W dniu dzisiejszym pragnę życzyć Wam wspaniałej zabawy sylwestrowej
w gronie ważnych dla Was osób, z którymi uwielbiacie się bawić.
Tańców i dużo śmiechu!
Byście wydawali okrzyki podczas oglądania fajerwerków na niebie!
Byście pamiętali tę noc następnego dnia ;)
Byście wydawali okrzyki podczas oglądania fajerwerków na niebie!
Byście pamiętali tę noc następnego dnia ;)
A w Nowym Roku życzę Wam wszystkiego, co najlepsze.
Genialnych ocen, egzaminów zdanych śpiewająco. Nowych wyzwań i przygód. Byście nie zatracili siebie w tym dziwnym świecie.
Genialnych ocen, egzaminów zdanych śpiewająco. Nowych wyzwań i przygód. Byście nie zatracili siebie w tym dziwnym świecie.
Byście wciąż byli częścią rodziny Tej Nieskończoności!
Szampańskiego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Szampańskiego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku!!!
________________________________________________
But I don't wanna live that way
Reading into every word you say
You said that you could let it go
And I wouldn't catch you hung up on
somebody that I used to know
~Gotye feat. Kimbra
"Somebody that I used to know"
"Somebody that I used to know"
Zalegająca cisza walczy z odgłosem zegara wybijającego kolejne minuty. Blade światło wpada do środka, a ja wpatruję się w zastygłego Logana, który stoi przede mną z otwartą buzią. W jego oczach migoczą złote iskierki, radość miesza się z bólem. Nie potrafię na niego patrzeć, dlatego podchodzę do okna i wpatruję się w tak dobrze znany mi krajobraz. Tęskniłam za widokiem wieżowców, a nawet za śmieciami wirującymi między budynkami. Mimo że wróciłam do mojego ukochanego miasta, w wyniku tajemnic, które przede mną skryło, czuję się tu obco. Stojąc plecami do Hendersona, mogę spokojnie ukryć przed nim pozostałe łzy. Chciałam prawdy, a spowodowałam niezręczną ciszę. Brawo, Rose, nawet kłótnie zamieniasz w ciche dni.
Wyczuwam za ruch, po czym od tyłu obejmują mnie czyjeś ręce, na ramieniu czuję zaś ciężar ciemnowłosej głowy. To takie proste: obrócić się, stanąć twarzą w twarz i wtulić się w bezpieczne ramiona, schować się w nich przed całym światem. Może i proste, ale też niemożliwe po tym wszystkim. Wyswobadzam się z objęć i odchodzę od mężczyzny.
- Rose. Rae.
W głosie Logana słyszę błagalną nutę. Kręcę przecząco głową. Co nam da moje wyznanie? Nic. Przecież nie stworzę z nim szczęśliwego związku, gdy jesteśmy tak daleko od siebie. Wolę cierpieć niż udawać.
- Nie. To nie ma sensu.
- Od kiedy to miłość nie ma sensu? - pyta, nie odrywając ode mnie wzroku. - Od kiedy jesteś tak negatywnie do niej nastawiona? Rose, przed chwilą powiedziałaś mi, że mnie kochasz!
- Bo to prawda - odpowiadam spokojnie. - Kocham cię, ale nie potrafię być z tobą. Nie w chwili, gdy między nami są jakieś tajemnice. Poza tym, jesteś zakochany w kimś innym. Mam nadzieję, że jesteście z detektyw Palmer szczęśliwi.
Próbuję go wyminąć w drodze do drzwi, ale łapie mnie mocno za nadgarstek i ciągnie ku sobie, aż na niego wpadam. Drugą ręką dotyka mojego policzka, wpatruje się we mnie, dzielą nas zaledwie centymetry.
- Nie jesteśmy razem. Nie kocham jej. Kocham ciebie. Skłamałem, byś nie szukała ze mną kontaktu, bo dowiedziałabyś się o moim stanie, rzuciła wszystko i przyjechała tutaj, a to ty byłaś ważna, to ty musiałaś wrócić do zdrowia. - Kręci głową, na jego ustach kryje się uśmiech. - Mój Boże, Rose, kocham cię od miesięcy i nie wydaje mi się, bym miał się kiedykolwiek odkochać.
- Lepiej spróbuj. Okłamałeś mnie, twierdziłeś, że w twoim życiu jest ktoś inny. A teraz mówisz, że to mnie kochasz? - Oswobadzam się i z tego uścisku. - Właśnie dałeś mi kolejny powód, byśmy nie byli razem.
- Rose, ja cię tylko chciałem chronić!
- Poprzez kłamstwa?! - Ta rozmowa do niczego nas nie doprowadzi, wiem to. Fałsze, które zostały stworzone, by przysłonić mi rzeczywistość. nie mogą pozostać bez kary, a jedyną karą, jaką mogę dać Loganowi, to odcięcie się od niego, zmniejszenie naszego kontaktu do minimum w pracy. - Za późno. Nie potrafię ci już ufać.
- Ale Rose!
Unoszę dłoń.
- Przestań. To koniec.
Rozlega się pukanie, po chwili w drzwiach pojawia się głowa kapitana Jonesa, jest wyraźnie zaniepokojony panującą w pomieszczeniu ciszą.
- Nie chcę wam przeszkadzać - odzywa się cicho - ale właśnie zaczyna się druga część procesu, musimy wrócić na salę i to migiem!
Kieruję się do drzwi, za sobą słyszę dźwięk stawianych kul. Tuż przed progiem odwracam się do Logana i ze smutkiem mówię:
- Teraz jesteś tylko kimś, kogo kiedyś znałam.
****
Uśmiech nie znika z twarzy Stokera nawet teraz, gdy Logan go pogrąża, mówiąc o śledztwie. Mam przeczucie, że jego obrońca zechce zadać Hendersonowi kilka niewygodnych pytań.
Nie mylę się, moja intuicja rzadko kiedy mnie zawodzi.
- Detektywie, podobno w czasie wolnym podjął się pan prowadzenia prywatnego śledztwa wobec mojego klienta, chociaż nie ma pan do tego uprawnień.
- Tak, to prawda.
- Chyba wie pan, jakie grożą za to konsekwencje?
- Oczywiście. Właśnie jestem w połowie swojego zawieszenia, nie posiadam odznaki ani broni, więc zwracanie się do mnie per "detektywie" jest chwilowo nieodpowiednie.
Tym wytłumaczeniem wytrącił mecenasowi piłeczkę z ręki, widzę to po twarzy Posterrena. Biedy, chyba rzadko kiedykolwiek przegrywa. Ja zaś czuję jeszcze większy smutek. Skoro Logan został jakiś miesiąc temu zawieszony, a ja dowiaduję się o tym dopiero dzisiaj, to znaczy, że zataił przede mną jeszcze jedną rzecz. I my mielibyśmy być teraz razem? Teraz, gdy tyle rzeczy przede mną ukrył? To chyba jakiś żart. Przez tygodnie rehabilitacji pisałam Loganowi, co się u mnie dzieje, pytałam, co u niego. Ile z jego odpowiedzi było prawdą? Nie umiem tego ocenić.
Z miłością wiążą się pewne wyrzeczenia, ale ja nie jestem w stanie wyrzec się swoich wartości. by budować coś na kształt szczęścia z kimś, kto nie ma skrupułów, by mnie okłamać.
Nie mogę już tego dłużej rozstrzygać. Podjęłam decyzję, która została Loganowi przedstawiona. Nie ma o czym rozmyślać. Będzie moim szefem przez kilka najbliższych tygodni, później łączyć nas będzie jedynie Mia. Mam nadzieję, że moja relacja z jej bratem nie wpłynie zbytnio na naszą przyjaźń. Wciąż chcę mieć kontakt z niebieskooką księgową. Wiem, że będzie to trudniejsze niż do tej pory, ale skoro mimo wszystko udało mi się utrzymać kontakt z Pablem (choć to zupełnie inna historia), to jakie mam podstawy, by wątpić w lojalność i przyjaźń Amelii? Żadnych. Będzie musiała zrozumieć, że jej marzenie o tym, by mieć mnie za bratową się nie spełni. Pewnie będzie zła, to całkiem zrozumiałe. Pragnę jedynie, by od czasu do czasu chciała wypić ze mną kawę lub coś innego, by chciała się spotkać na plotki.
Henderson zajmuje ponownie miejsce po mojej prawej stronie, Posterren zaś rozmawia cicho ze Stokerem. Sędzia Storm zapowiada kolejną przerwę, tym razem dla samych ławników, by mogli się porozumieć. Muszą być jednomyślni, inaczej rozprawa zostanie odroczona na inny termin, a Stoker ten czas spędzi w zwykłym więzieniu. Nie mogę na to pozwolić. Ktoś może go w nim odwiedzić i przemycić dla niego truciznę, tę samą, która zabiła Celię. Może przecież z celi wydać na kogoś wyrok śmierci i zlecić komuś zabójstwa. Kto poza nim wie, ilu dokładnie członków ma Benedietiere Company i w jakich kręgach społecznych? Chyba tylko Bóg.
Tuż koło mnie pojawia się kapitan Jones, ma nietęgą minę. Spinam się, coś musiało się stać.
- Co jest? - pytam mężczyznę szeptem, Logan nachyla się w naszą stronę.
- Źle, Rose. Jest źle. - Wzdycha ciężko. - Sprawdziłem tego ławnika, który tak cię wcześniej zaniepokoił. To Allan Everglad, dyrektor generalny...
- Banku Manhattańskiego - kończy za niego Henderson. - Był podejrzewany o korupcję i branie łapówek od Benedietiere Company kilka lat temu. Nie znaleziono na niego żadnych dowodów, a on po tamtym śledztwie stał się przykładnym obywatelem, zamydlił oczy całemu społeczeństwu.
- Chyba nie powinien tutaj być - zauważam. - Skoro ma powiązania z organizacją Stokera...
- Nie potwierdzone, Rose - przerywa mi Jones. - Nigdy nie został skazany, nie brał także udziału w procesie Gabreila van Stocka, choć to jemu udzielał przedziwnych kredytów.
- Jak to się stało, że nie można mu niczego udowodnić? Przecież musi mieć jakąś dokumentację na te kredyty. Nigdy jej nie odnaleziono?
- Nie, Rose. Dlatego też obawiam się, że Everglad czując się bezkarnym wobec prawa, pomoże uwolnić Stokera. Był przyjacielem jego ojca z dzieciństwa, teraz chce pomóc Jamie'mu, by spłacić dług.
- A my nie możemy mu w tym przeszkodzić. - Czuję się przegrana. Cała ta gonitwa może pójść na nic, bo Stoker ma swojego ziomka wśród ławników.
- Musimy spróbować. - Logan jest gotowy do działania.
- Niby jak? - Kapitan sceptycznie podchodzi do planu detektywa.
- Każdy z ławników czymś się zajmuje poza salą sądową, prawda? - Kiwamy z Benem głowami. - Przy ich głosowaniach większą moc ma zdanie ludzi postawionych wysoko w hierarchii zawodowej. Ale w tym wypadku to nie Everglad jest najwyżej.
Patrzę na niego zdumiona, najwidoczniej zna tę grupę zasiadającą w ławach.
- Kobieta, która zasiada w górnym rzędzie najbliżej naszej strony to Caitlin Morrison, córka Conrada Morrisona...
Doznaję olśnienia.
- To córka burmistrza!
- Zgadza się. - Oczy Logana błyszczą. - Co więcej, odbywała staż w Banku Manhattańskim, gdy Everglad prowadził podobno lewe interesy z Benedietiere Company.
- Czyli - Ben chce podsumować wywód bruneta - Morrison wie o powiązaniu Everglad ze Stokerem i może przekonać innych ławników, że jego zdanie jest subiektywne i poprzez presję skłonić go do tego samego zdania co reszty?
- Dokładnie. - Logan uśmiecha się ciepło. - My musimy się tylko upewnić, że Caitlin nie boi się Everglada i da radę go zastraszyć.
- To ja idę za nimi. - Jones dołącza do wychodzących z sali, przeciska, by znaleźć się jak najbliżej ławników, zanim znikną w swojej małej celi [ławnicy porozumiewają się ze sobą w małym pokoju bez okien - przy. aut.], a ja i Logan zostajemy sami, jesteśmy jedynymi osobami w pomieszczeniu.
Podnoszę się, by także rozprostować nogi, niebieskooki chwyta mnie za nadgarstek.
- Zostań. Proszę.
Wiem, że porusza się o kulach, co jest strasznym utrudnieniem, nie zdąży wyjść stąd przed końcem narady, ale nie mogę mu towarzyszyć. To będzie dziwne, w dodatku będzie pretekstem do rozmowy, a ja nie chcę z nim rozmawiać, nie tutaj, nie teraz.
- Przykro mi.
Opuszczam salę, a następnie budynek, potrzebuję świeżego powietrza. Chłodny wiatr drażni moją skórę i podwija mój płaszcz. Staram się myśleć o czymś przyjemnym, jak na przykład o spotkaniu z Pablem i Mary zaplanowanym na jutrzejszy wieczór. Wciąż nie wiem, czy przyjaciel oświadczył się dziewczynie. Raczej nie, inaczej już bym o tym wiedziała. Zapytam o to Kate podczas wieczornej rozmowy telefonicznej.
Przed powrotem na salę zachodzę do toalety. Moje odbicie w lustrze mnie przeraża, wyglądam jakbym była poważnie chora. Blada cera, cienie pod oczami, opadnięte kąciki sinych ust. Gdy wreszcie proces się skończy i będziemy mogli opuścić budynek sądu, wyjdę stąd z siwymi włosami i zmarszczkami.
W sali wyczuwam rosnące napięcie, które wywołuje u mnie kolejną tego dnia falę niepokoju. Gdy w końcu wszyscy są już na swoich miejscach, sędzia Storm prosi ławników o przeczytanie ustalonego przez nich wyroku. Przewodniczącą ławą jest niska, pulchna kobiecina ubrana w czarne spodnium , które czyni jej nogi jeszcze krótszymi niż są. Ma blond włosy sięgające podbródka, szpiczasty nos i małe, świdrujące oczka. Stoi sztywno wyprostowana, gdy odczytuje decyzję.
- Uznajemy Jamie'go Gordona Stokera winnym wszystkich postawionych mu zarzutów i postulujemy o najwyższy wyrok - dożywocie w więzieniu stanowym z możliwością ubiegania się o wyjście warunkowe po trzydziestu pięciu latach.
Oddycham z ulgą. Udało się. To koniec mojego koszmaru. Wreszcie będę mogła pić herbatę bez irracjonalnego lęku, że znowu zostanę otruta.
Spoglądam na Logana, który uśmiecha się pogodnie, czerwony ślad po moim uderzeniu wciąż jest widoczny na jego policzku. To takie proste - pochyli się i ucałować go w to samo miejsce. Ale to niemożliwe. Tak właściwie, co jest teraz między możliwe poza relacją czysto zawodową? Nie wiem.
Storm podtrzymuje wyrok, Stoker zostaje wyprowadzony w kajdankach, a obserwatorzy i świadkowie po sześciu godzinach mogę spokojnie opuścić budynek sądu. Tuż przed wyjściem zatrzymują mnie koledzy i Jones.
- Rose, chciałbym cię o coś zapytać. - Ben czuje się odrobinę niepewnie, uśmiecham się więc, chcąc dodać mu otuchy. - Czy jeżeli jutro dostaniemy zgłoszenie o morderstwie, to czy będziemy mogli do ciebie zadzwonić z prośbą o konsultację?
- Oczywiście, że tak, kapitanie. - Uśmiecham się, ale nie ma w tym radości. Kątem oka dostrzegam zmierzającego w naszą stronę Logana. - Ale chcę zmiany. - Jones patrzy na mnie zaniepokojony. - Chcę, by moja umowa-zlecenie została umową z określoną umową z określonym terminem. Mogę być konsultantką, ale tylko do końca lutego. - Adam i Diego poruszają się zaskoczeni, ale nie pozwalam im dojść do słowa. - Przykro mi, ale muszę tak postąpić. To mój ostatni rok studiów, ostatni semestr chcę mieć pełen obecności, nie chcę już gonić z materiałem jak szalona, byle tylko nie mieć zaległości. Proszę, zrozumcie mnie - zwracam się do przyjaciół - chcę mieć dyplom i pracować w zawodzie, który naprawdę mnie interesuje.
Chase spogląda na ciemnowłosego, który ułożył usta w smutną podkówkę i ma łzy w oczach. Meksykanin rzuca się na mnie i mocno do siebie tuli, moje zagojone żebra protestują, wciąż nie są gotowe na taki uścisk.
- Dopiero wróciłaś, a już nas opuszczasz, to niesprawiedliwe!
Klepię go pocieszająco po plecach i staram się złapać oddech.
- Spokojnie, Diego, przecież mamy przed sobą sześć tygodni.
- Tylko sześć tygodni! - zaczyna dramatyzować, ale wreszcie wypuszcza mnie z objęć, żebra są mu wdzięczne. - To da nam jakieś pięć spraw do rozwiązania, o ile tyle morderstw się nam znajdzie.
Ciemnooki niepostrzeżenie podniósł głos przy drugiej części zdania, opuszczający sąd dziwnie się nam przyglądają, czuję zażenowanie.
- Wyluzuj, stary. - Adam kładzie dłoń na ramieniu przyjaciela. - Przecież z odejściem Rose nie wiąże się całkowita utrata kontaktu, prawda? - Spogląda na mnie zielonymi oczami, szukając potwierdzenia.
Kiwam potakująco głową.
- Oczywiście, że nie. Jesteśmy przyjaciółmi, Diego. Rodziną. A rodziny nie da się tak łatwo zostawić.
Przytulam mężczyzn na pożegnanie.
- Widzimy się jutro na posterunku. - Posyłam im ostatnie uśmiechy i wraz z Jamesem wychodzimy z budynku.
Na zewnątrz już robi się ciemno, latarnie rozświetlają ulice, nowojorczycy właśnie kończą pracę i zmierzają do domów, po drodze robiąc zakupy. Powoli zwalniają, nie muszą się śpieszyć tak bardzo jak rano. Nawet na stacje metra kroczą spokojnie. Nie tęsknią za ciasnotą biur, rozmowami telefonicznymi czy kawą , która trzyma ich przy życiu przez większość dnia.
Idę obok Jamesa, schodzimy ze schodów w ciszy, którą przerywa wołanie znajomego głosu.
- Rose!
Odwracam się. Logan stoi na szczycie, patrzy na mnie, kule ślizgają się na zamarzniętej posadzce, mroźny wiatr rozwiewa poły garnituru.
- Idź do niego, zaczekam w samochodzie - szepcze mi do ucha wujek, po czym oddala się stronę parkingu.
Z ciężkim westchnieniem wracam na górę , uważając, by się nie poślizgnąć, nie chcę złamać sobie nogi. Staję naprzeciwko niebieskookiego w odpowiedniej odległości i unikam jego wzroku.
- O co chodzi? - pytam szorstko, zmęczona i pozbawiona zupełnie energii, to był jeden z najcięższych dni w moim życiu.
- Słyszałem, że opuszczasz posterunek.
- Z końcem lutego, zgadza się.
- Dlaczego?
Jego niebieskie oczy kryją w sobie resztę tajemnic, których nie poznałam. Czekają na moją odpowiedź pełne nadziei, gdy ja uparcie milczę.
- Dlaczego to robisz?
Zakładam przed sobą ramiona, chronię się przed chłodem i jego pytaniem.
- Dobrze wiesz, przecież podsłuchałeś moją rozmowę z Chigi i kapitanem.
- Nie wydaje mi się, żeby chodziło tylko o studia. - Jest poważny, jego głos szorstki, dawna miękkość zaginęła. Oboje pokazujemy negatywne uczucia, które teraz nami władają. - Tu chodzi o nas, prawda? O to, że cię okłamałem, zataiłem prawdę, zraniłem cię, a mimo to wymagam od ciebie, byś się ze mną związała. Nie oczekuję tego.
- Dobrze wiedzieć - prycham.
- Źle mnie zrozumiałaś. Moim największym marzeniem jest być z tobą, ale wiem, że nawaliłem. Nie będę cię do niczego zmuszał. Chcę, byś wiedziała, że uwielbiam z tobą pracować. - W głosie niebieskookiego pojawia się szczerość. - Potrafisz dostrzec rzeczy, które nam umykają. Poza tym, jako psycholog masz idealne podejście do innych ludzi. Utrata ciebie będzie równoznaczna ze spadkiem liczby rozwiązanych przez nas spraw. Zostań. Nie dla mnie, ale dla innych ludzi.
Robi krok w moim kierunku, cofam się, po policzku spływa łza.
- Nie mogę. - Spoglądam na niego. - Muszę wreszcie zacząć myśleć również o sobie, a nie tylko o innych. Przykro mi, ale to już postanowione - od pierwszego marca nie zobaczysz mnie już na swoim posterunku.
Zbiegam ze schodów i chodnikiem mknę ku samochodowi, za sobą słyszę kroki mężczyzny. Rzucam mu spojrzenie znad ramienia - porzucił kule i san zaczął biec, choć usztywniona noga strasznie mu w tym przeszkadza. Ludzie patrzą za nim z zaciekawieniem.
- Rose!!! - krzyczy, gdy dobiegam do auta, szybko wślizguję się na miejsce pasażera i zapinam pasy.
- Jedź! - rozkazuję wujkowi. - Jedź!
Z piskiem opon James włącza się do ruchu, a ja zerkam w boczne lusterko. Dostrzegam Logana, zatrzymał się na chodniku, patrzy za nami z najbardziej smutnym wyrazem twarzy, jaki kiedykolwiek widziałam.
Płaczę.
- Banku Manhattańskiego - kończy za niego Henderson. - Był podejrzewany o korupcję i branie łapówek od Benedietiere Company kilka lat temu. Nie znaleziono na niego żadnych dowodów, a on po tamtym śledztwie stał się przykładnym obywatelem, zamydlił oczy całemu społeczeństwu.
- Chyba nie powinien tutaj być - zauważam. - Skoro ma powiązania z organizacją Stokera...
- Nie potwierdzone, Rose - przerywa mi Jones. - Nigdy nie został skazany, nie brał także udziału w procesie Gabreila van Stocka, choć to jemu udzielał przedziwnych kredytów.
- Jak to się stało, że nie można mu niczego udowodnić? Przecież musi mieć jakąś dokumentację na te kredyty. Nigdy jej nie odnaleziono?
- Nie, Rose. Dlatego też obawiam się, że Everglad czując się bezkarnym wobec prawa, pomoże uwolnić Stokera. Był przyjacielem jego ojca z dzieciństwa, teraz chce pomóc Jamie'mu, by spłacić dług.
- A my nie możemy mu w tym przeszkodzić. - Czuję się przegrana. Cała ta gonitwa może pójść na nic, bo Stoker ma swojego ziomka wśród ławników.
- Musimy spróbować. - Logan jest gotowy do działania.
- Niby jak? - Kapitan sceptycznie podchodzi do planu detektywa.
- Każdy z ławników czymś się zajmuje poza salą sądową, prawda? - Kiwamy z Benem głowami. - Przy ich głosowaniach większą moc ma zdanie ludzi postawionych wysoko w hierarchii zawodowej. Ale w tym wypadku to nie Everglad jest najwyżej.
Patrzę na niego zdumiona, najwidoczniej zna tę grupę zasiadającą w ławach.
- Kobieta, która zasiada w górnym rzędzie najbliżej naszej strony to Caitlin Morrison, córka Conrada Morrisona...
Doznaję olśnienia.
- To córka burmistrza!
- Zgadza się. - Oczy Logana błyszczą. - Co więcej, odbywała staż w Banku Manhattańskim, gdy Everglad prowadził podobno lewe interesy z Benedietiere Company.
- Czyli - Ben chce podsumować wywód bruneta - Morrison wie o powiązaniu Everglad ze Stokerem i może przekonać innych ławników, że jego zdanie jest subiektywne i poprzez presję skłonić go do tego samego zdania co reszty?
- Dokładnie. - Logan uśmiecha się ciepło. - My musimy się tylko upewnić, że Caitlin nie boi się Everglada i da radę go zastraszyć.
- To ja idę za nimi. - Jones dołącza do wychodzących z sali, przeciska, by znaleźć się jak najbliżej ławników, zanim znikną w swojej małej celi [ławnicy porozumiewają się ze sobą w małym pokoju bez okien - przy. aut.], a ja i Logan zostajemy sami, jesteśmy jedynymi osobami w pomieszczeniu.
Podnoszę się, by także rozprostować nogi, niebieskooki chwyta mnie za nadgarstek.
- Zostań. Proszę.
Wiem, że porusza się o kulach, co jest strasznym utrudnieniem, nie zdąży wyjść stąd przed końcem narady, ale nie mogę mu towarzyszyć. To będzie dziwne, w dodatku będzie pretekstem do rozmowy, a ja nie chcę z nim rozmawiać, nie tutaj, nie teraz.
- Przykro mi.
Opuszczam salę, a następnie budynek, potrzebuję świeżego powietrza. Chłodny wiatr drażni moją skórę i podwija mój płaszcz. Staram się myśleć o czymś przyjemnym, jak na przykład o spotkaniu z Pablem i Mary zaplanowanym na jutrzejszy wieczór. Wciąż nie wiem, czy przyjaciel oświadczył się dziewczynie. Raczej nie, inaczej już bym o tym wiedziała. Zapytam o to Kate podczas wieczornej rozmowy telefonicznej.
Przed powrotem na salę zachodzę do toalety. Moje odbicie w lustrze mnie przeraża, wyglądam jakbym była poważnie chora. Blada cera, cienie pod oczami, opadnięte kąciki sinych ust. Gdy wreszcie proces się skończy i będziemy mogli opuścić budynek sądu, wyjdę stąd z siwymi włosami i zmarszczkami.
W sali wyczuwam rosnące napięcie, które wywołuje u mnie kolejną tego dnia falę niepokoju. Gdy w końcu wszyscy są już na swoich miejscach, sędzia Storm prosi ławników o przeczytanie ustalonego przez nich wyroku. Przewodniczącą ławą jest niska, pulchna kobiecina ubrana w czarne spodnium , które czyni jej nogi jeszcze krótszymi niż są. Ma blond włosy sięgające podbródka, szpiczasty nos i małe, świdrujące oczka. Stoi sztywno wyprostowana, gdy odczytuje decyzję.
- Uznajemy Jamie'go Gordona Stokera winnym wszystkich postawionych mu zarzutów i postulujemy o najwyższy wyrok - dożywocie w więzieniu stanowym z możliwością ubiegania się o wyjście warunkowe po trzydziestu pięciu latach.
Oddycham z ulgą. Udało się. To koniec mojego koszmaru. Wreszcie będę mogła pić herbatę bez irracjonalnego lęku, że znowu zostanę otruta.
Spoglądam na Logana, który uśmiecha się pogodnie, czerwony ślad po moim uderzeniu wciąż jest widoczny na jego policzku. To takie proste - pochyli się i ucałować go w to samo miejsce. Ale to niemożliwe. Tak właściwie, co jest teraz między możliwe poza relacją czysto zawodową? Nie wiem.
Storm podtrzymuje wyrok, Stoker zostaje wyprowadzony w kajdankach, a obserwatorzy i świadkowie po sześciu godzinach mogę spokojnie opuścić budynek sądu. Tuż przed wyjściem zatrzymują mnie koledzy i Jones.
- Rose, chciałbym cię o coś zapytać. - Ben czuje się odrobinę niepewnie, uśmiecham się więc, chcąc dodać mu otuchy. - Czy jeżeli jutro dostaniemy zgłoszenie o morderstwie, to czy będziemy mogli do ciebie zadzwonić z prośbą o konsultację?
- Oczywiście, że tak, kapitanie. - Uśmiecham się, ale nie ma w tym radości. Kątem oka dostrzegam zmierzającego w naszą stronę Logana. - Ale chcę zmiany. - Jones patrzy na mnie zaniepokojony. - Chcę, by moja umowa-zlecenie została umową z określoną umową z określonym terminem. Mogę być konsultantką, ale tylko do końca lutego. - Adam i Diego poruszają się zaskoczeni, ale nie pozwalam im dojść do słowa. - Przykro mi, ale muszę tak postąpić. To mój ostatni rok studiów, ostatni semestr chcę mieć pełen obecności, nie chcę już gonić z materiałem jak szalona, byle tylko nie mieć zaległości. Proszę, zrozumcie mnie - zwracam się do przyjaciół - chcę mieć dyplom i pracować w zawodzie, który naprawdę mnie interesuje.
Chase spogląda na ciemnowłosego, który ułożył usta w smutną podkówkę i ma łzy w oczach. Meksykanin rzuca się na mnie i mocno do siebie tuli, moje zagojone żebra protestują, wciąż nie są gotowe na taki uścisk.
- Dopiero wróciłaś, a już nas opuszczasz, to niesprawiedliwe!
Klepię go pocieszająco po plecach i staram się złapać oddech.
- Spokojnie, Diego, przecież mamy przed sobą sześć tygodni.
- Tylko sześć tygodni! - zaczyna dramatyzować, ale wreszcie wypuszcza mnie z objęć, żebra są mu wdzięczne. - To da nam jakieś pięć spraw do rozwiązania, o ile tyle morderstw się nam znajdzie.
Ciemnooki niepostrzeżenie podniósł głos przy drugiej części zdania, opuszczający sąd dziwnie się nam przyglądają, czuję zażenowanie.
- Wyluzuj, stary. - Adam kładzie dłoń na ramieniu przyjaciela. - Przecież z odejściem Rose nie wiąże się całkowita utrata kontaktu, prawda? - Spogląda na mnie zielonymi oczami, szukając potwierdzenia.
Kiwam potakująco głową.
- Oczywiście, że nie. Jesteśmy przyjaciółmi, Diego. Rodziną. A rodziny nie da się tak łatwo zostawić.
Przytulam mężczyzn na pożegnanie.
- Widzimy się jutro na posterunku. - Posyłam im ostatnie uśmiechy i wraz z Jamesem wychodzimy z budynku.
Na zewnątrz już robi się ciemno, latarnie rozświetlają ulice, nowojorczycy właśnie kończą pracę i zmierzają do domów, po drodze robiąc zakupy. Powoli zwalniają, nie muszą się śpieszyć tak bardzo jak rano. Nawet na stacje metra kroczą spokojnie. Nie tęsknią za ciasnotą biur, rozmowami telefonicznymi czy kawą , która trzyma ich przy życiu przez większość dnia.
Idę obok Jamesa, schodzimy ze schodów w ciszy, którą przerywa wołanie znajomego głosu.
- Rose!
Odwracam się. Logan stoi na szczycie, patrzy na mnie, kule ślizgają się na zamarzniętej posadzce, mroźny wiatr rozwiewa poły garnituru.
- Idź do niego, zaczekam w samochodzie - szepcze mi do ucha wujek, po czym oddala się stronę parkingu.
Z ciężkim westchnieniem wracam na górę , uważając, by się nie poślizgnąć, nie chcę złamać sobie nogi. Staję naprzeciwko niebieskookiego w odpowiedniej odległości i unikam jego wzroku.
- O co chodzi? - pytam szorstko, zmęczona i pozbawiona zupełnie energii, to był jeden z najcięższych dni w moim życiu.
- Słyszałem, że opuszczasz posterunek.
- Z końcem lutego, zgadza się.
- Dlaczego?
Jego niebieskie oczy kryją w sobie resztę tajemnic, których nie poznałam. Czekają na moją odpowiedź pełne nadziei, gdy ja uparcie milczę.
- Dlaczego to robisz?
Zakładam przed sobą ramiona, chronię się przed chłodem i jego pytaniem.
- Dobrze wiesz, przecież podsłuchałeś moją rozmowę z Chigi i kapitanem.
- Nie wydaje mi się, żeby chodziło tylko o studia. - Jest poważny, jego głos szorstki, dawna miękkość zaginęła. Oboje pokazujemy negatywne uczucia, które teraz nami władają. - Tu chodzi o nas, prawda? O to, że cię okłamałem, zataiłem prawdę, zraniłem cię, a mimo to wymagam od ciebie, byś się ze mną związała. Nie oczekuję tego.
- Dobrze wiedzieć - prycham.
- Źle mnie zrozumiałaś. Moim największym marzeniem jest być z tobą, ale wiem, że nawaliłem. Nie będę cię do niczego zmuszał. Chcę, byś wiedziała, że uwielbiam z tobą pracować. - W głosie niebieskookiego pojawia się szczerość. - Potrafisz dostrzec rzeczy, które nam umykają. Poza tym, jako psycholog masz idealne podejście do innych ludzi. Utrata ciebie będzie równoznaczna ze spadkiem liczby rozwiązanych przez nas spraw. Zostań. Nie dla mnie, ale dla innych ludzi.
Robi krok w moim kierunku, cofam się, po policzku spływa łza.
- Nie mogę. - Spoglądam na niego. - Muszę wreszcie zacząć myśleć również o sobie, a nie tylko o innych. Przykro mi, ale to już postanowione - od pierwszego marca nie zobaczysz mnie już na swoim posterunku.
Zbiegam ze schodów i chodnikiem mknę ku samochodowi, za sobą słyszę kroki mężczyzny. Rzucam mu spojrzenie znad ramienia - porzucił kule i san zaczął biec, choć usztywniona noga strasznie mu w tym przeszkadza. Ludzie patrzą za nim z zaciekawieniem.
- Rose!!! - krzyczy, gdy dobiegam do auta, szybko wślizguję się na miejsce pasażera i zapinam pasy.
- Jedź! - rozkazuję wujkowi. - Jedź!
Z piskiem opon James włącza się do ruchu, a ja zerkam w boczne lusterko. Dostrzegam Logana, zatrzymał się na chodniku, patrzy za nami z najbardziej smutnym wyrazem twarzy, jaki kiedykolwiek widziałam.
Płaczę.
****
Losie, śmiej się, ale daj mi wreszcie spokój.
W fotelu obok zasiada tata, podaje mi butelkę piwa. Pomimo pięćdziesięciu dwóch lat na karku, wciąż jest przystojny. To po nim odziedziczyliśmy z Mią niebieski kolor oczu. Jego brązowe włosy powoli zostają ozdobione przez siwe pasma. Twarz - szczera i pogodna - przyjmuje pierwsze zmarszczki. Wygląda dobrze. Czasami żałuję, że odwiedzam go tak rzadko.
- O czym myślisz? - pyta, upijając łyk napoju alkoholowego. Zawsze się o mnie troszczył, nawet po rozwodzie i gdy sześć lat temu przeprowadził się na stałe do Seattle. - O Rose?
- Tak. I o tym, jakim idiotą jestem. - Wzdycham. - Co takiego zrobiłem, że nic mi się z nią nie udaje?
- No wiesz, okłamałeś ją mimo tego, że ją kochasz. Kupiłeś pierścionek zaręczynowy, a nawet nie próbowałeś się oświadczyć.
Piorunuję go wzrokiem.
- Nie wierzę, rozmawiałeś z matką. - Drapię się po karku. - Czyżby piekło zaczęło zamarzać?
- Jak widzę, sarkazm wciąż się ciebie trzyma. Chyba muszę pogratulować Rose, stworzyła w tobie wadę.
- Ktoś w końcu musiał.
- Tylko poza sarkazmem obudziła w tobie empatię, poszerzyła twoje horyzonty i wniosła radość oraz światło w twoje życie, czego nie widziałem u ciebie od rozstania z Sheilą. Mam nadzieję, że nie pozwolisz jej odejść?
- Nie. Kocham ją i nie wybaczę sobie, jeśli chociaż nie spróbuję stworzyć z nią związku.
- Ale jesteś tutaj, a Rosie w Nowym Jorku, gdzie w każdej chwili może spotkać jakiegoś interesującego nieznajomego, który namiesza jej w głowie.
Przewracam oczami.
- Dzięki, tato. Uwielbiam, gdy mnie pocieszasz.
- Do usług, synu. - Unosi butelkę i się śmieje. - A tak na poważnie - co zamierzasz teraz zrobić? Wiesz, chciałbym wreszcie poznać ją osobiście, a nie tylko z czyichś opowieści.
Wpatruję się w płomienie i staram się coś wymyślić. Teraz jestem dwa tysiące osiemset pięćdziesiąt osiem mil lądowych od niej, trzy godziny do tyłu, telefon mam w drugim pokoju, a laptop wciąż leży w torbie. Karcę się w myślach. Przecież nie wyślę jej kolejnego mejla.
- Nie wiem. Chyba po prostu wrócę, uklęknę i powiem jej, że bez niej nic nie ma sensu.
Ojciec uśmiecha się, co oznacza poparcie mojego pomysłu. Podchodzę do okna, wyglądam przez nie. Rozświetlone miasto ma w sobie podobną magię do Nowego Jorku, ale tutaj czegoś brakuje.
Kogoś.
Rose, gdziekolwiek teraz jesteś, cokolwiek robisz, wiedz, że cię kocham i przepraszam za całe zło, które ci wyrządziłem.
Kocham cię.
I nigdy nie przestanę.
For the last time.
No kuuurde! Jak czytałam pierwszą część to moje serce się radowało. On też jej powiedział, że ją kocha! I tak ją słodko do siebie przyciągnął, pewnie zaraz się pocałują, wygrają rozprawę i wszystko będzie cuudnownie *.* Ale nieeeeeeeeee ;< rozprawę a i owszem wygrali, ale gdzie jest moje Rogan?! Tyle bólu, tyle tajemnic i łez ;c
OdpowiedzUsuńBiedny kochany Diego ;_;
Na szczęście końcówką dałaś mi nadzieję, że może wszystko będzie dobrze <3333
Cieszę się, że się podoba :D
UsuńNo tak, sprawa wygrana, ale Rogan wciąż ma przed sobą trudności. Ale bez obaw - w rozdziale 56 wreszcie dam im spokój i szczęście ;)
Dziękuję za komentarz :**
E, takim smutnym rozdziałem kończysz rok, że chyba nie wierzę, że będzie lepiej. Sprawa wygrana, Stoker wyeliminowany, a jednak i Rose, i Logan są nieszczęśliwi, uwikłani we własne kłamstwa i uczucia. Mimo to Rose ma rację i dobrze tak Loganowi. Już nawet nie chodzi o to jego śledztwo w sprawie Stokera, ale o kłamstwo, że kogoś ma. Czy on naprawdę nie zdawał sobie sprawy, jak tym ją zrani? Dobra, mógł zakładać, że Rose nic do niego nie czuje, ale, do cholery, nie powinien tego robić. Nie w taki sposób. To słaba wymówka. Zapewne tego w ogóle nie przemyślał i stwierdził, że tak będzie lepiej. Nie miał prawa za nią decydować. Do tego bezczelnie przygotowywał się do zaręczyn. Halo, Logan, o czymś chyba zapomniałeś. Naprawdę myślał, że głupie "przepraszam" wszystko załatwi? Zna Rose i jej zasady, chyba zdaje sobie sprawę, że nadszarpnął jej zaufanie i to dość poważnie. Jestem nim naprawdę zawiedziona i nawet cieszę się, że Rose dała mu tego kosza nawet, jeśli dla niej to też jest bolesne. Może dzięki temu Logan trochę zmądrzeje, bo ja też mam wątpliwości, ile było prawdy w tym, co do niej pisał w czasie jej rehabilitacji. Ma sześć tygodni, żeby wyznać całą prawdę, przeprosić i spróbować przekonać do siebie Rose zanim zniknie z jego życia na zawsze. Mimo wszystko będę mu kibicować.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku, Cleo.
Laurie
Ale pojechałaś po Loganie, no nie wierzę no :o
UsuńAle się zgadzam - należało mu się! Zachował się jak cham, którym był na początku opowiadania, co kiedyś napisała mi koleżanka. Nie przemyślał wszystkiego, ale zdaje sobie sprawę z błędów, które popełnił i będzie chciał je naprawić.
Mam pomysł na to, jak może znowu pokazać Rose, że ta może mu ufać, ale nie wiem, czy czytelnicy zniosą jeszcze jednego zamachowca :3
Ja też będę mu kibicować :) Jeśli do 56 rozdziału nie ogarnie się w mojej głowie, to ja się załamię.
Dziękuję za komentarz :**
Szczęśliwego Nowego Roku!
Pojechałam po nim, bo mnie wkurzył. To taka postawa: "Ja, wielki detektyw Henderson wiem wszystko i klękajcie przede mną narody". Zderzenie z rzeczywistością było bolesne.
UsuńCo Ty znowu chcesz zrobić Rose? I tak już biedna jest. Cleo, nie bądź mną, nie torturuj za dużo swoich postaci. To złe.
Logan, ogarnij się, człowieku. Wierzę w Ciebie.
Laurie
Nie będę ich torturować, raczej stworzę odrobinę niebezpieczną sytuację, by Logan pokazał Rosie, że może mu zaufać na nowo ;) A później skończą, jak skończą... :3
UsuńNo to czekam na efekty tych planów i knucia :)
UsuńLaurie
Ale się porobiło..
OdpowiedzUsuńTyle kocham cię w tak krótkim czasie. Ale na razie na słowach się kończy. Szkoda…
Te kłamstwa Logana w sumie nie niosły za sobą wysokiej szkodliwości, jeżeli chodzi o jego czyny. Nie zdradził, ale coś stracił.. Niezaprzeczalnie zranił Rose i za to mu się należy odpokutować. Ale tylko za to. Chociaż sam fakt, że widział ją jak przez to wszystko płacze.. to już samo w sobie pewnie zabolało. W końcu najtrudniej znieść cierpienie osoby, którą się kocha. Każda łza boli bardziej, każde spojrzenie, w którym miłość miesza się z lękiem i niepewnością. To nieme pytanie czy jeżeli ci zaufam zrobisz to jeszcze raz? I najważniejsze ile ja dla ciebie znaczę jeżeli tak łatwo przychodzi ci mnie ranić?
No to się Logan nieźle wkopałeś. Jakbyś nie wiedział, że zaufanie to jest coś co odzyskać najtrudniej..
Pa Stoker, nie będę tęsknić. ;p
Semestr pełen obecności. O.o A mój były dyrektor z LO mówił, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. ;) Mam taką nadzieję, że to tylko i wyłącznie przez Logana. ^-^ A trochę nieobecności nie jest złe. xD
No Rose weź nie uciekaj, jak to tylko do końca lutego?! Ty kochasz tą pracę. I Logana.
„You seem so far away though you are standing near
You made me feel alive, but something died I fear
I really tried to make it out
I wish I understood
What happened to our love, it used to be so good”
A to druga część cytatu, albo zwyczajnie druga zwrotka piosenki. Jakoś mi ona pasuje do tego co się między nimi dzieje.
W Nowym Roku życzę Ci:
12 miesięcy zdrowia,
53 tygodni szczęścia,
8760 godzin wytrwałości,
525600 minut pogody ducha
i 31536000 sekund miłości!
Ooo, ten cytat pasuje tu idealnie, dziękuję za jego podesłanie!
UsuńNo tak, porobiło się. Ale to było zaplanowane ^.^
Wszystko nie może być piękne, a ostatnio zauważyłam, że dość dobrze radzę sobie z dramatami :3
Ach, te disy na Logana są świetne. Denerwuje nas on, a jednocześnie wciąż wierzymy, że się ogarnie, to miłe :3
Dziękuję za życzenia i komentarz! :*
Szczęśliwego Nowego Roku!
Tak się pięknie zapowiadało. Rose mu powiedziała, że go kocha, a on ją <3 i myślałam, że wszystko się już ułoży, a tu kurde dupa! Rose powinna dać mu szansę skoro go kocha lub chociaż dać jakąś nadzieję, że nie wszystko między nimi stracone, a ona stwierdziła, że to cholerny koniec!!! Aleja wiem, że Logan się nie podda :) i ma pierścionek zaręczynowy *_* ale się jaram ;) a kiedy powiedział, że chyba wróci i uklęknie przed nią to normalnie był taaaki słodki ^^ już nie mogę się doczekać aż się jej oświadczy <3 mam nadzieję, że to wkrótce zrobi i że Rose się zgodzi i mu wybaczy *_* czekam na next :* świetnie piszesz ♥
OdpowiedzUsuńPowoli, Kasia, powoli - oświadczyn nie będzie szybciej niż w 70 rozdziale! :P
UsuńTo taki symboliczny koniec, gdy Rose daje do zrozumienia Loganowi, że ten naprawdę ją zranił, a ona nie chce już więcej cierpienia.
Oczywiście, że nic nie jest między nimi stracone. Przecież się kochają :)
Teraz nastąpią dwa rozdziały, w którym będzie przewijał się ich problem, ale głównym wątkiem będzie morderstwo byłego żołnierza.
Cieszę się, że się podoba :)
Dziękuję za komentarz :*
Sam tytuł już wzbudził we mnie takie melancholijne uczucia bo kiedyś lubiłam tą piosenkę, ale nie znałam jeszcze wtedy wyrażenia "used to". Teraz czaję i jest to bolesne.
OdpowiedzUsuń" - Rose, ja cię tylko chciałem chronić!
- Poprzez kłamstwa?! "- tak bardzo bolesne. Znów przytoczyłabym cytat z poprzedniego komcia, ale nie.
" - Teraz jesteś tylko kimś, kogo kiedyś znałam."- I pieką oczka. Tylko nie płacz. Tylko nie płacz. *ociera oczy*
"Właśnie jestem w połowie swojego zawieszenia, nie posiadam odznaki ani broni, więc zwracanie się do mnie per "detektywie" jest chwilowo nieodpowiednie."- miałam kropeczke na monitorze i wyszło dziwnym trafem odżnaki. Haha. XD
" - Uznajemy Jamie'go Gordona Stokera winnym wszystkich postawionych mu zarzutów i postulujemy o najwyższy wyrok - dożywocie w więzieniu stanowym z możliwością ubiegania się o wyjście warunkowe po trzydziestu pięciu latach."- A ja i tak czuję, że Stoker coś planuje i że to nie koniec przygód.
" Zbiegam ze schodów i chodnikiem mknę ku samochodowi, za sobą słyszę kroki mężczyzny. Rzucam mu spojrzenie znad ramienia - porzucił kule i san zaczął biec, choć usztywniona noga strasznie mu w tym przeszkadza. Ludzie patrzą za nim z zaciekawieniem.
- Rose!!! - krzyczy, gdy dobiegam do auta, szybko wślizguję się na miejsce pasażera i zapinam pasy.
- Jedź! - rozkazuję wujkowi. - Jedź!
Z piskiem opon James włącza się do ruchu, a ja zerkam w boczne lusterko. Dostrzegam Logana, zatrzymał się na chodniku, patrzy za nami z najbardziej smutnym wyrazem twarzy, jaki kiedykolwiek widziałam.
Płaczę."- Ueee. Znowu pieką oczka. Cleosiu, dobry dramat ci wyszedł.
" Rose, gdziekolwiek teraz jesteś, cokolwiek robisz, wiedz, że cię kocham i przepraszam za całe zło, które ci wyrządziłem.
Kocham cię.
I nigdy nie przestanę."- Kocham. <3
Świetny rozdział, wielbię. Szacun za wzruszenie mnie aż dwa razy. Zazwyczaj tego nie robię.
Pozdrówka, czekam na nn! ^^
Cieszę się, że dramat Ci się spodobał. Skoro Cię wzruszyłam i to dwukrotnie, to chyba rozdział mi wyszedł :3
Usuńprzegoniłaś Naff, ona jeszcze nie komentowała tego rozdziału.
Dziękuję za komentarz :**
Spokojnie. Zaraz to nadrobię XD. W ogóle to zapomniałam, że wstawiłaś rozdział Rozważnej i zaczęłam czytać Gbura, ale się tu wróciłam, no bo jak to tak! Więc wracam sobie do czytania Rozważnej i równoczesnego komentowania. Zaraz wracam uhuhuhu.
UsuńJak zawsze cudo moja Cleo :*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się rozdziału kiedy w końcu ich połączysz. Ale to już niedługo :D
I znów wszędzie sarkazm i sarkazm <3 Bez niego się nie obędzie :P
Magdycja
Sarkazm to moje drugie imię :3
UsuńCieszę się, że się podoba.
Dziękuję za komentarz i dzisiejszy spacer :**
Najpierw Logan postępuje głupio, a teraz Rose! Oni chyba nigdy się nie dogadają. Już wszyscy wiedzą, że się kochają, to Ci komplikują sobie całe życie.
OdpowiedzUsuńPoza tym rozdział bardzo mi się podoba. W sumie wiele się w nim nie działo, za to została solidnie przedstawiona obecna relacja Rogan. Trzymam za nich kciuki! ;)
Szczęśliwego Nowego Roku!
Pozdrawiam gorąco.
Jak to nigdy? Już w 56 rozdziale się opamiętają ^.^
UsuńA co do tego: "Już wszyscy wiedzą, że się kochają, to Ci komplikują sobie całe życie. " - w rozdziale 55 ojciec Logana zwróci mu uwagę, że sami z Rose tworzą sobie problemy.
Wiele się nie działo?! Ida, Stoker poszedł siedzieć!!! To dla Ciebie nic nie znaczy?
Relacja Rogan będzie przewijać się w mniejszym czy większym stopniu zawsze ;)
Tobie również Szczęśliwego Nowego Roku!
Dziękuję za komentarz :**
Właśnie rozłączył mi się internet. To był od niego znak. Znak, że powinnam przeczytać rozdzia! Dlatego zostawiam go w ... daleo w tyle i sobie czytam rozdzialik, komentując pięknie w wordpadziku C:
OdpowiedzUsuńJa wiem, dlaczego Logan się nie odezwał! BO BYŁ W SZOOOOKUUU! Rose, do cholery! On myślał *zapewne*, że go nienawidziszzz ! * GOd, moja kklawiatura też przeciwo mnie*
Niezecydowanie kobiet; mode on. Najpierw wyznanie milości, a potem; nie możemy być razem D: ale z jednej strony ja rozumiem. Czekaj, obydwu ich rozumiem i nie stoję po żadnej ze stron *wiem, to niewiarygodne D:*. Rose - bo Logan ją oklamal, a przecież kazdy ma prawo znać prawdę i nikt nie chce być oszukiwany przez kochajaca ją osobę, Logan - bo chcial ja chronic. Dobra, nie wierze, ze to mowie, ale jako, ze jestem kobieta, sklaniam się jednak ku Rose. Bo, ej... Logan. Trochę przesadzasz z tą troskliwością. Rose jest dzielna, poradzi sobie! Pfff! I tak najsmutniejszymi słowami byly: - Teraz jesteś tylko kimś, kogo kiedyś znałam. - teraz powinien być taki gruby głos z Mortal Kombat i: FINISHI HIIIIM! FATAAAALIIITYYYYYYY! *łup*. Ale wiesz? Nie smuteguje! Bo wiem, że niedlugo 56 rozdzial, lalala <3.
Widzę powtórzenie :o. Cleo się to rzadko zdarza!
Dobra. Sorry. Mam ochotę to powiedzieć huehue. PIEPRZYSZ, ROOOOSEEE! I tak zostaniesz bratową Mii C: nie dramatyzuj, słuchaj Naffa!
"ziomek wśród ławników" huehue. Czy tylko ja widzialam oczami wyobraźni Rose w lańcuchach w szerokiej koszuli, spodniach i czapce z daszkiem mówiącą: "Yoł yoool! Stoker ma tu ziomka, c'nie?! Co robimy, japy?!". *tak, tylko ty Naff*
Uhhh ta Rose. Ona rezygnuje z tej pracy nie tylko dlatego :c nie chce być już blisko Logana. GOD. Kobiety. Jak Aruś mnie kłamie to go biję, a potem rzucam się w jego ramiona, a nie! ROSE! Ogarnij pałę!
Jezusie. Teraz znowu jestem zła na Rose. I na Logana też. Cholera, facet, nie goń tak za nią, daj jej czas. Rozumiem twoją milosc, ale daj jej ochłonąć! *tak! To właśnie lubię! Wady! WADY! WADY! XDDD niezgdność myśli z bohaterem! TAK!*. I smuteg, bo Rose zwiała, mimo tego, że Logan rzucił kule i pobiegł za nią :c hejt na Rose.
Serio :c? Pierścionek zareczynowy? Soł sed :c bedem płakać. Cleo takk bardzo lubi komplikować sprawy i czynić je bardziej dramatycznymi ;c.
Cześć, tato Logana! To po tobie odziedziczył klatę i uśmiech? I twarz? Huehuehu~
Tak więc przeczytałam rozdział. Jedyna wada tego to to... że nie mam neta i nie mogę go opublikować XD gdzie sprawiedliwość?!
(wreszcie wstawiłam komentarz c: nawet klawiatura dziś nie szwankuje. Dziś mi wszystko sprzyja XD. Pewnie jak wrócę do Wro przeczytam rozdział 54 <3)
Po tygodniu od zapowiedzi jest komentarz, brawo!
UsuńGdzie to powtórzenie? *za leniwa, by czytać* A nie, znalazłam. "jakiś miesiąc temu" chciał być widoczny, dlatego się zdublował.
O matko, Naff, to Twoje "Czy tylko ja widzialam oczami wyobraźni Rose w lańcuchach w szerokiej koszuli, spodniach i czapce z daszkiem mówiącą: "Yoł yoool! Stoker ma tu ziomka, c'nie?! Co robimy, japy?!"." rozłożyło mnie na łopatki! :D Aż teraz słucham "Walks like Rihanna" ^.^
Gdy dotarłam do tego "Cześć, tato Logana! To po tobie odziedziczył klatę i uśmiech? I twarz? Huehuehu~ ", stojący za moimi plecami i czytający komentarz wraz ze mną Leo uniósł brew (jak to mają Hendersonowie w zwyczaju) i zapytał, czy z moją blogową przyjaciółką wszystko w porządku. Co mam mu odpowiedzieć? Co mam odpowiedzieć Tobie? Tak, Logan jest podobny do ojca, ale akurat klata to zasługa ćwiczeń, a nie dobrych genów. Z uśmiechem mogłabym polemizować ;)
Już się boję kolejnego komentarza. Podoba mi się, że bardziej sprzyjasz Rose, choć jest moment, że hejtujesz całe Rogan.
Dziękuję za te słówka pod rozdziałem! :**
Nie rozumiem zaskoczenia Logana gdy Rose wyznała mu miłość. Nie rozumiem jego głupich pytań czemu się o niego martwi i czemu jej tak zależy. Przecież dała mu już do zrozumienia, że chce z nim być. Co on jest głupi? Bo pytania zadaje idiotyczne...
OdpowiedzUsuńW ogóle nie rozumiem, co kieruje Loganem. Najpierw prawie oddaje życie w walce by chronić Rose, a potem jakby nigdy nic poznaje jakąś kobietę i wszystko przestaje mieć znaczenie. Wcześniej go w miarę rozumiałam, ale teraz nie mam pojęcia, co siedzi w jego głowie. Zaskakuje mnie. negatywnie! A jak przeczytałam, że przyszedł z jakąś Norą (czy jak jej tam) to myślałam, że mu oczy wydłubię! Biedna Rose...Głupi Logan!
Nie no serio? Ja rozumiem, że chciał chronić Rose i dlatego nie mówił jej o Stokerze, ale to co tutaj wyznał mnie normalnie z nóg zwaliło. Skłamał, że kocha kogoś innego, żeby oddalić od siebie Rose, żeby nie przyjechała i nie dowiedziała się prawdy. Ok. A co potem? Zamierzał potem podejść i powiedzieć "jednak nikogo nie kocham, bądź ze mną, oświadczam ci się"? Nie rozumiem toku rozumowania Logana w tym momencie.
Rose dobrze zrobiła, że nie dała się przekonać kilkoma miłymi słówkami. Logan zachował się jak kretyn i chyba po raz pierwszy (albo jeden z nielicznych) stoję murem za Rose. Mam tylko nadzieję, że masz ich w końcu zamiar złączyć, bo trochę się już niecierpliwię! 53 rozdział, a tu nadal ani chwili oddechu! :D
Może zdążę jeszcze dziś coś przeczytać, a jak nie, to do jutra! ;*