sobota, 23 maja 2015

63 Everything happend for a reason

   Wielu z Was wyznało, że Michelle nie przypadła do gustu, że jest dziwna i może stanowić zagrożenie. Chyba właśnie dlatego ja lubię tę postać :D
   Mam wrażenie, że nie do końca wyjaśniam wszystko, ale to może tylko wrażenie? Gdybym czegoś nie dopisała, dajcie znać!

  _________________________



Meggi Jackson,
w dniu 16. urodzin.
Wszystkiego najlepszego! :*


Kochanemu Michealowi,
w dniu urodzin.
Wszystkiego najlepszego,
Tato! <3


Czas leczy wszystko (...),
wszystko oprócz prawdy.
~David Martín


   Lubimy planować. Lubimy to poczucie, że przez chwilę kontrolujemy czas. Stajemy się panami, pewność tego, co nastąpi, nie pozostawia miejsca dla niespodzianek. Nasze myśli pozostają niezmącone, nie martwimy się o to, co będzie, bo przecież mamy plan, który realizujemy. Ale życia nie da się zaplanować. Życie to nie prosta ścieżka prowadząca z narodzin do śmierci. To raczej piekielna kolejka górska pełna zakrętów, miejsc, gdzie wisi się do góry nogami, pełna wzniesień, jak i szybkich zjazdów na sam dół. Dlatego warto mieć na życie jeden plan: żadnych planów. Przyjmować to, co daje los, korzystać z możliwości, które nam podtyka pod nos, a po utwierdzeniu się w przekonaniu, że życie jest stabilne, dać się ponieść ambicjom.
   Thea Holland miała zaplanowany wieczór: spędzić czas z przyjaciółką i świętować jej sukces. Lecz losowi ten plan się nie spodobał, postawił więc na drodze dziewczyny kogoś, kto odebrał jej największy dar, jaki posiada każdy człowiek - życie. Jej plan nie powiódł się tak, jak chciała, jednak nie czuje ona rozczarowania. Nie ma jak - jest martwa.
   Bez większych problemów udaje mi się dotrzeć pod dom Marthy Settler, przed którym wręcz roi się od ludzi. Droga zajęła mi dość sporo czasu, technicy, których Settler jednak wpuściła, wychodzą z budynku, zapewne zdążyli już zabezpieczyć wszelkie ślady. Opuszczam pojazd, dostrzegam Logana, który mi macha. Pokazuję policjantowi, który mnie zatrzymał przed żółtą linią, plakietkę i przez chwilą cieszę się, że tym funkcjonariuszem nie jest Filion. Może jej nie znam, ale przez ten czas, który spędziłam w jej obecności, doszłam do wniosku, że kobieta nie czuje się najlepiej w zespole i niezbyt sobie radzi. Zachowuje się niczym owca rzucona między stado wilków. Musi się przełamać, inaczej niczego się tutaj nie nauczy. A ja nie zamierzam ułatwiać jej pracy.
   Podchodzę do Hendersona, obok niego stoi Phil, którego wcześniej nie zauważyłam. Jestem zaskoczona jego obecnością, do tej pory spotykałam go tylko i wyłącznie na piętrze techników szesnastego posterunku. Czyżby to włamanie było aż tak poważne?
   - Cześć. Miło cię tu widzieć, Phil. Czyżby twój komputer w biurze padł?
   - Witaj, Rose. Nie, komputer ma się dobrze, jestem tutaj, bo moją specjalizacją są włamania.
   Znam mężczyznę od tylu miesięcy, a praktycznie nic o nim nie wiem.
   - Wow. Sądziłam, że twoim powołaniem jest hakerstwo i monitoring.
   - Przykro mi, że cię rozczarowałem - mówi z udawaną powagą, a niebieskooki parska śmiechem. - Wchodźcie, wasza świadek dopuściła do siebie ratowników medycznych, właśnie jest opatrywana.
   Idziemy za nim, wchodzimy do domu, który teraz pozbawiony jest drzwi - zostały one wyrwane z zawiasów. Korytarz został zdemolowany, szafka na buty jest roztrzaskana, a obuwie rozrzucone po podłodze. Ostrożnie manewruję między kozakami, by na któryś nie nadepnąć i nie poślizgnąć się, nie marzę o bliskim spotkaniu z podłożem. Jak na agorafobika, Martha ma strasznie dużo par obuwia. Dziwne.
   Phil prowadzi nas do salonu, miejsce na jednej z kanap zajmuje Settler, przed nią kuca ratownik medyczny i opatruje jej ranę na czole. Podchodzimy bliżej, szatynka dostrzega nas, jednak w żaden sposób nie reaguje na nasz widok. Żadnego uśmiechu ani grymasu rozczarowania pracą policjantów, brak śladu przerażenia, jedynie obojętność. Musiała zostać porządnie nafaszerowana środkami uspokajającymi. Skoro dopiero teraz jest opatrywana, a od włamania minęły ponad dwie godziny, musiała przejść przez naprawdę silny atak. Teraz jest pewnie mocno otumaniona, inaczej nie pozwoliłaby na przebywanie w domu tylu ludzi jednocześnie.
   - Dzień dobry. - Zajmuję miejsce obok niej, medyk nakleja właśnie plaster, rana nie była zbyt głęboka, obeszło się bez szycia. - Jak się pani czuje?
   - Nie najlepiej - szepcze cicho, unikając mojego wzroku. Drży odrobinę, czuje się niekomfortowo, choć jest we własnym domu. - Ale powinnam wytrzymać. To był on, panno Bennett.
   Nie do końca rozumiem, o co chodzi kobiecie.
   - Kto taki?
   - On. Ten, który zamordował Theę.
   Spoglądam na Logana, który kiwa lekko głową. Oboje myślimy o tym samym - nasz morderca wiedział o obecności Settler, a nic jej nie zrobił. Dlaczego?
   - Zadzwonię do Adama - mówi cicho brunet - może coś już mają.
   Odchodzi, a ja przyglądam się pisarce. Wciąż jest blada, oddycha z trudem, ma początki ataku.
   - Kiedy ostatni raz brała pani leki?
   - Pół godziny przed włamaniem. - Zamyka oczy i bierze głęboki wdech, starając się przywrócić sobie jako taką równowagę. - Już mi lepiej. Proszę tylko złapać tego przestępcę.
   - Oczywiście.
   Na prośbę Marthy niebieskooki detektyw pośpiesza pozostałych techników, nie możemy pozwolić, by kobieta stała się nieobliczalna. Gdy tylko Phil informuje nas, że jego koledzy wykonali całą swoją pracę, opuszczamy posiadłość kobiety i kierujemy się z Long Island z powrotem na Manhattan. Jadę spokojnie, staram się wymyślić jakąś dobrą teorię. Martha opowiedziała, że włamywacz wszedł przez okno na tyle domu. Skąd wiedział, że jest otwarte? Obserwował ją? I dlaczego to okno było otwarte? Agorafobicy nie lubią dźwięków z zewnątrz, używają klimatyzacji. To nie ma sensu. Chciałam zostać u Settler, ale zaprotestowała, poprosiła o czas dla siebie, musi przecież uporządkować mieszkanie.
   Przez dwadzieścia minut stoję w korku w centrum, ale nie przeszkadza mi to - znajduję możliwe powiązanie między naszym świadkiem a zabójcą. Mam nadzieję, że mamy wystarczająco dużo, by to udowodnić. Choć również mogę się mylić. Ale warto skonfrontować moją teorię z tym, co udało się do tej pory dowiedzieć detektywom. Wczoraj pozostawiłam ich przy pracy, a nie miałam okazji poznać, jak daleko zaszli.
   Wciąż jednak mam wrażenie, że ta sprawa będzie inna od dotychczasowych. Całkowicie.


****


   Miło wracać do starych, znanych miejsc, choć brakuje w nich przestrzeni dla mnie. Moje biurko należy teraz do funkcjonariusz Filion, ustawiła już na nim ramkę ze zdjęciem i kubek na długopisy, który nie aż tak dawno okazał się dobrą bronią na morderców. Michelle zasiada za meblem i szuka jakiś informacji w internecie. Skutecznie ignoruje rzucane w swoją stronę spojrzenia Diego. Mój ciemnowłosy przyjaciel chyba naprawdę nie zapałał sympatią do stażystki, ale moim zdaniem zachowuje się jak dzikus. Przecież blondynka nie została tu przyjęta, by stać się nową mną. Jest tu, by wykazać się jako przyszły zawodowy detektyw nowojorskiej policji. Może nie powinien pracować za nią, bo w ten sposób kobieta niczego się nie nauczy, ale niech chociaż ociepli odrobinę atmosferę swoim nastawieniem. Na razie czuję się, jakbym była członkiem komisji egzaminacyjnej, a nie konsultantem policji w środku sprawy.
   Słucham uważnie Adama, który informuje mnie i Logana o tym, co odkryli podczas naszego pobytu u Marthy. Udało im się zidentyfikować postać z rysunku - to trzydziestoletni pracownik stacji benzynowej, Brendan Hopkins. Sue pobrała ze zwłok próbki krwi i spermy, a także znalezione na ubraniach włosy, teraz podda je analizie i porówna z bazą danych. Wyniki powinny pojawić się przed końcem dnia. Gomez ustala powoli miejsce pobytu Hopkinsa i co jakiś czas kontaktuje się z wydziałem technicznym. Widzę, jaka zaszła w nim zmiana - zachowuje się jak typowy detektyw, którego można zobaczyć w filmach. Odrobinę tęsknię za jego tekstami, ale przyjemnie patrzy się na to, jak dobrze Meksykanin wykonuje swoją pracę. Brakuje mi jego dziwnych zachowań, ale cieszę się, że wreszcie zachowuje się adekwatnie do wieku.
   - Parish obiecała zadzwonić, gdy odkryje coś dziwnego. Jednak na razie niczego nie odkryła, bada rany na stopach.
   - Dobrze. - Logan spogląda na blondyna. - To one intrygują mnie najbardziej.
   - Ja nie rozumiem czegoś innego - odzywa się cicho Filion. Nie patrzy w twarz nikogo z nas, próbuje schować się na tym obrotowym krześle, stopić z tłem. Przypomina mi bezbronną mysz. Jakby nie wiedziała, że w tej profesji potrzeba odrobinę pewności siebie. - Dlaczego ofiara została dodatkowo uduszona? Gdyby celem napastnika był tylko gwałt, poszamotałby się z ofiarą, ogłuszył ją, po czym wykorzystał i porzucił.
   Gomez przechyla głowę i patrzy na blondynkę ze złośliwym uśmiechem na ustach.
   - Pewnie tak by było, gdyby był tylko gwałcicielem. Ale jesteśmy z wydziału zabójstw, nie możemy porzucać teorii, że mamy do czynienia z psychopatą, panno Filion, dla którego seks z ofiarą przed morderstwem jest czystą przyjemnością.
   Kobieta spuszcza wzrok zawstydzona, jej policzki oblewają się purpurą, a ja spoglądam na Logana, który przenosi wzrok z Filion na Diega, patrzy na mnie i robi śmieszną minę. Nie staje po żadnej ze stron, przecież każda z teorii może okazać się tą właściwą. Potrzebujemy więcej dobrych faktów.


   - Pewności nie mamy - odzywa się Adam. - Nagrania z kamer zbyt wiele nam nie dały. Widać na nich, że ktoś wchodzi do zaułka i po kilku minutach z niego wychodzi, ale nie widać na nich twarzy. Samej denatki też zbytnio nie widać, akurat w tamtą noc padła sieć elektryczna w tej części Manhattanu, latarnie się nie paliły.
   Gomez podchodzi do tablicy i chwyta jeden z czarnych markerów.
   - Powinniśmy tutaj zapisać wszystko, co już wiemy, to może nam pomóc odkryć trop, którym powinniśmy dalej podążać.
   Kreśli ciemnym tuszem kolejne słowa, a ja uśmiecham się pod nosem. Jeszcze kilka miesięcy temu to ja byłam władcą pisaków, a Diego próbował mi je podbierać niczym dzieciak. Dostrzegam zmianę w każdym z detektywów, ale to ciemnowłosy jest największym wygranym tej metafory - wystarczyły cztery miesiące, by dorósł. I to tylko dlatego, że odeszłam z czynnej współpracy konsultantki. Da mi ktoś medal?
   Biała ściana zapełnia się informacjami, zdobyta już wiedza o denatce pozwala nam poznać ją jako żywą. Pytam Adama o bilingi, podaje mi wydruk z konta i informuje, że nic takiego w nich nie znaleziono. Dopada mnie to dobrze już znane uczucie zatrzymania w miejscu, ale wiem, że nastąpi punkt zwrotny - odkryjemy coś, co pomoże nam doprowadzić śledztwo do końca. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że większość spraw, które prowadziliśmy, miała taki sam przebieg i kończyła się szczęśliwie. Tym razem nie może być inaczej.
   Spoglądam na Michelle, która odrobinę się przełamała i na głos wymienia zapisane w notesie spostrzeżenia z miejsca zbrodni. Najwidoczniej jako funkcjonariusz na swoim posterunku zajmowała się patrolami, ma dobry zmysł obserwacji.
   - Może coś przeoczyliśmy - podsuwa blondynka. - A co, jeśli z Holland i Settler był ktoś jeszcze? Ktoś poza Hopkinsem, z którym denatka się kłóciła? Ktoś, kto towarzyszył kobietom? Ta osoba mogła się ulotnić, na przykład pójść po samochód. W tej części miasta o każdej porze dnia i nocy trudno o miejsce parkingowe.
   To dlatego nowojorczycy unikają parkowania w pobliżu Piątej Alei, to przejezdni i turyści pragnący zaszaleć na zakupach parkują tam wypożyczonymi samochodami, a później płaczą i lamentują, gdy przekroczą czas parkowania i dostają nie mały mandat. Jedynie pracujący w tej części Manhattanu mieszkańcy nie martwią się tego typu karami, są w końcu przeważnie nadzianymi milionerami.
   - Ta sprawa jest taka dziwna - odzywa się ciemnowłosy. - Niby mamy tyle śladów, które mogą nam wiele powiedzieć, mamy świadka, który widział mordercę, moglibyśmy zrobić tak wiele, a utknęliśmy w martwym punkcie.
   Wymieniam spojrzenia z Loganem, oboje dobrze wiemy, że to przejściowy kryzys, jednak podzielamy frustrację kolegi. Jest tak, jakby oświetlono nam drogę do mety milionem świateł, a my nie mamy odwagi, by uczynić pierwszy krok naprzód.
   Zapada cisza, którą przerywa dzwonek telefonu. Logan odbiera, całą czwórką wpatrujemy się w szefa.
   - Henderson, słucham. Cześć, Sue. - Milczenie. - Mogę przyjechać. Aha, okay. - Blednie i spogląda na mnie, prostuję się na przysuniętym do biurka bruneta starym krześle. - Jesteś pewna? - Unosi dłoń i kiwa nią na stażystkę. - Filion, do faksu! - Blondynka podchodzi do sprzętu, który zaczyna wypluwać z siebie kartki. - Dzięki, Susan. Tak, powinno pójść z górki. Świetna robota. Tak, pozdrowię ją. Do widzenia.
   Przyglądam się mężczyźnie pewna, że coś się stało. Coś, co może zaważyć na całym śledztwie. Logan wzdycha i przeczesuje dłonią ciemne włosy, które tak bardzo lubię dotykać.
   - Ludzie, mamy problem. Analiza wykazała, że Thea Holland została zgwałcona przez Brendana Hopkinsa, ale na tym jego rola się skończyła. - Spogląda w twarz każdego z nas. - Hopkins nie jest naszym mordercą.


****


   Mam wrażenie, jakbym trafiła na zupełnie obcy mi posterunek. Zespół oszalał, jakby dostał wiadomość o zbliżającej się apokalipsie, a nie o tym, że sprawcą jest ktoś inny. Detektywi jeszcze raz przeglądają bilingi, nagrania z kamer, Filion szuka poszlak w zeznaniach świadków, rodziny i znajomych denatki. A ja jestem obok tego wszystkiego niczym stały obserwator-duch. Na blacie przede mną leży kopia przesłanych przez Parish wyników, ale nie analizuję ich, choć powinnam. Przypatruję się pracy kolegów, coraz częściej napotykam zatroskane spojrzenie Logana. Uśmiecham się, nie ma się o co martwić. Po prostu czuję, że to już nie jest moje miejsce. Minęły cztery miesiące, przez które trochę się pozmieniało. Poza tym mężczyźni mają teraz pomoc w osobie Michelle, ja jestem tutaj tylko jako konsultant psycholog, nie mam prawie żadnych uprawnień. Mogłabym nawet jechać do domu, ale nie wiem, jak zareagowałby na to mój chłopak.
   - To nie ma sensu - wzdycha lekko sfrustrowany Adam. Jak każdy z nas był pewien, że szybko uporamy się ze śledztwem, mając tak wiele już na samym początku. Los śmieje się nam w twarz. - Jak mamy znaleźć nowego podejrzanego, gdy tutaj nic nie trzyma się kupy! Szczególnie te obcięte palce.
   Przenoszę wzrok na tablicę i na niej próbuję coś znaleźć. Mnie się to nie udaje, za to Diego coś na niej odkrył, wstaje z miejsca i podchodzi do przenośnej ścianki.
   - A jeśli nie musimy szukać innego podejrzanego? - pyta, wpatrując się w zdjęcia z miejsca zbrodni. - Co jeśli wszystko jest pomiędzy tą trójką?
   Przyglądam się zdjęciom Marthy, Thei i Brendana. Sprawdziliśmy powiązania między kobietami oraz denatką i jej gwałcicielem - była jego opiekunek socjalnym - ale nie wiemy nic o powiązaniu pisarki i pracownika stacji benzynowej. Skoro włamał się do jej domu, musiał znać jej adres, czyli też ją samą.
   Może Gomez ma rację? Może to ta trójka doprowadzi nas do prawdy?
   - Rose, Logan - zwraca się do nas ciemnowłosy - spędziliście ze świadkiem najwięcej czasu. Czy coś zwróciło waszą uwagę? Coś nietypowego, podejrzanego?
   Wymieniamy z brunetem spojrzenie, zakochana szarość napotyka pełen miłości błękit. Od początku znajomości nadajemy z Hendersonem na tych samych falach, rozumiemy się bez słów. Tak jest i tym razem.
   - Buty - odpowiadamy zgodnie.
   Nasi towarzysze nie bardzo rozumieją, o czym mówimy, dlatego opowiadam o roztrzaskanej szafce na obuwie w mieszkaniu Settler po włamaniu.
   - Co było w tym najdziwniejsze, to to, że...
   - Kilka par miało na podeszwie ślady niedawnego użytkowania - kończy za mnie zdanie szef.
   Koledzy spoglądają po nas, Michelle z otwartą buzią patrzy na mnie.
   - Nie wiem, co jest bardziej przerażające - odzywa się Diego - używane często buty czy to, że znowu dopowiadacie za siebie zdania, jakbyście mieli jeden mózg.
   Przewracam oczami, a Logan parska śmiechem, nasze oczy ponownie się spotykają, łączące nas uczucie jest aż nadto wyczuwalne w powietrzu.
   - U zwykłych ludzi ślady użytkowania obuwia nie są niczym niezwykłym - tłumaczę kolegom - ale agorafobicy unikają wszelkich wyjść, jak tylko mogą. Nawet taksówki zamawiają dokładnie pod drzwi, by jak najmniej czasu spędzić na otwartej przestrzeni. Po powrocie do domu często czyszczą obuwie, by nie zawierały śladów z zewnątrz. Maniakalny pedantyzm jest częstym towarzyszem agorafobii.
   Adam kiwa głową ze zrozumieniem, do Diega jakoś moje słowa nie przemawiają.
   - A o co dokładnie chodzi z butami tej całej Settler?
   Mam ochotę westchnąć, ale jedynie uśmiecham się pod nosem. Stary, dobry, niedomyślny Diego wciąż gdzieś się kryje pod tą ciemnowłosą głową.
   - Zabrudzone błotem, zdarte od długiego chodzenia - zaczyna Logan. - Z ułamanymi obcasami, z obitymi noskami...
   - I w dość dużej ilości - dodaję. - Od lat mieszka sama, jest agorafobikiem i ma istną kolekcję obuwia.
   Słyszę odgłos stukania w klawiaturę, spoglądam na Michelle, która w ogromnym skupieniu czyta lub ogląda coś na ekranie, dodaje nowe zapytanie. Czegoś szuka, to nie pozostawia wątpliwości.
   - Martha Settler jest pisarką, prawda? - pyta blondynka.
   - Zgadza się - odpowiada niebieskooki detektyw. - Czyżbyś coś znalazła?
   - Początkowo nie zwróciłam na to większej uwagi - mówi powoli, jakby bała się przedstawić nam swoje myśli - ale teraz mam przeczucie, że to może nam pomóc. Każdy zarejestrowany na tronie nycpublic pisarz czy autor posiada krótką notkę o sobie, coś jak ciekawostki. Proszę spojrzeć tutaj.
   Ruszamy we czwórkę w stronę blondynki, która odwraca ku nam ekran. Mogę dojrzeć litery kolejnych ciekawostek.
   - Martha Settler ma jedną pasję poza pisaniem - czytam na głos. - Uwielbia buty, które kolekcjonuje od lat.
   Wymieniam spojrzenie z Loganem. Robi się coraz dziwniej.
   - Agorafobik uwielbiający buty i w nich często chodzący, bardzo ciekawe - szepcze Diego.
   - To nie wszystko - odzywa się Michelle. - W kolekcji Settler znajduje się kilkanaście par naprawdę drogich butów prosto od projektantów. - Odwraca ekran do siebie. - I to mnie zastanowiło. Tutaj mamy jedyne zdjęcie Settler i Holland z klubu "La Mania". Skupcie się na nogach Holland.
   Wyświetla je, a my możemy przyjrzeć się denatce. Na jej nogach widnieją śliczne srebrne sandałki na obcasie zapinane w kostce. Sandałki, których nie znaleźliśmy na miejscu zbrodni.
   - Chyba musimy sobie porozmawiać z panną Settler na temat jej pasji. - Logan prostuje się, na jego twarzy pojawia się złośliwy uśmieszek. - Diego, Adam, znajdźcie Hopkinsa i przywieźcie mi go tutaj. Kończmy tę zabawę.



****


    Coraz lepiej czuję się w tym mieszkaniu, swobodnie mogę przygotowywać w kuchni posiłki dla naszej dwójki, zawartość szuflad nie jest już dla mnie tajemnicą. Lubię spędzać tu czas, choć nie jestem w stanie myśleć o tym miejscu jako o kolejnym domu, to nie ta pora. Jednak w mojej głowie już nie raz pojawiała się myśl, że miło by mi się tu mieszkało.
   Siedzę przy stole i wpatruję się w okno. Nie wiem, co kierowało brunetem przy wyborze mieszkania, ale to jest umiejscowione wręcz idealnie - widok na wieżowce miasta za każdym razem zapiera mi dech w piersi. Logan kładzie przede mną kubek z herbatą, siada naprzeciwko mnie, pijąc kawę. Ujmuję naczynie w dłonie i napawam się jego ciepłem. Jest późne popołudnie, słońce powoli zmierza ku zachodowi, jego promienie tworzą niedaleko moich nóg pomarańczową ścieżkę. Jesteśmy w mieszkaniu sami, Mia po raz kolejny została w pracy po godzinach, możemy w spokoju cieszyć się swoją obecnością.
   - Czy mam oficjalnie poprosić, byś opowiedział mi, jak zakończyło się to nasze śledztwo?
   Po wczorajszym odkryciu Filion moi koledzy pojechali po Brendana Hopkinsa, ja przejrzałam akta Settler z jej terapii, podzieliłam się teorią z brunetem, który zabrał ze sobą Michelle i pojechał do Marthy. Jedyne co wiem, to to, że i nasz świadek, i nasz gwałciciel czekają w areszcie na wniosek prokuratora o rozpoczęcie postępowania karnego.
   - Byłaś blisko ze swoją teorią zazdrości - Martha faktycznie ukradła denatce buty. Ale samo morderstwo było całkiem inne.
   Prostuję się na krześle. Wiem, że nie jestem nieomylna, w końcu jestem tylko człowiekiem, ale chcę dowiedzieć się, co siedziało w głowie tej kobiety, że zabiła swoją najlepszą przyjaciółkę.
   - Powodem była zazdrość. Znaleźliśmy buty, które ukradła Settler. Sprawdziliśmy je - para kosztowała dziesięć tysięcy dolarów.
   - Skąd Holland miała na nie pieniądze?
   - Jej matka powiedziała nam, że Thea w zeszłym miesiącu wygrała dość pokaźną sumę w loterii. To jednak pisarka namówiła ją do ich kupna. Pochodziły od jakiegoś projektanta.
   Spoglądam w twarz mężczyzny, na jego twarzy pojawia się gra światła, co wygląda fantastycznie. Jaśniejsza prawa strona, mroczna lewa, jakby dwie twarze złączone w jedną, dwie natury tego samego człowieka.
   - Czy ja dobrze rozumiem? Martha namówiła przyjaciółkę na kupno butów, które później jej ukradła? Gdzie tu logika?
   - Nie wszystkie nasze zachowania czy też działania są logiczne. Miałaś jednak rację co do Settler - uroiła sobie agorafobię. Tak właściwie jest hipochondrykiem i hipokrytką. Skąd to wiedziałaś?
   Wzruszam ramionami.
   - Prześledziłam jej terapię, nie zachowywała się jak typowy agorafobik, za to bardzo często prosiła o nowe leki. Czy z powodu hipochondrii będzie sądzona jako osoba niepoczytalna?
   - Wątpię. To było morderstwo z premedytacją.
   - Wytłumacz mi, jak właściwie wyglądało zabójstwo Thei.
   Logan upija łyk kawy, zegar odmierza kolejne sekundy, brunet szuka w głowie słów, by jak najlepiej ująć w słowa to, co chcę wiedzieć.
   - Okazało się, że Brendan jest nie tylko socjalnym podopiecznym Holland, ale także jej byłym chłopakiem i kuzynem Marthy. Spotkali się przez przypadek w klubie, kłócił się z Theą, chciał, by do niego wróciła, szarpali się. Kobiety opuściły klub, to Settler zaprowadziła przyjaciółkę do zaułka, chciała, by byli kochankowie porozmawiali bez świadków. Jednak Thea tego nie chciała, Hopkins ją zaatakował, bił w brzuch, po nogach, uderzył ją w głowę prętem - odnaleźliśmy go w śmietniku -  a gdy nieprzytomna upadła, wykorzystał ją.
   - Mój Boże. - Przytykam dłoń do ust. - Przecież to dopiero barbarzyństwo. Nie miała się jak bronić, a on ją okrutnie zgwałcił.
   - Pewnie uznał, że zabiera co swoje. Ale to nie on ją zabił.
   Przechodzą mnie dreszcze. Potworność ludzka nie zna granic.
   - A co z Settler? Dlaczego udusiła?
   - Jak zeznała, miała dość tego, że Thei tak dobrze się powodzi w życiu. Zazdrościła jej praktycznie wszystkiego. Dostała szansę od losu, by życie Thei nie było już nigdy więcej idealne. Odebrała je jej za pomocą apaszki, na której znaleziono jej odciski. Chciała mieć pewność, że Holland jest martwa, udusiła ją, po czym ukradła jej buty. Schowała je do swojej torebki, która nie zainteresowała nas na miejscu zbrodni, sama odepchnęła możliwe podejrzenie, mówiąc o agorafobii, tabletkach i trzymanej w niej butelce wody.
   - A to suka - wyrywa mi się, na co Logan jedynie kiwa głową. - Ale o co chodzi z tymi palcami?
   Mężczyzna zakłada przed sobą ramiona.
   - O nic. Sue sprawdziła cięcie, okazało się, że powstało ono na długo przed śmiercią. Jeszcze raz rozmawialiśmy z matką Thei. W lutym Holland była ze znajomymi z college'u w górach, gdzie się zgubili, wszyscy dostali odmrożeń, te Thei były najgorsze. Musiała mieć amputowane paluchy. Widzieliśmy jej rany, bo razem z butami Martha ściągnęła także protezowe nakładki.
   Czyli to morderstwo nie było aż tak drastyczne, jak się nam wydawało. Ale było brutalne jak każde inne. Czasami zastanawiam się, czy w każdym z nas jest taki ukryty morderca, który uaktywni się, gdy dojdzie do pewnych zdarzeń. Na razie nie doszłam do jasnych wniosków, ale jestem bliska stwierdzenia, że w każdym z nas jest pierwiastek zła, który może pobudzić nas do takiej zbrodni.
   Siedzimy w ciszy, letni dzień powoli chyli się ku końcowi, mrok szykuje się do zapanowania nad miastem, choć musi jeszcze trochę poczekać. Obracam w dłoniach pusty kubek, wpatruję się w drewniany blat stołu.
   - O czym myślisz? - pyta niebieskooki.
   Spoglądam na niego, wpatruję się w jego oczy i czuję, że mogę się otworzyć. Zrozumie, a na pewno spróbuje.
   - Powiedziałeś, że nie każde nasze zachowanie czy działanie da się logicznie wytłumaczyć. Chciałabym wiedzieć, dlaczego taki byłeś? Dlaczego o mnie walczyłeś podczas mojej amnezji i pobytu w Wisconsin, a jednocześnie zdobyłeś się na kłamstwa?
   Mężczyzna przeczesuje dłonią włosy, poważnieje i unika mojego wzroku.
    - Bo wątpiłem. Bo się bałem. Bycie z tobą było moim największym marzeniem. Przez tyle czasu starałem się do ciebie zbliżyć, stać się kimś więcej niż tylko przyjacielem. Byłem szczęśliwy, gdy mnie zechciałaś, gdy zaproponowałaś okres próbny. Ale potem cię postrzelono i znowu stałem się kimś obcym.
   Wstaję i podchodzę do okna. W chwili szczerości nie chcę widzieć bólu ani smutku na twarzy partnera, czas na nie już minął. Logan kontynuuje, wciąż zajmując miejsce przy stole.
   - Postanowiłem wciąż walczyć, na nowo okazać się osobą, którą możesz pokochać. Ale zacząłem wątpić. Miałem myśli, że nic już nie zmienię. Byłaś daleko, mogłaś poznać kogoś innego i to w nim się zakochać. Kłamałem, by chronić nie tylko ciebie, ale i siebie. Nie chciałem zostać zraniony, więc raniłem ciebie. Wybacz mi, byłem idiotą. - Od tyłu obejmują mnie jego ramiona, po policzku płynie łza. - Nie wiedziałem już, co robić. I wtedy dałaś mi znak. Wysłałaś wiadomość, w której jasno określiłaś, kim dla ciebie jestem. Wtedy wiedziałem, że muszę walczyć, bo ty walczysz. Zwątpiłem, a ty wciąż kochałaś. - Obracam się w jego ramionach, ściera wodę, gładzi mój policzek. - Przepraszam, Rosie.
   Chwytam jego twarz w dłonie, zbliżam do siebie i całuję go.
   - Wątpienie jest twoją religią. Moją jest miłość. I sprawię, że stanie się także twoją.
   Oddaje pocałunek z mocą. Jestem mu wdzięczna za tę rozmowę i bardzo z niego dumna. Mimo wszystko jest tu i teraz, ze mną, zakochany i kochany.
   I tylko to się liczy. 
   



12 komentarzy:

  1. Już na początku rozdziału wiedziałam, że to Martha jest mordercą. Jak tylko Rose zwróciła uwagę na te dziwne rzeczy, które nie pasowały, pojawiła się myśl, że może to jednak ona.
    Łał, zmiana u Diego. Jestem pod wrażeniem, ale dobrze, że pod spodem dalej siedzi stary Diego. Byłoby nudno.
    Rose, ode mnie dostaniesz medal *przekazuje medal* I coś jeszcze, ale to później.
    Filion chyba się wyrobi, choć szkoda, że nie było wyraźnego starcia pomiędzy nią a Rose. Byłoby ciekawie *diabelski uśmieszek*
    Nienawidzę teledysku do tej piosenki, aż mi ją obrzydza. Nie wiem, dlaczego, ale po prostu go nie znoszę. Mogę słuchać "The Reason", ale bez tego teledysku.
    Chyba trochę nieskładny ten komentarz. Wybacz. Oczekuję już kolejnego rozdziału i pozdrawiam serdecznie.
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, nie chciałam zbytnio myśleć nad mordercą, a Martha i tak była dziwna i podejrzana.
      Nie pozwoliłabym Diego całkowicie się zmienić, tęskniłabym za jego głupotą ;)
      Michelle i Rose. Może uda mi się wpaść na jakieś starcie między nimi. Się zobaczy.
      Też wolę słuchać Reason niż oglądać. Nie zawsze teledysk odzwierciedla głębokość piosenki.
      Nie jest nieskładny ;)

      Dziękuję za komentarz! Również pozdrawiam! :*

      Usuń
  2. Już myślałam, że nigdy się nie doczekam na ten rozdział ;)
    Zastanawiałam się nad tym, co powiedziałaś o Michelle, że ją lubisz. Chyba coś w tym jest, że dodała trochę niepewności do bloga, zaciekawiła tym, jaka się okaże i jak jej relacje z detektywami wpłyną na Rose (no przynajmniej z mojej strony). Ale przykro mi. Mimo wszystko nie należy do lubianych prze ze mnie postaci...
    Co do kwestii planowania życia zgadzam się z tobą. Nie da się wszystkiego planować, a nawet gdybyśmy chcieli to zrobić, to nasze plany mogą się kłócić z planami innych osób i przez to nie wychodzić. Z drugiej jednak strony nie potrafię sobie wyobrazić, że całkowicie poddaję się losowi. To tak jak z tym ćwiczeniem na zaufanie, w którym opadasz na czyjeś ramiona. Czasem strach nami zawładnie tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie całkowicie się komuś poddać i wydaje mi się, że tak samo jest i w tym przypadku.
    Phil specem od włamań? No przyznam, że nie tylko Rose była zaskoczona.
    Drobnostka, ale można się pogubić... "czuję się niekomfortowo, choć jest we własnym domu" - czuje.
    "Wciąż jest blada, oddycha z trudem, ma początki ataku." - patrząc na to, że wcale nie cierpi na agrogrofobię trzeba przyznać, że jest dobrą aktorką.
    Co do kubka na długopisy... Ostatnio czytałam kilka różnych blogów i zauważyłam, że coraz mniej urzywa się tradycyjnej broni. Tu kubek, tam patelnia, jeszcze gdzie indziej krzesło i kij do hokaja. Jeszcze tylko brakuje gdzieś wzmianki o ogłuszaniu napastnika zeszytem z matematyki czy pineskach ;)
    "To one intrygują mnie najbardziej intrygują." - okey, okey, zrozumiałam jak bardzo to intrygujące ;p
    Chyba pierwszy (i pewnie ostatni) raz stanę po stronie Filion. Dlaczego jest nieśmiała? Bo jest w zupełnie nowym miejscu z trzema facetami i Rose, która jest bardzo dobra w tym, co robi. Jak na razie to co Michelle robiła nie wychodziło jej za bardzo i dlatego jest nieśmiała. Raz była odważniejsza, ale trafiła na złą osobę (mówię o Settler). Ale zgadzam się z Rose, że trzeba być w tej branży pewność siebie.
    Jeden do zera dla Gomeza - wygrał pisak ;)
    "Hopkins nie jest naszym mordercą." Dam, dam, dam... A tak szczerze, to trochę się tego spodziewałam. Zbyt nudna (wegług mnie) byłaby ta sprawa, gdyby to on ją zabił.
    Mimo wszystko zaczęłam się śmiać w momencie, gdy Diego mówi o tym połączonym mózgu. No cóż. Logan i Rose są po prostu dla siebie stworzeni (albo stworzeni do gadki o butach...).
    "zawartość szuflad nie jest już dla mnie tajemnicą" - hahahah.
    Wydaje mi się, że z tak ciekawą sprawą jeszcze nie mieli doczynienia. Dziewczyna zabiła przyjaciółkę, żeby mieć jej buty... No ciekawie, nie powiem.
    Szczerość Logana była wręcz wzruszająca. Ale z jednej strony współczuję chłopakowi... Żyjąc z Rose będzie musiał się przygotować na wiele trudnych pytań.
    Końcówka bardzo słodka, ale właśnie bardzo dobrze, bo trochę mi tego brakowało ;)
    Czekam na nn
    Sciskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milena, to chyba Twój najdłuższy komentarz :D Ale bardzo mnie on cieszy :3
      I właśnie to był mój cel - lubię Michelle za to, że w Was, moich czytelnikach, nie wzbudza sympatii. Że pokazuje więcej wad niż zalet, przez co jest denerwująca.
      Dziękuję za znalezienie tego haczyka, ułatwiłaś mi już odrobinę jutrzejszą korektę ;)
      Kubek na długopisy. To była jedyna prawie broń w 56 rozdziale, a jak dobrze się spisała. Choć ja sama należę do tradycjonalistek - jest pistolet w pobliżu, jest dobrze.
      Powtórzenie. Okay, zapamiętać, znaleźć przy korekcie, usunąć.
      "Logan i Rose są po prostu dla siebie stworzeni (albo stworzeni do gadki o butach...)." - glebłam xD You made my day, thank you! :D
      Zależało mi na takiej szczerej rozmowie, bo ktoś mi napisał, że nie do końca rozumie zachowanie Logana. Więc wyjaśniłam. Mam nadzieję, że teraz ta osoba będzie usatysfakcjonowana :3
      Logan się nie ma czego obawiać. Może i związek z Rose wiąże się z pytaniami, które niekoniecznie będą przyjemne, ale on da sobie radę ;)
      Postanowiłam przynajmniej raz do sprawy (czyt. przynajmniej raz na trzy rozdziały) wciskać coś słodkiego, roganowego.

      Dziękuję za komentarz! :*
      Ściskam!

      Usuń
    2. Co do długości - też to zauważyłam, ale dopiero po dodaniu. Cóż za dużo rzeczy do opisania ;)
      Ty ją lubisz bo my nie? Ciekawe podejście, nie powiem.
      Musi dać sobie rade, bo tak łatwo Rose nie odda :)
      Bardzo dobrze, bo tak długo czekaliśmy na Rogan, że musi być choć trochę teraz tej słodyczy między nimi.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Jej plan nie plan nie powiódł się tak, jak chciała, *tu ma być to powtórzenie czy nie? Bo nie wiem, co miałaś na myśli - może chciałaś napisać, że to był taki plan a jednak nie plan, czy coś w tym stylu :P Ale nawet gdyby, to i tak bym to napisała jakoś inaczej, z przecinkiem na przykład "jej plan, nie plan, nie powiódł się"
    technicy, którzy Settler jednak wpuściła, *których
    dostrzegam Logan, który mi macha. *ja bym tu odmieniła "Logana" :)
    przez chwilą cieszą się, że tym funkcjonariuszem nie jest Filion *powinno być tutaj, że "przez chwilę cieszę się", bo to chyba mówi Rosie jeśli dobrze wywnioskowałam, więc tak bardziej pasuje ;)
    Agorafobicy nie lubię dźwięków z zewnątrz *nie lubią
    Blednie i spogląda na mnie prostuję się na przysuniętym do biurka bruneta starym krześle. *przecinek przed "prostuję się"
    Diego, Adam, znajdzie Hopkinsa *znajdźcie
    życie Thei nie było już nigdy więcej idealnie *zmieniłabym na "idealne"
    na której znalezione jej odciski. *może lepiej "znaleziono"? :)

    Ok, tyle znalazłam :D Żeby Ci było łatwiej poprawiać potem <3
    A sam rozdział bardzo dobry. Chociaż... Cleo, no jak mogłaś zabić w swoim własnym opowiadaniu, no wiesz Ty co? huehue. Taki mały żarcik na początek :*
    Buty <3 Też mam słabość - ostatnio mama stwierdziła, że muszę zrobić na półkach porządek z nimi, bo jak szukała swoich, to co otworzyła pudło, to tam moje buty huehue. Ale cóż, Martha przez to wpadła, więc wychodzi z tego, że obsesje są zgubne jednak :D
    Ach ten kubek na długopisy. A zszywacz? Też by się nadał? *zachichotałam.
    Diego <3 Też jej nie lubię, więc witaj w klubie, może Ci będzie raźniej teraz - chodź, to przytulę :D
    - Nie wiem, co jest bardziej przerażające - odzywa się Diego - używane często buty czy to, że znowu dopowiadacie za siebie zdania, jakbyście mieli jeden mózg. *łuhu, z tym mózgiem to glebłam hahah. No kolego, po prostu mistrzostwo. You made my day :*
    Natomiast całe morderstwo i rozstrzygnięcie potem, to był majstersztyk, chyba Twój najlepszy pomysł do tej pory ;) Gratuluję Ci :*
    A przez końcówkę to się już rozpłynęłam :P Rogan tak bardzo <3 Piękne wyznanie <3 O miłość to zawsze trzeba walczyć, choćby nawet Ci się wydawało, że co byś nie zrobił, to się nie uda :)
    - Wątpienie jest twoją religią. Moją jest miłość. I sprawię, że stanie się także twoją. *mrrr.
    Podsumowanie: rozdział smerfastycznie bombastyczny hyhy. Oczywiście czekam na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po to piszę, że nastąpi jeszcze korekta w wolnej chwili, by czytelnik nie skupial sie na szukaniu bledow, a na tresci. Wszelkie bledy wylapie sama. Moze takie wypisywanie pomaga, ale mnie powoli zaczyna denerwowac.
      Moglam zrobic, co chcialam, to ja tu jestem autorem.
      Dziękuję za pochlebną opinię.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Przyznam szczerze, że na początku sprawy nie sądziłam, że to Martha może być sprawcą. Była raczej w moich oczach ciekawym świadkiem, który z jednej strony chętnie pomaga w znalezieniu mordercy przyjaciółki, a z drugiej strony niewiele ułatwia przez swój stan i nietypową chorobę. A tu proszę! Taka niespodzianka...
    Mimo to od początku tego rozdziału coś mi w niej nie pasowało. Gdy Rose zauważyła te buty to sprawa zaczęła mi śmierdzieć. Martha naprawdę sprawiała wrażenie chorej, ale z drugiej strony.. jeśli ktoś bardzo w coś wierzy to potrafi zachowywać się tak, że i inni zaczynają wierzyć w jego chorobę. No i proszę... Sprytna była to jej trzeba przyznać. Może nawet uszłoby jej to płazem jakby nie odciski na apaszce no i te przeklęte buty w szafie.

    Bardzo podobało mi się zdanie, w którym pytasz czy każdy ma w sobie coś z mordercy. Ja osobiście myślę, że tak. W obronie własnej albo jakiejś wyjątkowej sytuacji chyba każdy człowiek potrafiłby zabić. Nie wszyscy z premedytacją, oczywiście, ale w każdym z nas kryje się zwierze. Tak mi się wydaje ;D

    Zadbałaś o każdy szczegół kochana! Bardzo mi się to u Ciebie podoba, że o niczym nie zapominasz i wszystko mniej lub bardziej dokładnie wyjaśniasz. Chociażby ucięcie palców. Niby szczegół, a ile zmienił. Wcześniej myślałam, że to jest jakaś mega brutalna zbrodnia zrobiona przez jakiegoś psychola, a brak palców ma jakieś większe znaczenie. A tu proszę... trochę informacji i nagle okazuje się, że w tym zabójstwie nie było nic intrygującego. Ot, zbrodnia z zazdrości. W ogóle to gratuluję Ci pomysłów! Liczyłaś może która to już sprawa?:D Ciągle coś nowego, ciągle nowe okoliczności, ludzie, a mimo to żadnej sprawy nie powielasz... Bomba! ;)

    Bardzo podobała mi się też rozmowa Rose i Logana. Cieszę się, że ich wątek nadal jest dynamiczny i ważny dla opowiadania. Mam nadzieję, że nie popadną w jakieś przyzwyczajenie itp. Zapomniałam słowa, ale wiesz chyba o co mi chodzi:D

    Ściskam! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to chodziło. Ukazać Marthę jako ciekawego świadka, który jakoś na mordercę nie wygląda. Udało się, hura ja :3
      Gdy czegoś nie wyjaśnię, czuję się dziwnie. Staram się pamiętać jak najwięcej, by sprawa mogła być zamknięta na amen.
      Nie, nie liczyłam, która to sprawa :D Ale koło liczby dwadzieścia. Chyba. Jak nie więcej.

      A ja się cieszę, że rozdział się podoba :D
      Dziękuję! :**

      Usuń
  5. Oh GOD! Mam dwa rozdziały do nadrobienia :o i co teraz? A tak na serio to kompletnie nie miałam czasu i siły. Zaraz pewnie zrobię sobie coś do jedzenia i spadam spać bo jutro 12-nastka, ale jako że wtorek wolny to obiecuję wszystko nadrobić, razem z shotem na miniaturach <3 pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naff, rozdziały nie znikną, spokojnie nadrabiaj w wolnej chwili ;)

      Usuń
  6. Więc przybywam do następnego rozdziału :3. Hmm. Cleo przy każdym następnym rozdziale wymyśla coraz to więcej wstępów z rozważaniami XD. Podoba mi się stwierdzenie: Dlatego warto mieć na życie jeden plan: żadnych planów.
    "Wciąż jednak mam wrażenie, że ta sprawa będzie inna od dotychczasowych. Całkowicie." - och, też mam takie wrażenie, bo ta sprawa ogólnie sprawia wrażenie zajebistej >D! Ta aura tajemniczości. Coś mi jednak podpowiada, że to Martha miała zostać zabita i to na nią czyha zabójca >D może to coś związanego z pisarstwem :o?
    Hej, ja też zbytnio nie lubię Michelle. Jest dla mnie jakaś dziwna, nieokreślona, szara. Ale czuję, że skoro się pojawiła to musi mieć jakiś wpływ na Rozważną >D.
    "Jeszcze kilka miesięcy temu to ja byłam władcą pisaków" - i wyobraziłam sobie taką małą Rose malującą różowego słonia na kartce. WTF.
    Kurde, a jak to Martha zabiła Thee >D?!??! Tak mi przyszło teraz na myśl!
    "- Jak mamy znaleźć nowego podejrzanego, gdy tutaj nic nie trzyma się kupy! Szczególnie te obcięte palce." - no, cóż, raczej trudno, żeby obcięte palce trzymały się kupy XD mwahahha.
    Ej, nie mów tylko, że Martha zabiła Theę za to, że miała ładne buty. COOOOOOOOO XD. Ej, rzeczywiście tak było. LOL. To teraz jestem w jeszcze większym szoku XDDD. I właśnie tak przez myśl mi przeszło, że udawała tylko tą chorobę!
    - A to suka - BANG! XD To teraz Rose dowaliła.
    W ogóle... wtf, protezowe nakładki?
    I ta romantyczna scena z Rogan na koniec <3 I like it. Propsuję i w ogóle. Ogólnie ta sprawa była zarąbista, choć mam wrażenie, że za szybko minęła, nie wiem czemu ;____; mimo wszystko się jaram i lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane :)