poniedziałek, 7 lipca 2014

42 Case OCTOBER

   Możecie być lekko zaskoczeni i rozczarowani chronologię rozdziału, ale nie dbam o to, jest tak, jak chciałam.
----------------------------------------------------------

   Kiedy wydaje ci się, że wszystko się układa, los śmieje ci się prosto w twarz i odciąga od ciebie całe dobro, dając ci jedynie śmierć i cierpienie...



Rudej.
Jeszcze z nikim nie wymieniłam
tylu mejli w ciągu dwóch dni.
Dziękuję za siłę :*


Sherii Castle.
Z najserdeczniejszymi życzeniami.
Wszystkiego najlepszego, kochana.
Oby pełnoletność niczego nie zmieniła.
Oprócz kupna piwa ;)
Kocham Cię :*



   Wieczorne niebo wisi ciężko nad Manhattanem. Ogromne, szare chmury przesuwają się leniwie, niespiesznie. Światła ulic są odrobinę zmącone kroplami deszczu. Nie przestało padać od wczorajszego popołudnia.
   Szarzy ludzie, szare ulice, szare budynki i drzewa, a szarość w moim sercu jest radosna.
   Zerkam na zegarek. Dochodzi dziewiętnasta.
   Jest już po zajęciach. Ciekawe, co teraz robi?
   W zeszłym tygodniu świętowaliśmy rok naszej współpracy. Szatynka była mile zaskoczona, gdy zjawiliśmy się we czwórkę w "Darcy's" z tortem i dużą, płonącą świeczką wbitą w jego środek. To zleciało tak szybko. Nie wyobrażam sobie, by miało jej u nas nie być.
   Jest wtorek, więc pewnie ogląda film na jutrzejsze spotkanie klubu. Dramat czy komedia? Ciekawe, czy zwyczajowo je popcorn? A może sięgnęła po malinowe m&m's? Śmieje się czy płacze? A może nudzi ją to, co ogląda?
   Zatopiony w swoich myślach nie zwracam uwagi na nic. Nie mamy właściwie nic do robienia, nie zostaliśmy wezwani do żadnej sprawy. Moje myśli mogą spokojnie biec ku Rose.
   Czuję na sobie czyjeś spojrzenie. Diego patrzy na mnie i szczerzy się jak wariat. Pozostaję obojętny.
   - O co chodzi? - pytam kolegę.
   - Myślisz o niej. Masz taki dziwny wyraz twarzy.
   Wzruszam ramionami.
   - Myślę, bo to jeszcze legalne.
   - O niej. Myślisz o niej.
   Unoszę brew, nie bardzo wiem, o co chodzi Gomezowi.
   - Zabronisz mi?
   - Nie. - Śmieje się. - To ciekawy widok. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego nie powiedzieliście nam od razu?
   Patrzę na niego jak na niedorozwiniętego.
   - Bo przestalibyście oglądać filmy, a jedzenie, zamiast wylądować w żołądkach - głównie twoim - poszybowałoby na ściany i meble.
   Obrusza się.
   - Ej no, mieszkania bym ci nie zdemolował.
   - Nie jestem taki pewien.
   Zakłada przed sobą ramiona i podjeżdża do mnie na swoim obrotowym krześle, co wygląda komicznie. Uśmiecham się pod nosem.
   - Myślimy z Adamem nad zakładem "Ile to potrwa?". - Znowu uśmiecha się jak głupi do sera.
   Wzdycham.
   - Chyba przesadzacie. To dopiero niecałe cztery tygodnie. Dajcie więcej czasu.
   - Tobie czy jej? - Adam wchodzi do biura i akurat musi usłyszeć ostatnie zdanie mojej rozmowy z Gomezem.
   Przewracam oczami.
   - Po prostu nie róbcie żadnych zakładów, bo te pewnie przeważnią się jak poprzednie.
   - A może ty się weź w garść, Logan? Kochasz ją, to jej o tym powiedz, a przestań żyć w jakimś chorym friendzone!
   Patrzę otępiały na ciemnowłosego, Adam ma taką samą minę jak ja.
   - Wow.
   Nie potrafię odpowiedzieć nic innego po takiej ekspresji kolegi, który poderwał się z miejsca i chodzi teraz po biurze.
   - No. - Diego przeczesuje dłonią włosy. - Mam nadzieję, że mnie posłuchasz. Inaczej znowu dobierze się do niej jakiś pajac.
   Kiwam jedynie głową.
   - Chyba powinniśmy cię nazywać "guru miłości". - Adam śmieje się przyjaźnie. - Wcześniej nie dawałeś takich rad.
    Ciemnowłosy także się śmieje.
   - No wiesz, od kiedy między mną a Kate się układa, czuję, że muszę pomóc przyjaciołom. To Rose nas poznała, to ona pomogła nam podczas kryzysu. Czuję, że muszę się jej jakoś odwdzięczyć. Więc zrobię wszystko, by dowiedziała się, że pewien niebieskooki idiota jest w niej od miesięcy zakochany po uszy.
   Unoszę lekko brew i uśmiecham się złośliwie.
   - Niebieskooki idiota? Twierdzisz, że podoba ci się kolor moich oczu?
   - Co? - Patrzy na mnie, nie rozumiejąc.
   - Nic, nieważne. - Kręcę głową nad inteligencją kolegi, a Adam, śmiejąc się, podchodzi do biurka.
   Dzwoni telefon, odbiera blondyn.
   - 16. posterunek, wydział zabójstw. - Słucha przez chwilę. - Proszę poczekać.
   Przełącza rozmówcę na głośnik.
   - Dostaliśmy zgłoszenie o strzelaninie na terenie kampusu uniwersytetu Columbia. - Sztywnieję. - Zginęła młoda kobieta. Proszę o jak najszybsze przybycie.
   Dyspozytorka rozłącza się, a mnie serce bije jak szalone.
   Dzwoni moja komórka.
   - Henderson, słucham.
   - Cześć, Logan, tu Pablo. - Jego głos jest zduszony, jakby był w szoku, biegł albo szlochał.
   - Pablo, co się stało?
   Słucham bruneta coraz bardziej przerażony, blady, spięty.
   - Nie - odzywam się. - Nie dzwoń do niej. Poinformuję ją. Zostań na miejscu, już jedziemy.
   Chowam telefon do kieszeni kurtki, którą w pośpiechu na siebie narzucam.
   Koledzy patrzą na mnie.
   - Jedziemy na kampus. - Kieruję się w stronę wyjścia.
   - A co z Rose? - pyta Adam.
   - Nie było jej tam. - Unikam ich wzroku. - Ale nie może brać udziału w tej sprawie.
   Wymieniają ze sobą spojrzenia, ale o nic nie pytają.
   Jedziemy windą, a ja czuję, że to będzie jedna z najtrudniejszych, o ile nie najtrudniejsza sprawa podczas naszej współpracy.
   Boję się o Rose.
   Prawda może być dla niej zbyt bolesna.



****



   Leży na plecach, blada, z szeroko otwartymi, zielonymi oczami, zastygła w zaskoczeniu. Brązowe włosy rozsypane wokół ślicznej twarzy. Zielony, rozpięty płaszcz, ciemne dżinsy i jasna, elegancka bluzka zabarwiona szkarłatem, ciemnym bliżej serca, jaśniejszym na piersi.
   Była taka młoda, miała przed sobą całe życie, mogła jeszcze tyle zrobić.
   Lecz los postawił w jej otoczeniu kogoś, kto ją zabił.
   Grupa studentów stoi za żółtą taśmą, w milczeniu, wielu z nich płacze. Podchodzą do nich kolejni, niektórzy w pobliskim sklepie zakupili znicze, które zapalają i ustawiają przed funkcjonariuszami pilnującymi miejsce zbrodni.
   Niedaleko głównego chodnika stoi zaparkowana karetka, z tyłu której siedzi rozstrzęsiony Pablo. Obok niego stoi Mary, stara się uspokoić bruneta.
   Rozkazuję Chigi zacząć przesłuchiwać osoby, które były świadkami, wydaję Susan pozwolenie na zabranie ciała do prosektorium i podchodzę do przyjaciół.
   - Dobry wieczór. - Witam się z parą.
   - Cześć, Logan. - Dziewczyna ściska mnie na powitanie.
   Wymieniam uścisk dłoni z Martinezem.
   - Moje wyrazy współczucia. Jak się czujesz? - pytam go.
   Kręci głową i mocniej otula się kocem.
   - Jestem w szoku. To było straszne.
   Z głębi erki wyłania się młoda, atrakcyjna ratowniczka. Patrzy na mnie i zbliża się do nas, każdy jej krok nieznacznie porusza wnętrzem pojazdu.
   - Przepraszam. - Jej głos jest miły, ale ona sama zdystansowana. - Nie powinno tu pana być.
   - Spokojnie, jestem z nowojorskiej policji. - Pokazuję odznakę. - Detektyw Logan Henderson.
   - Sharon Montgomery. - Uśmiecha się. - Skoro jest pan detektywem, to pewnie chce pan porozmawiać ze świadkiem. Zostawię państwa samych.
   Schodzi z samochodu, wymijając bruneta.
   - Niech pan gwałtownie nie wstaje, dobrze, panie Martinez?
   - Dopilnuję go - zarzeka się Mary. - Dziękuję za wszystko.
   Kobieta uśmiecha się jedynie i odchodzi.
   - Miła.- Oceniam.
   - Głupio mi było, gdy zmywała krew z moich rąk.
   - Też zostałeś ranny? - pytam zaniepokojony.
   - Nie, starałem się uratować Charlotte. Nie udało mi się.
   O'Hara obejmuje mężczyznę ramieniem i całuje go w policzek.
   - To nie twoja wina, nic nie mogłeś na to poradzić.
   - A mimo to czuję się winny.
   Patrzę na bladego bruneta i podziwiam go za jego spokój.
   - Opowiedz mi o tym, Pablo.
   Podnosi na mnie brązowe oczy i dotyka dłonią dłoni swojej dziewczyny.
   - Wracaliśmy do mieszkania po skończonym treningu Mary.
   Dziwię się trochę, dopiero później przypominam sobie, że Rose odeszła z drużyny z początkiem tego roku akademickiego, by nie zaniedbywać nauki na ostatnim roku studiów. Mary jest młodsza od niej i Pabla o rok.
   - Szliśmy chodnikiem ku głównemu wyjściu z kampusu, gdy usłyszałem, że ktoś mnie woła. To była Charlotte. Próbowała się dodzwonić do Rose, ale ta nie odbierała. Wiedząc o tym, że czekam na Mary, po swoich zajęciach zaczęła nas szukać, by poprosić o przekazanie Rae, że jutro nie ma spotkania koła filmowego. Odparłem, że nie ma problemu, zajrzymy do niej w drodze do domu. Mary odeszła dalej od nas, gdy Charlotte zadała mi pytania dotyczące balu. I wtedy to się stało - ktoś z dachu uczelni za moimi plecami do niej strzelił. Nie wiem jak, ale pocisk mnie ominął, a ją trafił prosto w serce. Upadła, krwawiła, tak bardzo krwawiła... 
   Kryje twarz w dłoniach i zaczyna płakać.
   To musi być dla niego ciężkie, dla nich obojga. Być świadkiem śmierci koleżanki ze szkoły nie jest codziennością i normalnością.
   Jak zareaguje na to Rose?
   - Usłyszałam jego krzyk - odzywa się Mary. - Widziałam, że próbuje ją reanimować, krzyczał do mnie, abym zadzwoniła po pogotowie. Ludzie się zbiegli. A ona była już martwa.
   Po policzkach dziewczyny płyną łzy. Martinez przytula ją bardziej do siebie.
   - To na razie wszystko, dziękuję za wasz czas, jesteście silni. Jeszcze raz przyjmijcie moje wyrazy współczucia.
   Żegnam się z nimi i idę do kolegów.
   - Zbierzcie dane i numery telefonów świadków, jutro czeka nas maraton zeznań. Bądźcie delikatnie dla Mary i Pabla, to oni byli pierwsi przy ciele.
   Kiwają głowami.
   - A ty dokąd? - pyta mnie Diego. 
   - Na posterunek. Muszę porozmawiać z kapitanem. Chodzi o Rose. Ofiara była jej bliską koleżanką.
   - Czyli wiesz, kim była ofiara?
   - Tak. Charlotte Baronte. Skontaktujcie się z jej rodziną i przekażcie tragiczne wieści.
   Ciemnowłosy wzdycha.
   - To chyba najgorszy moment w naszej pracy - informować kogoś, że osoba, która była członkiem rodziny, którą się kochało, nie żyje.
   Patrzę na niego spokojnie.
   - Dlatego dla równowagi jest także moment, gdy informujemy o tym, kto jest zabójcą. Powodzenia.
   Wracają do pracy, a ja wracam do samochodu, by przygotować się na najgorszy moment pracy.



****



   Spogląda na mnie zmęczoną twarzą. Patrzę na mężczyznę obojętnie.
   - Uważasz, że to konieczne? - pyta, gryząc końcówkę długopisu.
   - Tak, kapitanie. Sądzę, że bez tego będzie chciała za wszelką cenę znaleźć mordercę. 
   - Do tej pory sobie radziła.
   - Ale nigdy do tej pory nie zginął ktoś z jej znajomych, Ben. Spędzała z ofiarą przynajmniej dwie godziny co tydzień przez ostatnie trzy lata. Będzie podchodziła do sprawy zbyt emocjonalnie. Będzie wręcz przeszkadzać.
   - Skoro tak twierdzisz. - Wzrusza ramionami i wypełnia dokument.
   Opieram ręce o oparcie fotela i obserwuję kapitana. Nie śpieszy się z kreśleniem kolejnych słów. Staram się być cierpliwy, ale gdy tylko pomyślę o szarookiej, napina się każdy nerw w moim ciele. Nie mogę dopuścić do tego, by ktoś inny poinformował ją o śmierci koleżanki.
   - Ben - odzywam się. - Myślę, że powinieneś powiedzieć o tej sprawie detektywowi Ambrasco.
   Podnosi głowę i przygląda mi się uważnie.
   - Coś insynuujesz?
   - Mam przeczucie, że Stoker może mieć coś wspólnego z tym morderstwem. Z opowieści Rose jasno wynikało, że Charlotte nie miała wrogów. Mogę się mylić, ale na wszelki wypadek proszę mu powiedzieć, dobrze?
   Kiwa głową i uśmiecha się.
   - Oczywiście, że mu powiem. Powinniśmy ufać twojej intuicji, jeśli chodzi o Rose. Proszę. - Podaje mi złożony papier. - Tylko postaraj się być delikatny, gdy będziesz jej go dawał.
   - Spróbuję. Dobranoc.
   Opuszczam gabinet i budynek policji.
   Mam jedynie nadzieję, że Rose kolejny raz mnie nie spoliczkuje.



****



   Siedzę na łóżku ubrana w szary sweter i czarne getry, laptop grzeje się obok mnie, a ja wierzchem dłoni ścieram łzy płynące po policzkach. Śmieję się przez łzy. Już dawno żaden film mnie tak nie wzruszył.
   Na biurku, już przyszykowana, leży kartka, kilka centymetrów od niej swoje miejsce na blacie znalazł czarny długopis. Zegar na szafce nocnej wskazuje dwanaście minut po dwudziestej pierwszej. Październikowy wieczór jest ciemny, chłodny, pozbawiony gwiazd. W powietrzu czuć jeszcze niedawny deszcz.
   Próbuję zebrać myśli, by sklecić jakąś sensowną recenzję, ale w mojej głowie panuje istna gonitwa, której towarzyszy piosenka finałowa. Nie pozbędę się jej tak szybko.
   Czuję się rewelacyjnie, wracając po kilku miesiącach wakacji na uczelnię. Zostały mi tylko dwa semestry i zostanę licencjonowanym genetykiem. Nie jestem jednak pewna, w którym zawodzie chciałabym później pracować, psychologia i genetyka tak samo mocno mnie interesują, obie te dziedziny nauki przydają się podczas mojej współpracy z policją.
   Cofam film o pięć minut, by rozkleić się po raz drugi. Wiem już, co napiszę w recenzji. Teraz muszę zebrać siły, by podejść do biurka i użyć długopisu.
   Wstaję z łóżka.
    Słyszę pukanie.
   Nikogo się nie spodziewam, komórka wyłączona. To może być Logan z informacją o morderstwie.
   Podchodzę do drzwi, włączając telefon. Mam trzy nieodebrane połączenia, ale żadne z nich nie jest od Hendersona. Otwieram.
   Niebieskooki stoi przed drzwiami, jest blady, usta ma zaciśnięte w wąską kreskę, w ręce trzyma jakąś kartkę.
   - Cześć. - Uśmiecham się do niego. - Co cię tutaj sprowadza?
   - Dobry wieczór. - Jest zmęczony, słyszę to. - Musimy porozmawiać.
   - Wejdź.
   Wracam na łóżko, brunet zajmuje krzesło.
   - Płakałaś.
   Nic się przed nim nie ukryje. Dobrze, że mam w pokoju porządek, kurz pewnie również rzuciłby mu się w oczy.
   Odkładam telefon na nocną szafkę. Oddzwonię do niej później.
   - Oglądałam "Klub Winowajców", nie wiedziałam, że się przy nim tak wzruszę.
   Uśmiecha się blado.
   - Klasyki potrafię wycisnąć z człowieka łzy. Ale nie o tym chciałem z tobą porozmawiać.
   - O co chodzi? - pytam, żałując, że nie mam na sobie innego stroju. I tuszu na rzęsach.
  Wstaje i zaczyna spacerować po moim pokoju, jest spięty.
   - Dwie godziny temu dostaliśmy zgłoszenie o morderstwie. Proszę.
   Podaje mi złożoną kartkę. Patrzę na niego zdziwiona.
   - Przeczytaj to.
   Rozkładam papier i wczytuję się w treść, a wściekłość pojawia się znikąd.
   - Odsuwasz mnie od dopiero co rozpoczętego śledztwa? Oszalałeś? Nie znam nawet jego szczegółów! - Podrywam się z miejsca. - Dlaczego to robisz? Rozumiem, zaczął się rok akademicki, ale to nie oznacza, że masz mnie wykluczyć ze sprawy! Poradzę sobie! Chcę wam pomóc! Muszę wam pomóc! Jestem częścią zespołu! Logan!
   - Nie możesz, Rose. Nie tym razem. - Kręci głową, patrząc na mnie. - Nie chcę też, byś się w nią wtrącała. Masz również zakaz pojawiania się na posterunku, chyba, że ktoś z zespołu lub kapitan cię wezwie. To już postanowione. Tę sprawę musisz pozostawić w spokoju.
   - Ale ja nawet nie wiem, o co chodzi! Dlaczego to robisz? - Ponawiam pytanie. - Logan, do jasnej cholery! Wyjaśnij mi, co się dzieje!
   Patrzy mi prosto w oczy, jego są smutne.
   - Roseann. - Wymawia moje imię odrobinę czulej niż zwykle. - Tak mi przykro. Charlotte nie żyje. Została zamordowana na terenie kampusu. Ktoś ją zastrzelił.
   To niemożliwe.
   Niemożliwe.
   Pochłania mnie ciemność.



28 komentarzy:

  1. [SO] Cześć! Udało Ci się przejść do następnego etapu konkursu na Najlepszy Blog Spisu Opowieści! Więcej dowiesz się w moim najnowszym postem. Jutro rozpoczyna się ostatni już etap konkursu, dlatego też wysyłam Ci link do ankiety. Jeśli chcesz wstawić ankietę w ramkę w gadżetach na swoim blogu, napisz do mnie na maila eveilebmsil@gmail.com, a podam ci jej kod html. Napisz na tego samego maila jeśli chcesz wiedzieć dokładnie jak poradziłeś sobie w 2. etapie. Powodzenia!

    LINK DO ANKIETY: http://sonda.hanzo.pl/sondy,228867,7ncy.html (głosowanie dopiero od jutra)


    http://spis-opowiesci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział i ciekawa sprawa :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
    Magdycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na następny trzeba będzie trochę poczekać ;) Przeczytasz go u babci :P

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
  3. Uf dobrze, że to nie kochany wujaszek! Ale się wystraszyłam ;o
    Charlotte? Hm nic mi to nie mówi, naprawdę! ;_;
    Biedna Rose, straciła kogoś bliskiego. I tak pewnie będzie wciskała nos i jeszcze rozwiąże sprawę, jak zawsze ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nic Ci to nie mówi, to chyba trzeba sięgnąć po rozdziały 15-25 ;) Gdzieś tam powinna być o niej wzmianka. Charlotte to koleżanka z kółka filmowego, jedyna oprócz Rose dziewczyna w tym akademickim klubie.
      Czy rozwiąże? Wątpię. Jest w żałobie i na papierze dostała wstrzymanie współpracy, nie narazi się Loganowi.

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  4. Dzięki za dedyk :) Możemy jeszcze popisać :)
    Uff.... Nie zginął nikt o kim myślałam. Ulga.
    Szkoda Charlotte :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jej szkoda.
      Ale byłabym bez serca, gdybym zabiła kogoś ważniejszego dla Rose (bez urazy, Charlotte. Spoczywaj w pokoju, córko [*]).

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  5. Współczuję Rose. ;( Zawsze ciężko pogodzić się ze śmiercią kogoś z kim spędza się czas i dzieli pasje. Dobrze, że Logan odsunął ją od tej sprawy.
    Charlotte Baronte. Jej imię to pewnie od autorki książki „Dziwne losy Jane Eyre” Ch. Bronte. Przeczytałam w dwa dni. :D
    Adaś :* Najlepiej kręcący bidrami facet ever.
    A sam rozdział ciekawy i dobry, nawet bardzo. Tyle pytań mi się nasuwa, że dlaczego na kampusie, czy sama Charlotte się naraziła czymś, i takie przeczucie, że to nie był amator jeżeli trafił prosto w serce, ale za co…
    Pozostaje czekać na next… :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Charlotte wpadło mi przypadkiem do głowy, zaś jej nazwisko - Baronte, ma nawiązywać do sióstr Bronte ;)
      Tyle pytań, ale na odpowiedzi musisz poczekać ;)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  6. Hm.. zapowiada się ciekawie, tak, tak. Rose odsunięta od sprawy, wyczuwam napięcie!
    Rozdział bardzo dobry, gratuluję :) Spotkałam się z tylko jedną literówką, ale nie jest zbytnio rażąca.
    Często dodajesz rozdziały! Chyba wena Cię nie opuszcza ;)
    Czekam na nn^^
    Trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie wena, to Ruda ze swoimi mejlami :D
      Ale wenę też mam, jednak nad następnym rozdziałem muszę trochę popracować i zajmie mi to więcej czasu.
      Gdzie jest literówka, jeśli mogę wiedzieć? Nie chce mi się jej szukać :D
      Cieszę się, że się podoba :)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  7. Biedna Rose :'( musi tyle przeżywać. Ciekawi mnie ta sprawa z Charlotte. Musi mieć z czymś związek, tylko nie wiem z czym :/ Mam kilka pomysłów, które i tak zapewne okażą się błędne. Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że już wiadomo, z czym powiązana jest śmierć Charlotte, ale może tylko mi się wydaje?
      Cieszę się, że Cię zainteresowałam :)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  8. Biedna Char. Nota jak zwykle świetna. Przytłaczasz mnie swoim talentem dziewczyno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakim talentem? Ja tylko wkładam swoje myśli w kolejne rozdziały, by mnie nie zabiły.
      Biedna Char. Bo martwa. *czarny humor Cleo-socjopaty*

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  9. Witam. Musze Ci przyznac, ze niesamowicie piszesz. Skacze po blogach o roznych tematach. Niedawno natknalem sie na twój blog. Trochę się na tym znam...Wspaniale polaczylas kryminal i obyczajowke, a ten romans to wszystko przyozdabia. Masz szeroki zakres słownictwa, a twoje opowiadanie mogłoby stac się powieścia. Nie wiem, czy ktoś pomaga Ci przy pisaniu Twojego dzieła, czy też nie, ale jest rewelacyjne. Nie jest mistrzowskie-zdarzają się literówki- ale mam nadzieję, ze niedługo będzie. Gorąco pozdrawiam. Na pewno jeszcze kiedyś odwiedzę Twój blog. Życzę weny i udanych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) Dziękuję za tyle miłych słów. Sama piszę "Rozważną...", jest moim pierwszym tworzonym na taką skalę dziełem. Cieszę się, że się podoba :) Staram się łączyć kilka gatunków, bo tak pisze mi się najlepiej.
      Literówki to zmora każdego pisarza, ale walczę z tym ;)
      Dziękuję za życzenia i komentarz, ale...
      Kim Ty jesteś?
      Jeśli będziesz odpowiadał, to proszę o jakiś podpis ;)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Dobrze, już jestem!
    Kurczę. Ciężko jest, gdy się kogoś traci. Jednego dnia widzisz tę osobę na zajęciach. Rozmawiacie, śmiejecie się z czyjegoś kawału, a następnego dnia coś lub ktoś ją zabija. To boli jak jasna cholera. Dobrze, że Logan odsunął ją od tego śledztwa, jednak widzę po zapowiedzi kolejnego rozdziału, iż będzie miała swoją rolę w tym wszystkim.
    Szkoda dziewczyny. Mogła żyć, ale zawsze autor zabija tych wartościowych. Tylko czarne charaktery żyją, ile chcą. No dobra - nie każdy. Bywają przypadki, gdy szybko giną. I tak ma być!
    U Ciebie dalej leje? :D
    Pozdrawiam i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przybyłaś :)
      Nie, nie pada. W sensie, co jakiś czas jakiś deszcz się pojawia, ale na chwilę.
      Nie znasz dnia ani godziny.

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  11. Hell yea! W końcu przybywam do Logana C: och, te jego myśli na samym początku. Ma to 30 lat, ale skojarzył mi się w tym momencie z takim małym, kochanym nastolatkiem <3 och, to takie słodkie.
    Niebieskooki idiota?! NIE OBRAŻAJ LOGANA, BO CI DUPĘ BLADĄ SKOPIĘ! PFFF! Czo on sobie myśli?!
    A więc Charlotte. No, będę szczera i bezduszna, nie szkoda mi jej, wręcz się cieszę, że nikomu z ważniejszych bohaterów się nic nie stało! Tyle gadałaś o śmierci kogoś, że już nawet zaczęłam podejrzewać, że Loganowi coś się stanie! No, ale na pewno jak się dowie, to to mocno przeżyje.
    Ej, jeszcze Rose się o tym nie dowiedziała, a mi już jej szkoda :c *sniff sniff* szczególnie, jak ogląda ten film, niczego nieświadoma...
    No i się dowiedziała. Aż mnie serducho zabolało. No, niech cię, Rose, naprawdę mi ciebie szkoda, chodź, przytulę!
    Jakiś krótki ten rozdzialik. Wiesz? Za dużo dajesz tych zapowiedzi. Zabierają całą frajdę z czytania całego rozdziału :c i wtedy nie mam czego komentować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee I'm sorry.
      But I didn't great idea, what i could write. And next chapter will be longer, but I need some time.
      I'm so glad, that you comment finally :)

      Thanks for your words :*

      Usuń
  12. Nie zginęła żadna z osób, o których myślałam. Na szczęście... Chociaż dla Rose śmierć Charlotte to i tak był duży cios.
    Niech Diego i Adam lepiej się nie zakładają, bo Logan się zdenerwuje ;)
    Z jednej strony to dobrze, że Logan odsunął Rose od sprawy, bo jest w okropnym stanie, ale znając ją, gdy ból minie, będzie miała wyrzuty, że to nie ona zdemaskowała zabójcę przyjaciółki :/
    No nic.. Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa się odrobinę skomplikuję, Logan będzie trzymał Rose na dystans w sprawie, jednocześnie będąc przy niej bliżej niż kiedykolwiek.
      Zakładu nie będzie, o to się nie martw ;)

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
  13. Pogoda ponura
    jak tyłek maskonura.
    Co prawda nie wiem, jak wygląda
    ale jak wykazuje sonda
    której jeszcze nie zrobiono
    lecz mi na nią pozwolono:
    tyłek maskonura jest ponury
    i nie lepszy od ciemnej chmury.
    Niebo nad Manhattanem wieczorne
    niesmowite, wyborne.
    Szarość panoszy się wszędzie
    wygłaszając swe orędzie
    że Oreo dziś jeść będzie
    a potem szalik uprzędzie.
    Dzięwiętnasta godzina-
    Gwiazd naszych wina.
    Rok wpółpracy z tortem
    świętowano z Mortem *kojarzysz Króla Juliana? to jego mały podwładny, hehe. :D*
    Logan o Rose myśli
    żeby z nią nie wyszli
    inni ludzie
    w wielkim cudzie
    dokonanym przez m&m's malinowe
    bardzo zdrowe,
    których jakoś nie kojarzę.
    Ale od dziś o nich marzę!
    Myślenie o niej jeszcze legalne?
    Zakazanie tego byłoby banalne.
    Kto wie, może ktoś to zrobi.
    Może Mały Tobi:
    taki dzieciaczek słodziutki
    120 centymetrów, malutki.
    "Ile to potrwa" zakład-
    w gazetach duży nakład
    bo każdy chce się dowiedzieć
    gdzie może siedzieć
    gdy Logan wreszcie to powie
    co w sercu do Rose chowie,
    bo friendzone jest przereklamowany
    przez niewychowane damy.
    Przy okazji, tu chyba błąd wyłapałam:
    "Kochasz ja"- korepetycje dałam?
    Chyba, że taki zamiar był:
    żeby ruszyć w tył
    i napisać co innego.
    Ale co mi do tego?
    Guru miłości do mnie przemawia
    jak okrzyk godowy pawia;
    nie wiem jak to brzmiało.
    ale jakby tego było mało,
    to niebieskooki idiota jest zakochany!
    Kotlet mu w prezencie damy!
    I patelnię do zestawu
    żeby nie zbrudził zastawu
    chińskiej porcelany
    swojej mamy.
    Bo się wkurzy porządnie
    popatrzy na to przesądnie
    i stwierdzi, że słonia brakuje,
    gdyż marzenia snuje
    o słoniu w porcelany składzie
    jakby to dziś było w ładzie,
    że słonie zamiast w składzie naszym
    będą w porcelany, bo za mało kaszy
    sprzedajemy im za taką cenę.
    Chyba dziś mam wenę.
    Ale wracając do rozdziału:
    chodźmy pomału.
    Nawet nie doszliśmy do gwiazdy
    ani do domu gazdy
    musimy lecieć dalej.
    Ale spokojnie, nie szalej.
    16. posterunek, zabójstw wydział
    dla Logana i innych przydział.
    Zastanawia mnie, czemu nie ma wydziału kucharzy.
    Bo taki mi się marzy.
    Posterunek drugi,
    w którym się herbata studzi.
    Tak, ta z Earl Greya,
    (nie ta tania breja),
    co jej Nathiel wypić nie chciał
    zamiast tego zrobił "miau!"
    i uciekł w krzaki
    gdzie razem z Laurą łapią raki.
    Logan dołączy, no, i Rose też
    Będą je łowić aż nie przyjdzie jeż.
    Bo wtedy on ma rezerwację
    (będą z żoną jeść kolację).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak to Charlotte nie żyje?
      Myślałam, że okna myje!
      Pablo siedzi załamany
      a my przy nim trwamy.
      On jest w szoku
      i na Mary widoku.
      Nie został ranny
      i wkoczyłby do wanny
      gdyby nie to, że ona zginęła,
      aż bym przeklnęła!
      ale tego nie zrobię
      i nie ulżę sobie
      będę kontemplować
      jak tu ciało jej schować
      do grobu, oczywiście.
      Zjadłabym wiśnie.
      Niech ujawnią przestępcę,
      Rose na kapitana zastępcę
      i dalej lecimy,
      nie śpimy!
      Rose po filmie płacze,
      serce jej kołacze,
      gdy Logan wchodzi do pokoju
      w niepokoju.
      Zabraniają jej w śledztwie udziału
      i teraz pomału
      Logan jej wyznaje smutną informację;
      Dostałby owacje
      Gdyby nie to, że jest zła dla Rose
      she will faint, I suppose
      Tylko zemdlała, tak?
      Przecież ma pełny bak
      krwi i innych ważnych substancji w ciele
      a jest ich wiele.
      Jak mogłaś skończyć w takim momencie?
      Coś takiego sobie właśnie ceńcie:
      zatrzymaj w napięciu czytelnika,
      niech aż na śląsk zmyka
      by się dowiedzieć, co dalej będzie.
      Zbierają się sędzie.
      I oświadczają
      że Wielki Zając
      mówi, że jest usatysfakcjonowany;
      wierszyk napisany.
      Co prawda długa to praca
      niegodna pajaca
      ale się opłacało.
      Jeszcze tekstu mało?
      CZy raczej wystarczy?
      Bo mi tablet warczy,
      Że twój nie pozwolił twój szablon
      wczoraj skomentować mi, aż bon
      zakupowy mi upadł z biurka
      ze zwinnością piórka.
      Taka byłam wkurzona
      Jak latająca za mężem żona
      z wałkiem do ciasta
      "Wakarimasta" *tak sobie nazwałam wałka*
      I goni za nim jak zając
      cicho się pocieszając
      że na obiad kotlety
      pyszne, że o rety, rety.
      Zapraszam do jedzenia
      i chwastów w ogrodzie plewienia.
      Cleo weny życzę,
      aż z wysiłku syczę
      Na koniec parafka i uściski
      od kochającej na pranie miski
      Agatki.
      ~Entliczek, pentliczek,
      Szalony Króliczek
      Na kogo wypadnie,
      Na tego kotlet spadnie!
      Pozdrówka! <3

      PS. Nawet HTML nie pozwala
      Abym dalej rymowała.
      Komentarz musiałam podzielić
      I laptopa zdzielić
      Żeby zadziałał.
      Mam nadzieję, że się podoba. :)
      I, że przyjdzie wreszcie pogoda.

      Usuń
    2. Pogoda przyszła,
      mam się z pyszna,
      weny jest dużo,
      lecz sił ubywa,
      deszczu brakuje,
      ale się zbytnio nie smutuję,
      wciąż są kałuże.

      Piękna twa mowa,
      aż chylę czoła.
      Błąd odnaleziony,
      zaraz będzie poprawiony.
      A kiedy przyjdzie zły dzień
      i pisać nie będzie pora,
      zajrzę do wierszyków Króliczka
      i wróci mi rumieniec na policzka.

      Dziękuję za komentarz :*
      Jesteś the beściak :D

      Usuń
  14. Dziękuję za dedykacje i życzenia. Dopiero teraz przeczytałam rozdział i jest świetny. Szkoda Charlotte. Rozumiem czemu Logan odsuną Rose. Martwi się o nią i chce chronić swoją ukochaną. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Tylko nie pakuj jej w żadne kłopoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kłopoty są nieuniknione. Właśnie dotarłam do tego etapu, który planowałam wraz z rozpoczęciem bloga.
      Będzie ból, łzy, smutek, ale będzie również czas na miłość ;)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń

Komentarze mile widziane :)