piątek, 9 stycznia 2015

54 Murder in the rain

   Witam w 2015 roku! :)
   Powrót do opisu spraw - miałam z nim mały problem. Ale chyba się udało :3 Choć wciąż nie jest to do końca taka sprawa, do której przywykliśmy. Chyba z Rozważnej-kryminału zrobiła się Rozważna-romans.
   Logan musi się pojawić mimo wygnania :3
   Za konsultację w sprawie broni dziękuję Matiemu. :*
   Gdyby ktoś nie wiedział, to angielskie 'Elijah' po polsku brzmi "Ilajdża".
   Enjoy it! 

   P.S. Wystartowała 2 edycja "Project: Miachar", a Cleo podejmuje się 30 Days Challenge.


JE SUIS CHARLIE
___________________________________________________



Życie jest pełne rzeczy, 
które nie powinny się dziać.
~Rosie Jarman


Magdycji.
Za rozmowy i wsparcie,

gdy go potrzebuję.
<3

Naff.
Za rozmowy i niszczenie mi
psychiki. Jesteś moim dealerem!
<3




   Dlaczego znaczenie życia dostrzegamy tylko wtedy, gdy jest ono zagrożone? Dlaczego nie dbamy o nie tu i teraz, tylko pędzimy za czymś, co ulotne? Dlaczego zamiast żyć, bierzemy udział w wyścigu szczurów? Zawsze wydawało mi się, że to nie do tego człowiek został stworzony. Mieliśmy rządzić tym, co na ziemi, w wodzie i w niebie, a nie pod tyranią rządzić innymi ludźmi. Dlaczego tak bardzo pragniemy prestiżu, sławy i pieniędzy? Przecież i tak z czasem zostaniemy zapomniani - to nie sława i bogactwa pozostawiają po nas ślad, lecz nasze czyny i to, jakimi byliśmy za życia ludźmi. Zostaliśmy powołani do życia we wspólnocie, a tę wspólnotę próbujemy burzyć wojnami, atakami terrorystycznymi, kłamstwami i obelgami rzucanymi w prasie i mediach. Jeśli nie zaczniemy na nowo żyć prawdziwym życiem, to ja nie widzę przed ludzkością świetlanej przyszłości.
   Krople deszczu odbijają się od parapetu z głośnym łoskotem, urządzają sobie wyścigi po szklanej tafli, jakby zwycięstwo w nich było dla kropli kwestią przeżycia. Urządzają koncert pełen muzyki, która napełnia smutkiem , choć działa również kojąco, uspokajająco. Szare chmury przysłoniły niebo, słońce poddało się walkowerem. Nisko zawieszone niczym klosz ochraniają miasto przed pierwszymi oznakami wiosny.
   Wtorek, drugi lutego. Śnieg opuścił nas całkowicie, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia lepionych godzinami bałwanów, ciepłego kakao i przemoczonych ubrań. Siedzę przy stole w kuchni, zasłuchana w magicznych dźwiękach, sączę ciepłą i mocną herbatę oraz czytam w porannej gazecie informacje o kolejnych przypadkach łapówkarstwa, korupcji, skandalach finansowych. Tacę wiarę w naturalny porządek świata, a z końcówek włosów, które nie zdołały schować się pod kaptur podczas powrotu ze sklepu, próbuję pozbyć się nadmiaru wilgoci.
   Po pomieszczeniu krząta się Clara, przygotowuje śniadanie dla swojego męża, nucąc przy tym cicho jakąś popową piosenkę. Powoli odzyskuje swoją dawną figurę sprzed ciąży - dzisiaj udało jej się wcisnąć w wąskie, ciemne rurki, do tego założyła białą koszulkę z nadrukiem: "Mój mąż pracuje, ja nim dyryguję". Wygląda kwitnąco i ślicznie, zazdroszczę jej odrobinę tego dobrego humoru.
   - Co czytasz? - pyta, nakładając na posmarowaną margaryną kajzerkę plaster żółtego sera.
   - Wiadomości ekonomiczne. Znowu wzrosło bezrobocie, grozi nam jeszcze większa inflacja, a za wszystko odpowiedzialny jest globalny kryzys.
   - Czyli powinniśmy się cieszyć, że ten kryzys nie dotknął zbytnio "Darcy's" i mamy pracę. - Zalewa wrzątkiem kawę, jej zapach rozchodzi się po całej kuchni.
   Lubię takie leniwe poranki z gazetą, herbatą, tostami i obecnością rodziny. Tylko odmierzający czas zegar mnie nie lubi, bezlitośnie przypomina mi o tym, że niedługo będę musiała pożegnać się z tą sielanką, by jechać na uczelnię i uczestniczyć w kolejnych zajęciach.
   Do kuchni James w starych dżinsach, czerwonej, flanelowej koszuli, pewnie przywiódł go tu zapach czarnego napoju.
   - Dzień dobry. - Całuje Clarę na powitanie i bierze od niej do ręki kubek z parującym płynem. - Jak się spało, moja królowo?
   - Dziękuję, dobrze, tylko mała księżniczka nie pozwoliła mi spać tyle, ile bym chciała. - Violet obudziła się trzeciej w nocy, gdy zawartość jej pieluchy zaczęła ją irytować. Uśmiecham się. Naprawdę kocham to, że jestem częścią tej rodziny.
   - To dobrze. - Blondyn zasiada przy stole naprzeciwko mnie i wyrywa mi gazetę.
   - Hej! - krzyczę oburzona. - Właśnie czytałam o nowym filmie!
   - Poczytasz później, jaki był wczorajszy wynik meczu.
   - Ściemniasz - oceniam. - Nie było jeszcze otwarcia sezonu. Szukasz tam oceny "Darcy's", zgadza się? Proszę, wujku, oddaj mi tę gazetę!
   - Nie. - Upija duży łyk kawy. - Właśnie ją studiuję, nie widzisz? Następnym razem sama idź sobie ją kupić.
   Piorunuję go wzrokiem tak długo, aż moje spojrzenie nie wypali w jego głowie dziury, nie dotrze do jego mózgu i nie skłoni go do spojrzenia na mnie.
   - No co? - pyta głupio, za co obrywa od żony ręcznikiem w kark. - Ała! Za co to?
   - Domyśl się. - Clara pokazuje mu język, po czym zerka na zegar. - A skoro o studiowaniu mowa...
   Podnoszę się z westchnieniem z miejsca.
   - Tak, wiem, już się zbieram.
   - Ucz się, ucz, drogie dziecko - odzywa się znad gazety James czytający ostatni odcinek komiksu o Super Mrówce. - Inaczej skończysz na ulicy.
   - I będę zarabiała tysiące na dilerce. - Przewracam oczami i kieruję się ku schodom do restauracji. - Będę koło piątej, do zobaczenia!
   - A telefon to sam wstanie i do ciebie przyjdzie? - pyta złośliwie wujek, za co obrywa szmatką kolejny raz. - Ała! Clara, przestań, bo się z tobą rozwiodę!
   - A proszę cię bardzo! Biorę samochód, restaurację i Violet!
   Śmieję się z kłótliwej rozmowy wujostwa, wracam do kuchni i biorę do ręki telefon, który w tym momencie zaczyna wibrować. Rzucam Jamesowi spojrzenie.
   - Chyba jednak nici z nauki, mam kolejne morderstwo. - Wujek wzdycha teatralnie, a ja odbieram. - Bennett...


****


   Nie przepadam za prowadzeniem samochodu w deszczu. Nie chodzi tylko o to, że widoczność jest wtedy mniejsza. Po prostu uderzające o dach i przednią szybę krople dekoncentrują mnie, a chodzące bez przerwy wycieraczki potwornie irytują. Zajeżdżam pod wskazany adres, parkuję na ostatnim wolnym miejscu przy ulicy, po czym opuszczam pojazd i z narzuconym na głowę kapturem kieruję się w stronę terenu otoczonego żółtą, policyjną taśmą.
   Diego krąży wokół ciała, przypatrując się pracy Susan, a Adam rozmawia z pewnym wysokim mężczyzną. To pewnie on znalazł denata, Podchodzę bliżej, koledzy słysząc stukot moich obcasów, odwracają się zgodnie w moją stronę. 
   - Cześć - witam się z bladym uśmiechem na twarzy. - Co mamy?
   - Hej, Rose. - Diego ledwo zaszczyca mnie spojrzeniem, jest wpatrzony w zwłoki, skupiony, a jego twarz poważna. Zaciska szczękę, co nie wróży nic dobrego.
   Podchodzę więc bliżej Sue pewna, że uzyskam od niej więcej informacji  niż od ciemnowłosego detektywa.
   - Dzień dobry, Rosie. - Patolog ma na dłoniach niebieskie rękawiczki, palce zabrudzone są zakrzepłą krwią. - Nie powiem ci, jak nazywa się ofiara, ale powiem, jak zginął. Został postrzelony Raz w nogę, raz w klatkę piersiową. Poza tym nie ma żadnych śladów walki.
   - Znaleziono łuskę? - pytam, kucając nad zwłokami, Diego po drugiej stronie ciała wpatruje się w martwą twarz denata.
   - Tak - dochodzi mnie głos Chase'a, który podchodzi do mnie, dzierżąc w ręce notes. - To dwanaście i siedem dziesiątych milimetra.
   Prostuję się, nie odrywając wzroku od zielonookiego. Gomez wzdycha i robi to samo. Czuję, że coś tu nie gra.
   - Karabin wojskowy?
   - Tak. - Ciemnowłosy jest blady, a jego głos bez wyrazu. - Pochodzi z Barretta M82A3. To pozwala nam podejrzewać, że mordercą jest jakiś wojskowy.
   - To zdecydowanie zawęża nasze poszukiwania. Wiemy przynajmniej, kim jest nasza ofiara?
   Adam zerka do notatek.
   - To Sebastian Burke, lat czterdzieści trzy, były wojskowy, obecnie na rencie. W dwutysięcznym czwartym był w Iraku, gdzie jego samochód najechał na minę-pułapkę. Stracił rękę i obie nogi, po trzech latach życia z protezami założył fundację wspierającą rannych oraz rodziny zmarłych poległych w Zatoce Perskiej.
   Spoglądam na ciało. Czarna, skórzana kurtka jest rozpięta, na niebieskiej, przemoczonej koszulce zakrzepła krew. Czarne spodnie ze śladami błota na nogawkach. Musiał kręcić się w pobliżu rzeki, nigdzie indziej nie mógł tak zabrudzić spodni. Poza tym na nogawkach można dostrzec osad z soli.
   - Mamy jakieś nagrania? Jacyś świadkowie?
   Blondyn wskazuje mi dłonią mężczyznę, z którym rozmawiał dwie minuty temu, teraz jest on pogrążony w rozmowie z jednym z funkcjonariuszy, ma sięgające karku ciemnobrązowe włosy, stoi tyłem do mnie, więc widzę jedynie jego szerokie plecy, ale jest w nim coś znajomego. Coś naprawdę dziwnie znajomego. I nie wiem, czy to wina jego postawy, czy ruch mięśni, gdy unosi rękę, by coś podkreślić.
   Długowłosy wyczuwa, że mu się przyglądam, obraca się w moją stronę. Oliwkowa cera, duże, szczere, zielone, przyjazne oczy, czerwone, ułożone w niepewny uśmiech usta. Znajome rysy. Powoli ruszam w jego stronę, nie wierzę, że tu jest. Rozpoznał mnie, widzę to po jego oczach. Rozkłada ręce na boki, jego twarz promienieje radością.
   - Rosie Bennett? To naprawdę ty?
   - Elijah Sheppard? Tyle czasu!
   Jego zarost podkreśla kształt szczęki, wygląda jeszcze przystojniej niż ostatnim razem, gdy się widzieliśmy. Wpadam w jego ramiona ze śmiechem.
   Przestało padać, z włosów mężczyzny kapie woda. Odrywam się od niego i spoglądam w jego twarz.
   - Nic się nie zmieniłeś. Gzie się podziewałeś przez tyle lat? - pytam, a Chigi podchodzą do nas z podejrzliwością wypisaną na twarzach.
   - Przepraszam - odzywa się Adam. - Czy wy się znacie?
   Gomez rzuca Elijahowi spojrzenie spode łba, jest do niego zdystansowany. Czyżby przeczuwał, że nie powinien się z nim spoufalać?
   - Tak - odpowiadam zgodnie z prawdą. - Elijah, to moi koledzy z policji, detektywi Adam Chase i Diego Gomez. Adam, Diego, to Elijah Sheppard, mój dobry kolega z liceum.
   Mężczyźni wymieniają uściski dłoni.
   - Miło mi panów poznać. - Elijah stara się pokazać kulturę i dobre wychowanie.
   - Pana również - odpowiada Adam, a Gomez burczy coś pod nosem.
   - Nie wspominałaś, że pracujesz w policji, Rosie. Właściwie mógłbym się tego po tobie spodziewać, w końcu wciąż mam bliznę na ramieniu po twoim ataku na mnie w dziesiątej klasie.
   - Nie, Eli, nie jestem detektywem, tylko konsultantem wydziału zabójstw. A to wtedy ci się należało. - Spoglądam przelotnie na ludzi Susan, którzy zabierają ciało do prosektorium. - Czy to ty znalazłeś zwłoki?
   Diego posyła mi złośliwy uśmiech, pewnie ironicznie myśli o tym, że dopiero teraz zaczęłam wypytywać znajomego o zbrodnię.
   - Tak. Szedłem właśnie na próbę mojego zespołu...
   - Wciąż grasz? - pytam go szybko, za co zostaję spiorunowana wzrokiem przez Meksykanina. - Przepraszam, porozmawiamy o tym później. Kontynuuj, proszę.
   - Szedłem na próbę zespołu, która jest u znajomego w starej kamienicy dwie przecznice stąd. - Wskazuje dłonią na południe. - Ze względu na pogodę postanowiłem przejść się pieszo, samochód zostawiłem w garażu. Szedłem wpatrzony w chodnik, ten mężczyzna szedł przede mną szybkim krokiem, w prawej ręce trzymał neseser. Zauważyłem to, bo wymachiwał nim, jakby chciał odpędzić jakieś niewidzialne muchy. I nagle bum! - rozległ się strzał. Oberwał w klatę, a zanim upadł, dostał drugą w nogę.
   Patrzę na brązowowłosego i myślę sobie, że to musi być jakiś żart. Kto normalny najpierw celuje w serce, a później strzela w nogę? Nie widzę tu logiki.
   - Widział pan strzelca? - Adam otwiera notes na nowej stronie i trzyma w dłoni długopis gotowy do zapisu kolejnych zeznań. Czyli nie rozmawiał z Elijahem tak długo, jak myślałam. Najwidoczniej podczas poprzedniej rozmowy nie doszedł do tego pytania, pojawiłam się na miejscu tak szybko, że nie zdołał.
   - Nie. - Sheppard kręci przecząco głową. - Nikogo nie widziałem, w ogóle ulica była jakaś dziwnie pusta, poza mną i tym gościem nie było nikogo, nie przejechał ani jeden samochód, gdy w każdy zwykły dzień jest tu tłok i tworzy się korek.
   Czyli wrócił do Nowego Jorku już jakiś czas temu, skoro zdołał zauważyć takie coś.
   - Czy możesz to samo powtórzyć na posterunku? - pytam. - Dzięki twoim zeznaniom będziemy mogli oficjalnie rozpocząć śledztwo. - Przyjazna dusza na komisariacie jest tym, czego potrzebuję.
   - Jasne. - Uśmiecha się łagodnie. - Zadzwonię tylko do kumpla i uprzedzę, że nie pojawię się na próbie.
   Odchodzi na bok, a nasza trójka spogląda po sobie, tworzymy małe koło. Gdyby był tu z nami Henderson, teraz wyznaczałby nam zadania do wykonania. Spoglądam na mężczyzn. Mogłabym się odezwać, ale pewnie zostanie to źle odebrane, przecież jestem tylko konsultantką. Więc stoję cicho, czekając na rozkazy.
   Mężczyźni także są niepewni, patrzą po sobie, a cisza pomiędzy nami robi się niezręczna.
   - Okay, dobra. - Diego podnosi rękę. - Co teraz robimy?
   - Rosie? - Blondyn spogląda na mnie z nadzieją.
   Wzdycham. Od kiedy to ja decyduję o przebiegu śledztwa?
   - Adam, zajmiesz się spisaniem zeznań Shepparda. Diego, zdobądź nagrania z pobliskich budynków. - Detektywi kiwają głowami. - Ja powiadomię rodzinę zmarłego i porozmawiam z jej członkami, może dowiem się o jakiś problemach Burke'a. Chase, wieziesz ze sobą Shepparda. Widzimy się na posterunku.
   Detektywi odchodzą w stronę swoich samochodów, a ja zastanawiam się nad tym, kiedy to awansowałam z konsultanta na lidera zespołu i to bez odpowiednich kwalifikacji.
   Czasami tęsknię za Loganem i jego obecnością na posterunku. Trzyma wszystko w ryzach, wsadza do aresztu kolejnych przestępców, wypełnia kolejne raporty i cieszy się szacunkiem wielu kolegów po fachu. Jak mam choć w jednej dziesiątej go zastąpić? Jestem tylko młodą konsultantką, która czasami się do czegoś przydaje.
   Wsiadam do samochodu i wjeżdżam na ulicę. Mam nadzieję, że przynajmniej krótka rozmowa z Kate i poinformowanie jej o powrocie Elijaha choć na chwilę rozświetli mój dzień.


****


   Przez chmury przebija się nieśmiało słońce, kałuże powoli znikają z powierzchni ulic. Ludzie pozostawiają parasole bezpiecznie w domach. Dzieci z radosnymi uśmiechami biegają po alejach parku. Wyglądam przez okno i cieszę oczy widokiem małego szczęścia. Ciepła kawa rozgrzewa mnie od środka, jej smak podbija moje kubki smakowe. Jest mocna, ale nie na tyle, by wywoływać drgawki po pierwszym łyku. Jest wyrazista, ma przyjemny zapach. Dawno już nie piłem tak dobrej kawy.
   Tata jest w pracy, jego biuro ma dzisiaj bardzo ważną wizytację - przyjeżdża dyrektor generalny, a Leo chce mu pokazać, jak dobrze zarządza jedną z filii. Jestem z niego dumny, dla wielu młodych ludzi może być przykładem odpowiedzialności, pracowitości i rozsądku. Powinien prowadzić szkolenia dla nowo zatrudnionych. By pokazać ojcu, jak bardzo doceniam jego pracę oraz to, że pozwolił mi tu przyjechać na czas mojego zawieszenia, postanowiłem wziąć na siebie część obowiązków domowych. Dlatego też siedzę właśnie w kuchni i zastanawiam się nad tym, co dobrego mógłbym przygotować na obiad. Może jakąś zapiekankę? A la Grey? Jadłem ją już tyle razy, że chyba uda mi się odtworzyć jej smak.
   Zaglądam do lodówki, która w porównaniu z moją nowojorską jest tak dobrze zaopatrzona, jakby mieszkało tutaj co najmniej pięciu rosłych mężczyzn. Cieszę się, że ojciec o siebie dba i stara się zdrowo odżywiać, ale czasami mógłby zajrzeć do wnętrza lodówki na dłużej niż pięć sekund - może wówczas pomidory nie zmieniałyby powoli koloru na biały i nie okryły się puszkiem.
   Wyrzucam spleśniałe produkty do kosza, a dobre kładę na blacie grafitowej wyspy. Trzymam w dłoni ostry nóż, gotowy do rozpoczęcia gotowania, gdy dzwoni moja komórka. Odbieram i ustawiam na głośnik, nie wiem, ile czasu zajmie mi ta rozmowa, a nie chcę zbyt późno przygotowywać posiłku. Gdy tata przyjdzie, zapiekanka powinna być gotowa i gorąca na niego czekać.
   - Cześć, Diego. Co słychać?
   - Witam, szefie. - Coś w głosie detektywa każe mi na chwilę porzucić torturowanie papryki i wsłuchać się w słowa rozmówcy. - Co słychać? Deszcz, który od rana bębni w parapety.
   - Dobrze wiesz, że nie o to pytam. Dlaczego dzwonisz, Diego? Coś się stało na posterunku? Macie problem ze sprawą?
   - Akurat o tym nie cię informować, chociaż... To, co mam ci do powiedzenia, łączy się z naszym otwartym dzisiaj śledztwem.
   Spinam się odrobinę i dla własnego dobra odkładam nóż na bok, chwytam w dłoń telefon, wyłączam głośnik i z komórką przy uchu podchodzę do okna, opieram się o szybę i spoglądam na cienki pas zieleni pode mną.
    - Błagam, tylko mi nie mów, że zginął kolejny znajomy Rose! - To byłaby przesada, a szatynka pewnie roznosiłaby w pył wszystko, co napotka na swej drodze, a mnie nie ma na miejscu, by ją ewentualnie powstrzymać.
   - Nie, nic z tych rzeczy. Mam na myśli, że nie, nikt z jej znajomych nie zginął. Tylko poznaliśmy jednego, znalazł ciało. - Wzdycha. - Nie chcę cię martwić, Logan, ale widać po nich, że się dogadują i dobrze czują w swoim towarzystwie. Chyba masz rywala, stary.
   Przewracam oczami i uśmiecham się pod nosem.
   - Gi, wciąż próbujesz zeswatać mnie z Rose?To chyba na nic.
   - Nie, nic z tych rzeczy. Nie chcę was swatać. Sami musicie sobie radzić. Ponoć przed postrzałem Rose byliście już o krok od zostania parą.
   Wpatruję się w czubek drzewa i próbuję podpalić go wzrokiem.
   - Skąd o tym wiesz? - pytam oschle.
   - No wiesz, plotki chodzą po okolicy. A tak poważnie to twoja siostra się nam wygadała podczas małej imprezy w "Darcy's" w ostatnią sobotę. Jak mogłeś przede mną zataić, że spędziłeś noc u Rose? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
   Teraz to ja wzdycham.
   - Bo jesteśmy. Ale ta sprawa dotyczyła mnie i Rose. - Coś sobie przypominam. - Przecież coś podejrzewałeś, ponoć czułeś perfumy Rae na mojej szyi. Obwąchiwałeś mnie, Diego.
   - Miałem podejrzenia, to fakt, ale to było za piękne wyobrażenie, by było prawdziwe. Teraz niby nie jesteście razem, choć Rose chyba wciąż coś do ciebie czuje.
   - Skąd to podejrzenie? - Ostatnie zdanie kolegi obudziło we mnie ciekawość, którą staram się ukryć za obojętnym tonem głosu.
   - Bo od kiedy wróciła, nosi na nadgarstku niebieską bransoletkę ze srebrnym sercem.
   Mój puls przyspiesza, ogarnia mnie przyjemne ciepło, a w głowie pojawia się wspomnienie pocałunku pod starą jabłonią. Wówczas sądziłem, że po powrocie Rose do Nowego Jorku wszystko będzie zdecydowanie prostsze. Myślałem, że wreszcie będziemy wspólnie cieszyć się naszym szczęściem. Ale tajemnice, zatajenie prawdy zniszczyły to wszystko, zniszczyły relację między nami.
   - I chyba nie rozstaje się z nią ani na chwilę. Radzę ci z nią porozmawiać, Logan. Być może jeszcze nie wszystko jest stracone.
   Chciałbym mieć jego wiarę. Ale dobrze wiem, że zawaliłem i to na całej linii. Teraz pozostaje mi jedynie naiwnie wierzyć, że nie straciłem Rose na zawsze, że wciąż możemy być przyjacółmi.
   - Nie wydaje mi się, żeby chciała ze mną rozmawiać - mówię, wracając do przerwanej pracy, ustawiam głośnik i torturuję kolejne warzywa. Włączam palnik pod garnek z tłuszczem i wrzucam do niego cebulę, której nie udało się wycisnąć choć jednej łzy z moich oczu. Najwidoczniej jestem już całkowicie wyzuty z uczuć.
   - A mnie się wydaje, że rozmowa z tobą by jej pomogła. Tęskni za tobą. Gdy zostaje sama w biurze, często rzuca smutne spojrzenia w kierunku twojego biurka.
   - A ty o tym wiesz, bo...?
   - Bo obserwuję ją, gdy wracam z bufetu do biura. Jest smutna i często wzdycha, jakby rozpamiętywała przeszłość. Zrób coś z tym, Logan. Inaczej stracisz ją naprawdę.
    - Od kiedy to jesteś taki mądry? - pytam przyjaciela z lekką nutą rozbawienia w głosie.
   - Od kiedy jestem w szczęśliwym związku z przepiękną panią psycholog. Dobrze ci radzę, nie pozwól odejść swojemu szczęściu.
   - Dzięki za radę. I za informacje o moim rywalu. Będę miał to na uwadze.
   - Okay. Kończę, Sherlock nadchodzi. Do zobaczenia niedługo, bro. Tęsknimy za tobą.
   - Ja za wami też. Do zobaczenia wkrótce.
   Kończę rozmowę i wracam do przyrządzania obiadu. Miło było usłyszeć starego druha, naprawdę się za nim stęskniłem. Poza tym, Diego może mieć rację - Rose w dalszym ciągu ma tę bransoletkę i ją nosi, to musi coś oznaczać. A jeśli wciąż jestem dla nie ważny, muszę o nas zawalczyć.
   Za tydzień wracam do Nowego Jorku, moje zawieszenie się kończy, będę jednak musiał ponownie uzyskać zgodę na posiadanie broni. To będzie moja szansa, by wybadać, co Rae o mnie myśli. I co do mnie czuje.
   Znalazłem nowy cel. Znajdę w sobie siłę, by spełnić moje marzenie. Może i popełniłem kilka błędów, ale nie poddam się, gdy jest choć cień nadziei na prawdziwe szczęście.


****


     Wracam do biura z głębokim przekonaniem, że potrzebuję kawy. Do tej pory nie informowałam sama kogoś, że właśnie jego ukochana osoba została znaleziona martwa. Nie przypuszczałam, że to tak wyczerpujące. Do tej pory zawsze miałam przy sobie Logana, który umiał uspokoić rozhisteryzowane wdowy, zasmucone lub wkurzone kochanki. Mimo posiadania wykształcenia wyższego z zakresu psychologii, nie radzę sobie aż tak dobrze w rozmowach z innymi na temat morderstwa, gdy bezpośrednio dotyczy ono moich rozmówców.
   Żona Burke'a, Sabrina, rozpłakała się, po czym przez dziesięć minut nie chciała się uspokoić, tylko opowiadała mi o swoim małżeństwie z denatem. Nie czułam się zbyt pewnie podczas jej monologu, za to dowiedziałam się kilku interesujących rzeczy, które mogłyby nam pomóc w śledztwie.
   Przy swoim biurku siedzi Diego, wpatruje się w ekran laptopa, najwidoczniej zdołał uzyskać podgląd do nagrań z budynków wokół miejsca zbrodni. Tylko dlaczego ogląda je sam?
   - Cześć, Diego - witam się z detektywem. - Gdzie Adam?
   Meksykanin nie odrywa wzroku od monitora.
   - Jest w bufecie, robi kawę, jeśli chcesz, może też ci zrobi, ale musisz mu o tym powiedzieć. - Widzę, że powstrzymuje się przed zerknięciem na mnie, to trochę podejrzane.
   Odkładam notatki z rozmowy na biurko i przeciągam się odrobinę, ściągam z włosów gumkę, przeczesuje je dłonią. Czuję się teraz odrobinę lepiej, gdy jestem mniej skrępowana przez niepotrzebną materię na mojej głowie. 
   - Sama się przejdę, dzięki, że się zaoferowałeś.
   Mężczyzna nie reaguje na moją ironiczną uwagę. Kieruję się do naszego małego aneksu kuchennego, gdzie zastaję zielonookiego, który próbuje chwycić na raz trzy kubki wypełnione prawie po brzeg czarnym płynem. Podchodzę do niego szybko, obcasy moich butów wydają głośny odgłos przy każdym kroku, nie ma więc szans, by Chase się przestraszył.
   - Daj, pomogę ci.
   Uśmiecha się do mnie ciepło.
   - Dziękuję, Rose.
   W ręce niebezpiecznie trzęsie mu się jedno z naczyń, kropla kawy próbuje się z niego wydostać. Przejmuję od niego dwa kubki, mam większe doświadczenie w tej dziedzinie, lata w restauracji na coś się przydały.
   Ruszamy we dwójkę do naszej części, dopiero teraz Diego zaszczyca mnie spojrzeniem. Obok jego dłoni zauważam komórkę, ciemnowłosy stara się unikać kontaktu wzrokowego ze mną. Wzdycham, kładąc na biurku ciemnookiego kubek parującej, mocnej kawy. Dobrze wiem, dlaczego tak się zachowuje i mam ochotę zrobić mu krzywdę.
   - Znalazłeś coś? - pytam go.
   - Tak, ale to niewiele, jedynie błysk mogący pochodzić z lusterka karabinu.
   Wymieniam z Adamem porozumiewawcze spojrzenia, na naszych twarzach rozkwitają kpiące uśmiechy. Czy Gomez nie zdaje sobie sprawy z tego, że za tą informacją mogą kryć się dane naszego zabójcy?
   - Czy da radę ocenić, które piętro którego budynku to było?
   - Taa, technicy pewnie dadzą sobie z tym radę. 
   Przewracam oczami, czasami intelektualna przepaść między nami strasznie mnie denerwuje.
   - To dlaczego to nagranie nie jest teraz u wydziału technicznego?
   - Bo Phil ma teraz przerwę na lunch.
   Chase chichocze pod nosem, przypinam do tablicy zdjęcie denata i miejsca zbrodni, które otrzymałam chwilę po pożegnaniu z panią Burke. 
   - Ale chyba wiesz, że Phil nie jest jedynym technikiem, prawda?
   - No tak, ale tylko z nim umiem współpracować, inni patrzą na mnie jak na idiotę.
   Ponownie wymieniam z blondynem spojrzenie. Czasami trzeba być nieźle wstawionym, by ogarnąć tego trzydziestojednolatka.
   - Okay, zajrzymy do niego za godzinę. Adam, co z Sheppardem? Jego zeznania coś wyjaśniają, wskazują jakiś trop?
   - Poza informacją o kolejności strzałów i neseserze nie mamy nic. Co z wdową?
   - Histeryczka. - Spoglądam w stronę biurka Logana. - Trochę zazdrosna. Głośna i nie potrafi podczas rozmowy mówić bez zbędnych dygresji. Twierdzi, że jej małżeństwo było szczęśliwe. Mam co do tego wątpliwości. Ostatnio pokłócili się o kolor jego koszuli na jakieś rodzinne spotkanie. 
   - Pytałaś ją o fundację? - Adam słucha mnie uważnie, gdy Diego nagle zaczyna nucić motyw z "Gwiezdnych Wojen". Chyba nie wziął dzisiaj swoich leków.
   - Nie interesowała ją zbytnio, wystarczyło jej to, że przez dwa lata pomagała mężowi w powrocie do pełnej sprawności i nauce życia w protezach.
   - Wspominała o jakiś wrogach? Przyjaciołach? Wspólnikach?
   - Nie, podała tylko nazwisko współzałożyciela fundacji - Hunter Wayne. Chyba powinniśmy z nim porozmawiać.
   - Okay, poszukam go, może znajdę numer i sprowadzę go na posterunek. - Adam zasiada przy biurku i bierze się do pracy.
   Zasiadam przy własnym miejscu pracy i rozmyślam nad morderstwem. Komu zależało na śmierci weterana rannego i oszpeconego do końca życia? Jaki miał motyw?
   Diego wstaje z krzesła, przeciąga się, po czym patrzy na mnie. Oho, zaczyna się.
   - Rozmawiałem z Loganem.
   - Świetnie. Chyba nie wtajemniczyłeś go w śledztwo? To niedopuszczalne.
   - Nie. Powiedziałem mu jedynie o Sheppardzie. I o tym, że ciebie i naszego świadka coś łączy. Że powinien się martwić, bo ma rywala.
   Ciemnowłosy podjeżdża krzesłem do mojego biurka, wzdycham.
   - Diego, po co ci to było? Logan i ja nie jesteśmy parą i to się chyba nie zmieni.
   - Powiedziałaś: "chyba". - Uśmiecha się radośnie, a ja patrzę na niego obojętnie. - To coś znaczy.
   - Nieważne. Chodzi mi o to, byś nie starał się nas zeswatać, bo to chyba nic nie da. Sami musimy zmierzyć się z naszymi uczuciami.
   - To błagam was, zróbcie to jak najszybciej. Nie chcę, byś wiązała się z tym całym Elijahem.
   Klepię przyjaciela po ramieniu i uśmiecham się do niego.
   - Jeśli o Elijaha, to nie musisz się martwić o mnie, to tylko mój dobry znajomy z liceum. Raczej powinieneś uważać na swój związek z Kate, bo to on może być zagrożony.
   Mężczyzna napina mięśnie ramion, po jego twarzy przemyka cień strachu.
   - Tak? Dlaczego?
   Nie potrafię spojrzeć mu w twarz, ale muszę, jeśli tego nie zrobię, jeśli będę błądziła wzrokiem wokół niego, a jego unikała, uzna, że kłamię. A należy mu się prawda i to usłyszana jak najwcześniej, nieważne, że ode mnie.
   - To Kate była jego dziewczyną w liceum. - Spoglądam ciemnowłosemu prosto w twarz. - Zaręczyli się w dniu rozdania świadectw. Pięć lat temu Kate uciekła sprzed ołtarza. Mimo to, Elijah wciąż ją kocha. I wydaje mi się, że będzie chciał ją odzyskać.


Jax mnie rozwala :3

28 komentarzy:

  1. Cleo nie ma za co , polecam się na przyszłość :*
    Początek rozdziału daje do myślenia...
    Sprawa morderstwa jak zawsze ciekawa.
    Rozdział udany jak zawsze Cleo :* :)
    I wielkimi krokami zbliża się rozdział gdy będą razem :D Czekam z niecierpliwością :)
    Magdycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest takie, jak "zawsze" :P
      Cieszę się, że się podoba :)
      A do czynienia ze szczęśliwym Rogan będziemy mieli pod koniec lutego :P

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
  2. Zacznę od sprawy, bo inaczej ucieknie to, co chciałam powiedzieć. Zapowiada się ciekawie, na ten moment sama jestem ciekawa motywu i sprawcy. Co z neseserem? Bo nie powiedziałaś, czy go znaleźli i sprawdzili. Może być nieistotny, a może zmienić bieg śledztwa.
    Widać, że kiedy nie ma lidera, coś zaczyna się w zespole sypać. Trochę ciężko im to idzie, a jeśli chodzi o Chigi, to przecież rozwiązali tyle spraw, że powinni robić to z automatu. Bez żadnych zbędnych ruchów.
    Diego! Naprawdę dzisiaj się na nim zawiodłam. Ledwo Ejijah się pojawił, a ten już dzwoni do Logana na skargę. To trochę niepoważne z jego strony i nie fair wobec Rose. Wiem, z Loganem zna się dłużej, ale może by tak zluzować? Zresztą Logan lepszy nie jest. Na co on czeka? Na pozwolenie na powrót do NY? Jeśli mu zależy tak, jak się zarzeka, co najmniej na przyjaźni Rose, to może by do niej zadzwonił, napisał, co? (Tak, znowu jadę po Loganie, nie moja wina, że mnie wkurza ostatnio) Ale nie, po co? Po co dawać dziewczynie sygnał, że nadal mu zależy?
    Co do bransoletki, to miałam taką wredną myśl - nosi ją, bo jest ładna, a nie od Logana. O tym to pewnie nie pomyśleli.
    Dobra, kończę wywód, bo nic mądrego już raczej nie wymyślę. Cieszę się, że wracają sprawy, bo za nimi tęskniłam, choć nie dziwię się, że była w tym przerwa. Być musiała, ale już czas łapać kolejnych morderców :)
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzedzę - droga Laurie, nie nastawiaj się za bardzo na zwroty akcji przy śledztwie, do tych prawdziwych spraw w pełni wrócę w 58 rozdziale. Ta sprawa się wyjaśni, ale nie będzie jakoś dokładnie wszystko wyjaśnione. Neseser nie będzie istotny dla sprawy, a dla kogoś innego.
      Właśnie to chciałam pokazać - Chigi nie potrafią podjąć się sami pewnych działań, bo do tej pory zawsze mieli lidera (Logana nie było jedynie przy trzech sprawach, gdy za postrzelenie podejrzanego dostał zawieszenie).
      Diego nie jest do końca poważnym i inteligentnym człowiekiem, co chciałam pokazać w tym rozdziale. Jest kochany, ale nie potrafi połapać się w życiu.
      Ale jedziesz po Loganie :D Cieszy mnie to bardzo. Też jestem na niego zła, że jeszcze nie zabrał swojego tyłka ze Seattle z powrotem do NY, ale on to w ogóle ostatnio nie myśli logicznie. Ogarnie się w 56.
      Co do bransoletki - niebieska bransoletka niekoniecznie pasuje do każdego stroju ;) A Rosie, co nie jest opisane, nosiła ją do czerwonego swetra.
      Sprawy powoli wracają na plan pierwszy. Jak już wspomniałam, pewny powrót do takich spraw, jakie były, już w 58 rozdziale.
      Wiesz, że uwielbiam te Twoje długie komentarze? :D

      Dziękuję za komentarz :*
      Pozdrawiam również!

      Usuń
    2. To nie jest tak, że nie lubię Logana, broń Panie Boże. Po prostu mnie drażni. Miałam go za inteligentnego, wykształconego faceta, który umie podejmować racjonalne decyzje. Cóż, pomyliłam się. Czekam więc aż się ogarnie. Na sprawy pełne akcji też poczekam, spokojnie. Idziesz własnym tempem i to lubię w Twoim pisarstwie.
      Właśnie widzę, że ostatnio mam tendencje do rozpisywania się. Cieszę się jednak, że nie nudzę Cię tym pewnie nie do końca składnym zlepkiem myśli.
      Pozdrawiam Ciebie i Króliczka, która mnie lubi.
      Laurie

      Usuń
    3. Nie śmiałabym zarzucać Ci, że nie lubisz Logana. Wszyscy moi czytelnicy, z tego co wiem, go lubią, choć momentami ich wkurza. To, że Cię drażni jest całkowicie normalne - mając dwadzieścia siedem lat, zachowuje się jak dzieciak, któremu trzeba wskazać drogę.
      Do pełni spraw będę wracała stopniowo ;)

      Mil besos :*

      Usuń
  3. Myślałam, że będę druga, a tu jakiś szprytny anonimek mi się wtrynił z komentarzem minutę po tym, jak kliknęłam w linka. :o Osz ty szprytny anonimku. Już cię lubię.
    w tle muzyczka, znaleziona na youtubie, soczku pomarańczowego jeszcze nie skonsumowałam, więc nie ma się o co bać *huehue, żartuję. Możesz się bać*. Czekolady też dużo nie zjadłam, więc powinno być w miarę... normalnie? Nie, ze mną chyba nigdy nie będzie normalnie.
    Dobrze! Zaczynam!
    "Dlaczego tak bardzo pragniemy prestiżu, sławy i pieniędzy? Przecież i tak z czasem zostaniemy zapomniani - to nie sława i bogactwa pozostawiają po nas ślad, lecz nasze czyny i to, jakimi byliśmy za życia ludźmi."- Dzisiejsza religia mi się przypomina. Błogosławiony mąż, który pokłada nadzieję w Panu. Zapamiętałam coś z notatki, bo potem odpłynęłam i myślałam właśnie na temat poruszony w pierwszym akapicie. Siedząca obok koleżanka spojrzała wtedy na mnie i spytała, czy się nie zafiksowałam, bo patrzyłam ciągle w taki jeden obrazek obok tablicy i myślałam. Ale zawsze, kiedy o tym myślę, przerywam filozofowanie. Wydaje mi się, że w mojej wyobraźni ten temat jest straszny.
    "Wtorek, drugi lutego. Śnieg opuścił nas całkowicie, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia lepionych godzinami bałwanów, ciepłego kakao i przemoczonych ubrań."- Ulepimy dziś bałwana? No chodź, zrobimy tooo~ Ohoh, przypomina mi się ten bałwan lepiony koło strażnicy z kuzynem i koleżanką, kiedy byłam mała. Lepiliśmy go właśnie koło godziny, daliśmy mu imię (Stefan!), a on się stopił.
    "(...) założyła białą koszulkę z nadrukiem: "Mój mąż pracuje, ja nim dyryguję""- Cytat taki życiowy. XD Clara taka kochana.
    " - Co czytasz? - pyta, nakładając na posmarowaną margaryną kajzerkę plaster żółtego sera."- Se-se-sera? :O *skojarzenia, które powstrzymuje*. Tak właśnie się kończą Spoiler Night. Nawet na ser już normalnie nie patrzę.
    " - No co? - pyta głupio, za co obrywa od żony ręcznikiem w kark. - Ała! Za co to?
    - Domyśl się."- Typowa kobieta. <3 Love is in the air.
    " - Ucz się, ucz, drogie dziecko - odzywa się znad gazety James czytający ostatni odcinek komiksu o Super Mrówce"- Super Mrówka! >D Superant? :o
    " - A telefon to sam wstanie i do ciebie przyjdzie? - pyta złośliwie wujek, za co obrywa szmatką kolejny raz. - Ała! Clara, przestań, bo się z tobą rozwiodę!
    - A proszę cię bardzo! Biorę samochód, restaurację i Violet!"- Jak tu ich nie kochać? :D
    " Blondyn wskazuje mi dłonią mężczyznę, z którym rozmawiał dwie minuty temu, teraz jest on pogrążony w rozmowie z jednym z funkcjonariuszy, ma sięgające karku ciemnobrązowe włosy, stoi tyłem do mnie, więc widzę jedynie jego szerokie plecy, ale jest w nim coś znajomego. Coś naprawdę dziwnie znajomego. I nie wiem, czy to wina jego postawy, czy ruch mięśni, gdy unosi rękę, by coś podkreślić."- A ja przeczuwam, że to Elijah. >D
    " - Elijah Sheppard? Tyle czasu!"- Zgadłam! Hihihi. :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. "Cieszę się, że ojciec o siebie dba i star się zdrowo odżywiać, ale czasami mógłby zajrzeć do wnętrza lodówki na dłużej niż pięć sekund - może wówczas pomidory nie zmieniałyby powoli koloru na biały i nie okryły się puszkiem."- Tutaj mamy gwiazdeczkę zamiast "stara się". :d No, i życiowy cytat. Pomidory takie zuUee! *Naff popiera! Wybić pomidory!*
      " - Witam, szefie. - Coś w głosie detektywa każe mi na chwilę porzucić torturowanie papryki i wsłuchać się w słowa rozmówcy"- Torturowanie papryki! :o "Mów, co wiesz!" Papryka: "Ale Logan! Ja tylko... Ja tylko sobie siedziałam ładnie w miseczce!" Logan *nacina na niej kreskę* " Mów!" Papryka: *rozpłakuje się cebulowymi łzami * " Dobrze! Przyznaję, jestem przebranym pomidorem!" Logan *okularki a'la Deal with it i przecina paprykę* "Krwi w tym śledztwie raczej nie podciągniemy pod sok pomidorowy" *YEAAAAAAAAAAAAAAA rodem z CSI: Kryminalne Zagadki Miami itp*
      "Obwąchiwałeś mnie, Diego."- Wyjęte z kontekstu brzmi to dziwnie. XD Zapachy takie interesujące. ostatnio kuzyn stwierdził, że moja poduszka pachnie zupą fasolową *a pachnie bardzo ładnym proszkiem do prania*, a dziś w sali wyczułam wodę kolońską księdza. Żydzio musiał mi to po części uświadomić. No, i zapach ryby w całej szkole. >D
      Teraz sobie coś uświadomiłam. Spleśniałe, nieśmiałe pomidory = spleśmiałe pomidory! *badum tss!* *bo wiesz: SPLEŚniałe + nieśMIAŁE*
      " - Nie wydaje mi się, żeby chciała ze mną rozmawiać - mówię, wracając do przerwanej pracy, ustawiam głośnik i torturuję kolejne warzywa. "- Logan, ty sadysto! Nie znałam cię od tej strony! Za co się teraz weźniesz? Za kapustę? *skojarzenia* Za buraki? JAK TAK MOŻESZ? :C *no, chyba, że będziesz torturował marchewki/pieczarki. Wtedy to Ci nawet pomogę, mam fajne noże w domu*.
      "Włączam palnik pod garnek z tłuszczem i wrzucam do niego cebulę (...)"- NA STOS Z CEBULĄ!!! Niech płonie! TAAAAAK! NA STOS! NA STOS! >D
      " Najwidoczniej jestem już całkowicie wyzuty z uczuć."- WYZUTY fajnie brzmi. Albo nie widzę kropeczki nad "z". :o
      "- Adam słucha mnie uważnie, gdy Diego nagle zaczyna nucić motyw z "Gwiezdnych Wojen". Chyba nie wziął dzisiaj swoich leków."- Ah, soundtrack Star Wars. Dum dum, dum dum dum dum dum! Dum dum dum dum dum! *wszyscy wiedzą o co chodzi*
      "Jeśli o Elijaha, to nie musisz się martwić o mnie, to tylko mój dobry znajomy z liceum."- Wait, czy tylko ja nie widzę tutaj sensu? :o
      " - To Kate była jego dziewczyną w liceum. - Spoglądam ciemnowłosemu prosto w twarz. - Zaręczyli się w dniu rozdania świadectw. Pięć lat temu Kate uciekła sprzed ołtarza. Mimo to, Elijah wciąż ją kocha. I wydaje mi się, że będzie chciał ją odzyskać."- O KURDE. TEGO SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM.
      Teraz jeszcze słuchamy piosenki i podsumowanie rozdziału. :3 I to miau na końcu. <3
      Oh my goat, teraz zbieramy wszystko i podsumowanie!
      Rozdział strasznie mi się podobał. Wystarczająca ilość opisów, wystarczająca ilość dialogów. Dobre, według mnie, proporcje. No, i długość. Nawet nie wiem, ile go czytałam, ale robię to na bieżąco z komentowaniem, a komentarz też- nie oszukujmy się- niczego sobie. Nie wiem, kiedy się tak zmieniłam pod względem pisania komentarzy. Wcześniej były takie króciutkie. *sniff sniff*
      Dodam jeszcze, że czekam na nn. ^^
      Pozdrówka! <3
      - Króliczek.

      PS. Zero soku pomarańczowego dzisiaj! Chyba, że mam pomarańczowego kaca po ostatnich dwóch dniach (litr soku na dzień). Czekoaldy też nie dużo zjadłam. A teraz idę na dół po soczek, teraz już mogę, hihi. :3

      *ueee, za długo siedziałam z laptopem na nogach. Nigdy więcej!*

      Usuń
    2. Laurie, Królik Cię lubi, ciesz się :D
      Bałwan Stefan? Dla mnie Stefan zawsze będzie imieniem pingwina. Zawsze.
      Wiem, o co Ci chodzi z tym serem, też dostałam spoiler.
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na literówkę, już dopisuję "a".
      Nie mogę... HAHAHAHAHA, PRZESŁUCHIWANIE PAPRYKI W WYKONANIU LOGANA... Śmieję się bezgłośnie, bo żaden dźwięk mi teraz nie przejdzie przez gardło. Leżę!!!
      "Spleśniałe, nieśmiałe pomidory = spleśmiałe pomidory! *badum tss!* *bo wiesz: SPLEŚniałe + nieśMIAŁE*" - nie no, teraz to ja już naprawdę umieram ze śmiechu. Pozdrowienia z zaświatów!
      Powtórzę za słownikiem SJP: " wyzuty -
      pozbawiony czegoś, np. emocji; wyzuć
      pozbawić kogoś czegoś, zwykle majątku".
      Królik, przez Ciebie to ja teraz nucę melodię ze Star Warsów. Bad bunny, really bad.

      Wow. Przeczytałam oba komentarze, uff. Wciąż oddycham, wow.
      "Jeśli o Elijaha, to nie musisz się martwić o mnie, to tylko mój dobry znajomy z liceum." - jeśli masz na myśli, że Elijah może być kimś więcej, to nie martw się, to TYLKO dobry znajomy z liceum (teraz rozumiesz?).
      To chyba wszystko.

      Dziękuję za komentarze :**

      Usuń
    3. Stefan był dla mnie zawsze imieniem dla wszystkiego. Kiedyś nazwałam butelkę od Nestea Stefan. A co. :D *od zawsze byłam dziwnym dzieckiem. Tu możnaby było przytoczyć historię z piaskownicy o pszczole/osie, ale na dzisiaj już chyba starczy.*
      Biedna papryka. Tak bardzo przesłuchiwana przez Logana. :C Jest dla mnie neutralnym warzywem, więc mogę ją bronić! Na Grunwald! >D
      Spleśmiałe wzięły się z literówki na facebooku, ale pomysł mi się spodobał. :3
      O. To za wyzutego przepraszam. Wyżuty tak bardzo w moim umyśle. ;-;
      Dum dum! Dum dum dum dum dum! :D Ja się wzbronilam od jej nucenia bo cały czas miałam piosenki w tle. ^^
      Ale jak to; wciąż oddychasz? :o To one zatrzymały oddech czy coś? :o
      Tylko. Ahhhh. Rozumiem!
      Mój komentarz taki długi. Zawsze po publikacji oddalam sobie widok i patrzę, jaki on rozległy. D:

      Usuń
    4. Kocham Twoje komentarze!
      A muzyczka wciąż w głowie gra... :3
      Nigdy więcej opisów gotowania, bo zrobisz przesłuchanie innemu warzywu. Nie pozwolę na to.

      Usuń
    5. Ktoś lubi moje komentarze (najpierw wyszło, że ktoś je moje komentarze. Ciekawe, czy są smaczne). Woow. :o
      Mi muzyczka nie chodzi po głowie. W sumie to moglaby jakaś chodzić. :c
      Ta niepewność. Co będzie następne? Cebula? Seler? A może ogórek? Heueheu. ♡
      Ale jak to koniec z przesłuchiwaniem warzyw? :C

      Usuń
    6. Koniec z przesłuchiwaniem warzyw, bo je się je (sieje je, sieje je?), a nie przesłuchuje.
      A specjalnie dla Ciebie następna będzie marchewka. Będzie nigdy.

      Usuń
    7. Je się je. Ou je je je. :D
      Koniec z warzywami? Okej. *idzie przesłuchiwać owoce*
      Marchewka ueee! D:

      Usuń
  4. Sprawa bardzo mi się podoba. W sumie dzięki niej strasznie zaczytałam się w tym rozdziale.
    Elijah to fajne imię i nieważne, jak je sie wymawia, dla mnie zawsze będzie to dosłowny Elijah (tak, zgadłaś - wymawiam mocniej "h" dla uroku). Zasługa mojego fantastycznego akcentu. Ale ja naprawdę próbuję mówić typowo po amerykańsku, ale wtedy wychodzi mi: bleubly ble ble. No nieważne.
    GO LOGAN! Rose czeka na Twój ruch, ale sama nigdy się do tego nie przyzna!
    Ale szczerze mówiąc, brakuje mi Iana, który tak bardzo działał na nerwy Panu-Czyste-Niebo. Dlatego Elijah (h!) mógłby troszkę namieszać.. ale zaraz! Namiesza w związku mojego ulubionego detektywa! A to nie, spadaj Elijah :*
    LOGAN, WRACAJ! NO KIEDY WRÓCISZ? HALO.
    Trzymaj się ciepło, Cleo, bo (nie wiem, jak u Ciebie) znów wracają przymrozki! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u mnie wiosenna pogoda! :o
      Osobiście odnoszę wrażenie, że ta sprawa to nic przy sprawach, które już opisywałam. To wciąż nie to samo.
      Coś jesteś niezdecydowana, co do Elijaha (Ilajdży :P). Nie umiem mówić z akcentem, żadnym, nawet po hiszpańsku mówię (raczej śpiewam) jak po polsku.

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
  5. Dum dum duuuuum *ciężkie kroki, z oddali słychać ciężką, metalową muzykę, idzie Naff w epickim płaszczu, siada przy stole, otwiera lapka, wyjmuje lizaka z buzi, zamyśla się na chwilę na temat podróży przed północą po kotlety hamburgerowe, bo Aruś się zrobił głodny i... rozgrzewa swoje paluszki, zaczynając pisać*
    Kurdę! Dziękuję za dedyk! <3 dlaczego miałam otwartą Rozważną przez cały tydzień i tego nie zauważyłam?! *niedobry Naff*. Bo w życiu tak bywa, że Naff jest dealerem wszystkich naokoło, ale dla niej nikt nie jest, więc skąd bierze narkotyki? Z powietrza? Domestosa ćpie? Czy jestem jak x-men i moja krew jest przyćpana odkąd wyszłam z mamusi?! Może moja mama jadła za dużo *nie, tylko nie pomidory!* ...SALSEFII! *Salsefia: rozwiązanie na wszystko, brzmi jak nazwa choroby, wcale nie jak warzywo*. DOBRA! Mniejsza! Jeszcze nie zaczęłam czytać, a głupoty gadam. A, no tak. Już po północy. To by się zgadzało!
    Pierwszy opis przeżywania Rose przypominał mi kazanie w kościele. Nie wiem dlaczego :o.
    "Mój mąż pracuje, ja nim dyryguję" - Clara! Dobre podejście! Właśnie cię polubiłam >D!
    "Czarny napój". Nie, wcale nie skojarzyło mi się w pierwszej kolejności z mudżynami, wcale nie skojarzyło mi się z energy drinkiem i "BLACK POWER", wcale nie widziałam oczami wyobraźni latające po sali mudżyny i tańczące: "NYGA NYGA NYGA NYGA!" (link [OSTRZEGAM PRZED PORYCIEM CZACHY - ponoć zdaniem moich współlokatorów tańczę dokładnie jak on]: https://www.youtube.com/watch?v=Fa6qf7avM1s)
    - I będę zarabiała tysiące na dilerce - hehehehehe. Wiesz Rose już gdzie się zwrócić *Naff ma zawsze otwarte ramiona i szufladę z narkotykami XD*
    "Diego krąży wokół ciała" - dlaczego przeczytałam ciasta ;___;? *FOREVER FAT*.
    Witaj, o zacny Eliaszu! *kłania mu się* ELIASZ. Huehue. Fajnie brzmi. Tak... tak... dostojnie, średniowiecznie! *łot?*. Polubiłam gościa, ale wydaje mi się zdeczka podejrzany O__O. Przez chwilę myślałam, że to on zabił.
    Zapiekanka a'la Grey?
    [Welcome to wyobraźnia Naffa - PRZERWA NA REKLAMĘ (ostatnio je polubiłam hueheu)]
    *dźwięk niczym z pornola*
    Narrator: Zapiekanka a'la Grey! Rozbudzi twe zwierzęce pożądanie!
    ChristianGrey*stoi z biczami i leje... ser!*
    Ser: Nie rób mi tego ;____; och.
    Narrator: Zapiekanka a'la Grey! Tylko w Loganmarketach! *wtf*

    Co ja ćpałam ;___; chyba opary z oleju od hamburgerów Arusia ;___;
    POMIDORY! Tak! Ten fragment już widziałam! Bo... bo pomidory! Pomidory z puszkiem. Białym.

    [PRZERWA NA REKLAMĘ]
    Narrator: Chcesz ogrzać swojego pomidorka?! KUP MU BIAŁY, EKOLOGICZNY KOŻUCH!
    Pomidorek*popitala chodnikiem w białym kubraczku*
    [KONIEC REKLAMY]

    Uhhh! Dzisiaj dużo tych reklam na NaffTV!
    Torturowanie papryki?! Ja rozumiem Logan pomidory! Ale paprykę?! Zostaw żeś ją w spokoju! Cholera! A jakby to była salsefia?! *salsefia powraca* to też byś ją mordował?! DO PAKI Z LOGANEM ZA ZNĘCANIE SIĘ NAD WARZYWAMI!
    "Obwąchiwałeś mnie, Diego." - Diego, ty psie~! >D Nie no, kocham Diega. Brałabym!
    YEAH! Fighting, Logan! FIGHTING! Masz moje poparcie! *skacze w stroju cheerleaderki* KTO JEST BOSSEM?! LOGAN JEST! ON JEST WŚRÓD NAS TEN THE BEST! ROZPAL SERCE ROSE, NIECH WIE, ŻE JĄ KOCHASZ, HEHEHE! *anty mistrz rymów*
    DIEGO! Czemu dopiero teraz wyczuwam w tobie bratnią duszę?! Nie brałeś leków! JAK JA! Boże! Już cię kocham! <3 *czy Naff jara się wszystkimi facetami świata :o?*
    OCHHHH! Uważaj na Eliasza, mój drogi! *ale jak ci odbije Kate to ja nie mam nic przeciwko, bo ja się przykoleguję huehuee*.
    Juhu! Nadrobiłam. Bądź ze mnie dumna, yo, peace, idę pisać 57 rozdział *i tak nic nie napiszę - bezwenie tak bardzo*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ogarniam, telefon nie poinformował o nowym mejlu. Gdyby nagle nie zainteresowała mnie liczba komentarzy pod tym rozdziałem, pewnie bym nie zauważyła Twojego komentarza >o< Już odpowiadam!
      Naff, co Ty masz z tymi reklamami? U Królika reklamy w komentarzu, u mnie reklamy? Wciąż nie jesz słodyczy?
      Aż sobie tę salsefię wyguglałam. Brzmi jak jakieś elfickie miejsce, a to taka nieporadna roślinka...
      Naff, Twoja głupota po północy rano wywołuje u mnie uśmiech :3
      Też tak tańczysz? :o Jakieś nieporadne kaczuszki, coś z aerobiku. To ja już wolę układy z "Pitch Perfect"...

      ŁOT.DE.FAK.
      Ta reklama mi mózg zryła! Wiesz co! I teraz mój Christopher Grey (nie, nie Christian!) chyba znajdzie powód, by jednak nie wiązać się z Marlene :P A masz!
      Pomidory w kożuszkach? God, jak Ty mi banię ryjesz! Jak ja się tak mam wśród ludzi pokazać, jak widzę w głowie chodzące w kożuchach pomidory?

      Nie ogarniam. Teraz to Ci się jeszcze Diego podoba?! WTF?
      Nie, koniec, więcej nie zniosę. Naff, poprawiłaś mi humor na cały dzień (choć on i tak jest już dobry), ale mam opory przed wyjściem z domu, bo naprawdę w mojej głowie teraz jest ser, Christian Grey i pomidory w kożuchach. Och, God.

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
    2. Tak ;___; dalej nie jem słodyczy ;___; wspomnienie tego wywołuje w moich oczkach łzy ;___;
      Ha! Widzisz! Zanim miałam temat na gastronomii w technikum o warzywach, myślałam, że salsefia to choroba XD! A to takie fajne warzywko! *było jeszcze kilka fajnych nazw, ale muszę sobie przypomnieć huehue*
      GOD. Zapomniałam, że to Christopher Grey (przypadek? NIE SONDZE). E-eeej! Ale... ale... Marlene jest normalniejsza XD! *bądźmy szczerzy, nikt mnie głupotą nie pobije. Czerpię ją od Nathiela*
      Chyba narysuję ci je w liście C: chciałaś historyjkę rysunkową?! Będziesz miała ją w liście! OHOHO! *tańczące pomidory w kożuszkach*. A dzisiaj akurat będę go przepisywać :3.
      Cieszę się, że zmade'owałam ci dzień. Do usług! Na poprawę XD. Jeden ze ćpaczów śmierci *czytaj: komentarz u Królika*
      Nie bój się! Świat i tak się nie dowie co ci w głowie siedzi huehehehu~ Za to świat wie, co siedzi mi! XD

      [PRZERWA NA REKLAMĘ]
      Narrator: Już niebawem, we wszystkich księgarniach i empikach! PAMIĘTNIK PSYCHOPATY, autorstwa Naff!
      Naff*zawinięta w biały fartuch, trzyma w buzi książkę*
      *MUZYKA Z GWIEZDNYCH WOJEN*

      Usuń
    3. Kolejna reklama. O rany, mój mózg już dzisiaj zgłupiał. Dzięki, Naff.
      Pamiętaj, że będę Twoim duchem przy pisaniu "Pamiętnika..." ;)
      Nie wzgardzę pomidorkami w liście, nie wzgardzę :3

      Usuń
    4. Przepraszam ;___; nie poradzę nic na to, że jestem psycholem. Huhuhu.
      Oczywiście! Tylko ostrzegaj mnie kiedy będziesz się pojawiać jako duch, bo mnie zeschizujesz jeszcze bardziej XD!
      *właśnie rysuje pomidorki*

      Usuń
  6. Już myślałam, że Elijah będzie chciał poderwać Rose, a tu proszę ten coś do Kate czuje! Mam nadzieję, że Diego nie odda swojej dziewczyny bo jest szczęśliwy :) no i czekam z niecierpliwością na rozmowę Rose i Logana <3 świetny rozdział *_(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, o to mi chodziło. Wiedziałam, że weźmiecie Elijaha za rywala Logana, jak zrobił to ciemnowłosy detektyw, ale postanowiłam nie komplikować sprawy między Rogan. W końcu zmierzam do ich wielkiego połączenia! :3
      Cieszę się, że się podoba :)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  7. Czemu doceniamy gdy jest zagrożone, czemu o nie nie dbamy, czemu bierzemy udział w wyścigu szczurów? Bo jesteśmy ludźmi. Jesteśmy tak skonstruowani, ot co. Zaprogramowani, żeby gnać za pieniędzmi i bezsensowną miłością. Jasne, że to ważne. Ale jest też ważna przyjaźń, rodzina i miłość w stosunku do nich, miejsc i wspomnień.
    Uwielbiam dźwięk deszczu. Czasami nawet zastanawiam się czy nie powinnam się przeprowadzić do jakiegoś Forks ze Zmierzchu. Tam ciągle pada <3
    Ja uwielbiam poranki kiedy to sama wybieram sobie godzinę pobudki, jem śniadanie w łóżeczku, czytam trochę książkę, nadrabiam kochane seriale. A już jutro szkoła ;c
    „Violet obudziła się trzeciej w nocy, gdy zawartość jej pieluchy zaczęła ją irytować” mnie też by pewnie denerwowała, więc totalnie jej się nie dziwię.
    „Inaczej skończysz na ulicy” – cóż ja akurat pomyślałam o innej pracy, chociaż zapewne nie tak bardzo płatnej jak dilerca.
    Znam to uczucie! Kocham deszcz, ale nie kiedy muszę prowadzić samochód! Grrr.
    Elijah?! Czyżby ktoś tu oglądał The Originals? :>
    „- Wciąż grasz? - pytam go szybko, za co zostaję spiorunowana wzrokiem przez Meksykanina” ten jego wzrok musiał zabawnie wyglądać mrrr ;3
    Ej ej ej. Ale teraz to trochę przegiełaś ;c No bo czy oni nie są policjantami? Sami powinni wiedzieć co robić, a nie spoglądać wyczekująco na Rosie.
    „Deszcz, który od rana bębni w parapety” – nie wiedzieć czemu to zdanie wydaje mi się szalenie zabawne XD
    Ouuuu Rosie nadal nosi bransoletkę <3
    Tak Logan! Nie możesz się poddać, musisz o nią walczyć! Oboje zasługują na szczęście.
    Czemu robisz z Diega takiego kretyna?! No czemu? Sam mógł się domyślić, co do błysku.
    Przy rozmowie z Diego dwa razy powiedziała „chyba” to MUSI coś znaczyć!
    Elijah i Kate byli razem?! I do tego byli zaręczeni?! WTF giirl?! Nie no na 99% jej nie odbije, prawda? Prawda? ;ooo
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem kierowcą, więc nie wypowiem się na temat jazdy w deszczu. Właściwie to jazda w deszczu jest powodem, dla którego nie chcę zdawać prawka. Tak samo jazda zimą i w nocy. Spowodowałabym wypadek, jestem tego pewna.
      No wiesz co, Świetliku? Jeśli przyszło Ci na myśl, że Rose na ulicy miałaby zajmować się prostytucją, to ja strzelam na Ciebie focha! Jak tak można?! Przecież Rose to dobre dziecko, a Ty ją o takie coś podejrzewasz?!
      Co do "The Originals", widziałam połowę pierwszego sezonu. Ale za bardzo jechało mi Pamiętnikami (tak, wiem o związku między tymi serialami). Tak, Elijah jest z tego serialu :D Przyznam, że fajnie brzmi, a i Daniel do najbrzydszych nie należy :3
      O Rogan powiedziałam już za dużo w odpowiedzi na inne komentarze, nic nie powiem! *piata poprawka tak bardzo*
      Elijah i Kate - odpowiedź za dziesięć dni :P

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
    2. Dopiero za dziesięć dni! Jak tak można?!
      Nie no ja jeszcze w pełni kierowcą nie jest ale mam takie same obawy jak ty! Dlatego moje podróże będą w sumie odbywały się tylko po moich wioskach.
      Ależ skądże! Nie obrażaj się ;< Tak mi się tylko pomyślało xd
      Ja niestety jestem z Pamiętnikami od początku i jakoś nie mogę sobie ich odpuścić pomimo niskiego poziomu serialu ;C A The Originals jakoś mnie nie kręcą ;c
      Ah Rogan *.*

      Usuń
    3. Przepraszam, za dziewięć :P Lepiej? :D
      Kiedyś, jak nocowałam u Magdycji, nie miałyśmy co oglądać, a Pamiętniki się nam nawinęły, to obejrzałyśmy. Akurat finał trzeciego sezonu. Magdycja jest (była?) fanką Stefana, ale kocha(ła?) oczy Damona. Co ja z nią swego czasu miałam! Aż jej podarowałam plakat któregoś z wyżej wymienionych.
      Okay, nie focham się. Szczerze, to bym nie umiała.
      Ale mam ochotę zrobić spoiler, ale nie, nie mogę, już jest na fanpage'u jeden, nie, więcej nie będzie.

      Usuń
    4. NIEEEE?! ;C
      Nie no pierwsze trzy sezony są cudne, potem już się zaczął staczać. Ale co tam Pamiętniki! Gorąco polecam Supernatural i One Tree Hill <333333
      Kocham Damonaaa *.* A Stefan to taka ciapa ;/
      No i prawidłowo! ;3
      Masz rację, nie rób tego! Ani mi się waż! O.o

      Usuń

Komentarze mile widziane :)