Odrobinę to pokręcone, ale przynajmniej poznajemy Matta :3 Jestem strasznie dumna z tej postaci, która w Rozważnej pojawi się w czterech rozdziałach, licząc z tym, oraz w prologu, po czym po skończeniu przeze mnie pisania i publikacji Welcome in PURGATORIO pojawi się w "Raju pod smutnym aniołem" (PUSA tak bardzo <3), gdzie będzie miał niemałą rolę :3
Co ja mówiłam o scenach Rogan? Przynajmniej podoba mi się tekst Diega.
Gdyby ktoś pytał - w moim zeszycie ten rozdział ma 9,5 strony A4.
Gdyby ktoś pytał - w moim zeszycie ten rozdział ma 9,5 strony A4.
Miłej lektury!
________________________________________
________________________________________
Zawiść jest religią przeciętniaków.
~Pedro Vidal
~Pedro Vidal
Roseann Henderson
w dniu urodzin.
Wszystkiego najlepszego,
córeczko :*
córeczko :*
Żydziowi,
z wyrazami miłości i
najserdeczniejszymi życzeniami
z okazji obchodzonych 17 marca
piętnastych urodzin! :*
Podporządkowanie się komuś nie jest sprawą prostą. Szczególnie, gdy nasze zdanie tak bardzo różni się od zdania naszego dowodzącego. Potrzebna jest doza zaufania, ale nie można do końca zawierzyć swojego życia. Nie wiadomo, kto okaże się największym wrogiem.
W spokoju piję ciepłą herbatę, obserwując sytuację, a mijający mnie co jakiś czas detektywi czy związani z jakimiś sprawami ludzie rzucają mi zaciekawione spojrzenia. No tak, nie co dzień sterczę na korytarzu wpatrzona w oszklone drzwi gabinetu kapitana Jonesa. Ale nie co dzień mamy do czynienia z FBI. Trochę się denerwuję. Logan jest w środku wraz z Benem i agentką Byron, dyskutują o naszym udziale w śledztwie. Zostaniemy zepchnięci do roli konsultantów, to nie podlega sprzeciwowi. Czyli będę na najniższym stopniu. Świetnie. Nie będzie się ode mnie oczekiwało zbyt wiele, byle bym tylko nie przeszkadzała w śledztwie i nie wychylała ze swoimi teoriami, federalni mają od tego swoich ludzi.Przy moim boku pojawiają się Adam i Diego, obaj piją kawę. Blondyn posyła mi uśmiech, jest dość spokojny, Meksykanin zaś jest kłębkiem nerwów. Ręka, którą trzyma kubek, drży mu znacznie, płyn prawie się wylewa. Wzdycham.
- Diego, uspokój się, za chwilę twoja kawa wyląduje na podłodze, a ty dostaniesz szmatę i będziesz musiał to posprzątać.
- Posprzątam to, posprzątam - odpowiada gorączkowym głosem. - O ile wcześniej to oczekiwanie mnie nie zabije.
Przewracam oczami, ale rozumiem zdenerwowanie ciemnowłosego. Od tej rozmowy zależy nasza ostatnia wspólna sprawa. Odczuwam na sercu pewien ciężar. Będę tęskniła za tym miejscem, za przyjaciółmi, których tu znalazłam. Wiem, że nasz kontakt się nie urwie, ale nie będę mogła pytać o kolejne sprawy, na nowo będę jedynie cywilem. To smutne, ale taka jest kolej rzeczy. Jednak furtka wciąż pozostaje otwarta i będę mogła tu wrócić w lipcu na trochę innych warunkach, ale wciąż pozostanę częścią tej małej, detektywistycznej rodzinki.
Patrzymy, jak Logan z obojętną miną opuszcza pokój i kieruje się w naszą stronę. Posyłam mu uśmiech, ale chyba go nie dostrzega, coś innego chodzi mu teraz po głowie.
- Co ustaliliście? - pyta Adam bruneta, Logan przeczesuje dłonią włosy.
- To, czego się spodziewałem - agentka Byron przejmuje dowodzenia w tym śledztwie. Musimy się jej podporządkować. Wykonujemy wszystkie działania, które nam narzuci, ale nic więcej. Sprowadzi tutaj swoich ludzi, więc nie zdziwcie się, gdy nasze biuro zamieni się w bazę operacyjną. A teraz wybaczcie, muszę zadzwonić do Matta. - Całuje mnie w policzek, jakby chciał tym gestem przeprosić za niespędzenie ze mną czasu, po czym odchodzi w stronę bufetu.
Patrzę przez chwilę w ślad za partnerem, po czym pytam detektywów:
- Kim jest Matt?
Wymieniają spojrzenie. To chyba nie jest trudne pytanie ani zbyt intymne. Dlaczego więc żaden z nich mi nie odpowiada?
- Wiesz - zaczyna powoli Adam - nie powiemy ci o nim zbyt wiele, widzieliśmy go jedynie raz w życiu.
- W dodatku miał wtedy czerwone włosy - wtrąca Diego. - Okropne, rażące po oczach, czerwone włosy. Wyglądał jak debil. Albo jak gej. Choć właściwie nie umiem rozpoznać geja.
Adam piorunuje go wzrokiem, mówi dalej:
- Matt Robben, z którym Logan teraz rozmawia, to jego młodszy o rok kuzyn. Jest agentem FBI, specjalizuje się w walce z przestępczością zorganizowaną. Ma zdolności aktorskie, to dlatego jest dobry w byciu pod przykrywką. Choć Logan twierdzi, że kiedyś to aktorstwo w pracy zgubi Matta, a on nie chce się martwić o kolejnego krewnego, bo szybko osiwieje.
Patrzę przez chwilę na blondyna.
- Śmiem stwierdzić, że nawet w siwych włosach Logan wciąż będzie przystojny.
Nie wiadomo kiedy u mojego boku pojawia się niebieskooki, uśmiecha się do mnie czule.
- Dziękuję, kochanie, miło mi to słyszeć. - Całuje mnie w policzek. Znowu. - Rozmawiałem z Mattem, poradził, byśmy pod żadnym pozorem nie starali się rozwiązać sprawy na własną rękę, bo może się to dla nas skończyć całkowitym wykluczeniem. Za godzinę mamy dostać wszystkie dane o zamordowanej z FBI. Agentka Byron oczekuje, że zapoznamy się z życiorysem i działalnością jej podwładnej, a jeśli znajdziemy coś intrygującego, poinformujemy ją o tym. Na razie macie przerwę.
Mężczyźnie kierują się w stronę biura, pewnie spędzą tę godzinę wolnego w sieci na portalach społecznościowych. Ale nie oceniam ich, niech robią, co chcą.
Logan także ciągnie mnie za rękę do biura, zabiera nasze kurtki, nie wypuszczając mojej dłoni, po czym prowadzi mnie w stronę wind.
- Do zobaczenia później, gołąbeczki! - woła za nami Diego, machając nam na pożegnanie.
Odmachuję wolną ręką, po czym drzwiczki windy się otwierają i Henderson porywa mnie do środka.
- Gdzie mnie ciągniesz? - pytam partnera.
- Zobaczysz - odpowiada z uśmiechem i puszcza mi oczko.
Tkwimy obok siebie, nasze dłonie wciąż są splecione. Loganowi chyba nie przeszkadza to, że wszyscy w budynku się o nas dowiedzą. O ile dobre wieści jeszcze nie do wszystkich dotarły. Diego w poniedziałek po Walentynkach latał po wszystkich piętrach i krzyczał: "Rogan wreszcie razem!". Więc chyba ktoś wygrał zakład.
- Kiedy poznam Matta? - Moje pytania przerywa ciszę. Patrzę na bruneta. Poznałam już jego najbliższą rodzinę - z Leo rozmawiałam w ostatni weekend przez Skype'a, był prawie wniebowzięty, że wreszcie mógł na własne oczy zobaczyć "tę śliczną, inteligentną dziewczynę" swojego syna. Jego kuzyna też mogę poznać.
Uśmiech rozjaśnia twarz bruneta, który pochyla się do mojego ucha.
- Przed naszym ślubem na pewno.
Przewracam oczami i całuję niebieskookiego w policzek, który oczekuje ode mnie jednak czegoś więcej.
Patrzy prosto w moje oczy, po czym całuje mnie prosto w usta, nie zważając na to, że ktoś może chcieć skorzystać z tej samej windy co my.
- Nie wydaje ci się, że coś za często mówisz o naszym ślubie? Przypominam - jesteśmy parą dopiero od niecałych dwóch tygodni.
- Ja cię tylko przygotowuję do przyszłości, która nas czeka, jeśli zostaniesz wystarczającą długo przy moim boku.
Drzwiczki otwierają się na drugim piętrze, do środka wchodzą dwie kobiety. Milczymy. Ostatnie sekundy w metalowej puszcze, jesteśmy w holu budynku. Logan wciąż nie wypuszcza mojej dłoni, jakby była ona przyklejona jakimś klejem do jego dłoni. Klejem zwanym przeznaczeniem.
Brunet prowadzi mnie do drzwi głównych, które otwiera przede mną z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Powiesz mi, gdzie mnie prowadzisz? - pytam, stając na chodniku, chłodny wiatr rozwiewa moje włosy.
- Przed siebie. - Logan wciąż się uśmiecha. - Pomyślałem sobie, że skoro mamy chwilę wolnego w pracy, spędzimy ją razem. Przecież to może być ostatnia taka nasza chwila.
Rozumiem go. Od przyszłego tygodnia będziemy spotykali się głównie w weekendy i może przez jeden wieczór w dni robocze.
- Jak poszła rozmowa z agentką Byron?
- Nie tak źle. Spodziewałem się naszej roli, ale jest dobrze. Powiedziałem jej wszystko, co sami odkryliśmy. Była zachwycona twoją wiedzą na temat religii wikańskiej, ułatwiłaś jej ekspertowi sprawę, właściwie wykonałaś jego pracę. Choć on i tak jutro się tutaj pojawi. Poza tym powoli zaczęła rządzić kapitanem, prosić o połączenie biurek. Czasami mam wrażenie, że bycie federalnym tworzy w agentach gen nadęcia i wyższości.
Dostaje ode mnie kolejną tego dnia sójkę w bok.
- Rose, odrobinę przeginasz z tymi atakami na moje biodro. Chcesz mi je połamać?
Uśmiecham się szeroko do mężczyzny.
- Po prosto sprawdzam jego wytrzymałość. Jak możesz tak mówić o federalnych? Przecież twój kuzyn jest jednym z nich!
Wolną ręką Logan drapie się po głowie.
- I jestem pewien, że u niego ten gen również by się ujawnił, gdyby Matt został agentem z powołania, a nie z powodu swoich zdolności. Został zwerbowany podczas studiów.
- O, a co studiował? - pytam zaciekawiona.
Teraz to niebieskooki szczerzy się do mnie.
- Religioznawstwo.
Prowadzi mnie uliczką do jednego z wielu w mieście sklepów jubilerskich. Z wystawy uśmiechają się do mnie kolczyki z prawdziwego srebra, złoty naszyjnik z literką N, która ozdobiona jest kryształkami. Czuję się dziwnie, przekraczając próg lokalu. Mam nadzieję, że Logan zdaje sobie sprawę z tego, że na oświadczyny jest zdecydowanie za wcześnie.
- Co tutaj robimy? - pytam partnera, który prowadzi mnie na koniec sklepu, gdzie znajdują się gabloty z etniczną biżuterią.
- Ktoś w mojej rodzinie niedługo ma urodziny. Ona lubi biżuterię i pomyślałem, że zdołasz mi pomóc. - Wskazuje mi dłonią komplet trzech bransoletek z koralików. Jedna z nich ma małą ozdobę - srebrną zawieszkę w kształcie róży. Karzę się w myślach, przecież to nie prezent dla mnie.
- Są bardzo ładne. - Zerkam na cenę. Osiemdziesiąt dwa dolary. To chyba jedna z najtańszych rzeczy w tym sklepie. - Jeśli ta ona lubi chodzić latem w zwiewnych sukienkach, będą pasowały jak ulał, to idealny dodatek do letnich strojów.
Henderson całuje mnie w czoło.
- Wiedziałem, że twoja pomoc okaże się nieoceniona. - Posyła mi uśmiech, po czym pyta sprzedawcę, czy może zaklepać bransoletki.
Rozglądam się wokół i podchodzę do gablotki z pierścionkami. Nie noszę ich, poza tym z czarnym oczkiem, ale popatrzeć mogę. Ceny zwalają mnie z nóg, dlatego przenoszę wzrok na ukryte za szkłem ozdobne kolie. Nigdy nie należałam do dziewczyn, które pokazują się wśród znajomych ozdobione drogą biżuterią w zbyt wielkiej ilości. Oczywiście zdarzało mi się nosić nawet siedem bransoletek na jednym nadgarstku, ale były one cienkie, kilka z nich miało zawieszki, cały ten komplet odzwierciedlał wtedy mój nastrój. Wychodzę z założenia, że moje bransoletki oddają mój humor, a w efekcie ubocznym podkreślają strój.
- Okay - u mojego boku pojawia się detektyw - możemy iść tam, gdzie chciałem cię zabrać. Masz ochotę na caffe latte?
- Jeśli nie będzie smakowa i pocukrowana, chyba się zgodzę.
- Chodźmy więc!
Chwyta mnie za rękę i prowadzi do pobliskiej, ukrytej między drogimi butikami kawiarni, gdzie mam możliwość wypić najlepszą pod słońcem caffe latte w towarzystwie mężczyzny, którego kocham.
****
Wracamy na posterunek przed upłynięciem wolnej godziny. Pochłonięci rozmową wchodzimy do biura, gdzie Adam i Gomez już zajmują swoje miejsca przy biurkach. Kładę na swoim blacie reklamówkę z zawartością, po czym odwieszam kurtkę. Logan zasiada przy swoim miejscu pracy i z uśmiechem włącza sprzęt. Przewracam oczami.
- Naprawdę myślisz, że byłaby skłonna to zrobić tylko dlatego, że pragnie naszego szczęścia? - pytam niebieskookiego.
Brunet wybucha śmiechem, odpowiada rozbawiony:
- Uwierz mi, że tak. Zaczęła już znosić do mieszkania kartonowe pudła. Powoli przygotowuję się do tego, że niedługo zniknie.
Kręcę głową z niedowierzaniem. Jedna z moich przyjaciółek odrobinę przesadza. Czyżby nie widziała, że jestem już wystarczająco szczęśliwa z jej bratem?
- O co chodzi? - pyta nas zaciekawiony Adam. Diego przenosi spojrzenie ze mnie na Logana i z powrotem, jakby uważał, że to skuteczny sposób na szybsze usłyszenie odpowiedzi.
- Mia ubzdurała sobie, że do końca tygodnia wyprowadzi się do matki, byśmy ja i Rose mieli miejsce dla siebie. Jakby jeden pokój nam nie wystarczył. Niektórzy przesadzają.
- A mówiąc o przesadzaniu - wyjmuję z plastikowej torebki drobne opakowanie, chwytam je w dłonie i podchodzę do detektywów - czy któryś z was, pomimo późnej pory, ma ochotę na ciastko, na przykład z kremem? Logan postanowił wykupić wszystkie możliwe desery w postaci stałej i mnie nimi utuczyć, ale oboje nie daliśmy rady zjeść wszystkich.
- Ja chętnie! - Diego rzuca się do mnie i porywa z pudełka trzy różne ciastka. Oczy mu błyszczą jak u dziecka, które właśnie dostało w swoje ręce gwiazdkowy prezent.
- Ja też się skuszę na jedno. - Adam sięga po miniaturową wuzetkę. - Dzięki, Logan, to miłe, że tak o nas dbasz.
Henderson przewraca oczami.
- Chciałem tylko osłodzić Rose życie.
- Raczej uzależnić mnie od cukru i uczynić grubą, ale nie będę polemizować. - Pokazuję mu język, kręci głową z uśmiechem.
- Chciałem być miły, a ty już się na mnie złościsz.
- Nie złoszczę się - oponuję - tylko pokazuję ci, że wybrałeś złą ścieżkę do mojego serca.
Detektywi przysługują się naszej wymianie zdań z uśmiechami na twarzach.
- Wiecie, że zachowujecie się tak samo, jak przed zostaniem oficjalnie parą? - pyta Chase. - Jesteście dla siebie czuli, złośliwi i sarkastyczni.
Wymieniam z Loganem spojrzenie.
- To źle? - odzywamy się zgodnie.
- Nie. - Adam kręci przecząco głową z uśmiechem. - Po prostu dobrze wiedzieć, że nie zaczęliście nagle gołąbkować w pracy jak nastolatkowie.
- Najwidoczniej - głos zabiera Diego - miłość była wam pisana od początku naszej współpracy.
Patrzę na Logana, którego wzrok spoczywa na mnie, uśmiechamy się do siebie. Diego chyba wreszcie powiedział coś, co ma sens.
- Naprawdę myślisz, że byłaby skłonna to zrobić tylko dlatego, że pragnie naszego szczęścia? - pytam niebieskookiego.
Brunet wybucha śmiechem, odpowiada rozbawiony:
- Uwierz mi, że tak. Zaczęła już znosić do mieszkania kartonowe pudła. Powoli przygotowuję się do tego, że niedługo zniknie.
Kręcę głową z niedowierzaniem. Jedna z moich przyjaciółek odrobinę przesadza. Czyżby nie widziała, że jestem już wystarczająco szczęśliwa z jej bratem?
- O co chodzi? - pyta nas zaciekawiony Adam. Diego przenosi spojrzenie ze mnie na Logana i z powrotem, jakby uważał, że to skuteczny sposób na szybsze usłyszenie odpowiedzi.
- Mia ubzdurała sobie, że do końca tygodnia wyprowadzi się do matki, byśmy ja i Rose mieli miejsce dla siebie. Jakby jeden pokój nam nie wystarczył. Niektórzy przesadzają.
- A mówiąc o przesadzaniu - wyjmuję z plastikowej torebki drobne opakowanie, chwytam je w dłonie i podchodzę do detektywów - czy któryś z was, pomimo późnej pory, ma ochotę na ciastko, na przykład z kremem? Logan postanowił wykupić wszystkie możliwe desery w postaci stałej i mnie nimi utuczyć, ale oboje nie daliśmy rady zjeść wszystkich.
- Ja chętnie! - Diego rzuca się do mnie i porywa z pudełka trzy różne ciastka. Oczy mu błyszczą jak u dziecka, które właśnie dostało w swoje ręce gwiazdkowy prezent.
- Ja też się skuszę na jedno. - Adam sięga po miniaturową wuzetkę. - Dzięki, Logan, to miłe, że tak o nas dbasz.
Henderson przewraca oczami.
- Chciałem tylko osłodzić Rose życie.
- Raczej uzależnić mnie od cukru i uczynić grubą, ale nie będę polemizować. - Pokazuję mu język, kręci głową z uśmiechem.
- Chciałem być miły, a ty już się na mnie złościsz.
- Nie złoszczę się - oponuję - tylko pokazuję ci, że wybrałeś złą ścieżkę do mojego serca.
Detektywi przysługują się naszej wymianie zdań z uśmiechami na twarzach.
- Wiecie, że zachowujecie się tak samo, jak przed zostaniem oficjalnie parą? - pyta Chase. - Jesteście dla siebie czuli, złośliwi i sarkastyczni.
Wymieniam z Loganem spojrzenie.
- To źle? - odzywamy się zgodnie.
- Nie. - Adam kręci przecząco głową z uśmiechem. - Po prostu dobrze wiedzieć, że nie zaczęliście nagle gołąbkować w pracy jak nastolatkowie.
- Najwidoczniej - głos zabiera Diego - miłość była wam pisana od początku naszej współpracy.
Patrzę na Logana, którego wzrok spoczywa na mnie, uśmiechamy się do siebie. Diego chyba wreszcie powiedział coś, co ma sens.
Podchodzę do biurka szefa i kładę na blacie pudełko z ostatnim ciastkiem - biszkoptowym sercem z malinowym kremem.
- A to dla ciebie. - Pochylam się nad meblem. - Smacznego. - Całuję partnera w czoło.- Dzięki, kochanie. - Głaszcze mnie po policzku.
Chwila czułości się kończy, wracam na swoje miejsce i pytam:
- Dostaliśmy już dokumenty od agentki Byron?
Adam wychyla się w moją stronę, w ręce dzierży teczkę, którą mi podaje. Chwytam ją i otwieram, w jej wnętrzu kryje się pokaźny plik dokumentów.
- Dostarczono je nam kilka minut przed waszym przyjściem, nie zdążyliśmy ich jeszcze przejrzeć.
Rozkładam akta na blacie, rozpoczynam pracę od przeczytania danych na temat denatki.
Kelsie Ford, lat trzydzieści dwa. Ukończyła naukę w Quantico z wyróżnieniem, przez rok stacjonowała w Austin, później przeniesiona do wydziału zwalczającego handel ludźmi na południu Teksasu, rok temu dołączyła do zespołu agentki Byron. Niezamężna, bezdzietna, rodzice i brat mieszkają na stałe w Portland w stanie Maine [dopisany stan, by nie mylić z Portland w Oregonie - przyp.aut.].
Zerkam na jej zdjęcie. Śliczna twarz, wyraziste, zielone oczy, puszyste, brązowe włosy. Bez wątpienia była ładna. Dlaczego ktoś w tak brutalny sposób ją oszpecił?
Na chwilę odrywam wzrok od dokumentów, obracam się na krześle i kicham.
- Apsik!
Nie muszę długo czekać na idealnie zsynchronizowaną odpowiedź mężczyzn.
- Na zdrowie!
Szukam w torebce chusteczek higienicznych, bez nich każda godzina staje się coraz większą mordęgą. Podejrzewam, że przeziębienie wygra z moim układem odpornościowym walkę o władzę nad organizmem. Mimo niedyspozycji nie pozwolę odsunąć się od tej sprawy, to moja ostatnia. Logan zdaje sobie sprawę z mojej jasnej postawy i chyba sam chce, bym dotrwała do końca tego śledztwa. Skąd to wiem? Nie wygania mnie do domu, gdy kicham ponownie, tym razem trzy razy pod rząd. Jedynie zabiera mi sprzed nosa papiery, ciągnie do bufetu, gdzie sadza mnie przy jednym z dwóch stolików i każe wertować dokumenty dalej, a sam bierze się za zaparzenie dla mnie tego okropnego, cytrynowego napoju.
Wypełniam więc rozkaz partnera i wczytuję się w materiały. Czytam o kolejnych sprawach, w których Ford brała czynny udział. Z tego, co widzę, mogłaby zajść naprawdę daleko, gdyby ktoś nie ubiegł kościotrupa z kosą.
- Znalazłaś coś ciekawego? - pyta mnie brunet, stawiając na stoliku dwa kubki z parującą zawartością i siadając naprzeciwko.
- Dziękuję. - Obejmuję naczynie jedną ręką, jego ciepło rozgrzewa, unoszę go do ust i przełykam jeden gorzki łyk. - Na razie zauważyłam jedynie, że była naprawdę dobrą agentką. Rzetelna, sumienna, nie bała się wyzwań i działania pod przykrywką. - Podaję partnerowi jedną z kartek. - Trzy miesiące temu skutecznie udawała zagubioną w wielkim mieście młodą dziennikarkę, która poprzez wywiad z przywódcą pewnej newage'owskiej sekty wniknęła w nią i rozbiła od środka, stosując najlepsze psychologiczne środki na zasianie niepewności i utratę zaufania. To trudne do wykonania wśród ludzi po praniu mózgu.
Logan uśmiecha się złośliwie pod nosem.
- Czuję się jak na rodzinnym spotkaniu, kiedy to ciotka wychwalała misję Matta. Po pierwsze - nie powinna o tym mówić, a nawet wiedzieć, bo federalnych tak samo jak nas, obowiązuje tajemnica sprawy i nie mogą zdradzać szczegółów kolejnych śledztw. A po drugie - Matt nosił wtedy rudą perukę, by wniknąć do pewnej irlandzkiej grupy. Prawie spalił swoją przykrywkę, gdy wylądował w łóżku z siostrą przywódcy. - Kręci głową. - Powinien jednak zostać aktorem, nie bałbym się wówczas, że ktoś go zastrzeli za to jego udawanie.
- Widzę, że się o niego martwisz - zauważam.
- Oczywiście, że się o niego martwię! - Spojrzenie niebieskich oczu spoczywa na mnie. - Wychowaliśmy się tu razem, to ja miałem wpływ na jego wybór drogi życiowej - tylko ja w rodzinie poparłem jego pomysł studiów religioznawstwa. Jednak nie martwię się o niego tak jak o ciebie. Matt sam się pcha do siedzib morderców, ty zaś co chwila jakiegoś do siebie przyciągasz.
Przewracam oczami.
- Najwidoczniej taki mój urok. Co oznacza, że ty też jesteś mordercą, przecież cię do siebie przyciągnęłam.
Logan odzywa się z zawadiackim uśmiechem:
- Sam się do ciebie zbliżyłem. I nie żałuję tego.
Odwzajemniam uśmiech, po czym wracam do czytania dokumentów z ostatniej sprawy Kelsie, zanim została znaleziona martwa.
- Zastanawia mnie - zabieram głos - dlaczego prowadzono sprawę grupy wyznawców wikańskich w Nowym Jorku. Nie może ona być zbyt liczna. Wiara ta głosi, że najważniejsze jest bezpośrednie obcowanie z naturą. A musisz przyznać, że Wielkie Jabłko nie należy do najbardziej zielonych miast. Wicca w naszym kraju jest uznana i chroniona przez konstytucję, więc jej wyznawców nie można karać za odprawianie rytuałów, a tutaj jest informacja, że agentka Ford wraz z grupą wiccan została zatrzymana i aresztowana za zakłócanie porządku, wyszła za kaucją.
Brunet przygląda mi się badawczo.
- Znasz może jakieś dobre wytłumaczenie tego wszystkiego?
Zbieram wszystkie kartki w jedną stertę, chwytam kubek i wstaję.
- Podejrzewam, że agentka Ford była szpiegiem w grupie bardzo złych ludzi.
Wracamy do biura, gdzie wspólnie z Diego i Chase'em przenosimy na tablicę najistotniejsze informacje dotyczące denatki i jej ostatniej sprawy. Brakuje nam miejsca, kilka kartek życiorysu ofiary zostaje przypiętych magnesami do dawniej czystej przenośnej ścianki. Logan dzieli się z Amandą naszymi spostrzeżeniami, kobieta jest zadowolona z naszej pracy.
Do mieszkania wracam zmęczona, ale też zadowolona, że na ostatnią sprawę przypadło mi całkiem interesujące morderstwo.
****
Nowy dzień zapowiada się odrobinę lepiej. Część naszych obowiązków przejmą agenci federalni, nasz zespół będzie raczej obserwatorem niżeli aktywnym członkiem w tym śledztwie. Docieram na posterunek równo o ósmej, nasze biuro zostało zaadaptowane pod wytyczne agentki Byron, nienaruszone ostało się jedynie biurko, na którym stoi wąska tabliczka z wygrawerowanym napisem DET. HENDERSON. Jedynie mój partner jako lider zespołu będzie mógł uczestniczyć w spotkaniach i debatach agentów dotyczących sprawy.
Znajduję kolegów w bufecie, piją kawę z ponurymi minami, a Diego rzuca nienawistne spojrzenia w stronę korytarza.
- Cześć. Co tam?
- Dzień dobry, Rose. - Adam stara się uśmiechnąć, ale na jego twarzy pojawia się jedynie dziwny grymas. - Patrzymy właśnie, jak zabrali nam nasze miejsca, to odrobinę niegrzeczne.
- Ale chwilowo to oni tutaj rządzą - zauważam.
- To mam nadzieję, że uporają się z tym jak najszybciej. - Diego z trzaskiem odkłada do zlewu kubek. - Ja chcę moje biurko, a nie kiszenie się w pokoju socjalnym.
- Porzuć teraz to narzekania, musimy iść na odprawę. - Adam klepie przyjaciela po plecach. - Pomyśl tylko - część naszej pracy wykona ktoś inny. Takie małe wakacje podczas pracy. No i to znacznie przyśpieszy śledztwo. Mogę założyć się o dwadzieścia dolarów, że do końca tygodnia sprawa będzie rozwiązana.
- Zakład stoi. - Mężczyźni ściskają sobie dłonie, po czym patrzą na mnie nagląco. Przewracam oczami, ale przecinam ten splot. Moi koledzy bywają dziecinni, ale chyba ochroni ich to przed staniem się w przyszłości gburami.
- A teraz chodźmy - pośpieszam ich - nie chcę dostać nagany od agentki Byron już na samym początku współpracy. Pokażmy federalnym, że nowojorska policja jest jedną z najlepszych na świecie.
We trójkę udajemy się otwartej części na piętrze, gdzie agenci federalni obrzucają detektywów z wydziału zabójstw niechętnymi spojrzeniami. Nasze biuro chyba nie przypadło im do gustu, ale cóż - nas rząd nie wspomaga datkami co roku na nową technologię.
Odnajduję Logana, stoi z przodu i rozmawia z ciemnowłosym, młodym mężczyzną. Przybieram na twarz uśmiech i podchodzę do nich.
- Dzień dobry - odzywam się uprzejmie z nadzieją, że zbytnio nie przeszkadzam w rozmowie.
Logan uśmiecha się promiennie na mój widok, obejmuje w talii, przyciąga do siebie i całuje w czoło.
- Cześć, kochanie. Wyspana?
- Tak, dziękuję. - Zwracam teraz twarz w stronę rozmówcy mojego partnera. On także się uśmiecha. W przeciwieństwie do Logana jego włosy są schludnie ułożone. Jest niższy od detektywa, ma wyraźnie młodszą, wręcz chłopięcą twarz, a niebieskie oczy mają w sobie łobuzerski błysk. Mężczyźni są do siebie zbyt podobni, bym miała się pomylić. - Pan to zapewne Matt Robben, ukochany kuzyn mojego chłopaka?
Brunet parska śmiechem i wyciąga ku mnie dłoń.
- W rzeczy samej, to ja. A ty musisz być tą śliczną, inteligentną dziewczyną mojego drogiego kuzyna, o której mówi cała rodzina. Miło mi cię poznać osobiście, Rose.
- Ciebie też, Matt.
Henderson szczerzy się do nas, jakby własnie był świadkiem narodzin nowej, wiecznej przyjaźni.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, panno Bennett - odzywa się konspiracyjnym głosem Robben - ale jego matka i moja wraz z Mią już planują wasz ślub.
Przewracam oczami.
- Wystarczy mi, że Logan co chwila o nim wspomina.
Matt się śmieje, patrzy na mnie serdecznie. Podskórnie czuję, że się polubimy i jeśli kiedyś zostaniemy rodziną, będziemy mieli wiele okazji, by się spotykać.
- Słuchajcie wszyscy! - Agentka Byron rozpoczyna odprawę. - Rozumiem, że ta sprawa jest trudna dla każdego z nas. Nasza koleżanka została zamordowana podczas wykonywania misji pod przykrywką. Jesteśmy jej coś winni - musimy odnaleźć zabójcę Kelsie i doprowadzić powierzone jej zadanie do końca.
Spoglądam kątem oka na Robbena, surowe spojrzenie utkwione ma w Amandzie, zaciska wargi. Intuicja podpowiada mi, że miał już do czynienia z agentką, a ich współpraca nie ułożyła się najlepiej.
Słucham Byron wprowadzającą nas ogólnikowo w sprawę Kelsie Ford, ale nie robię tego zbyt uważnie. Mój mózg szuka odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Czy grupa, do której przeniknęła Ford, to tylko grupa religijna, czy może także przestępcza? Wiem o jednej grupie wiccan z Nowego Jorku, która podejrzana jest o fałszerstwa podatkowe, pranie brudnych pieniędzy i handel narkotykami, ale do tej pory nie udało się policji chociażby na mały krok, na małą chwilę zbliżyć do jej członków.
Z rozmyśleń wyrywa mnie podniesiony o ton wyżej głos agentki dowodzącej. Na jej twarzy maluje się determinacja i surowość, podejrzliwym wzrokiem prześlizguje się po kolejnych podwładnych. Przywodzi mi to na myśl naukę manipulacji w sekcie, gdy podczas kazań lider obdarza każdego spojrzeniem, przez chwilę mówi tak jakby do tej jednej osoby, wyróżnia ją, ona poprzez złudne poczucie wyższości wsłuchuje się i zaczyna wierzyć w słowa lidera, myśląc, że to jej własne.
Czasami mam wrażenie, że nasz świat to wielki dom, każdy pokój należy do danej nacji, grupy etnicznej, grupy społecznej, w której i tak panują te same zasady - przetrwa ten, kto umie zniszczyć psychikę innych.
- Udało się nam ustalić, z kim z grupy rozmawiała Ford. Osoba ta jest już w drodze na posterunek. Jego przesłuchaniem zajmie się detektyw Henderson z szesnastego posterunku oraz agent Robben.
Obaj mężczyźni kiwają potakująco głowami, ale po wyrazie twarzy Matta stwierdzam, że nie jest zbytnio zadowolony z powierzonego zadania.
- Pozostali agenci przydzieleni zostaną do grup, które będą szukały poszlak w miejscach, w których ostatnio z pewnością można było spotkać agentkę Ford.
Federalni odbierają teczki i ruszają w teren, Adam i Diego zasiadają do komputerów w naszym biurze i sprawdzają, czy w billingach Kelsie nie ma czegoś podejrzanego. Logan prowadzi Matta do jednego z pokojów przesłuchań. Pozostaję sama z agentką Byron. Nie mam nic do zrobienia, zastanawiam się, czy nie dołączyć do kolegów.
Kieruję się w stronę biura, gdy dochodzi do mnie głos Amandy.
- Panno Bennnett?
Staję w miejscu i patrzę na kobietę.
- Tak?
- Chciałabym, by uczestniczyła pani przy przesłuchaniu. Słyszałam od kapitana Jonesa, że jest pani bardzo dobra w odczytywaniu emocji z mimiki twarzy. To może być pomocne w tej sprawie.
Posyłam kobiecie lekki uśmiech.
- Tak jest, sir.
Idę za kobietą do pokoju. Do tej pory tylko kilkakrotnie stałam po tej stronie lustra weneckiego. To dobry punkt do obserwacji. Podejrzany mnie nie widzi, nie będzie więc starał się kamuflować swoich emocji. nie przede mną.
Wchodzę do pomieszczenia, patrzę przez lustro i zamieram. Człowiekiem, z którym rozmawiają kuzyni, jest znany mi mężczyzna. Spoglądam przez okno i patrzę na niego badawczo.
- Panno Bennett, czy coś się stało? - Amanda okazuje swoją bardziej ludzką twarz, w jej głosie słyszę troskę. - Zbladła pani.
- Czy wie pani, kim jest mężczyzna? - zadaję pytanie.
- Oczywiście. To Manuel Roth, przywódca grupy, do której dołączyła Kelsie.
Nie dowierzam temu, co widzę.
- Przybył tutaj sam? Nie stawiał oporu przed przyjazdem?
- Nie. - Byron patrzy na mnie uważnie. - Nawiązaliśmy z nim kontakt, poprosiliśmy o przyjazd, więc przyjechał. O co chodzi?
- To jakiś podstęp. Roth nigdy sam nie zjawiłby się na posterunku, już od lat próbowano to zrobić, gdy tylko pojawiał się cień dowodu, że brał on udział w jakimś przestępstwie. Jeśli jest tutaj, to znaczy, że członkowie grupy coś szykują. Albo próbują właśnie opuścić stan.
Amanda wpatruje się we mnie, na jej twarzy pojawia się zrozumienia, wybiega z pomieszczenia, a ja przyglądam się Manuelowi. Najbardziej niedościgły lider grupy religijnej w mieście zjawił się na posterunku z uśmiechem i teraz odpowiada na pytania mężczyzn. Widzę ślady śmiałości na jego twarzy.
Nie mam już wątpliwości - wiccanie są wplątani w tę sprawę, a my musimy dowieść, jak bardzo.
Znajduję kolegów w bufecie, piją kawę z ponurymi minami, a Diego rzuca nienawistne spojrzenia w stronę korytarza.
- Cześć. Co tam?
- Dzień dobry, Rose. - Adam stara się uśmiechnąć, ale na jego twarzy pojawia się jedynie dziwny grymas. - Patrzymy właśnie, jak zabrali nam nasze miejsca, to odrobinę niegrzeczne.
- Ale chwilowo to oni tutaj rządzą - zauważam.
- To mam nadzieję, że uporają się z tym jak najszybciej. - Diego z trzaskiem odkłada do zlewu kubek. - Ja chcę moje biurko, a nie kiszenie się w pokoju socjalnym.
- Porzuć teraz to narzekania, musimy iść na odprawę. - Adam klepie przyjaciela po plecach. - Pomyśl tylko - część naszej pracy wykona ktoś inny. Takie małe wakacje podczas pracy. No i to znacznie przyśpieszy śledztwo. Mogę założyć się o dwadzieścia dolarów, że do końca tygodnia sprawa będzie rozwiązana.
- Zakład stoi. - Mężczyźni ściskają sobie dłonie, po czym patrzą na mnie nagląco. Przewracam oczami, ale przecinam ten splot. Moi koledzy bywają dziecinni, ale chyba ochroni ich to przed staniem się w przyszłości gburami.
- A teraz chodźmy - pośpieszam ich - nie chcę dostać nagany od agentki Byron już na samym początku współpracy. Pokażmy federalnym, że nowojorska policja jest jedną z najlepszych na świecie.
We trójkę udajemy się otwartej części na piętrze, gdzie agenci federalni obrzucają detektywów z wydziału zabójstw niechętnymi spojrzeniami. Nasze biuro chyba nie przypadło im do gustu, ale cóż - nas rząd nie wspomaga datkami co roku na nową technologię.
Odnajduję Logana, stoi z przodu i rozmawia z ciemnowłosym, młodym mężczyzną. Przybieram na twarz uśmiech i podchodzę do nich.
- Dzień dobry - odzywam się uprzejmie z nadzieją, że zbytnio nie przeszkadzam w rozmowie.
Logan uśmiecha się promiennie na mój widok, obejmuje w talii, przyciąga do siebie i całuje w czoło.
- Cześć, kochanie. Wyspana?
- Tak, dziękuję. - Zwracam teraz twarz w stronę rozmówcy mojego partnera. On także się uśmiecha. W przeciwieństwie do Logana jego włosy są schludnie ułożone. Jest niższy od detektywa, ma wyraźnie młodszą, wręcz chłopięcą twarz, a niebieskie oczy mają w sobie łobuzerski błysk. Mężczyźni są do siebie zbyt podobni, bym miała się pomylić. - Pan to zapewne Matt Robben, ukochany kuzyn mojego chłopaka?
Brunet parska śmiechem i wyciąga ku mnie dłoń.
- W rzeczy samej, to ja. A ty musisz być tą śliczną, inteligentną dziewczyną mojego drogiego kuzyna, o której mówi cała rodzina. Miło mi cię poznać osobiście, Rose.
- Ciebie też, Matt.
Henderson szczerzy się do nas, jakby własnie był świadkiem narodzin nowej, wiecznej przyjaźni.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, panno Bennett - odzywa się konspiracyjnym głosem Robben - ale jego matka i moja wraz z Mią już planują wasz ślub.
Przewracam oczami.
- Wystarczy mi, że Logan co chwila o nim wspomina.
Matt się śmieje, patrzy na mnie serdecznie. Podskórnie czuję, że się polubimy i jeśli kiedyś zostaniemy rodziną, będziemy mieli wiele okazji, by się spotykać.
- Słuchajcie wszyscy! - Agentka Byron rozpoczyna odprawę. - Rozumiem, że ta sprawa jest trudna dla każdego z nas. Nasza koleżanka została zamordowana podczas wykonywania misji pod przykrywką. Jesteśmy jej coś winni - musimy odnaleźć zabójcę Kelsie i doprowadzić powierzone jej zadanie do końca.
Spoglądam kątem oka na Robbena, surowe spojrzenie utkwione ma w Amandzie, zaciska wargi. Intuicja podpowiada mi, że miał już do czynienia z agentką, a ich współpraca nie ułożyła się najlepiej.
Słucham Byron wprowadzającą nas ogólnikowo w sprawę Kelsie Ford, ale nie robię tego zbyt uważnie. Mój mózg szuka odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Czy grupa, do której przeniknęła Ford, to tylko grupa religijna, czy może także przestępcza? Wiem o jednej grupie wiccan z Nowego Jorku, która podejrzana jest o fałszerstwa podatkowe, pranie brudnych pieniędzy i handel narkotykami, ale do tej pory nie udało się policji chociażby na mały krok, na małą chwilę zbliżyć do jej członków.
Z rozmyśleń wyrywa mnie podniesiony o ton wyżej głos agentki dowodzącej. Na jej twarzy maluje się determinacja i surowość, podejrzliwym wzrokiem prześlizguje się po kolejnych podwładnych. Przywodzi mi to na myśl naukę manipulacji w sekcie, gdy podczas kazań lider obdarza każdego spojrzeniem, przez chwilę mówi tak jakby do tej jednej osoby, wyróżnia ją, ona poprzez złudne poczucie wyższości wsłuchuje się i zaczyna wierzyć w słowa lidera, myśląc, że to jej własne.
Czasami mam wrażenie, że nasz świat to wielki dom, każdy pokój należy do danej nacji, grupy etnicznej, grupy społecznej, w której i tak panują te same zasady - przetrwa ten, kto umie zniszczyć psychikę innych.
- Udało się nam ustalić, z kim z grupy rozmawiała Ford. Osoba ta jest już w drodze na posterunek. Jego przesłuchaniem zajmie się detektyw Henderson z szesnastego posterunku oraz agent Robben.
Obaj mężczyźni kiwają potakująco głowami, ale po wyrazie twarzy Matta stwierdzam, że nie jest zbytnio zadowolony z powierzonego zadania.
- Pozostali agenci przydzieleni zostaną do grup, które będą szukały poszlak w miejscach, w których ostatnio z pewnością można było spotkać agentkę Ford.
Federalni odbierają teczki i ruszają w teren, Adam i Diego zasiadają do komputerów w naszym biurze i sprawdzają, czy w billingach Kelsie nie ma czegoś podejrzanego. Logan prowadzi Matta do jednego z pokojów przesłuchań. Pozostaję sama z agentką Byron. Nie mam nic do zrobienia, zastanawiam się, czy nie dołączyć do kolegów.
Kieruję się w stronę biura, gdy dochodzi do mnie głos Amandy.
- Panno Bennnett?
Staję w miejscu i patrzę na kobietę.
- Tak?
- Chciałabym, by uczestniczyła pani przy przesłuchaniu. Słyszałam od kapitana Jonesa, że jest pani bardzo dobra w odczytywaniu emocji z mimiki twarzy. To może być pomocne w tej sprawie.
Posyłam kobiecie lekki uśmiech.
- Tak jest, sir.
Idę za kobietą do pokoju. Do tej pory tylko kilkakrotnie stałam po tej stronie lustra weneckiego. To dobry punkt do obserwacji. Podejrzany mnie nie widzi, nie będzie więc starał się kamuflować swoich emocji. nie przede mną.
Wchodzę do pomieszczenia, patrzę przez lustro i zamieram. Człowiekiem, z którym rozmawiają kuzyni, jest znany mi mężczyzna. Spoglądam przez okno i patrzę na niego badawczo.
- Panno Bennett, czy coś się stało? - Amanda okazuje swoją bardziej ludzką twarz, w jej głosie słyszę troskę. - Zbladła pani.
- Czy wie pani, kim jest mężczyzna? - zadaję pytanie.
- Oczywiście. To Manuel Roth, przywódca grupy, do której dołączyła Kelsie.
Nie dowierzam temu, co widzę.
- Przybył tutaj sam? Nie stawiał oporu przed przyjazdem?
- Nie. - Byron patrzy na mnie uważnie. - Nawiązaliśmy z nim kontakt, poprosiliśmy o przyjazd, więc przyjechał. O co chodzi?
- To jakiś podstęp. Roth nigdy sam nie zjawiłby się na posterunku, już od lat próbowano to zrobić, gdy tylko pojawiał się cień dowodu, że brał on udział w jakimś przestępstwie. Jeśli jest tutaj, to znaczy, że członkowie grupy coś szykują. Albo próbują właśnie opuścić stan.
Amanda wpatruje się we mnie, na jej twarzy pojawia się zrozumienia, wybiega z pomieszczenia, a ja przyglądam się Manuelowi. Najbardziej niedościgły lider grupy religijnej w mieście zjawił się na posterunku z uśmiechem i teraz odpowiada na pytania mężczyzn. Widzę ślady śmiałości na jego twarzy.
Nie mam już wątpliwości - wiccanie są wplątani w tę sprawę, a my musimy dowieść, jak bardzo.
________________________________
Czy istnieje gorączkowy głos?
Jacyś podejrzani? Nie? To dobrze :3
Czy istnieje gorączkowy głos?
Jacyś podejrzani? Nie? To dobrze :3
Mój hit roku 2009.
Nie zrobiłaś korekty tego rozdziału. W przeciwieństwie do poprzednich widać mnóstwo błędów, szczególnie literówek. Nieładnie, Cleo, się tak śpieszyć.
OdpowiedzUsuńPół rozdziału o Rogan, ćwierć ogółu i ćwierć samej sprawy - tak ja to widzę, więc w następnym liczę na akcję i rozwiązanie sprawy.
Dziś więcej z siebie nie wykrzeszę, przeziębienie nie pozwala zebrać myśli i wniosków, więc wybacz.
Pozdrawiam
Laurie
Powiedzmy, że po wczorajszym zemdleniu wolałam przepisać tekst, by zdążyć na dzisiaj, korektę chciałam zrobię w weekend. Ale skoro i tak jestem w domu, zaraz się tym zajmę.
UsuńPisałam poprzednio - nie umiem wrócić do opisu spraw.
Dziękuję za komentarz i zdrowia życzę!
O literówkach ci już mówić nie będę, bo u mnie jest ich dużo więcej, ale zgadzam się z powyższym komentarzem, że ich nie usunęłaś.
OdpowiedzUsuńCzy Logan rzeczywiście nie za dużo mówi o tym ślubie? Ja rozumiem, że jest bardzo z Rose szczęśliwy i w ogóle, ale mimo wszystko za często o tym gada :/
Mam nadzieję, że szybko wyjaśnisz tą sprawę z Roth'em ...
Ściskam :*
Skoro sześć rozdziałów temu planował oświadczyny, to niech teraz myśli o ślubie.
UsuńWłaśnie trwa korekta.
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam!
Świetny rozdział :) literówkami się nie przejmuj często się zdarzają :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba. Mam nadzieję, że większość literówek poprawiłam.
UsuńDziękuję za komentarz!
Ou jacy oni są słodcy! *.* No nie wytrzymiem normalnie. Rogan forever ;3
OdpowiedzUsuńBiedna Rose przez federalnych nie będzie mogła w pełni cieszyć się ze swojej ostatniej sprawy.
„Jeśli kiedyś zostaniemy rodziną” Jeśli?! JEŚLI?! Oh Rose fajnie się żyje w niewiedzy? Oczywiście, że będziecie rodziną :3
Matt wydaje się być bardzo w porządku. Ciekawe jaką będzie miał rolę w tym śledztwie.
Totalnie cię rozumiem z brakiem czasu pisania nowych rozdziałów! Mam to samo! Już powinien być nowy rozdział, a ja nawet nie mam go zaczętego ;/
Pozdrawiam cieplutko kochana ;3
Tak, Rogan 4ever, ale coś ich ostatnio za dużo. Ech, może to przez nich wena mi spadła?
UsuńNo będą rodziną. Ty to wiesz, ja to wiem, Rose się dowie koło 70. rozdziału... ;)
Życzę Ci weny! Ja chcę Kate i Jake'a na weselu!
Dziękuję za komentarz :*
Tak jak mówiłam w poprzednim komentarzu, czytam następny rozdział, ohohoho. Mam nadzieję, że ten komentarz w przeciwieństwie do poprzedniego będzie bardziej normalny. Hej, może choć raz napiszę coś normalnego? To by było... niesamowite przeżycie. Normalność jako niesamowite przeżycie. Jak kto woli! *wow, zaczynam normalnie, bo nawet nie robię emotek :o. Dobra, nie wyszło!*
OdpowiedzUsuńYeeeeeey! Już się nie mogę doczekać Mattaaaaaaaaa! Lecimy czytać! Nieeee! CZEKAJ. Zawieszenie Rozważnej :o? Mam nadzieję, że w końcu ruszysz z pomysłami! I w sumie to... wiesz? Stoimy na tym samym ;_____; nie martw się! Jestem z tobą! A w kwietniu musi coś być, bo w kwietniu:
1. Nathiel ma urodziny.
2. Naffruś (Aruś + Naff tak bardzo) mają rocznicę!
W ogóle kwiecień to mój ulubiony miesiąc *___* mam nadzieję, że będzie fajny <3 i słoneczny! Jeeej!
O, Rose 19 marca miała urodziny? Moja koleżanka też wtedy ma, wooooo :o. Wszystkiego zaległo najlepszego, Rose! I przestaję już! Czas na prawdziwe komentowanie! BUM!
Ogólnie zauważyłam zmianę w ostatnich rozdziałach. Teraz za każdym razem zaczynasz bardzo egzystencjalnie!
Mała, detektywistyczna rodzinka - ooooch, jak to uroczooo brzmiiiiii! ;_________; widzę takie małe Sherlocki z fajkami w buzi z czapeczką i pelerynką, latające wokół stołuuuuuuuu! Ooooooch! Dobra, czekaj, to już nie podchodzi chyba pod normalne (?!).
I jest! Wzmianka o Mattcie. WTF?! Miał czerwone włosy?! Że keczupowe?!?!?! Już cię lubię, broooo!
"Rogan wreszcie razem!" - JUŻ WIEMY KTO STWORZYŁ NAZWĘ DLA PARINGU! BANG! Diego, prekursor Rogana >D!
Klej zwany przeznaczeniem? Czy tylko ja widzę tu... REKLAMĘ?!?!?
Usuń*PRZERWA NA REKLAMĘ [dlaczego cały czas piszę z dużych liter, jakbym się czymś podniecała?!]*
Narrator: Czy męczą cię wciąż rozklejające się podeszwy od butów?!
Laura&Cleo*kiwają głowami*
Narrator: Czy zwykły klej, kropelki, ośmierniczki i inne dziadostwa już ci nie pomagają?!
TłumLudziKtórychNieZnamy*kiwają głowami*
Narrator: Już dziś, we wszystkich Loganmarketach - klej zwany: Przeznaczeniem!
Nathiel*jako prezenter wszelakich produktów, bo dzięki niemu dobrze się sprzedają! (Nathielfresh XD?) szczerzyk na gębie, wystawia klej* DESTINY. Twój klej w brudne dni!
Narrator*poker face* Co ma przeznaczenie i klej do brudu?
Nathiel: No, ej, coś jednak mają, nie? Patrz, narrator *tak bardzo źle odmienia* Jest sobie przeznaczenie, jest klej, jest brud. Co ich łączy?
Narrator: Na pewno nie młynek koloidalny.
Nathiel*olewa narratora* Otóż! Brud potrafi kleić się do rąk, co czyni go swoistym klejem, a jeżeli do kogoś klei się brud, to znaczy, ze było to jego przeznaczeniem! *BANG, teoria a'la Nathiel*
Narrator*poker face* Wyjdź, tam są drzwi.
*BUM!*
Nathiel: Przerzućmy to na Nathielglue! *szczerzyk*
*piiiiiiiiiiiiiik, przerwana transmisja*
W ogóle... nie ma to jak o 2 w nocy iść wyrzucić śmieci, bo... bo tak.
"- Rose, odrobinę przeginasz z tymi atakami na moje biodro. Chcesz mi je połamać?" - A... a może ja mogę połamać Logana c:? Ponoć jestem dobra w nieświadomym robieniu komuś fizycznej krzywdy! A jakbym połamała Logana to mogłabym się nim zająć! "Pielęgniarka Naff melduje się na posterunku!" - niczym wyrwane z Łowcy Królika >D!
"złoty naszyjnik z literką N" - przypadeg?! NIE SONDZE! N jak Nathiel! >D
"- tylko pokazuję ci, że wybrałeś złą ścieżkę do mojego serca" - a-ale jak to? Słodycze nie są drogą do serca ;____;? R-rose, ale... jak możesz?! Słodycze to moje zycie >D! *powiedziała Naff, która ze względu na pracę codziennie je po jednej kanapce i stercie słodyczy, bo potrzebuje glukozy, żeby nie paść na kuchni >D*
Tekst o Mattcie mnie rozwalił >D już wiemy skąd ruda peruka! BANG! Ale wiesz? Już go kocham! Ło matko! Jeszcze go nie było, a ja już się nim jaram :o Ogólnie to dziwi mnie jego szaleństwo i połączenie religioznawstwa. Dzięki temu chcę go poznać jeszcze bardziej <3. I BANG! Mamy Matta! Dzień dobry, Matt! Jaram się już jego samym opisem! Matko, a jak będę się jarać Mattem bardziej, niż Loganem :o? To niebezpieczne, Cleo!
No i standardowo zakończyło się z takim... BUM! Jestem ciekawa co wyniknie z tej sprawy! Ogólnie to się cieszę, że odeszłaś trochę od romantyczności! Kilka spraw przydało się Rozważnej dla równowagi ;3. I like it. No, więc rozdziały nadrobione, bądź ze mnie dumna, a że cierpię na bezsenność to idę teraz poprawić rozdział WC Nathiela. Branoc <3
Tylko Naff potrafi sama sobie zaprzeczyć w trzech linijkach tekstu, magia :D
UsuńNaff, ja pamiętam o Narrusiowej rocznicy, ale bardziej jestem skłonna wcisnąć coś na Wielkanoc. Pierwszego kwietnia zaś pojawi się KŻŻ, które mogę zadedykować Waszej dwójce ;)
Tak, Rosie miała urodziny i dziękuje za spóźnione życzenia ;) Zauważyłaś nazwisko po jej imieniu? :D
Hmm, powiedzmy, że przypadło mi do gustu wprowadzenia do prawdziwej akcji rozpocząć kilkoma przemyśleniami ;) Ja daję upust swoim myślom, a też odrobinę zastanawiam innych.
Naff, czy w Twojej głowie wszystkie małe dzieci biegają wokół stołu? Jeśli tak, to to się staje normą.
Właściwie to parring Rogan koło 11 rozdziału wymyśliły Elaine i Leah (God, ja to jeszcze pamiętam!), ale Diego w opowiadaniu został prekursorem ;)
To miał być tylko fajny tekst, a nie reklama. Choć za NaffTV też się stęskniłam <3
Ale jak to? W reklamie Cleo, Laura i Nathiel? WTF?!
O matko, wciąż pamiętasz o moich butach, to słodkie! <3
Nie mogę, zniszczyłaś mi psychę tą reklamą i Nathielem. To może nie będzie taka zła niedziela :3
Coś bardzo lubisz chyba w nocy chodzić, wiesz?
Ale przecież Matt Ci się nie podobał. W sensie zdjęcie. Jak zaczniesz się nim jarać, to będziesz walczyła z Królikiem, która go polubiła za samo zdjęcie. Robben jest dziwną mieszanką, ale muszę mieć punkt wyjścia dla PUSY ;)
Dziękuję Ci bardzo za komentarz, który wywołuje u mnie uśmiech! :* A reklama trafi na fejsa, buahahaha! <3
Jestem człowiek wielkie zaprzeczenie ;______;
UsuńOjej, nie musisz nam dedykować, serio! XD Chociaż jak zadedykujesz to zmuszę Arusia do przeczytania. Głowa w monitor i jedziesz z tekstem! Nie ma zmiłuj >D
TAK! Zauważyłam, że Rose Henderson <3 co mnie ani trochę nie dziwi hueuhehue.
Tak, w mojej głowie latają zawsze dzieci ;____; nie na darmo zwą mnie pedofilem >D i rozmnażaczem bohaterów!
Nie ma to jak pamiętać o rozklejających się butach XD! BANG!
Oby ta niedziela była piękna ^___^
No, nieważne wygląd! Ja go sobie już odpowiednio wyobrażę! Liczy się poza tym charakter, a za niego pokochałam Matta XD! Ohohohho!
Nie dziękuj ^__^ do usług!
Dużo było Rogana w tym rozdziale, ale mi to pasuje ;) jestem ciekawa jak dalej potoczy się sprawa. A ten Matt wydaje się na fajnego i już go lubię :) a sprawa mi się podoba, choć jest jej mało to nadal interesująco piszesz ♥♥♥
OdpowiedzUsuńA mnie dużo Rogan właśnie przeszkadza, choć muszę wyznać, że tylko te ich sceny potrafią zapełnić mi miejsce na papierze.
UsuńCieszę się, że ktoś polubił Matta, w końcu będzie on miał swoją osobną historię pod koniec tego roku (tak myślę).
Więcej o sprawie w następnym rozdziale, w którym Rogan pojawi się tylko pod koniec.
Dziękuję za komentarz! :*
Hu hu, doczekałam się :D Tylko mnie przeraziłaś tym zawieszeniem do odwołania, nie podoba mi się to bardzo :( Trzymam kciuki, żeby te pomysły, humor i w ogóle jednak Cię nie opuściły :* Bo co ja będę bidna czytać? :P
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału... Agenci FBI się tu ładnie panoszą widzę. Ja rozumiem, ich koleżanka, zabójstwo, bla bla bla, ale z tym szarogęszeniem się to trochę przesadzają jednak. Zwłaszcza, że Rogan z całą resztą policjantów są naprawdę genialni w tym co robią, więc myślę, że jeszcze szybciej wszyscy razem by tę sprawę rozwiązali. Ale co zrobić, lepiej się chyba podporządkować, niż zostać odsuniętym w ogóle.
A ta agentka Byron... nie lubię jej coś. Się zachowuje, jakby wszystkie rozumy pozjadała. I łaskawie im rzuciła jakieś ochłapy w związku ze sprawą. Dobrze, że cokolwiek mogą zrobić, bo normalnie bym ją udusiła gołymi rękami :D W ogóle to uważam, że nasi główni bohaterowie sami by sobie lepiej poradzili, i jak dla mnie to to FBI naszej paczce bardziej w tym śledztwie przeszkadza niż na odwrót haha. Chociaż Byron na końcu pokazała trochę ludzkiej twarzy, że tak powiem, a poza tym ma nazwisko jednego z moich ulubionych poetów romantycznych, więc ostatecznie mogę jej chyba wybaczyć :P
Ooo, jeszcze jeden krewniaczek Logana? hihi. Mrrry, Matti czerwonowłosy, ze zdolnościami aktorskimi - już mi się podoba <3 Poza tym rozmowa między tą trójką była świetna: no i szczerzący się Logan, Rose przewracająca oczami... uśmiałam się nieźle :D I mnie też Cię było miło poznać panie "M" hihi, przychylam się do zdania dziewczyny jak najbardziej :P I jakie znowu jeśli, będziecie rodziną na milion procent kochana, nie ma to tamto :D
Skąd ta niechęć Mattiego do Amandy? Może mieli jakiś romans i coś nie wyszło? Rzuciła go dla innego? Ciekawe...
Ślub, jak to ładnie brzmi <3 I co ma nie wspominać non stop, w końcu szczęśliwy jest to chce o tym na cały świat na pewno krzyczeć hihi. A Logan jak ciągnął gdzieś dziewczynę, to byłam pewna, że pierścionek zaręczynowy będą kupować - nie prezent :P
Ciastka z kremem? Mrrrrry, aż mi ślinka pociekła chociaż jest trzecia w nocu, łuuuuu - aaaaale bym zjadła, jakiegoś eklerka czy coś hahaha. Kocham słodkie!!! :D
I jeszcze ten oślizgły typ na koniec, się nie dziwię reakcji Rose. Też bym zbladła. No może się coś posunie naprzód teraz. Chociaż znając Cię troszeczkę, to pewnie nie aż tak szybko :P
Czekam na kolejny z niecierpliwością, może nie pogryzę palców za bardzo :D Pozdro :*
* nocy.
UsuńAle gówno, nie cierpię literówek :-/ Zwłaszcza jak napiszę komenta, czytam go drugi raz, czy aby na pewno jest bezbłędnie, nic nie widzę, klikam opublikuj, czytam znowu i jednak znajduję literówkę - normalnie chce mi się wtedy rzucić laptopem :D Ale się powstrzymuję ostatnim wysiłkiem woli, bo sobie w odpowiednim momencie przypominam, ile mnie ostatnia naprawa kosztowała, jak łbem matrycę rozwaliłam, bo coś nie chciało w nim działać hahaha. Normalnie furiatka :P Wstyd. Jeszcze żeby mi to cokolwiek pomogło w ogóle w tej sprawie... To nie dość, że i tak nie zadziałało, to w dodatku popsułam dużo bardziej... Masakra :D
W każdym razie cicho sza, ani mru mru, nikt tego nie widział hihi: dobranoc <3
O to mi właśnie chodziło - pokazać federalnych, którzy zachowują się niczym "królewicze", a których nasi detektywi przyjmują z dystansem. Wiem, że zespół Hendersona sam by sobie poradził, ale chciałam, by FBI brało udział w choć jednej sprawie, wypadło na tę.
UsuńTrudno jest oceniać Amandę, bo zbyt wiele o niej nie ma. Nie jest też kluczową postacią, dlatego się nad nią nie rozwodzę.
Cieszę się, że polubiłaś Matta :) O jego relacji z Byron, jeśli zdecyduję się ją tłumaczyć, będzie można przeczytać w innym opowiadaniu ;)
A ja nie przepadam za ciastkami z kremem. Chyba tylko raz w życiu jadłam eklerka. Za to karpatkę kocham <3
Przyznam się do czegoś: przeczytałam Twoje komentarze rano przed wyjściem z mieszkania. Poprawiłaś mi humor na cały dzień, DZIĘKUJĘ! :* Za komentarze też ;)
A za twój laptop będę się modlić, by już więcej nie ucierpiał z Twojej ręki ;)
Ohayoooooooo, przybywaaaam! >D W tle Shawn Mendes, rozpiska rozdziału włączona, ale na razie robię przerwę, żeby nadrobić rozdział u Cleo!
OdpowiedzUsuń[ODPOWIEDŹ NA DYGRESJĘ] Świeczki muszę kupić w pobliskim mieście, a jeszcze się tam nie wybrałam, więc kiedy tylko tam będę to kupię! I tak muszę się wybrać, żeby kupić coś do listu dla Naffa. >D Więc kiedy już będę je miała, na pewno się o tym dowiesz! ^____^ [KONIEC ODPOWIEDZI NA DYGRESJĘ]
" Podporządkowanie się komuś nie jest sprawą prostą. Szczególnie, gdy nasze zdanie tak bardzo różni się od zdania naszego dowodzącego. Potrzebna jest doza zaufania, ale nie można do końca zawierzyć swojego życia. "- Jak w pysk strzelił *że się tak wyrażę*, pasuje to do rewolucji i Asa! A cytat prawdziwy. :3
" - W dodatku miał wtedy czerwone włosy - wtrąca Diego. - Okropne, rażące po oczach, czerwone włosy. Wyglądał jak debil. Albo jak gej. Choć właściwie nie umiem rozpoznać geja."- Leżę. XD Czerwone włosy = gej. Dobrze, że nei długie włosy. Wtedy mój polonista by was dopadł, chłopaki. *zastanawia się chwilę, czy nie zna nikogo, kto ma czerwone włosy z chłopaków, ale nie zna ;____;* Ale chwila, to chyba czas na reklamęęęęęęę!
[PRZERWA NA REKLAMĘ!]
UsuńNarrator: Chcesz tanio i szybko zostać gejem?
Matt: *wychyla się zza... krzaków? >D, kiw głową*
Narrator: Masz dość swoich nudnych włosów i uważania cię za hetero?
Matt: *kiw głową, pełna powaga*
Narrator: Już teraz, zafarbuj swoje włosy na czerwonooo! *dup farbą do włosów w Matta* Będziesz wyglądał olśniewająco, a żaden przechodzień - w tym przystojny chłopak - nie przegapi cię!
Matt: *łapie farbę, olśniewający uśmiech* Dzięki, narratorze!
Nathiel: *a bo co!, wybiega skądś, wyrywa farbę Mattowi* Przecież to to dziadostwo jest! *prych* Każdy szanujący się demon zafarbowałby się na różowo!
Narrator: *poker face* Spierniczaj stąd *zUooo*
Matt: *wypycha Nathiela z kadru* To miała być MOJA reklama!
Nathiel: *śmiech* Ale od dawna wiadomo, że każda reklama jest lepsza, jeśli w niej wystąpię! Dawajcie mi tu różowe włosyyy!
Braden: *wychyla się* Co wy gadacie? *zUooo* Niebieskie włosy są najlepsze! *ręce na piersi*
Nathiel: Różowe! Jak ten BMX z rozdziału 54! (zamiast BMX napisałam matrix ;____;)
Matt: Czerwone! *zUooo, dalej próbuje wypchać Nathiela z kadru*
Braden: Niebieskie!
Stranger: *wkracza w... stroju baletnicy, bo... bo tak! Tańcza sobie, dwoi się i troi, szlugi wetknięte za szelki i w buty* Zielone najlepsze! Zielone niczym ziołooo~ *śpiewa na rytm czerwonych korali* Zielona czuprynaaaa, zielona niczym ziooooło, zielona z polnego trawnikaaa, i płacz borowika, płacz borowika~!
Narrator: To miała być reklama na szybkie zostanie gejem!
Nathiel: Raz w dupę to nie pedał!
Stranger: Można być gejem z wyboru!
Braden: *facepalm*
Narrator: Hej, ludzie, ta reklama schodzi na psy!
Matt: Jak chcesz różowe włosy to się zafarbuj Vanishem!
Nathiel: A jak chcesz czerwone to się zafarbuj czerwonym domestosem!
Braden: *przewraca oczami* Ale Vanish nie jest różowy *specjalnie to sprawdzałam huehue, przynajmniej ten do firanek nei jest różowy*
Stranger: Oszuściiii! *wyciąga szluga i unosi go niczym miecz* Na stos z nimi!
Braden: Jak chcecie zostać gejami to idealnie się na to nadajecie *prych*
Nathiel: Nie jestem gejem! *zUooo* Co prawda Mścisław do mnie lgnie jak dwudniowy łosoś do wieczka puszki, ale nie odzwajemniam jego uczuć!
Mścisław: *przybłąkał się, hug do... tyłka Nathiela? ;_____; WTF MÓZGU*
Nathiel: *poker face*
Braden: *kręci głową, wychodzi* I tak najlepsze są niebieskie włosy~
Matt: Czerwone!
Stranger: Zielone!
Nathiel: *troszku niemrawo, bo Mścisław* RÓŻOWE!
Iris: Zgodzam się z gościem, do którego tyłka jest przylepiony fioletowy krzak! *spontan*
Narrator: *facepalm* Kolejna osoba do sporu? Jesteś kobietą, nie zostaniesz gejem!
Iris: *bulwers, ręce na piersi* To dyskriminacja kobiet!*
Stranger: *celuje w nią szlugiem* FEMINISTKA! *zUUo*
Narrator: Koniec emisji! Powtarzam, koniec emisji!
Matt: *jakoś tak zepchnął Nathiela, że się z nim pocałował, wylądowali na Mścisławie? XD*
Mścisław: Blurp >D
[KONIEC REKLAMY CZY TO W OGÓLE BYŁA REKLAMA, NIE WIEM, CO TO BYŁO, TAKIE ZDECHŁE, WYBATRZ]
" - Do zobaczenia później, gołąbeczki! - woła za nami Diego, machając nam na pożegnanie."- Przeczytałam "gąbeczki" zamiast "gołąbeczki" ;______;
" Logan wciąż nie wypuszcza mojej dłoni, jakby była ona przyklejona jakimś klejem do jego dłoni. Klejem zwanym przeznaczeniem."- I tutaj od razu reklama kleju Naffa! XD DESTINY! Ćpałabym!
"Posyła mi uśmiech, po czym pyta sprzedawcę, czy może zaklepać bransoletki." - I tutaj widzę takiego Logana, który z uśmieszkiem klepie bransoletki. "to się uklepie!"
UsuńOhoho, polubiłam Matta!
Ogólnie rozdział taki... fajny. Podoba mi się! :3 Co prawda miałam mały poślizg z przeczytaniem, ale... hej, jestem! Z reklamą jak być gejem, ale jestem! Ou yeaa! Ten komentarz to taki odrobinę nawet troszku mniej zdechły *tak bardzo nie wie co pisze*. Dzięki niemu nie pobeczałam się przy pisaniu rozpiski z Naffem.
I w ogóle to dzięki temu podchwyciłam pomysł i mam pomysł na one shota na rocznicę Narusia! *mam nadzieję, że wybaczycie, mwahah* 2 kwietnia coming soon, trza się spieszyć! >D
I... Naffie, Matt na razie jest mój! *huga Matta, bojowa minka* Mam nadzieję, że będzie opisane, jak razem z Loganem przesłuchują Manuela. Chciałabym zobaczyć go w akcji. ^____^
Tak w ogóle to chyba nabyłam się syndromu Naffa, bo lubię coraz więcej fikcyjnych bohaterów. ;____; Albo to fikcyjni bohaterzy stali się lepsi. Kto wie? >D
OK! Ja kończę i lecę pisać dalej 38! Skończę może dzisiaj i zacznę one shota na 2 kwietnia! OHOHOHO! Idę wyciągnąć od Naffa parę informacji!
Pozdrowionka. <3
Królik, czy Ty masz właśnie rekolekcje, że przed 12 komentujesz Rozważną? Innego wyjaśnienia nie widzę.
UsuńBędę czekać na te świeczki, będę czekać!
Jak chcesz, mogę pożyczyć ten cytat na potrzeby Łowcy Czasu ;) Tylko musiałabyś zaznaczyć, że to fragment mojego autorstwa.
Gdybym napisała, że miał długie włosy, twój polonista dopadłby mnie. I to jego spojrzenie kobry *wzdryga się*
Króli, co Ci się stało?! Reklama na cały jeden komentarz? Znowu przesadziłaś z czekoladą i sokiem pomarańczowym?
God, prawie się udławiłam krakersem, jak czytałam tę reklamę. Leżę! Mój mózg właśnie pakuje walizki i krzyczy do mnie Adios, kochana! Dzięki, Królik. Rycie bani to to, czego mi potrzeba.
A ja może KŻŻ zadedykuję Naffusiowi :3
Dziękuję za tak świetne komentarze! :**
Mam rekolekcje, ale w czasie lekcji, mwahah. Akurat wczoraj nie byłam w szkole. >D
UsuńA mam takie fajne zdjęcie, na którym ma takiego fajne spojrzenieee! XD Takie prawdziwe a' la kobra! Zawsze się z niego śmieję. :3 A polonista jedzie do Wawy, wiesz o tym? XD
Wczoraj nie jadłam czekolady i nie piłam soczku *przed komentarzem i w trakcie przynajmniej :P* Ogólnie to zdrowa na umyśle, jak zawsze!
Mam okropną świadomość, że to nie pierwszy raz, kiedy ktoś się zadławił, przy czytaniu mojego komentarza. ;_______;
Rycie bani, polecam się. <3
A ja lecę zacząć kwietniowego one- shota bez tytułu! >D
Wszędzie miłość aż słodko :D
OdpowiedzUsuńCleo rozdział oczywiście jak zawsze jest super ;)
Mogłabym tak czytać te Twoje historie cały czas :*
Magdycja
Dotarłaś!
UsuńMogłabyś czytać, ale miniaturki pomijasz :P
Dziękuję za komentarz! :**
<3
To mnie teraz przeraziłaś o.O To ja może do Wawy nie pojadę?
UsuńMiłego pisania!
Po prostu cudnie nw jak to robisz ale jak czytam twoje rozdziały to po prostu twarz mi się cieszy . Wszystko jest takie idealne , idealnie napisane i zrobione . ŁAŁ po prostu ŁAL / Karolina
OdpowiedzUsuńAww, ile miłych słów, dziękuję bardzo!
UsuńPo prostu się staram, by tekst, którym się dzielę, podobał się mnie, chcę nim uszczęśliwiać czytelników :3
60-ty rozdział też przeczytałam, ale uznałam, że tam napiszę w ogóle osobny komentarz na temat całości opowiadania i aktualnego rozdziału. Takie jakby podsumowanie moich uczuć i emocji;)
OdpowiedzUsuńTutaj zacznę do tego, że mam ochotę Cię ukatrupić! Nie no, za ostro to zabrzmiało, ale jestem zła. Wiesz dlaczego? Bo ciągle spoilerujesz! Gdy Rose była jeszcze z Ianem napisałaś w jakiejś odpowiedzi na komentarz, że ten mężczyzna zniknie za 3 rozdziały. No i zniknął, super. Ucieszyłam się, ale wolałam tego nie wiedzieć. Teraz napisałaś "No będą rodziną. Ty to wiesz, ja to wiem, Rose się dowie koło 70. rozdziału... " no i już wiadomo, że za jakieś 10 rozdziałów będą oświadczyny albo będzie ślub. Potem znowu, że Matt będzie tutaj około 4 rozdziały. Kochana! Niszczysz nam zabawę. A mnie na pewno. Co to za radość z czytania jak tak wiele szczegółów się wie? Staram się nie czytać twoich komentarzy tutaj, ale czasem jakiś wejdzie mi w oko i pech chce, że to zawsze spoiler! Agggr
Mam wrażenie, że ostro przystopowałaś z romantyzmem u Rose i Logana. Zresztą sama o tym napisałaś w 58. Hm... troszkę za szybko pozbawiłaś nas tego romantyzmu. Ja rozumiem, że to są ludzie dorośli i nie reagują już na życie tak jak nastolatki, ale nie mogli się ze sobą dogadać od kilku miesięcy! Nie wierzę, że po takim czasie walki przeszliby nad swoim związkiem jak nad porządkiem dziennym. Dwa tygodnie to mało, żeby tak spoważnieć. Mam nadzieję, że złączenie Rogan nie oznacza stopu w wątku miłosnym, bo chyba będę za kryzysem w ich związku! :D
Agentka federalna! O. Tego jeszcze nie było. W dodatku pracująca pod przykryciem. Skąd ty bierzesz pomysły na te wszystkie zbrodnie! Pamiętam, że kiedyś pisałaś, że seriale Cię motywują i dodają pomysłów :D Ale podziwiam za tyle różnorodnych spraw... W dodatku żadna nie wygląda podobnie. Chylę czoła.
Lecę skomentować ostatni i chyba się popłaczę, że to już koniec!