze, że nie 13 XDD.
CO? Co? LOL, co? Hahahaha, what? What the fuck XD?! Zerwał z nią, bo jest fanką gwiezdnych wojen?! BUAHAHA, wybacz, Rose, ale leżę ze śmiechu XD, a ty czemu nie? No, weź! Przecież wiesz, że był zwykłym kutasem XDD! *klepie ją po plecach* AHAHAHAH! Ian! Ian ty zrąbany dziadzie hahahah. Leżę! A teraz $*#*#)IO$IIO)#)I(, tam są drzwi!
Ej, oni robią z tego zerwania dramat, a mnie to śmieszy XD no, bo...jak można z kimś zerwać, bo ogląda gwiezdne wojny? BUAHAHA XDDD. Jestem inna chyba. A może to oni są :o? A może my jesteśmy :O? AAA! Nie, za dużo ćpałam znowu domestosa.
Diego rządzi huehuehu XD. Lubię gościa. Taki żarłok jak i ja! Piąteczka, stary!
Glukozowy haj BUAHAHHA XD i znowu leżę na ziemi! O, matko, jaka ja dziś wesoła XD a ty jeszcze poprawiasz mi humor. Nie, ryjesz mi banię :O
Polska wódka na stole musi być! Dołączam do was XD muszę jeszcze raz uczcić zdaną maturę ohohoh!
Buu, epickie zakończenie z tymi łapkami... ale... ZAKOŃCZENIE? What? Już? :c JUŻ? Co tak szybko? Matko, ale mi się dobrze czytało! Pędzisz jak burza, oby szybciej i więcej rozdziałów! Juhuuuuu! Zadowolona z długości komentarza XD? Wiesz, mogę pisać w nieskończoność!
Yeah, długie komentarze Naff'a wróciły! :D
UsuńMasz rację, pierwsza część wypowiedzi brzmiała dziwnie :D
Tak, obcasy rządzą!
Lub sobie kogo chcesz :D
Tak, dlatego z nią zerwał, debil jeden :D Tak, Ian, tam są drzwi :D *przybija radosne high five z Naffem*'
Cieszę się, że rozdział się podoba :)
Z kolejnymi rozdziałami już tak szybko nie pójdzie, muszę zebrać myśli i obejrzeć pewien film, który chcę wykorzystać ;)
Dziękuję za komentarz :**
Zastępca chce zabić Erica, ale mu to nie wychodzi, nawet po tym jak wynajmuje płatnego zabójcę. Mała pomyłka z zamówieniami, a ile zmieniła. Strasznie pluje jadem, głupio się tak nastawiać na kasę i zysk ponad wszystko. Nawet zabić bez wyrzutów sumienia. W tym momencie Tobias pokazał, że to jednak on jest idiotą bez skrupułów i zasad.
OdpowiedzUsuńPomysł z fundacją jest dobry, nawet bardzo. Pomoc chorym zawsze się przyda, a Eric będzie mógł w ten sposób zachować pamięć przyjaciela. I złamać stereotyp, że jak ma kasę, to bierze tylko dla siebie więcej i więcej… Dobrze, że pieniądze nie są u niego na pierwszym planie.
Vaughn jest w porządku.
Ian walnął powodem do zerwnia. Wykształcony, ale nie inteligentny…
Na końcu zrobiło się romantycznie… *.* Ciągle jednak jest jakiś niedosyt pierwszoplanowej pary. Od pierwszego rozdziału (celowo pomijam prolog) już coś ich do siebie ciągnęło, a tu pojawia się Ian i wszystko niszczy, później ucieka z totalnie błahego powodu, ale co z tego jak zdążył popsuć… Kiedy Rose i Logan będą razem jako szczęśliwie zakochani ludzie, tak bez przeszkód i niedomówień… Tak zwyczajnie dla siebie… To może być cudne, więc czekam. ;)
Na Rogan trzeba będzie jeszcze poczekać, ale będą się do siebie zbliżać jeszcze bardziej. O ile się da ;)
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał :)
Dziękuję za komentarz :*
Dzisiaj przeczytałem dwa ostatnie rozdziały, ograniczę się do jednego komentarza :)
OdpowiedzUsuńGenialne! :D Akcja świetna, ciekawe rozwiązanie sprawy. W Ericu nastąpiła fajna odmiana.
A co do Iana to jestem zniesmaczony. Mógł sobie znaleźć lepszą wymówkę. Ciekawi mnie jaki był prawdziwy powód. Zazdrość o Logana? Znudził się? Ciekawe... ;)
Wybacz że nie dłużej, ale nie potrafię komentować ;)
Zazdrość jest odpowiedzią na Twe pytanie ;)
Usuń" - I co? Znowu się z nim spotykasz? - Próbuje ukryć złość, ale nie bardzo mu to wychodzi."
Ważne, że w ogóle jakiś komentarz jest :)
Dziękuję :**
Uuu szybciutko ten nowy rozdział *.*
OdpowiedzUsuńZakończenie sprawy, fajnie. Eric nie jest taki okropny jak się wydawało. Widać, że przejął się tą całą historią i będzie się starał zmienić. Dobrze!
Co do reszty..hmmm powiem tak: trochę się zawiodłam. No bo kurde Ian jej wybaczył Pocałunek z Loganem, a teraz zrywa z powodu tego, że lubi Gwiezdne wojny? Trochę to jak dla mnie naciągane, no ale trudno. Swoją drogą nie rozumiem ludzi którzy zrywają tylko z powodu tego co kto lubi.
W niektórych miejscach zabrakło ci przecinków. A w dwóch fragmentach w ogóle nie wiedziałam o co chodzi xd
Jeeeej ale końcówka była słodka. O MATKO MATKO JEEEJUNIU <333
SW przeważyło szalę, gdyż znowu wiązało się z Loganem, a to jego Ianem nie umiał ścierpieć.
UsuńNie zauważyłam braków przecinków, ale jeszcze sprawdzę tekst.
Mogę wiedzieć, które fragmenty są dla Ciebie niezrozumiałe? Chętnie wytłumaczę :)
Cieszę się, że końcówka się spodobała :)
Dziękuję za komentarz :*
Ale to nie były jakieś nie wiadomo jakie ważne fragmenty, więc luzik ;)
UsuńCzekam na następny :>
Ian nie zerwał z Rose tylko z powodu filmu. Czułam, jakby to był pretekst do tego, iż zrywa z nią przez jej pocałunek z Loganem.
OdpowiedzUsuńRozdział, oczywiście, świetny! Końcowa scena przypomina mi dobre zakończenie książki. Sprawa skończona, Ian odszedł, a Rose kończy swoją historię wsród przyjaciół, osób, które kocha i daje czytelnikom do zrozumienia, że ona i Logan układają sobie przyszłość, tym jednym gestem - splecieniem dłoni. Byłoby to zakończenie [dla mnie] idealne, ale z drugiej strony jeszcze nie chcę rozstawać się z Rose :)
Bogu dzięki, Ian zniknął!
Trzymaj się ciepło :)
Chciałoby się, żeby już byli razem, ale jestem wrednym typem i na to nie pozwolę :P
UsuńTak, Ian zerwał z nią głównie dlatego, że zawsze w pobliżu Rose jest Logan, jego odwieczny, szkolny wróg.
Zniknął! I to chyba najlepsze, co do tej pory zrobiłam w opowiadaniu - pozbyłam się najbardziej znielubionej postaci :D
Dziękuję za komentarz :**
Ian to drań. jak mógł pożucić Rose, za lubienie "Gwiezdnych wojen". To palant i sukinsyn. CaŁe szczęście, że się go pozbyłaś i to w taki sposób. Może rose zrozumie jak blisko ma prawdziwe szczęście. Beckett i Castle'owi zejście zajeło 4 lata. mam nadzieje, iż im pójdzie szybciej. Wymyśliłaś fantastyczną tradycję dla policjantów i wpaniale, że zarosili Rose, bo inaczej dalej byłaby z tym palantem. Jesteś genialna. Uwielbiam czytać twoją historię.
OdpowiedzUsuńSłodzisz mi ^^
UsuńTeż się cieszę, że pozbyłam się Iana, choć przyznaję, będę tęsknić za tym idiotą, w końcu ja go stworzyłam.
Właśnie, Caskett dojście do prawdy zajęło 4 lata, ja postaram się połączyć ich nieco szybciej ;)
Dziękuję za komentarz :*
No i tutaj muszę powrócić do trylogii Niezgodnej, bo te imiona nie dadzą mi spokoju. Dziwnie mi czytać, że Tobias jest gorszy od Erica. WTF? I ta bójka... Nieustraszoność! Ouuu yeah! Jeszcze raz! Z krzesła go! Z doniczki go! Niech wącha kwiatki od spodu... Dobra, przeginam. Wdech... Wydech...
OdpowiedzUsuńIan... W Intruzie ubóstwiałam ludzika noszącego takie imię. Tego skurvvyssssyna nie znoszę. Jak można z kimś zerwać z tego powodu, że lubi Gwiedne Wojny? Najgłupsze rzucenie dziewczyny ever. A niech wraca do domu obejrzeć po raz setny Zmierzch albo deskę klozetową od wewnątrz. Utop się w kiblu!
Rose, nie martw się. Logan tu jest i przygarnie cię. On kocha cię, nie zdradzi cię! Kuźwa, nigdy więcej nie piję słodzonej herbaty. Po niej mi odbija!!
Trzymaj się i pisz dalej. :*
Specjalnie użyłam imienia Tobias, bo siedzi mi w głowie od czasu obejrzenia "Niezgodnej" :d
UsuńTaak, Nieustraszoność!
Też uwielbiałam Iana w "Intruzie", ale nie każdy Ian może być tak dobrym człowiekiem, że przypomina duszę :P
Lepiej nie pij herbaty z cukrem :P
Dziękuję za komentarz :**
Szkoda mi Rose, ale ... TAAAAAK nareszcie nie jest z Ianem :D
OdpowiedzUsuńW tym momencie mogłabym skakać ze szczęścia, że nie jest już z tym idiotom. Kocham cię za to <3
Dalej podtrzymuje swoje zdanie, że ten blog jest świetny, a poza tym nie mogę się od niego oderwać :)
Dziękuję bardzo za tak miłe słowa pod tym rozdziałem, jak i pod 18, ale muszę się czego doczepić.
UsuńNa pasku bocznym widnieje na czerwono napis: "Osoby piszące z anonimowego profilu proszone są o podpis."
Proszę się zastosować przy kolejnym komentarzu. :)
Przepraszam, ale zauważyłam to dopiero poźniej :)
Usuń/Kasia