Moi kochani!
Dnia 20 stycznia 2015 roku Rozważna przekroczyła magiczną liczę 50,000 wyświetleń! <3 To coś niesamowitego. Z całego serca dziękuję Wam za Waszą obecność, wsparcie, rozmowy, komentarze i te miłe słowa w nich zawarte!
Kocham Was!
Dnia 20 stycznia 2015 roku Rozważna przekroczyła magiczną liczę 50,000 wyświetleń! <3 To coś niesamowitego. Z całego serca dziękuję Wam za Waszą obecność, wsparcie, rozmowy, komentarze i te miłe słowa w nich zawarte!
Kocham Was!
Rozdział to wyjaśnienie sprawy. Podoba mi się krótka perspektywa Logana. Niech mu ktoś chusteczki pożyczy, por favor!
Czasami zastanawiam się, skąd mój mózg bierze takie mądrości :3
Czasami zastanawiam się, skąd mój mózg bierze takie mądrości :3
Miłej lektury! :)
P.S. Nie mam pojęcia, skąd te przerwy między akapitami, wybaczcie.
P.S. Nie mam pojęcia, skąd te przerwy między akapitami, wybaczcie.
____________________________________________________________
Your arms are my castle,
your heart is my sky.
~Cascada, "Everytime we touch"
Mojej kochanej babci, Dorothy,
z najserdeczniejszymi życzeniami w dniu
82. urodzin.
Dziękuję za pisarskie wsparcie w formie
zakupu grubego zeszytu.
Na pewno się przyda.
Wszystkiego najlepszego! :*
Mojej drogiej kuzynce, Trompce,
z najserdeczniejszymi życzeniami w dniu
23. urodzin.
Dziękuję za wyrażenie chęci przeczytania
Rozważnej i Purgatorio.
Wszystkiego najlepszego! :*
Mojej kochanej babci, Dorothy,
z najserdeczniejszymi życzeniami w dniu
82. urodzin.
Dziękuję za pisarskie wsparcie w formie
zakupu grubego zeszytu.
Na pewno się przyda.
Wszystkiego najlepszego! :*
Mojej drogiej kuzynce, Trompce,
z najserdeczniejszymi życzeniami w dniu
23. urodzin.
Dziękuję za wyrażenie chęci przeczytania
Rozważnej i Purgatorio.
Wszystkiego najlepszego! :*
Morderstwa są częścią naszego życia, społeczeństwa już od czasów biblijnych. Wraz z grzechem pojawiła się także śmierć. Z nią przyszedł też zawód śledczego, później detektywa. To dzięki śmierci moi koledzy mają pracę. Brzmi to drastycznie, ale też prawdziwie. Wszystko, co dobre, wszystko, co złe, ma swoje przyczyny i skutki. Śmierć nie może być wyjątkiem.
Na posterunku zjawiła się córka denata. Co najdziwniejsze - jej matka ani słowem nam o niej nie wspomniała, gdybyśmy nie sprawdzili Burke'a w sieci, nie wiedzielibyśmy o tym, że ma jakiekolwiek dzieci.
Agnes, moja rówieśniczka, siedzi sztywno w fotelu w pokoju socjalnym i wpatruje się we mnie twardo. Onieśmiela mnie, dobrze, że rozmowę z nią prowadzi Adam, mnie słowa nie chciałyby przejść przez gardło.
- Panno Burke, proszę nam powiedzieć o swojej relacji z ojcem. Dogadywaliście się czy może raczej byliście do siebie wrogo nastawieni?
Kobieta kręci przecząco głową.
Kobieta kręci przecząco głową.
- Nie, nie byliśmy wrogami. Tata starał się być moim przyjacielem, a jednocześnie autorytetem. Dużo ze mną rozmawiał, chciał mnie ostrzec przed złem, jakie może mnie wżyciu spotkać, jednocześnie przygotowywał mnie na wszystko. Ufał mi, pozwalał, bym sama doświadczyła wielu rzeczy na własnej skórze i czegoś się nauczyła. Był dobrym ojcem. Nie mogę uwierzyć, że nie żyje. - Wyciera chusteczką mokre oczy, a ja wiem, że mówi prawdę.
- Kiedy ostatni raz rozmawiała pani z ojcem? - pytam, czując się już odrobinę lepiej w towarzystwie tej kobiety.
- Przedwczoraj. Nie mieszkam z rodzicami od skończenia liceum, matka nie mogła znieść tego, że nie zdecydowałam się na studia prawnicze, więc się wyprowadziłam do koleżanki, z którą studiuję historię rysunku. Tata zadzwonił do mnie w niedzielę z pytaniem, czy nie zjadłabym z nim lunchu. Umówiliśmy się na dzisiaj na trzynastą.
Zerkam do notatek, chyba poznamy odpowiedzi na kilka pytań.
- Gdzie miała się pani spotkać z ojcem?
- W kawiarni "Bella Rosa" na Sto Dwudziestej Szóstej Zachodniej. Mają tam wyśmienite ciasta, a to właśnie je tata jadł w porze lunchu, twierdził, że potrzebuje dużo cukrów, by wytrwać do końca dnia. A tak naprawdę kupował dodatkowe porcje ciasta, które zanosił swoim pracownikom w fundacji. Uwielbiał swoją pracę. Pogodził się z tym, że został kaleką, ale uratował podczas służby grupę kilkunastu dzieci przed atakiem. Chciał pomagać, nieść dobro. Czasami jednak widziałam w jego oczach ból, gdy przypominał sobie wojnę. No i wciąż miewał koszmary.
Agnes wyraża się o denacie z najwyższym szacunkiem, otwiera się przed nami. Jest smutna, ale też zdeterminowana, by dowiedzieć się, kto i dlaczego zabił jej ojca.
Zapisuję w notatkach nazwę kawiarni, po czym pytam o służbę jej taty w Zatoce Perskiej. Opowiada o tym, co tam przeżył, jak wrócił do kraju i w jakim stanie psychicznym. Mówi o rehabilitacji i terapii, jaką Burke przechodził. Zapisuję co ważniejsze informacje, ale nie liczę już na jakiś przełom z taką samą wiarą jak na początku rozmowy.
I wtedy Agnes zaczyna mówić o matce.
- Nie kochała ojca od czasu jego powrotu, była z nim tylko dlatego, że budziła u innych litość. Jesteś żoną kalekiego żołnierza? Pomożemy ci! Nasi sąsiedzi pożyczali nam pieniądze i to nie małe sumki. A gdy tata nauczył się żyć w protezach i założył fundację, matka zrobiła z siebie jej ambasadorkę, choć właściwie w ogóle ją ona nie interesowała. Tata był zapracowany na tyle, że nie zauważył, gdy wdała się w romans z jego przyjaciele.
- Jak nazywa się ten przyjaciel? - pyta Adam.
- Hunter Wayne.
Wymieniam z blondynem spojrzenie. Czyli nasza wdowa nie jest aż taką świętą, na jaką chciała przede mną wyjść.
- Proszę nam powiedzieć wszystko, co wie pani o ich relacji.
Gdy pół godziny później opuszczamy z Chase'em pokój socjalny i żegnamy Agnes Burke, wiemy już wystarczająco dużo o Wayne'ie, musimy jak najszybciej sprowadzić go na posterunek.
Podchodzę do biurka, odkładam notatki na blat, po czym na tablicy sprawy wypisuję nowe poszlaki. Może jednak uda się nam zakończyć to śledztwo dość szybko.
- Proszę nam powiedzieć wszystko, co wie pani o ich relacji.
Gdy pół godziny później opuszczamy z Chase'em pokój socjalny i żegnamy Agnes Burke, wiemy już wystarczająco dużo o Wayne'ie, musimy jak najszybciej sprowadzić go na posterunek.
Podchodzę do biurka, odkładam notatki na blat, po czym na tablicy sprawy wypisuję nowe poszlaki. Może jednak uda się nam zakończyć to śledztwo dość szybko.
Zerkam na zegar na ścianie. Dochodzi osiemnasta. Gdyby był tu Logan, a my musielibyśmy zostać w pracy dłużej, właśnie parzyłby dla mnie earl grey'a.
Wzdycham. Wspomnienia o nim atakują moją głowę w nieodpowiednich momentach. Podczas porannej rozmowy z Elijahem złapałam się na tym, że porównywałam go do niebieskookiego detektywa. I co najbardziej do mnie dotarło - Logan rozłożył mojego kolegę na łopatki. Jest wyższy, przystojniejszy, ma bardziej uroczy uśmiech, magnetyzujące oczy i głos, przez który przechodzą mnie dreszcze.
Siadam za biurkiem i opieram głowę o drewniany blat, zamykam oczy.
Siadam za biurkiem i opieram głowę o drewniany blat, zamykam oczy.
Miłość jest do bani, bo nie odchodzi tak szybko.
Mimo obecności kolegów i wsparcia kapitana pracuje mi się na posterunku ciężko, od kiedy nie ma tu Logana. Bez jego bacznego spojrzenia, pytań i konsultacji, rozmów o potencjalnych podejrzanych czuję się niepewnie i nie do końca ufam swojej intuicji. To chyba prawda - jedna osoba może wnieść do naszego życia tyle barw, ile ma cały świat. Mój świat jest ostatnio zupełnie szary, nie ma nawet zbyt wielu odcieni.
Z rozmyśleń wyrywa mnie dźwięk dzwoniącego telefonu, w sercu pojawia się cień nadziei, że to może Logan. Zerkam na wyświetlacz, po czym odbieram z cichym westchnieniem.
- Rose Bennett, słucham.
- Cześć, Rose. - Po drugiej stronie odzywa się przyjemny dla ucha męski głos. - Tu Elijah. Kate dała mi twój numer. Przeszkadzam w czymś?
Zerkam na tablicę, przyglądam się zdjęciu Huntera Wayne'a, które znaleźliśmy w bazie. Jest za późno, by go ściągnąć, a wystarczy tylko zadać mu kilka pytań i będzie po śledztwie.
- Nie, nie przeszkadzasz, właśnie kończę pracę. Co tam?
- Masz może ochotę na mały wypad do pubu na drinka? Powspominalibyśmy stare, dobre czasy licealne, podzielili się mądrościami nabytymi w dorosłym życiu i takie tam
Uśmiecham się do siebie.
- Chętnie. Pamiętasz, jak trafić do "Darcy's"?
- Do mojego ulubionego, pomaturalnego raju podniebienia? Oczywiście!
- Do mojego ulubionego, pomaturalnego raju podniebienia? Oczywiście!
- Wpadnij więc po mnie o wpół do dziewiątej.
- Tak jest, pani detektyw! Do zobaczenia!
- Tylko się nie spóźnij! Do zobaczenia!
- Tylko się nie spóźnij! Do zobaczenia!
Rozłączam się. Po tygodniach stresu przyda mi się odrobina rozrywki.
Układam notatki na jedną stertę i wyglądam przez okno w biurze. Na zewnątrz jest ponuro, ale zmrok zapada dopiero teraz. Świat zmierza ku wiośnie, ku nowemu, ku narodzinom. Drzewa zaczną się zielenić, ptaki powrócą i swoim śpiewem będą budzić nowojorczyków. Słońce zacznie oświetlać szare budynki, niebieska woda przyciągnie tęskniących za latem do Cental Parku. Więcej słońca, więcej uśmiechów, więcej kolorów. A ja i tak skończę w łóżku z kubkiem herbaty i Jamesem McAvoyem na ekranie laptopa. Świat przyjmie swoją coroczną zmianę na lepsze, gdy ja pozostanę w miejscu.
Do biura dziarskim krokiem wchodzi kapitan Jones. Od kiedy w wakacje schudł dwanaście kilogramów, trzyma formę i regularnie ćwiczy. Wygląda młodziej i czuje się zdecydowanie lepiej. Tylko dlaczego nie wyznał nam, że tworzy z doktor Parish parę? Ponoć poznał już Ginny, ta go polubiła i w trójkę spędzili Sylwestra.
Czasami Diego powinien mniej plotkować, kiedyś może przez przypadek usłyszeć coś nieprawdziwego na swój temat.
- Cześć, Rose. Jak stoicie ze śledztwem?
Wyjaśniam poszlaki, informuję mężczyznę o tym, co już mamy. Do biura wracają Chigi, mówią o planach na jutro.
- Czyli jutro zakończycie sprawę? - upewnia się kapitan.
- Tak - odpowiadam. - To śledztwo nie jest aż tak skomplikowane, jak nam się wydawało.
- Tak - odpowiadam. - To śledztwo nie jest aż tak skomplikowane, jak nam się wydawało.
- To świetnie! - Ben klaszcze w dłonie. - A teraz do domu, dzieciaczki, wyspać mi się! Żadnego picia!
Przewracam oczami, uśmiecham się do mężczyzny.
- Tak jest, sir! - salutuję, po czym sięgam po przewieszoną przez krzesło kurtkę. Nadchodzi wiosna, ale wciąż jest zimno. - Ale na jednego drinka musi mi pan pozwolić, kapitanie.
Benjamin podpiera się pod boki.
- Ohoho, czyżby nasza kochana konsultantka miała dzisiaj wieczorem randkę? - Unosi brew, co w jego wykonaniu wygląda komicznie.
Koledzy także mi się przypatrują, czekając na odpowiedź.
- To nie randka, tylko spotkanie ze starym znajomym. - Moje serce wciąż należy do pewnego niebieskookiego detektywa.
Adam i Gomez wymieniają spojrzenia, a Jones drapie się po głowie, dziwnie się przy tym uśmiechając.
- No nic - odzywa się kapitan. - Jutro czeka nas ciężki dzień. Dobranoc.
Opuszczam budynek policji, z nieba spadają kolejne krople wody. Powietrze jest dość rześkie jak na centrum metropolii. Dość szybko wracam do domu, biorę prysznic i o umówionej porze czekam na Elijaha, z którym spędzam miły wieczór. Rozmowy o prawie sześciu latach niewidzenia ciągną się bez końca. Mówię Sheppardowi o związku Kate z Diego, zielonooki cieszy się szczęściem naszej przyjaciółki, w jego oczach nie widzę zazdrości czy smutku, który królował po ich niedoszłym ślubie. Muzyk informuje mnie, że jest związany z pochodzącą z Kanady malarką, Danielle. Pytam go o Kate. Przyznaje, że jeszcze dwa lata temu mógłby próbować ją odzyskać, ale teraz jest z Danielle, są nawet zaręczeni. Wydaje się szczęśliwy, a niemiła przeszłość z Kate chyba poszła w zapomnienie. Pyta mnie o moje życie uczuciowe. Mówię mu o Pablo i Ianie, ale nie potrafię mówić o Loganie.
- A teraz? - zadaje pytanie Elijah, popijając piña coladę.
Kręcę szklanką z mojito , lód uderza o ścianki, płyn faluje.
- Jest ktoś - przyznaję. - Ale nasza relacja jest mocno skomplikowana.
- Kochasz go?
Czy jeśli każda myśl o nim poza bólem wywołuje radość, to oznacza, że kogoś kocham? Potrafię wyobrazić sobie twarz Logana - widzę ją z każdym najmniejszym szczegółem, gdy zamykam oczy przed zaśnięciem. Pamiętam jego dotyk na mojej skórze, wciąż czuję jego pocałunki na moich ustach. Ze wspomnieniami przychodzę ból, radość i tęsknota. A także miłość - morze miłości, nad które bardzo chciałabym powrócić.
- Tak. Kocham go. Bardzo. - Czuję łzy pod powiekami. - I chciałabym z nim być. Ale chyba nie potrafię mu ponownie zaufać. Okłamał mnie. Zranił. To chyba nie są dobre podstawy pod budowanie związku, prawda?
Ciemnowłosy kręci przecząco głową.
- Nie, nie są. Ale musisz sobie zadać pytanie, Rose. Czy on w jakiś sposób starał się naprawić swoje błędy? Czy pokazał ci w jakiś sposób, że cię kocha?
Myślę nad pytaniami przyjaciela. Logan martwił się o mnie na rozprawie. Był gotowy do zdemaskowania Everglada, gdyby proces zakończył się ułaskawieniem Stokera. Mój Boże, przecież on ryzykował życiem, by złapać tego psychopatę! Napisał wiadomość, w które wyznał większość część prawdy. Poprosił, bym została na posterunku, by pomagać innym ludziom. Nie chciał mnie w tamtej chwili dla siebie, bo wyznał, że nie jest tego wart. Schował swoją dumę do kieszeni, pokazał mi prawdziwego siebie z wszystkimi wadami, które zna i akceptuje. Ukorzył się, pewien swoich czynów. Nie prosił o drugą szansę. Poprosił o pomoc miastu. Jest gotowy odsunąć się ode mnie, uciec w cień, byle tylko odkupić swoje winy i znowu ujrzeć mnie szczęśliwą.
Wracam do mieszkania przed północą. Wiele myśli przelatuje mi teraz przez głowę, pozwalam im na to. Dochodzę do wniosku, który tworzy dla mnie nowy kierunek celu - jestem naprawdę szczęśliwa tylko wtedy, gdy u mojego boku jest Logan. Gdy widzę jego uśmiech, sama się uśmiecham. Jego głos tuż przy moim uchu to najwspanialsza muzyka. Jego ramiona są moim zamkiem, jego serce jest moim niebem.
Kocham go.
I nie mogę się od niego uwolnić. Nie chcę. Chcę tworzyć z nim, żyć z nim. Muszę znaleźć sposób, by ponownie mu zaufać.
Leżąc w łóżku, szukam dłonią komórki na nocnym stoliku. Przedmiot przyjemnie ciąży mi w ręce. Jestem pewna tego, co za chwilę zrobię.
Wstukuję wiadomość i wysyłam ją w świat, mając nadzieję, że niebieskooki przeczyta ją jak najszybciej. W moich żyłach krążą resztki alkoholu, ciepło kołdry działa na mnie jak kołysanka. Zasypiam z uśmiechem na ustach, wreszcie spokojna.
Nie nienawidzę Cię. Nie mogę. Nie potrafię.
Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym. Tęsknię.
Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym. Tęsknię.
Rosie
****
****
Kolejna kawa na początek kolejnego dnia w szarym mieście. Może po południu przez chmury przebije się odrobina słońca. Tata krząta się po kuchni, przygotowuje sobie śniadanie, nucąc przy tym cicho. Jest siódma rano, a on już tryska dobrym humorem. Zazdroszczę mu tego. Sam czuję się jak w potrzasku. I do tego chyba się przeziębiłem, nocny spacer w deszczu po otrzymaniu wiadomości Rose to chyba nie był do końca dobry pomysł. Pozwoliło mi to pomyśleć, jednocześnie nabawiłem się przy tym kataru.
- Apsik!
Leo rzuca mi rozbawione spojrzenie.
- Na zdrowie, synu.
Wycieram chusteczką nos.
- Dzięki.
Mężczyzna wraca do przyrządzania jajecznicy, a ja upijam kolejny łyk kawy. Za dużo myśli krąży mi po głowie. Dostałem znak, ale nie jestem do końca pewien, jak mam go rozumieć. Czy to zielone światło? A może jedynie sucha informacja pozbawiona drugiego dna?
- Apsik!
Szatyn wzdycha i rzuca mi kolejne spojrzenie, tym razem zaniepokojone.
- Gdzieś ty się tak nabawił? No tak - klepie się w czoło - przecież gdzieś się szlajałeś po nocy, czemu ja się dziwię!
Wzdycham. Oczywiście, że tata wie o mojej nocnej eskapadzie, w końcu to Leo "Wielkie Ucho" Henderson. Zawsze wiedział, o której wychodziłem z domu i o której do niego wracałem. Nasz strażnik. Nigdy nie robił mi wyrzutów, gdy wracałem koło trzeciej, a o szóstej rano wstawałem nieprzytomny do szkoły. Chciał, bym sam się uczył życia, bym popełniam błędy i wyciągał z nich odpowiednie wnioski.
- Byłem na spacerze - odpowiadam zgodnie z prawdą, ale nie wchodząc zbytnio w szczegóły.
- A co się takiego stało, że o pierwszej w nocy* poszedłeś na spacer?
Sięgam po telefon, odszukuję wiadomość i podaję ojcu komórkę. Czyta esemesa, po czym patrzy na mnie badawczo.
- Co planujesz teraz zrobić?
Dopijam czarny napój z kofeiną do końca, wstaję od stołu, podchodzę do zlewu, wkładam do niego naczynie, opieram się o blat i pochylam głowę.
- Nie wiem.
W pomieszczeniu zalega na kilka minut cisza. Jajecznica ląduje na białym talerzu, Leo sięga po widelec i bierze się do konsumowania posiłku.
- Dlaczego nie wiesz? - pyta, gdy na talerzu nie ma już nic. - Przecież dała ci wyraźnie znać, kim dla niej jesteś. Chyba powinieneś wiedzieć, co teraz uczynić.
- To nie takie proste - oponuję.
Leo wzdycha i podchodzi do mnie.
- Wiele rzeczy w życiu nie jest prostych, synu. Ale nie miłość. To ona rządzi światem, nadaje mu barw. To ona trzyma nasz świat w ryzach, pilnuje, by nie zapanował chaos. - Klepie mnie po plecach. - Kochasz ją, ona kocha ciebie. To wy tworzycie problemy, które nie pozwalają wam być razem. Ale to się musi skończyć. Porozmawiaj z nią. Szczerze. Nie pozwól jej odejść.
To chyba jedno z ważniejszych zadań każdego rodzica: dzielenie się doświadczeniem i wiedzą, wspieranie radami, które mają pomóc dzieciom odbić się od dna.
****
Mężczyzna spogląda na mnie z wyższością, pewnie myśli, że to rutynowa rozmowa, że nic jeszcze na niego nie mamy, a on za chwilę wyjdzie stąd jak gdyby nigdy nic. Piwne oczy śmieją się szyderczo, gdy ja pozostaję niewzruszona. Czasami posiadanie wiedzy wymaga od nas powagi, powstrzymywania się przed byciem ironicznym, sarkastycznym. Tak jak teraz. Hunter Wayne jest przekonany, że zadamy mu tylko kilka pytań dotyczących jego znajomości z Sebastianem Burke'iem i spytamy o alibi, a później pozwolimy mu odejść. Będzie się musiał obejść smakiem i przyzwyczaić do widoku krat. W moich rękach spoczywają dokumenty wskazujące winę Wayne'a. Analiza balistyczna i DNA pozostawione na łusce nie pozostawiają wątpliwości - to były żołnierz odpowiedzialny jest za śmierć Burke'a. Kapitan oczekuje w gabinecie na informacje od Adama - jeśli w mieszkaniu Wayne'a znaleziony zostanie Barrett M82A3, możemy zgłosić sprawę do prokuratury.
- Panie Wayne - Diego rozpoczyna przesłuchanie - proszę opowiedzieć nam o swojej znajomości z Sebastianem Burke'iem.
- Poznaliśmy się siedem lat temu, gdy zostaliśmy przydzieleni do tego samego garnizonu i wysłani do Iraku.
- Szybko się ze sobą zaprzyjaźniliście?
- Nie bardzo. Na początku Sebastian denerwował mnie swoją skromnością i nieśmiałością, ale wkrótce przekonałem się, że pod tą maską kryje się najbardziej odważny człowiek, jakiego znam. Znałem.
Spoglądam na mężczyznę, a na jego twarzy dostrzegam cień smutku. Nie potrafię mu jednak współczuć - wiedza czyni mnie osobą bez serca.
- I dlatego uwiódł pan jego żonę? - pytam szorstko.
- Słucham? - Prycha, przewraca oczami. - Nie mam pojęcia, o czym pani mówi.
- Mówię o tym - prostuję się na krześle i patrzę mężczyźnie prosto w oczy, co odrobinę go peszy, kręci się na swoim miejscu - że wrócił pan do kraju pół roku po rannym Burke'u, a widząc, że jego żona sobie nie radzi z jego kalectwem, przybrał pan maskę dobrego Samarytanina, pomagał jej, zawrócił w głowie i rozkochał. Przez to pani Burke naopowiadała mężowi, jaki to pan jest dobry, a to pomogło panu wejść do fundacji Sebastiana Burke'a jako współzałożyciel. A przecież nie ucierpiał pan podczas wojny. Właściwie to był pan w niej niewidzialny.
Wayne wybucha nagłym, histerycznym śmiechem i uderza otwartą dłonią w stół, z prawego oka toczy się łza rozbawienia.
- Hahaha, co za ciekawa historia!!! I jaka zabawna! Czy pani nie jest czasem bajkopisarzem?
- Nie. - Wciąż wpatruję się w podejrzanego. - Za to pan na pewno nie jest aktorem. Nie potrafi pan kontrolować tętna. - wskazuję na szyję, żyła szyjna jest mocno nabrzmiała. Hunter piorunuje mnie wzrokiem, ale spokojnie mówię dalej. - Płatki nosa ma pan rozszerzone, czyli pobiera pan dla serca więcej tlenu. - Zerkam na czoło weterana. - Dodatkowo zaczął się pan pocić. Czyżby był pan zdenerwowany?
- Oczywiście, że jestem! - grzmi. - Przesłuchujecie mnie niczym jakiegoś złoczyńcę, a przecież nim nie jestem!
Przechylam lekko głowę na prawo i uśmiecham się złośliwie.
- Skoro jest pan niewinny, dlaczego zachowuje się pan tak, jakby jednak był?
Wytrzeszcza na mnie oczy, po czym przenosi wzrok na Gomeza.
- Kim ona jest? Skąd wzięliście tutaj taki szatański pomiot?!
Przechylam głowę na lewo, wciąż wpatrując się w mężczyznę, jego głowa również przechyla się, ale na prawo - lustrzane odbicie manipulacji. Czyli Wayne nie jest aż tak dobry, jak mu się wydaje, skoro udało mu się poddać sugestii tak szybko.
- Bennett to nasza konsultantka, której psychologiczne doświadczenie bardzo nam się przydaje. - Zapisuje coś w notatkach. - Panie Wayne, gdzie pan był wczoraj między dziewiątą a dziesiątą trzydzieści rano?
- Jak to gdzie? W pracy?
Wymieniam z detektywem spojrzenie. Weteran wydaje się być do tego stopnia zdenerwowany, że z każdą chwilą może poderwać się z miejsca, a Gomezowi chyba nie uśmiecha się usadzać kogoś siłą.
- No tak, przecież wtedy właśnie wypłacał pan pieniądze, które dostała fundacja w ostatnim miesiącu.
- O czym pani mówi? - Moje podejrzenia sprawdzają się - Wayne wstaje z krzesła, które z głośnym trzaskiem upada na podłogę.
- O tym.
Z teczki wyjmuję zdjęcie z kamery w gabinecie Burke'a, na którym Wayne wyjmuje z sejfu pieniądze. Na dole kartki widnieje godzina.
- Sebastian Burke leżał martwy na chodniku z dwiema dziurami postrzałowymi, a pan go okradał. Jeśli to pan nazywa przyjaźnią, to chyba ostrzegę ludzi, by się z panem nie zaprzyjaźniali.
- Jak niby miałbym dotrzeć do biura w ciągu kilku minut od popełnienia morderstwa? Przecież to sześć przecznic, a nawet skrótem nie pokona się tego dystansu w siedem minut.
Uśmiecham się i wyjmuję kolejną fotografię.
- Wystarczy mieć pomocnika.
Widok Rity Burke na zdjęciu, gdy po śmierci męża zawozi kochanka do fundacji, wstrząsa Wayne'em, który zaczyna płakać i przyznaje się do winy. Chciwość i chęć posiadania zabiły jego przyjaciela, a jego samego wysłały za kratki.
Wayne zostaje odprowadzony do aresztu, a ja powoli pakuję materiały ze sprawy. Oddaję także Agnes Burke neseser, który jej ojciec miał przy sobie w chwili śmierci. Jest w nim gazeta z artykułem chwalącym talent młodej ilustratorki oraz kartka od Sebastiana: "Jestem z ciebie dumny, moja miłości...!"
Przeczucie mnie nie zawiodło, uporaliśmy się z tą sprawą naprawdę szybko. Przyjmuję gratulacje od kapitana, po czym pijąc herbatę, obserwuję kolegów próbujących złożyć jakiś spójny raport. Chętnie bym im pomogła, ale kazali mi "się odczepić, bo będzie donos do Logana, jeśli się wtrącę". Czasami Diego naprawdę zachowuje się jak dziecko. Choć muszę go pochwalić za to, że szczerze porozmawiał z Kate o Elijahu i jest już pewien, że nie ma się czego obawiać, jego związkowi nic nie grozi.
Gdy raport, po uprzednim sprawdzeniu go przeze mnie, ląduje na biurku kapitana, ubieram się i ruszam do domu. Jestem zmęczona, ale też usatysfakcjonowana szybkim rozwiązaniem sprawy, Brakowało mi odrobinę tego uczestniczenia w śledztwach.
Stojąc samotnie w jadącej na dół windzie, dostaję wiadomość, która wnosi radość w moje życie i nadzieję w moje serce. Nie wszystko jest skończone.
Cieszę się. W przyszłym tygodniu
wracam do Nowego Jorku. Chcę Cię zobaczyć.
Chcę naprawić, co tylko się da.
Ja również tęsknię.
Logan
__________________________
* - różnica czasu między Seattle a Nowym Jorkiem wynosi trzy godziny. Logan otrzymał SMSa po 21, przeczytał go dwie godziny później, bo oglądał z tatą film, po czym przez dwie godziny leżał w łóżku, myśląc. Ale że lepiej myśli się na świeżym powietrzu, o 1 w nocy wywędrował na miasto.
Chibi Logan od Króliczka <3
Dziękuję! :*
Witooooooooojcie! *ślonzok tak bardzo, ihihi*
OdpowiedzUsuńPrzybywam na Rozważną zaraz dzień po publikacji... Chwilunia. Nie, nawet nie dzień. Skoro rozdział pojawił się po pierwszej dzisiaj, to około osiem godzin po publikacji. Ekhm, mniejsza. >u< A to dlatego, że odkryłam, że stęsknię się za nowym rozdziałem. Wchodziłam na bloga, patrzę na datę, no kurde, dlaczego jeszcze tyle dni czekania *smuteg*. Ale nadszedł ten dzień. Specjalnie urwałam się ze szkoły *heheszki* i myślę sobie, co Żydziu właśnie przeżywa na WOSie. Rozważna ważniejsza od szkoły, łiii! >D
50,000 wyświetleń, gratki! <3 My też kochamy Cleosię! *chciałam napisać "Kleosię". Myślałam o Kleopatrze? Chociaż pisze się też czasem Cleopatra. Czy to by oznaczało, że nasza Cleosia jest Cleopatrą? :o Ohh! Piramidy, faraonowie, żmije i te sprawy! Że też jeszcze tego nie odkryłam! Już wiem, kurde! Wydało się, Cleosiu!*
Pożyczę chusteczki, już idę je wyciągnąć z szuflady w pokoju! *tup tup, wstaje, wyciąga jakieś randomowe* Alouette, czyli skowronek z Rossmana! *jeeej!* Akurat zaczęła mi się faza "chce mi się kichnąć, kręci mnie w nosie, ale nie kichnę! Ten ból.*
Najlepszego dla babci Cleosi! I najlepszego dla Trompki! Jeeej!
Zaczynamy czytać! >D
Jeeej, zmarły żołnierz *nie pamięta imienia ;___:* tak bardzo szlachetny! A jego żona nie! Yahoo!
"Gdyby był tu Logan, a my musielibyśmy zostać w pracy dłużej, właśnie parzyłby dla mnie earl grey'a."- czy tylko mi wydaje się to takie troszku romantyczne ^^?
"Podczas porannej rozmowy z Elijahem złapałam się na tym, że porównywałam go do niebieskookiego detektywa. I co najbardziej do mnie dotarło - Logan rozłożył mojego kolegę na łopatki. Jest wyższy, przystojniejszy, ma bardziej uroczy uśmiech, magnetyzujące oczy i głos, przez który przechodzą mnie dreszcze. "- TAK! Elijah: 0, Logan: 1!
Ale z drugiej strony... 50% związków kończy się rozwodami. 100% dostaw pizzy kończy się doniesieniem jej do gościa, który ją zamówił, więęęęęc: miłość: 0, pizza: 1. Hehe. *taki żarcik. Przyłapała się na tym, że zjadłaby pizzę. ;_______;*
" Miłość jest do bani, bo nie odchodzi tak szybko."- Hej! To jest kurde życiowe! *stwierdziła ta, która nigdy się chyba nie zakochała*
"Mój świat jest ostatnio zupełnie szary, nie ma nawet zbyt wielu odcieni."- Dlaczego dopowiedziałam sobie, że świat jest szary jak oczy Rose? o.O
"A ja i tak skończę w łóżku z kubkiem herbaty i Jamesem McAvoyem na ekranie laptopa."- Szczere. ;_____;
"Moje serce wciąż należy do pewnego niebieskookiego detektywa."- Jeeej! <3
"Jest gotowy odsunąć się ode mnie, uciec w cień, byle tylko odkupić swoje winy i znowu ujrzeć mnie szczęśliwą."- Ohhh! <3
Ohh, Logan ty także masz katar? *pjona* Może chusteczkę?
UsuńAkurat po przeczytaniu "apsik" Zaczęło mnie znowu kręcić w nosie *określenia tak bardzo*. Ale nie kichnę kurde! Zły katar! Zły!
"- Wiele rzeczy w życiu nie jest prostych, synu. Ale nie miłość. To ona rządzi światem, nadaje mu barw. To ona trzyma nasz świat w ryzach, pilnuje, by nie zapanował chaos."- Podoba mi się ten cytat. :3
"Analiza balistyczna i DNA"- *śpiewa sobie w myślach* Cały czaaas, za miłością gnaaa, głupie serce ma takie DNAAAAAAAAAAA! *aż sobie to włączyła zamiast "snu" z Romea i Julii, pewnie będzie znowu wyć, odsuńcie się wszyscy, to może zagrozić waszemu życiu lub zdrowiu* Jesteś ulotna, jesteś marzeniem, jak muza rzucasz zdania, nadajesz im znaczenie, sialalal! *tutaj śpiewa* Tak nierozważnie romantyczna jesteś! <3
"- Kim ona jest? Skąd wzięliście tutaj taki szatański pomiot?!"- Ale Rose mi tak nie nazywaj, Wayne! Sio! "Nie chcesz jadła ani napoju, zostawcie nas w spokoju. A kysz, a kysz!"
"Chętnie bym im pomogła, ale kazali mi "się odczepić, bo będzie donos do Logana, jeśli się wtrącę". "- Huehue, nie ma to jak grozić Loganem. :3
"Cieszę się. W przyszłym tygodniu
wracam do Nowego Jorku. Chcę Cię zobaczyć.
Chcę naprawić, co tylko się da.
Ja również tęsknię.
Logan"- Jeeej! Yahooo! Łi! <3
Wiem, że komentarz taki zdechły, ale pierwszy raz komentuję Rozważną rano, kiedy mam katar i w sumie to nie wiem, co tu robię. Rozpiska włączona, nie dopisałam nic nowego, nowy odcinek Kamisamy także (ostatnio zawsze przy nowych odcinkach u kogoś się pojawia rozdział), oprócz tego muzyka i... zgłodniałam. Hm, będę musiała zorganizować ekspedycję na dół. Kończymy komcia i lecimy!
Rozdział mi się podobał, bo Rose rozwiązała z detektywami sprawę Sebastiana Burke *ha! Już mam!* No, i te smsy Rogan. <3 Coś czuję, że tego parringu będzie więcej w następnym rozdziale. hoho. A kiedy następny rozdział? *sprawdza* 14 luty *załamka* ALE! Ale tam ma być dużo prawdziwego Rogan! Ostatecznie po co byłoby inaczej wydarzenie! Jej! Teraz tylko muszę się rozdwoić, bo biorę w nim udział jako dwie osoby. Hehe. Ale 14 luty? ;______: Dobrze, że niedługo potem zaczynają mi się ferie. Będę mogła upić się wtedy sokiem pomarańczowym bez konsekwencji, deal with it!
A za chibi Logana nie musisz dziękować, bardzo proszę! <3
Lecem! Jedzenie mnie wzywa, wzium!
Królik
PS. Chwilunia, czegoś brakuje w tym komentarzu. Zorientowałam się dopiero teraz. DUP! DUP. TAK, DUP. Drobne, aczkolwiek nadaje charakterek, ihihi! Dup.
Dzień doberek! Twoje Dup pod koniec komentarza wywołało u mnie uśmiech, dzięki! :3
UsuńKróliczku, dlaczego Ty nie jesteś w szkole?! Jest 10:38, jest wtorek, powinnaś być na lekcjach! Czyżbyś się pochorowała od soczku i czekolady?
Przekażę życzenia dalej :D
Właściwie, to moje "Cleo" wzięło się od książki "Co za tydzień 1" i serialu "H2O, wystarczy kropla". Ale w krajach z urzędowym j.angielskim imię "Cleo" to właśnie skrót od Cleopatry. Zagadka rozwiązana :3
"Gdyby był tu Logan, a my musielibyśmy zostać w pracy dłużej, właśnie parzyłby dla mnie earl grey'a."- czy tylko mi wydaje się to takie troszku romantyczne ^^? - Bo to właśnie miało być romantyczne :3
"Dlaczego dopowiedziałam sobie, że świat jest szary jak oczy Rose? o.O " - bo powinnaś :D
Katar to na pewno dzieło Szatana! Biedny Królik, kręci ją w nosie. Przykro mi. Logan przynajmniej kicha.
Leo ma dobre teksty! Polać mu! :3
Królik. ŁOT.DE.FAK. z tym DNA? Nie ryj mi bani! Ja nie chcę tego słuchać!
Logan najlepszą groźbą :D Ale już niedługo :3 *jara się, bo rozdział 57 taki romantyczny*
Kolejny rozdział specjalnie 14 lutego, bo rozdział będzie miał daty 13/14 luty '10 :P I z jeszcze jednego, bardziej istotnego powodu... :3 <3
Komentarz z rana wyszedł Ci dobrze :P
Miło mi się go czytało :3 Aż teraz mam ochotę wrócić do super romantycznych scen w 57 rozdziale, niedługo go skończę :3
Dziękuję za komentarz :**
Smacznego!
Jeeee, Logan się ogarnął. Co prawda dopiero po smsie od Rose, ale się liczy.
OdpowiedzUsuń" Podczas porannej rozmowy z Elijahem złapałam się na tym, że porównywałam go do niebieskookiego detektywa. I co najbardziej do mnie dotarło - Logan rozłożył mojego kolegę na łopatki. Jest wyższy, przystojniejszy, ma bardziej uroczy uśmiech, magnetyzujące oczy i głos, przez który przechodzą mnie dreszcze." - moja reakcja: no to, Logan, ogarnij się i wracaj do NY. Przez cały rozdział mu tego życzyłam i proszę, udało się. Logan się ogarnął. Aż miło popatrzeć. W sumie to jego ojciec miał rację, sami sobie stworzyli problemy (znowu widzę porównanie do moich bohaterów i chyba zastosuję tę radę:)). No to teraz Logan wraca i zachowuje się jak trzeba.
Co do sprawy, to tak jak mówiłaś - szybko, konkretnie i na temat. Na więcej akcji i zagadek cierpliwie czekam. Urzekła mnie jednak zawartość nesesera. To było słodkie:) Mimo potraktowania trochę po macoszemu śledztwa oddałaś charaktery i emocje zamieszanych w sprawę.
Już się dłużej nie rozpisuję, cierpliwie czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ciepło.
Laurie
Napisałaś akurat, gdy kończyłam odpowiedź dla Królika :D
UsuńSprawę potraktowałam po macoszemu, bo na razie taki był zamysł.
Logan się już ogarnia i na samym początku 56 rozdziału znowu będzie sobą :3
A później to już w ogóle będzie ogromne szczęście <3
Dziękuję za komentarz :*
Ściskam mocno!
,,Miłość jest do bani, bo nie odchodzi tak szybko''- Mądre i takie prawdziwe. I jak tu nie kochać tego co i jak piszesz <3
OdpowiedzUsuńKolejny świetny jak zawsze rozdział Cleo :) :*
Zbliża się wielkimi krokami ten długo wyczekiwany rozdział... Czekam i nie mogę się już doczekać :D
Magdycja
Nie wiem, skąd przychodzą mi do głowy takie mądrości, po prostu przychodzą. Choć jak teraz na to patrzę, to Twoje życie mogło być małą inspiracją do tego zdania ;)
UsuńDziękuję za komentarz! :**
Pięć dni! <3
PRZYBYWAM! *ohohoho, Cleo już się uzbroiła w multum herbaty i obok niej siedzi jakiś lekarz, bo wie, że jej zdrowie psychiczne po tym komentarzu zostanie zachwiane trololololo*
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj dla babci i kuzynki! >D A teraz zacieram rączki i liczę na jakiś porządny temat do reklamy! *NaffTV tak bardzo. Tylko takie suche to NaffTV, bo...bo... No, bo same reklamy tam lecą, a nikt nie lubi reklam ;___;*
Podoba mi się już sam początek! Taki.... fajny *nic więcej nie potrafi powiedzieć. CZEKAJ. Dlaczego zawsze jak komentuję Rozważną to coś piję? Potem mi odbija!*
"Jesteś żoną kalekiego żołnierza? Pomożemy ci!" - Och, God, nienawidzę takich pind. Wybiłabym je wszystkie. Serio.
"Logan rozłożył mojego kolegę na łopatki. Jest wyższy, przystojniejszy, ma bardziej uroczy uśmiech, magnetyzujące oczy i głos, przez który przechodzą mnie dreszcze" - ZWĄTPIŁAŚ?! ZWĄTPIŁAŚ W TO CHOĆ NA CHWILĘ?! Rose! Nie uciekniesz od Logana! *a za tydzień już 56 rozdział ohohohoho*
"- To świetnie! - Ben klaszcze w dłonie. - A teraz do domu, dzieciaczki, wyspać mi się! Żadnego picia!" - TAK! Pamiętajcie~! Wyspać się i żadnego picia! *wznosi piwo do góry* Na zdrowie!
- Ohoho - kapitan zabrzmiał jak NAFF XD! Ohohoho! Obejmijmy się! Ohohoho! *obejmuje kapitana* Mój czlowiek, mój!
- Moje serce wciąż należy do pewnego niebieskookiego detektywa. - BRAWO ROSE! W końcu zaczynasz przyznawać to otwarcie! Niech wszyscy wiedzą, że kochasz Logana! I tak od niego nie uciekniesz! BAduuuum TSSS!
O spotkaniu z Elijahem już czytaliśmy w zapowiedzi *dobrze pamiętam?*. I dobiło mnie to nagłe olśnienie Rose. Że też wcześniej na to nie wpadła ;________;
"Chcę tworzyć z nim" - hueheuhe, If you know what I mean~ Huhehueh~ *trójka, tak bardzo*
Nie nienawidzę Cię. Nie mogę. Nie potrafię.
"Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym. Tęsknię." - tylko nie mów, że był ci potrzebny alkohol, Rose, aby to napisać ;___;
"Czy to zielone światło? A może jedynie sucha informacja pozbawiona drugiego dna?" - Serio Logan? SERIO? No, kurdę. Pierwszy raz się wściekłam na niego. Przecież w tej wiadomości do cholery nie ma drugiego dna! Nawet czytając samego smsa ja tam nie widzę drugiego dna! CHOLERA! Logan, ogarnij łepetynę, bo cię pizgnę! Leć do Rose, już, do cholery! *tak bardzo zuUa Naff*
"Leo "Wielkie Ucho" Henderson" - hueheuhe, rozwaliło mnie to. Już myślałam, że nie będę się miała czego doczepić, żeby zrobić reklamę, ale... MAMY TOOOO!
*Przerwa na REKLAMĘ*
OdpowiedzUsuńNarrator: Boisz się spać w nocy, bo sądzisz, że twój syn lub córka mogą uciec z domu? Boisz się, że w nocy przyjdzie włamywacz? Nie masz się czego bać! Już teraz w internetach, kupisz super rodzicielskie ucho - "Leo "Wielkie Ucho" Henderson"! Przyczep go do ucha, gdy śpisz, a gdy drzwi się otworzą, obudzi cię piosenka Justina Biebera! *badum tss*
Poleca: Ojciec Logana!
Narrator: Stosowane takze jako budzik!
*KONIEC REKLAMY*
- To nie takie proste - oponuję. - SERIO? A mi się wydaje, że to jest w cholerę proste i po prostu za bardzo to przeżywasz, Logan! Ile to podejść, powiedzieć: "Hej, Rose, kocham cię,bądź ze mną"? CZŁOWIEKU! Ty jesteś już dorosły ;____;! ZRÓB TO! ZRÓB TO! Czego się boisz?! Nawet Naff powiedziała: "kocham cię, bądź ze mną!" do Arusia! Bierz przykład z młodszej od siebie! DEAL WITH IT!!
To wy tworzycie problemy, które nie pozwalają wam być razem. Ale to się musi skończyć. - BRAWOOOOOOO! Całuję stópki, panie Leo! Mam nadzieję, że nie mają grzyba! *klaszcze* Od dziś to mój ulubiony bohater Rozważnej, serio!
- Kim ona jest? Skąd wzięliście tutaj taki szatański pomiot?! - BUAHHAHA XD. Padłam. Biedna Rose.
"Jestem z ciebie dumny, moja miłości...!" - wzruszyłam się ;___;. Ale szczerze? Ta sprawa minęła mi aż za szybko. To tak jakby... "Cześć, jesteś winny", "Nie, wcale", "JESTEŚ", "Dobra! Dobra! *łzy* przyznaję się!" ;____; ale walić sprawę! Sms Logana! TAAAAK! W końću zmądrzał! Rogan ogólnie zmądrzało! Jej! Jestem z nich dumna! <3 tylko wziąć i przytulić! A niedługo 56 rozdział~! *gwizdu* Uhuhuhhu~!
Czekam <3
Napisałam, że za tydzień nowy rozdział, nie wiem czemu tak napisalam ;___; przecież będzie dopiero 14 lutego.
Usuńnie mam przy sobie herbaty, tylko wodę cytrynową i napój na spalanie tłuszczu, a przybywam tu po tym, jak potańczyłam Macarenę, Asereje, do Ai Se eu Tu Pego, Bailando i układ z Pitch Perfect :P Po półgodzinie mam tyle endorfin w żyłach, że nie wiem, czy zasnę.
UsuńLekarz mi nie pomoże, na Naffowe rycie bani nie ma lekarstwa!
God, WHY! DAMN IT! Reklamy wszędzie. Mózg mam już tak zryty, że Rozważną rozwalę w pizdu, pozabijam wszystkich i święty spokój z reklamami będzie!
Leo każe Ci przekazać, że on się nie sprzeda do żadnej reklamy, bo reklamy to pomiot szatana z podprogowymi próbami manipulacji i on się na to nie pisze!
Nie rozumiem, dlaczego się tak wściekasz na Logana. Przecież dobrze wiesz, że się ogarnie. Mi Dios, Naff, Ty dostałaś najwięcej spoilerów!!! Ja tak nie lecę po Nathielu jak Ty po Loganie. Obrazi się na Ciebie, mówię Ci to :P (a raczej piszę. nevermind)
Leo nie ma grzyba! Matko, ale mam ciśnienie, za dużo ruchu w pół godziny, mój organizm oponuje.
Tak, 56 rozdział 14 lutego, ale dobrze wiesz, dlaczego :P Tylko błagam, nie jaraj się po jego lekturze w komentarzach, bo mi ich chyba z dziesięć napiszesz. A po 57? o.O Jak tam jest co chwila coś romantycznego słodkiego i dwuznacznego...
Damn it.
Dziękuję za komentarz :**
Te quiero!
Och, God! Nie zabijaj wszystkich ;___; nie bądź tak bezlitosna! Przepraszam, więcej nie będę, ueee.
UsuńBo ja jestem taki typ osobowości co się zawsze denerwuje i emocjonuje na wszystko XDDD!!!! Poza tym ty lecisz bardziej po Nathielu XD! Bo ironizujesz, a ironia to silniejsza broń od złości >D! Och, nie obrazi się, bo i tak wiem, że się zbliża 56 rozdział i usłyszy ode mnie tyle miłych słów~ hueuheu.
BĘDZIE 10 KOMENTARZY XD! AHAHAHA!
Nie zabiję nikogo, nie martw się :P Przynajmniej na razie nie planuję, nie jestem G. Martinem.
UsuńMatko i będę musiała te 10 komentarzy przeczytać, by cokolwiek skomentować.
God, why?
Cieszę się, że ruszyłyśmy z PWC :3 A ja mam już tyle Roganowych scen w 57 rozdziale, że sama się rozpływam i jednocześnie mam ochotę bić głową w ścianę od tych czułości.
Jakieś takie rozmemłane się zrobiło to opowiadanie :c
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimku, gdybyś był skupiony i wykazał choć odrobinę chęci przeczytania moich odpowiedzi na komentarze Czytelników, wiedziałbyś, dlaczego Rozważna odrobinę spowolniła akcję i co jest tego powodem.
UsuńRadzę zajrzeć do komentarzy i czytać moje notki przed rozdziałami.
Mówiłam, że zapomnę ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo dobry, choć rozwiązanie sprawy dość typowe. Jednak tutaj chodziło tylko o Rose i Logana :3 Kocham Leo! Wreszcie ktoś mówi do rzeczy! Oni sami sobie stwarzają problemy i to jakie banalne. Cieszę się, że w końcu zrozumieli. No, Elijah (h!) też się nieźle spisał ;)
Komentarz skąpy, bo jutro trzeba wcześnie wstać, a już teraz mózg mi się powoli wyłącza i zaraz będę pisać bzdury!
Czekam na Was, Rogan! <3
Trzymaj się :*
Świetny rozdział! Smsy Rogana dają nadzieję, że niedługo będzie wszystko dobrze :) jeśli sobie wszystko wyjaśnią ^^ no i dobrze, że Rose spotkała się z Elijahem, który zadał jej parę pomocniczych i dających do przemyślenia pytań ;)
OdpowiedzUsuńZauważyłam jedną rzecz, która lekko mnie irytuje. Mianowicie te ciągłe zmiany w zachowaniu Logana. Najpierw mówi, że będzie walczył, że chce się oświadczyć, potem wkręca, że się zakochał, potem znowu chce walczyć i prosi by byli razem, po czym w rozmowie z Diego znowu wydaje się nie być zdecydowanym by cokolwiek zrobić w sprawie z Rose. Postanowi coś, a potem ciągle zmienia zdanie. To mnie irytuje... No bo ile można?
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu rozdziału 54 odetchęłam z ulgą! Myślałam, że będziesz chciała zeswatać Rose i tego Elijaha, a tu się okazało, że to narzeczony Kate! W sumie dziwi mnie czemu Kate nie powiedziała o tym aktualnemu partnerowi. O takich rzeczach się mówi, a ja mam dziwne wrażenie, że najważniejsze fakty o Kate wychodzą z ust Rose, a nie samej zainteresowanej. Pięć lat to dużo, fakt. Ale ucieczka sprzed ołtarza i posiadanie w przeszłości narzeczonego to sprawy, o których Diego powinien wiedzieć od dawna. Czy oni w ogóle rozmawiają? :D
"Kate dała mi twój numer"- że co!? To jednoznacznie wskazuje na to, że ten cały Elijah ma kontakt z Kate! Po co się z nią kontaktował? Diegooo miej się na baczności, bo coś mi się tu nie podoba.
Rose, to chyba nie jest profesjonalne chodzić na drinki ze świadkiem skoro postępowanie jest w toku!
Ufff... ma narzeczoną. Trochę mi ulżyło.
Logan w większości spraw zachował się jak palant. W sumie to mam żal do niego tylko o ten telefon z wiadomością, ze zakochał się w kimś innym i odsunięciu od siebie Rose. Jeśli chodzi o resztę to jestem całym sercem za nim i uważam, że zrobił dla ukochanej naprawdę wiele. Poświęcił wszystko, był gotów zaryzykować nawet własne życie by dopaść drania, który na nią poluje. Dobrze, że Rose to zauważyła i wykonała pierwszy krok. Mam nadzieję, że teraz będzie z górki... Doczekam się szczęśliwego Rogan? :D
Ściskam;*