niedziela, 12 lipca 2015

66 Zazdrość zazdrością, miłość miłością

   Każda kłótnia sprzyja przemyśleniom. Te Logana o szarookiej konsultantce strasznie mi się podobają.
   Może obecnie politycznie tekst jest nieprawidłowy (żeby się Rosjanka dogadywała z Ukrainką?), ale nie dbam o to. Jestem za pokojem.
   A zmierzenie Rose-Michelle mnie ujmuje.
   Miłych wakacji! 
___________________________________________________


Is something true
Made up of these three words
that I must say to you
~Stevie Wonder, "I just called to say
I love you"

Kochanej, najwspanialszej
Bei Settler,
w dniu urodzin.
Wszystkiego najlepszego,
mi madre! :*
<3 <3 <3

   
   Piękno ludzkie jest różnie pojmowane, bo każdy człowiek co innego ceni sobie w wyglądzie osobnika płci swojej, jak i przeciwnej. Różne kolory oczu, włosów, inna ich długość. Wzrost, sylwetka, postawa. To wszystko zależy od preferencji danej osoby. Kanony piękna w światowej modzie zmieniają się średnio co dekadę. Czasami trudno za nimi nadążyć. Jednak mimo upływu lat niektóre wzorce w głowach ludzi się nie zmieniają. Miło patrzy się na osobę szczupłą, ale nie nazbyt umięśnioną, jeśli chodzi o kobiety. Nie za chudą, ale też i nie mającą ogromu zbędnych kilogramów, które zagrażają jej życiu lub zdrowiu. Otyłość kojarzy się nam z godzinami spędzonymi w McDonald's czy też innych lokalach szybkiej obsługi, chorobami serca, miażdżycą i problemami z kompletowaniem odzieży. Sylwetka powinna być proporcjonalna, by widok drugiej osoby budził sympatię, a nie zniesmaczenie.
   Piękno ludzkie jest różnie pojmowane. Co roku jedna z czołowych amerykańskich gazet wybiera pięćdziesiąt najpiękniejszych kobiet oraz tyle samo najprzystojniejszych mężczyzn ze świata show-biznesu. Chyba nigdy nie zwróciłem na nie uwagi. Wolałem przyglądać się kobietom wokół siebie niż oglądać wyretuszowane zdjęcia aktorek.
   Kobieta siedząca naprzeciwko mnie jest piękna według wielu kanonów. Duże, piwne oczy okolone ciemnymi rzęsami. Wyraziste kości policzkowe, szlachetne czoło, czysta cera. Pełne, malinowe usta, zgrabny nos i długie do ramion blond włosy. Łabędzia szyja, gibka sylwetka, którą bez wątpienia można przypisać każdej baletnicy. Jest piękna według kanonów, ja określam ją jako ładną. Najpiękniejszą kobietą, jaką znam, jest pewna szarooka dwudziestodwulatka jedząca właśnie lunch w drogiej restauracji w towarzystwie Erica Vaughna.
   Zaciskam usta, siedząca obok Michelle lekko uderza mnie w ramię. No tak, przesłuchanie pora zacząć.
   - Panno Vassyliev - Rosjanka krzywi się, możliwe, że źle wymawiam jej nazwisko, będzie musiała mi to wybaczyć - proszę nam opowiedzieć o swojej relacji ze Swietłaną Oleyko.
   - Oczywiście. - Nie porusza się, posąg. - Ale chciałam wyjaśnić - nie jestem panną, a moje nazwisko to Morrison. W zeszłym tygodniu wyszłam za mąż.
   - Proszę nam wybaczyć. - Filion lekko się rumieni, nie rozumiem czerwieni na jej twarzy. Przecież omyłka jest rzeczą ludzką.
   - Nie szkodzi. - Tancerka uśmiecha się blado do funkcjonariuszki. ale po kilkunastu sekundach ten uśmiech znika zastąpiony przez obojętność. - Ze Swietłaną znałyśmy się, od kiedy dołączyła do naszej grupy cztery lata temu po opuszczeniu Ukrainy. Szybko załapałyśmy dobry kontakt, obie pochodzimy z Europy Wschodniej, nasze kultury niewiele się różnią. Zakolegowałyśmy się, ale nie byłyśmy wielkimi przyjaciółkami. Czasami po treningu szłyśmy na kawę, ale poza tym nie spotykałyśmy się w wolnym czasie.
   - Czy między paniami dochodziło do kłótni?
   - A w jakim zawodzie nie dochodzi do kłótni między współpracownikami? - pyta, a ja mam ochotę odpowiedzieć: u grabarzy. Choć nie jestem tego całkowicie pewien. - Czasami wymieniałyśmy ze sobą kilka ostrych zdań, gdy nie podobało się nam zaangażowanie drugiej, ale to było na stopie zawodowej. Prywatnie nigdy nie doszło między nami do sprzeczki. Byłyśmy różne, ale akceptowałyśmy swoje osobowości. Nawet do nich nie dążyłyśmy. Lepiej powiedzieć coś niemiłego, pokazać błędy i próbować znaleźć rozwiązanie niż ze sobą walczyć. Tworzyliśmy rodzinę, a rodzina się wspiera, nie ciągnie w dół poprzez waśnie czy niesnaski.
   Tłumaczenie dobre, choć mnie się wydaje, że omija ona odpowiedź, tworzy barierę przed tym, co powinna powiedzieć.
   - Kilku świadków zauważyło u pani dziwne zachowanie podczas spektaklu - odzywam się, Filion posyła mi karcące spojrzenie. Chciała pociągnąć delikatnie to przesłuchanie, ale ja wolę nie tracić czasu. - Zechce nam pani powiedzieć, dlaczego posyłała denatce nieprzyjemne spojrzenia?
   Kobieta poprawia się na krześle.
   - Tuż przed rozpoczęciem występu Swietłana chyba się z kimś pokłóciła, była roztargniona, wpadła na mnie i naderwała rękaw mojej sukienki. Nie było czasu na nowe, dobre przyszycie, kostiumolog ratował się agrafkami i szpilkami.  Byłam zła na Swietłanę, przez nią mój strój mógł ukazać się w gazecie z modą jako kostiumowa wpadka. A ja muszę dbać o swoją reputację.
   W świecie pełnym blichtru, jupiterów i mediów chyba popełniłbym samobójstwo.
   Zapisuję informacje zawarte w zeznaniu piwnookiej i zerkam na nią.
   - Czy znała pani Ninę Oleyko?
   - Młodszą siostrę Swietłany? Tak. Jak każdy w zespole. Od kiedy przyjechała do Nowego Jorku, codziennie przychodziła na próby, siedziała w TMO przynajmniej dwie godziny, kręciła się po budynku, po czym szła z siostrą na lunch. Swietłana nie do końca jej ufała, jeśli chodzi o jej samotne zwiedzanie miasta. Sam Manhattan zajmuje sporą powierzchnię, a Nina ubzdurała sobie, że zwiedzi także cały Brooklyn.
   - Czy między siostrami doszło do jakiś spięć podczas pobytu Niny na próbach?
   Kobieta zamyśla się na chwilę.
   - Pamiętam, że w zeszłym tygodniu, to był chyba drugi dzień pobytu Niny w mieście, Swietłana prosiła ją, by czegoś nie robiła. Nastolatka chyba jej nie posłuchała.
   Chyba? Swietłana przestrzegała przed czymś siostrę, teraz obie kobiety są martwe. Coś się musiało wydarzyć, Nina swoim zachowaniem sprowadziła na siebie i baletnicę nieszczęście. Musimy dowiedzieć się, co to było.
   - Podejrzane też wydawało mi się zachowanie Tima.
   Prostuję się i bacznie przyglądam baletnicy. Morrison odwzajemnia spojrzenie, ale nie mówi nic więcej, jakby czekała na prośbę. Nie mam czasu na tego typu gierki.
   - Czym wzbudził podejrzenia?
   - Cały czas miał Ninę na oku. Obserwował każdy jej ruch jak jakiś pieprzony ochroniarz. - Michelle się wzdryga, taki język chyba jej przeszkadza, jak dla mnie Morrison mogłaby zacząć teraz przeklinać, nie ruszyłoby mnie to. - W dodatku zapisywał jakieś uwagi w swoim notesie, jakby miał komuś relacjonować działania tej dziewczyny.
   Zapisuję w notatniku drukowanymi literami POROZMAWIAĆ Z TIMOTHY'M RUSSELEM.
   -
Czy to wszystko, pani Morrison?
   - Tak, tak mi się wydaje.
   Uśmiecham się do niej.
   - W razie, gdyby sobie pani coś przypomniała, proszę zadzwonić. - Podaję jej kartkę z zapisanym numerem telefonu do biura. - Dziękujemy za poświęcony nam czas.
    Żegnamy się z kobietą, odprowadzam ją do windy, po czym idę do biura i zasiadam na swoim miejscu. Jestem odrobinę zmęczony, do tego spięty, bo nie wiem, jak przebiega rozmowa Rose z Vaughnem. I czy szybko się skończy. I czy poza rozmową biznesmen próbuje poderwać moją dziewczynę. Mózg podsyła mi obrazy pochylającej się ku sobie pary śmiejącej się z opowiedzianego przez mężczyznę żartu. Widząc to, mam ochotę w coś uderzyć, ale się powstrzymuję, w końcu to tylko moja wyobraźnia.
   Zamknąłem oczy, więc nie mogłem dostrzec pojawienia się Michelle przy moim biurku, weszła tu tak cicho, że wzdrygam się, czując jej dłoń na ramieniu. Podskakuję lekko, moje kolana uderzają o mebel, o mało co kawa z położonego na blacie kubka się nie wylewa. Posyłam jej złowrogie spojrzenie, rumieni się i cofa dłoń.
   - Zrobiłam ci kawę.
   - Dzięki.
   Nie mam ochoty na żadne interakcje, Filion dobrze wie, że jestem nie w humorze i co jest tego przyczyną. Niech się więc ode mnie odczepi.
   Blondynka jeszcze przez chwilę stoi przy moim biurku, po czym kieruje się na swoje miejsce. Do pomieszczenia wchodzi Diego, przeciąga się.
   - Rany boskie, jakie to nudne!
   Spoglądam na niego z uniesioną brwią. Jeśli znowu oglądał jedną z tych swoich meksykańskich telenowel, zamiast prowadzić przesłuchania, przysięgam - strzelę do niego łuku. Chwilę po tym, jak jakiś kupię.
   - Co tak na mnie patrzysz? Rozmawiałem z pięcioma baletnicami, wszystkie powiedziały to samo, tylko innymi słowami. Niczym zacięta płyta. Przy czwartej z nich prawie zasnąłem, musiała mnie kopnąć w kostkę, bym nie runął twarz na stół.
   Przewracam oczami. Myślałem, że da radę przetrwać kilka rozmów pod rząd, najwidoczniej wciąż nie jest na to gotowy, skoro oblał kolejną próbę.
   - A dowiedziałeś się może czegoś ciekawego?
   - Tak, wiem, jaki kolor paznokci jest najmodniejszy w tym sezonie. - Drapie się po głowie. - A tak poważnie mówiąc, radziłbym sprawdzić Timothy'ego Russella, ponoć zachowywał się podejrzanie zdaniem wszystkich kobiet, z którymi rozmawiałem. - Zastanawia się nad czymś. - Logan, wiesz może, co to za kolor cyklamen*?
   - To kolor różowy o odcieniu fioletowym - odpowiadam, podchodząc do naszej tablicy, Diego patrzy na mnie jak na kosmitę. - Mia co nieco mi o kolorach opowiadała.
   - Aha.
   Chwytam czerwony pisak i na białej powierzchni zapisuję "PODEJRZANY NR 1 - TIMOTHY RUSSELL". Teraz trzeba po niego zadzwonić.
   Odwracam się, a do biura wchodzi roześmiany Adam, a za nim Rose z miną niewiniątka. Ciekawe, co za dowcip przed chwilą opowiedziała koledze. Staram się na nią nie patrzeć, choć korci mnie, by spojrzeć jej w twarz. Choć mógłbym zobaczyć na niej coś, czego nie chcę widzieć.
   - Cześć - witają się z nami chórem.
    Blondyn siada za biurkiem, szarooka ściąga kurtkę i wiesza ją przez oparcie krzesła przy swoim miejscu pracy. Może się na mnie nie gniewa? Wyciąga z torebki dyktafon i kładzie go na blacie.
   - Odsłuchajcie to, a ja idę po kawę.
   Nie zaszczyca mnie ani jednym spojrzeniem. Czyli najwidoczniej mam przechlapane.
   Diego rzuca się po urządzenie, odsłuchanie rozmowy zajmuje nam trochę czasu. Jestem dumny z Rosie, że sobie poradziła, choć nie wiem, co działo się poza nagraniem. Ale czy powinienem się martwić?
   
Z nagrania wynika, że Russell jest naprawdę podejrzany. Adam dołącza dyktafon do materiałów dowodowych sprawy, a ja idę do bufetu wylać zimną już kawę zrobioną przez Michelle, z nadzieją, że znajdę tam Rosie. Do tej pory nie pojawiła się z powrotem w biurze. Chyba nic jej się nie stało. Choć przy jej pechu do przyciągania morderców niczego nie można być pewnym.
   Stoi przy oknie i wygląda przez nie na parking. Z pewnością usłyszała i rozpoznała moje kroki, nie muszę bardziej manifestować swojej obecności w pomieszczeniu. Nie odwraca się, nie odzywa. Jest wyjątkowa, ale jest też kobietą, od początku znajomości jestem przygotowany na fochy z jej strony. Choć muszę przyznać, że Rosie bardzo rzadko się obraża. Woli porozmawiać, czasem nawet podnieść przy tym głos, ale wszystko wytłumaczyć niż mieć ciche dni. Uwielbiam ją za to.
   - Przeszkadzam? - pytam, opierając się o lodówkę. Nie chcę przeszkadzać jej w rozmyśleniach, jeśli akurat coś zajmuje jej głowę.
   Zerka na mnie, na jej ustach błąka się uśmiech, ale nie pozwala kącikom unieść się do góry.
   - Nie, nie jestem niczym zajęta. - Odwraca się i wkłada pusty kubek do zlewu. - Myślałam trochę o sprawie, coś mi nie pasuje. Niby wszyscy mówią o podejrzanym zachowaniu Russella, ale mnie on nie pasuje na zabójcę choć jednej osoby, o dwóch nie wspominając.
   - Jakieś inne typy?
   - Na razie nic. Poszukam czegoś w zeznaniach.
   - Nie chcesz przesłuchać ze mną Timothy'ego?
   - Wybacz, ale tym razem sobie odpuszczę. Masz jeszcze trzech podwładnych do wykorzystania.
   Wymija mnie, a ja wzdycham. Po zakończeniu tego śledztwa będę musiał kajać się przed nią na kolanach, ale ta kobieta jest tego warta.
   Wracam do biura, czekam na przybycie Russella, na przesłuchanie zabieram ze sobą Diega. Widzę, że Bennett idzie za nami, zatrzymuje się przed wejściem do śledzącego, posyła mi delikatny usmiech i mówi:
   - Do zobaczenia po drugiej stronie lustra, króliczku.
   Czyli chyba nie jest aż tak źle.


****


   Russell siedzi wyprostowany, spokojny, odpowiada na kolejne pytania. Nie wiem, czy to gra, czy to rzeczywistość.
   - Panie Russell, wiele osób z twojego otoczenia zawodowego powiedziało nam, że ostatnio zachowywałeś się dziwnie, a przed występem pokłóciłeś się z Niną.
   - To nie była kłótnia, detektywie - tłumaczy. - Chciałem jej tylko wytłumaczyć, że to, co chce zrobić, może zniszczyć jej życie. Miała dopiero osiemnaście lat, a czuła się taka dorosła. - Kręci głową z politowaniem. - Była w Nowym Jorku dopiero tydzień a już pierwszego dnia w TMO mogła i chyba podjęła głupią decyzję.
   Diego szturcha mnie nogą pod stołem. Czyżby zauważył, że mam ochotę bić głową Tima o blat? Kurcze, to miała być moja słodka tajemnica.
   - Zdaje pan sobie sprawę z tego, że unika dosłownej odpowiedzi? O co chodziło?
   Wzdycha, na jego młodej twarzy pojawia się zmęczenie. Pewnie to na jego barkach spoczęło poinformowanie opinii publicznej o śmierci Swietłany.
   - Chodziło o to, że... Nina znalazła się na celowniku Clifforda. - Robi się ciekawie. - Jest znany z tego, że kilka lat temu podrywał dużo młodsze od siebie dziewczyny i pokazywał się później z nimi, by media o nim nie zapomniały.
   - Czyli, jeśli dobrze rozumiemy, Nina wdała się w romans z dyrektorem?
   - Tak. Swietłana coś podejrzewała, poprosiła mnie, bym miał Ninę na oku, starał się jej nie dopuścić do Brunona. Sam miałem w tym swój interes.
   Unoszę brew. Znowu owija w bawełnę.
   Wzdycha.
   - Bruno Clifford to mój ojczym. Nie pozwolę, by zdradził mamę w niecałe dwa lata po ślubie. Do tej pory się pilnował i starał pokazywać sam na spektaklach albo z mamą, ale wierność chyba zaczęła mu przeszkadzać. No i pojawiła się Nina. Śliczna, młoda Europejk, nieznająca miasta, której siostra zajęta jest przynajmniej siedem godzin dziennie. Mógł i pewnie ją wykorzystał. Udało mi się ich przyłapać na całowaniu w garderobie Swietłany trzy dni temu. A wczoraj rano podczas próby przed występem powiedziałem Ninie, że mam dowód na ich romans, powiedziałem, że jeśli tego nie przerwie, powiem wszystko żonie Clifforda.
   - Mały szantażyk zawsze pomocny - cedzę ironicznie.
   - Chciałem tylko, by się wystraszyła grożących jej konsekwencji, by się opamiętała. Gdy zobaczyłem ją później, była już martwa. - Zamyka oczy, oddycha ciężko, starając się uspokoić.
   Słyszę stukanie w szybę.
   - Przepraszam - mówię i opuszczam pomieszczenie, na korytarzu stoją Filion i Rose, która nie zaszczyca mnie spojrzeniem, tłumaczy coś blondynce.
   - Nie twierdzę, że to potrzebne, choć tak wyszło. I to chyba nie jest twoja sprawa.
   Nie wiem, o co chodzi, ale to najwidoczniej sprawa między kobietami. Choć ta prawie burzowa atmosfera między nimi nie wróży niczego dobrego.
   - Poza tym mamy śledztwo do wyjaśnienia, więc nie skupiaj się na moim życiu - kończy szatynka i odchodzi w stronę windy.
   Patrzę za nią zaskoczony jej zachowaniem. Zazwyczaj szarooka stara się być dla wszystkich miła, nawet jeśli ktoś ją irytuje. Filion musiała zaleźć jej porządnie za skórę. Nie chcę tłumaczeń, chcę wiedzieć, dlaczego ktoś stukał w szybę.
   - Mamy coś? - pytam funkcjonariusz, która prycha, odwracając wzrok od Rose, która właśnie zniknęła w windzie.
   - Tak, doktor Parish przysłała wyniki sekcji. Brak odcisków na obu ciałach, na narzędziu zbrodni czy też szklance. Zdołała jedynie ustalić rodzaj noża i truciznę. Cyjanek rozpuszczony w izotoniku, nie dało się od razu wyczuć zapachu migdałów. Nóż zaś należał do kolekcjonerskich.
   Przeglądam podane mi przez kobietę dokumenty.
   - Czy znamy jego numer seryjny?
   - Tak, Bennett poszła do Phila znaleźć właściciela i zapytać o nagrania.
   - Dobrze. Spróbujcie ściągnąć na posterunek Clifforda. Chyba musi się nam z czegoś wytłumaczyć.
 

****


   Rose dostarczyła nam materiały z nagrań praz identyfikację właściciela narzędzia zbrodni przed przybyciem dyrektora, mamy dość, by go obciążyć. Teraz pozostaje mi tylko dowiedzieć się, dlaczego zabił siostry.
   Zjawia się w przerwie między próbami na wieczorny spektakl, którego nie zawieszono - pani Morrison ma okazję wykazać się w głównej roli. Życzę jej połamania nóg. A Cliffordowi dożywocie.
   - Panie Clifford, proszę nam opowiedzieć o swoim romansie z Niną Oleyko.
   Od razu pytam o to, na czym mi zależy. Owijanie w bawełnę jest dobre, gdy obawiamy się konsekwencji powiedzenia czegoś wprost osobie, z którą łączy nas wyraźna więź. Ale mnie nic nie łączy z Brunonem.
   - Że co proszę? - Jest wyraźnie zaskoczony moją bezpośredniością, nie spodziewał się tak szybkiego ataku. Ja... nie wiem, o czym pan mówi, detektywie.
   Robienie z nas idiotów to naprawdę zła strategia.
   Wyciągam z teczki zdjęcie i podtykam pod nos mężczyzny.
   - Naprawdę?
   Timothy dostarczył nam zdjęcie jednoznacznie mówiące o relacji łączącej Ninę i Bruna. Pocałunek, szczególnie tak namiętny jak na fotografii, z pewnością nie jest udawany.
   - Ja... To była tylko chwila słabości.
   - Chwila słabości, tak? - Wyciągam kartkę z bilingami, przeglądam ją. - W ciągu pięciu dni wysłał pan do niej sto wiadomości, dzwonił czterdzieści trzy razy i trzykrotnie zarezerwował stolik w restauracji w wieczory, kiedy pańska żona spędziła w szpitalu na dyżurze. Dodatkowo wczoraj rano kupił pan cyjanek od handlarza przy Sto Drugiej Wschodniej, co zarejestrowały kamery. Chce nam pan coś wyjaśnić?
   - To nie miało tak wyjść. To miała być tajemnica. Ale Tim węszył, widział, że oddalam się od jego matki, obserwował mnie i Ninę, zaczął mieszać jej w głowie. Chciała to zakończyć, powiedzieć o nas Swietłanie, która też coś podejrzewała. Nie mogłem pozwolić sobie na skandal.
   - Choć już kiedyś pan taki wywołał. - Wyciągam kartotekę Clifforda. - Leczył się pan z uzależnienia od leków i odsiedział pięć lat za usiłowanie zabójstwa swojej pierwszej żony. Aż dziw, że udało się panu osiągnąć aż tak wiele. Tytuł dyrektora scenicznego. Ale na to także znalazł pan sposób - łapówki to coś, co chyba dobrze pan zna.
   Mężczyzna wzdycha.
   - Zrobiłem to. Zabiłem je. Zabiłem Ninę, by nikomu się nie wygadała. Zabiłem Swietłanę, by nigdy nie szukała mordercy siostry. Nie mam nic więcej do powiedzenia.
   Proszę bardzo, w sądzie będzie bardziej przepytywany, o ile zechce udzielać odpowiedzi, może coś zyska. Zostawiamy go w pokoju przesłuchań pod czujnym okiem dwóch funkcjonariuszy, zaprowadzimy go do aresztu tymczasowego, kiedy pojawi się jego prawnik. Wracamy do biura, Diego sięga po kurtkę, rozciąga się i ją zakłada.
   - Skoro to zakończone, to ja lecę, jestem umówiony z Carlosem na mały pojedynek w pokera. - Od kilkunastu dni w Stanach jest jego dalsza rodzina, a kuzyni próbują uczynić z niego hazardzistę. - Dacie sobie radę?
   - Tak - odpowiadam, podchodząc do szafy i wyciągając z niej karton. - Miłego wieczoru.
   Meksykanin wychodzi, a ja z Michelle ściągamy z tablicy materiały. Nie wiem, gdzie jest Rose, Adam zaczyna wypisywać raport, dołącza dokumenty z sekcji. Czuję dziwny niepokój.
   - Wyszła z kimś porozmawiać - informuje mnie Filion, patrząc na mnie uważnie. - Piętnaście minut temu.
   Raczej tym mi humoru nie poprawi. Choć przecież mogę nie mieć powodu do zmartwienia, jej rozmówcą może być Jane czy ktoś z licznych znajomych. Albo ktoś z pracy.
   Słyszę jej kroki, mój wzrok wędruje ku wejściu. Uśmiecha się delikatnie, w jej oczach czają się złośliwe iskierki, które pojawiają się, gdy jest sarkastyczna w stosunku do kogoś.
   - To bardzo miłe, naprawdę, ale wątpię, bym pasowała do reszty kadry. Poza tym mam bardzo dobrą pracę - a właściwie dwie - i ani myślę z nich rezygnować. Życzę powodzenia w szukaniu. I jeszcze raz dziękuję za pomoc przy śledztwie. Życzę miłego wieczoru. Dobranoc, panie Vaughn.
   Rozłącza się i oddycha głęboko. Uśmiecha się triumfalnie, jakby właśnie wygrała bitwę. Dostrzega moje spojrzenie, ignoruje je. Sięga po torebkę i kurtkę, czyżby już miała wychodzić?
   - Przyszedł adwokat Clifforda, zaprowadziłam go do pokoju. Można eskortować Brunona. - Zakłada apaszkę i przewiesza torebkę przez ramię. - Mam spotkanie, więc jeśli mogę, pójdę już. Dobrze?
   Patrzy na mnie. Na mnie! Czekałem na takie spojrzenie od jej przyjazdu z lunchu. Nie patrzy gdzieś obok mnie, jak do tej pory, patrzy prosto w moje oczy, a ja czuję ciepło w okolicy serca.
   - Dobrze. Idź. Dobranoc.
   Uśmiecha się lekko.
   - Dobranoc.
   Wychodzi, a ja wyrzucam sobie, że nie poszedłem za nią. Nie mogę wyobrazić sobie, że wciąż tak między nami będzie, nie zniosę tego. To ja byłem zazdrosny, to ja powinienem przeprosić i przyznać, że byłem egoistą.
   Jak najszybciej pakuję materiały, zabieram je do archiwum, informuję Jonesa o zakończonym śledztwie i opuszczam posterunek. Wiem, co za spotkanie ma Rosie - z babcią na Skype'ie. Za dwie godziny pojadę do niej. Cel: Darcy's i udowodnienie, że nie chcę być więcej egoistycznym idiotą.


****


   Każdy z nas nosi w sobie takiego małego psychopatę. U jednych jest to psychopatyzm dotyczący sprzątania, u innych motoryzacji czy też sportu. Maniakalne uwielbienie łączy się z fanatycznymi próbami przekonania kogoś do swoich racji. Są też psychopaci lubujący się w znęcaniu nad ludźmi, zadawaniu im wszelkiego możliwego bólu, zabijaniu. Nie sądziłam, że Bruno Clifford jest jednym z nich. Potrafią tak dobrze funkcjonować w społeczeństwie, że nie dziwię się, iż trudno ich złapać.
   Rozmowa z babcią, przeważnie trwająca dwie godziny, dzisiaj zakończyła się znacznie szybciej - jutro babcia wraz ze znajomymi z Klubu Seniora jedzie na kilka dni w góry. Poprosiłam ją, by na siebie uważała, życzyłam udanej wycieczki i przetartych szlaków. Nie wspomniałam słowem o kłótni z Loganem, sami damy radę się pogodzić, poza tym babcia była zbyt podekscytowana, by czymkolwiek ją martwić.
   Siedzę w pokoju i szukam jakieś przyjemnej komedii na resztę wieczoru. Śledztwo zakończone, w weekendy nie pracuję. Obejrzałabym "Nową nadzieję", ale Logan wyprawia jutro coroczny maraton Gwiezdnych Wojen, nie warto więc oglądać. Choć nie wiem, czy wciąż mogę czuć się na niego zaproszona. Powoli zaczyna mi ciążyć to nieodzywanie się. Kłótnie są potrzebne, ale mają oczyścić atmosferę ze złych emocji, a nie pogarszać relację.
     Zerkam na telefon, który w tym momencie zaczyna dzwonić. I w dodatku coś stuka o moje okno. Niecierpliwe, nierytmiczne pukanie. Chwytam za dzwoniący telefon i podchodzę do okna, wyglądam na zewnątrz.
   O co tu, do cholery, chodzi?
   
Logan stoi na naszym małym placu i rzuca w szybę zebranymi z ziemi kamykami, drugą ręką trzyma przy uchu komórkę i dzwoni.
   Do mnie.
   Odrzucam połączenie, otwieram okno, wychylam się i krzyczę w noc:
   - Uspokój się, schodzę na dół!
   Brunet uśmiecha się i unosi dłoń na znak, że zrozumiał i nie będzie więcej rzucać. Kręcę z niedowierzaniem głową i sięgam po szarobiałą bejsbolówkę, narzucam ją na siebie, schodzę na parter i tylnymi drzwiami wychodzę z kamienicy.
   Logan stoi pod jabłonią i wpatruje się w zasnute chmurami wrześniowe niebo. Podchodzę do niego, przystaję w odpowiedniej odległości i otaczam się ramionami. Jest dość chłodno, w powietrzu czuć panującą jesień, choć lato wciąż miewa swoje przebłyski.
   - Cześć - odzywam się cicho.
   - Cześć.
   Cisza. Brązowiejące liście trzepoczą lekko, unoszone przez wiatr. Od strony zaułka dociera do nas gwar wieczornej ulicy. Nowy Jork nigdy nie zasypia, uspokaja się jedynie, by po kilku godzinach znowu przyprawiać mieszkańców o ból głowy. I tak nieprzerwanie aż do apokalipsy.
   - Dlaczego dzwoniłeś, skoro rzucałeś kamieniami w okno? - pytam, chcąc zrozumieć jego postępowanie.
   Uśmiecha się i spogląda na mnie, w jego oczach błyszczą złote iskierki. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek dla mnie zaśpiewa.
   - I just called to say I love you/ I just called to say how much I care/ I just called to say I love you/ And I mean it from the bottom of my heart.
   
Pewnie myślał, że sam śpiew mnie rozczuli i rzucę mu się w ramiona. Nie może jednak na to liczyć. Owszem, jestem wzruszona jego gestem, ale nie to nie wystarczy. Problemy należy rozwiązywać, a nie zamiatać pod dywan i przykrywać pięknymi rzeczami.
   - Przepraszam - odzywa się, rozkładając ręce. - Byłem idiota. Pozwoliłem, by zazdrość przysłoniła zdrowy rozsądek, podszedłem do tego zbyt emocjonalnie. Powinienem bardziej ufać twojej miłości. Wybacz mi.
   Patrzę na niego uważnie, próbuję powstrzymać śmiech rosnący mi w gardle. Stoję niewzruszona, Logana opanowuje niepewność, moja cisza go martwi.
   - Masz rację. - Robię krok do przodu. - Jesteś idiotą. Czasami wręcz strasznym. Ale umiem z tobą wytrzymać. No i lubię twój głoś. I dotyk. I całą resztę.
   - Czyli nie jesteś na mnie zła? - Podchodzi bliżej, na jego ustach pojawia się uśmiech.
   Podnoszę głowę, by móc wciąż patrzeć w niebieskie, kochane przeze mnie oczy.
   - A czy w ogóle byłam?
   Rozplatam ramiona, sprawiam, że czarny T-shirt z Chewbaccą jest idealnie widoczny, podciągam rękaw bejsbolówki, koralikowe bransoletki z różą zostają oświetlone przez światło znad wejścia do budynku.
   W oczach bruneta pojawia się wielka radość, gdy rejestruje na mnie swój urodzinowy prezent.
   - Rosie. - Chwyta moją twarz w obie dłonie, przyciska swoje czoło do mojego. - Czy Vaughn próbował się poderwać?
   Kładę dłonie na jego nadgarstkach.
   - Tak. Próbował. Ale mu się to nie udało. Nie miało prawa. Bo ja kocham ciebie. Nie chcę nikogo innego.
   Z piersi bruneta wyrywa się cichy śmiech, jego usta odnajdują moje i składają na nich słodki pocałunek szczęścia.
   - Ja też cię kocham. I postaram się nigdy więcej nie być zazdrosnym. Przynajmniej nie aż tak.
   - Przekonamy się.
   - Podeślesz mi kogoś, by to sprawdzić?
   - Kto wie?
   Całuje mnie.
   - A o co chodziło Michelle, gdy do was wyszedłem?
   Uśmiecham się kpiąco pod nosem na wspomnienie tej sceny. Nie wiem, czy utarłam kobiecie nosa, czy może wciąż będzie chciała wdrażać swój plan w życie. Na razie jesteś w tym samym miejscu, co przed tą wymianą zdań.
   - Przyszła mi powiedzieć, że zachowuję się jak dziecko, moje zachowanie jest śmieszne i że jeśli tak ma być dalej, to może powinnam od ciebie odejść i dać szansę innej kobiecie i twojego boku.
  Brunet śmieje się cicho i przyciąga mnie do siebie.
   - Co jej odpowiedziałaś?
   - Że nie mam zamiaru jej słuchać. Poza tym zbyt długo oboje walczyliśmy o siebie nawzajem, bym mogła odejść ot tak. Chcę być z tobą, nieważne, co się stanie.
   - A ja chcę być z tobą. I nikomu cię nie oddam.
   Kolejne pocałunki pełne miłości, na niebie dają się dojrzeć gwiazdy, chmury odpłynęły. Dopóki mam Logana, dopóki jego oczy będą śmiać się do mnie, gdy będę sarkastyczna, dopóki jego ramiona będą mnie tulić niczym największy skarb, dopóki jego głos będzie pełen miłości, nic nie będzie dla mnie straszne.
   A nasz duet będzie siał postrach wśród nowojorskich przestępców.
_______________________________________________
* http://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_kolor%C3%B3w#.C5.BB.C3.B3.C5.82ty; cyklamen to także kwiat.



20 komentarzy:

  1. Sprawa w sumie bez błysku. Ot, romans, groźba skandalu i już. Rose ma rację. W każdym żyje mały psychopata i większość nieźle się maskuje. Zdradza ich dopiero ludzka tragedia.
    Wiesz, że argumenty Filon nie mają sensu? Są jeszcze mniej racjonalne niż zazdrość Logana. Przede wszystkim nie ma siły przebicia i nadal mam wrażenie, że odstaje, a przecież na posterunku jest już od jakiegoś czasu.
    Sam Logan mnie rozwala, ale jak tak patrzę z perspektywy czasu, to widać u niego rozwój. Dawniej nie przyznałby się tak szybko do błędu, a teraz proszę "I just called to say I love you" :D Wie, jak zmiękczyć kobiecie serce, ale dobrze, że przeprosił, bo tym razem naprawdę nie miał się czym martwić. Człowiek małej wiary.
    Biedny Diego. Czasami naprawdę jest moją ulubioną postacią Tej Nieskończoności.
    Nad problemem odwiedzin na blogu i komentarzy sama się zastanawiam, ale nie wiem, o co chodzi. Ludziom się chyba nie chce, bo przecież poziom się nie zmienił. Powiem tak, ich problem, bo nie wiedzą, co tracą.
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, sprawa bez błysku, bo przyznaję, że nie chciało mi się nie wiadomo jak komplikować. Jedynym zabiegiem mydlącym oczy miało być to, że wszyscy wskazywali na Russella, a to nie on był mordercą.
      Michelle w ogóle odstaje od wszystkiego i to się raczej nie zmieni do końca jej pobytu na szesnastce. A że jest argumenty są upośledzone, to ja wiem ;)
      Logan powinien się rozwijać i cieszę się, że to robi. :)
      A Diego to najbardziej misiowata postać całej Rozważnej, gdybym mogła, to bym go za każde jego pojawienie się tuliła :D
      Pokrzepiłaś mnie tymi miłymi słowami :3 Dziękuję! <3

      Dziękuję za komentarz!
      Ściskam mocno! :**

      Usuń
  2. Zawsze czytam twojego bloga ❤ ale nie zawsze mam czas i jak skomemtować❤ kocham twój blog❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Cieszę się, że blog Ci się podoba. Ale naprawdę chciałabym znać opinię każdego czytelnika.
      Wystarczyłoby głupie "myślę, że Michelle nie pasuje, ciekawa sprawa", a ja już poczułabym, że naprawdę ktoś przeżywa Rozważną.

      Dziękuję za komentarz!
      Ściskam! :*

      Usuń
  3. Ojojoj za dużo słodyczy...!! Moim skromnym zdaniem ta kłótnia nic nie dała. Nadal są ��. Oczywiście kocham czytać romanse ale z tego robi się już amerykańska komedia romantyczna. Ja dodała bym tu jaką mała zdradę. Jakiś przypadkowy całus zakochanej Michelle i Logana, który zobaczą Adam i Diego. I potem taka poważna rozmowa między facetami, bo nawet szef Logana zobaczy jakieś napięcie na komisariacie. A Rosę nic nie będzie wiedzieć.. Uuu ale by to namieszało... Oczywiście nie mówię że tak musi być. Tylko rzucam pomysł, albo sama zacznę coś tam pisać..
    Pozdrawiam
    ~Magda_13

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część Rogan jest już całkowicie stworzona, w tej materii nie przewiduję zmian. Zbyt wiele przeszli, czego nie da się ujrzeć w Twoim komentarzu.
      Więcej uwagi powinnaś przykładać do części detektywistycznej, bo jakby nie patrząc, Rozważna nadal nosi miano kryminału.

      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  4. Najpiękniejszą kobietą, jaką znam, jest pewna szarooka dwudziestodwulatka jedząca właśnie lunch w drogiej restauracji w towarzystwie Erica Vaughna.
    Zaciskam usta, siedząca obok Michelle lekko uderza mnie w ramię. No tak, przesłuchanie pora zacząć. *Logan, bo potrząsnę Tobą. Jeszcze Ci nie przeszło? Twoja Rosie jest bezpieczna, mówiłam - Vaughn już jej nie tknie, bo mu przetrąciłam rękę i rąbnęłam między nogi huehue. Nikt mnie nie pochwalił za to oprócz Cleo, dziwne w sumie. A ja się tak starałam :D
    Jestem odrobinę zmęczony, do tego spięty, bo nie wiem, jak przebiega rozmowa Rose z Vaughnem. I czy szybko się skończy. I czy poza rozmową biznesmen próbuje poderwać moją dziewczynę. Mózg podsyła mi obrazy pochylającej się ku sobie pary śmiejącej się z opowiedzianego przez mężczyznę żartu. Widząc to, mam ochotę w coś uderzyć, ale się powstrzymuję, w końcu to tylko moja wyobraźnia. *jak to jak, Vaughn właśnie się zwija z bólu po moim ataku huehue. A Rosie dawno wyszła, uspokój się już <3 I poradziła sobie świetnie też, ten palant może w tej chwili skończyć ją podrywać, bo myślę, że ma to wyjaśnione bardzo dokładnie :D Ależ mi się podobało, jak go siekłam hahaha, może by tak powtórzyć? Nieee, nie będę taka wstrętna :D
    (...)wzdrygam się, czując jej dłoń na ramieniu. Podskakuję lekko, moje kolana uderzają o mebel, o mało co kawa z położonego na blacie kubka się nie wylewa. Posyłam jej złowrogie spojrzenie, rumieni się i cofa dłoń.
    - Zrobiłam ci kawę.
    - Dzięki.
    Nie mam ochoty na żadne interakcje, Filion dobrze wie, że jestem nie w humorze i co jest tego przyczyną. Niech się więc ode mnie odczepi.
    Blondynka jeszcze przez chwilę stoi przy moim biurku, po czym kieruje się na swoje miejsce. *łuhu, Logan - taki buntowniczy <3 Masz rację, patrz na Michelle tym swoim morderczym wzrokiem, może się prędzej odczepi. Albo ją potraktuję jak Vaughna, tylko zamiast kopniaka wytargam za włosy i sponiewieram po podłodze huehue. Niech się odczepi, słusznie :P
    - Chodziło o to, że... Nina znalazła się na celowniku Clifforda. - Robi się ciekawie. *łuhu, rzeczywiście. I już się chyba zrobiło nawet. Koleś podrywa młodsze laski, 2 lata po ślubie? No jaki skurczybyk. Takiego to by pasowało wykastrować najlepiej.
    (...) na korytarzu stoją Filion i Rose, która nie zaszczyca mnie spojrzeniem, tłumaczy coś blondynce.
    - Nie twierdzę, że to potrzebne, choć tak wyszło. I to chyba nie jest twoja sprawa.
    Nie wiem, o co chodzi, ale to najwidoczniej sprawa między kobietami. Choć ta prawie burzowa atmosfera między nimi nie wróży niczego dobrego.
    - Poza tym mamy śledztwo do wyjaśnienia, więc nie skupiaj się na moim życiu - kończy szatynka i odchodzi w stronę windy.*no no, to się porobiło. Dziewczyny na ostrzu noża, coś podobnego :D W sumie szkoda, że więcej nie wynikło, nie mogły się trochę potarzać po podłodze? Rany, co mi się to marzy huehue. Przez tego durnego Erica jestem taka bojowa chyba :P Niee, Rosie się nie zniży do takiego poziomu, się zachowała jak przystało na księżniczkę, one się nie tarzają tylko wyniośle stwierdzają fakty. Masz rację, na Filion konkretne argumenty powiedziane suchym tonem powinny lepiej zadziałać.
    Rose dostarczyła nam materiały z nagrań praz identyfikację właściciela narzędzia zbrodni przed przybyciem dyrektora, mamy dość, by go obciążyć. Teraz pozostaje mi tylko dowiedzieć się, dlaczego zabił siostry. *jejku, jejku, JEJ!!! Naprawdę zgadłam? A miałam nadzieję, że jednak nie dyrektor. Taki się wydawał miły... Grrr, no to się nie pokazałeś gościu ze zbyt dobrej strony. Rozczarowałeś mnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Zrobiłem to. Zabiłem je. Zabiłem Ninę, by nikomu się nie wygadała. Zabiłem Swietłanę, by nigdy nie szukała mordercy siostry. Nie mam nic więcej do powiedzenia. *menda! I dlaczego? Kurde, ja to nie rozumiem takiego podejścia. Najpierw zrobił głupotę, zamiast się trzymać blisko żony to mu romanse w głowie, a jak wychodzi na wierzch wiarołomstwo, to trzeba zabić. Siostra siostrę chce chronić, bo jest młoda i łatwowierna, to ją też ukatrupić. Masakra. Zamiast brać odpowiedzialność za siebie, prościej popełnić morderstwo, świetnie :-/ Jeszcze żeby mu się udało jakoś zakamuflować i wyjść cało z opresji, to byłoby chociaż logiczne. Ale pozabijał niewinne dziewczyny, a sam pójdzie do więzienia i nie wyjdzie stamtąd do końca życia. I co Ci z tego przyszło?
      - To bardzo miłe, naprawdę, ale wątpię, bym pasowała do reszty kadry. Poza tym mam bardzo dobrą pracę - a właściwie dwie - i ani myślę z nich rezygnować. Życzę powodzenia w szukaniu. I jeszcze raz dziękuję za pomoc przy śledztwie. Życzę miłego wieczoru. Dobranoc, panie Vaughn. *łuhu, a pan to dalej szuka guza widzę :D Cóż, moja wina, zapomniałam powiedzieć o telefonach. Dzwonić do Rosie też więcej nie próbuj, albo Ci bardziej buźkę przefasonuję, uważaj koleś! Bo ja nie ręczę za siebie :P
      Wychodzi, a ja wyrzucam sobie, że nie poszedłem za nią. Nie mogę wyobrazić sobie, że wciąż tak między nami będzie, nie zniosę tego. To ja byłem zazdrosny, to ja powinienem przeprosić i przyznać, że byłem egoistą. *oj tak Logan, dobrze, że się przyznajesz chociaż :D Ale wszystko będzie w porządku, ona na pewno nie będzie długo zła na Ciebie.
      Zerkam na telefon, który w tym momencie zaczyna dzwonić. I w dodatku coś stuka o moje okno. Niecierpliwe, nierytmiczne pukanie. Chwytam za dzwoniący telefon i podchodzę do okna, wyglądam na zewnątrz.
      O co tu, do cholery, chodzi?
      Logan stoi na naszym małym placu i rzuca w szybę zebranymi z ziemi kamykami, drugą ręką trzyma przy uchu komórkę i dzwoni. *huehue, glebłam. Dzwoni do Rosie i wali po jej oknach kamieniami, aż dziw, że ktoś nie wyszedł na zewnątrz z wrzaskiem: "zamknąć się tam, tu się śpi do cholery" :D
      - Dlaczego dzwoniłeś, skoro rzucałeś kamieniami w okno? - pytam, chcąc zrozumieć jego postępowanie.
      Uśmiecha się i spogląda na mnie, w jego oczach błyszczą złote iskierki. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek dla mnie zaśpiewa.
      - I just called to say I love you/ I just called to say how much I care/ I just called to say I love you/ And I mean it from the bottom of my heart.*romantyczny Logan, to lubię <3
      A mnie to nikt nie śpiewa :( Buuu.
      Chociaż nie, było :D W barze zakopiańskim na przykład, jak grała kapela góralska huehue. Pan A. mnie zaprosił na kolację, pamiętam i tam rzeczywiście śpiewał - to bym skłamała teraz, no wiecie co? :D Na koncercie Pectusa też przecież, i jak z busa wysiadł, bo mu leciało w radio i potem nucił: Hey hello - be my darling
      hey hello - be my girl.
      Ładnie, to się popisałam huehue. Wybacz mi panie A. <3 :D

      Usuń
    2. - Przepraszam - odzywa się, rozkładając ręce. - Byłem idiota. Pozwoliłem, by zazdrość przysłoniła zdrowy rozsądek, podszedłem do tego zbyt emocjonalnie. Powinienem bardziej ufać twojej miłości. Wybacz mi. *kajaj się, kajaj Logan :D
      - Masz rację. - Robię krok do przodu. - Jesteś idiotą. Czasami wręcz strasznym. Ale umiem z tobą wytrzymać. No i lubię twój głoś. I dotyk. I całą resztę. *widzisz, mówiłam, że będzie dobrze :D Kocha Cię, nie mogło być inaczej <3
      - Czyli nie jesteś na mnie zła? - Podchodzi bliżej, na jego ustach pojawia się uśmiech.
      Podnoszę głowę, by móc wciąż patrzeć w niebieskie, kochane przeze mnie oczy.
      - A czy w ogóle byłam?
      Rozplatam ramiona, sprawiam, że czarny T-shirt z Chewbaccą jest idealnie widoczny, podciągam rękaw bejsbolówki, koralikowe bransoletki z różą zostają oświetlone przez światło znad wejścia do budynku.
      W oczach bruneta pojawia się wielka radość, gdy rejestruje na mnie swój urodzinowy prezent. *łuhu, Rogan tak bardzo <3
      - Rosie. - Chwyta moją twarz w obie dłonie, przyciska swoje czoło do mojego. - Czy Vaughn próbował się poderwać?
      Kładę dłonie na jego nadgarstkach.
      - Tak. Próbował. Ale mu się to nie udało. Nie miało prawa. Bo ja kocham ciebie. Nie chcę nikogo innego.
      Z piersi bruneta wyrywa się cichy śmiech, jego usta odnajdują moje i składają na nich słodki pocałunek szczęścia.
      - Ja też cię kocham. I postaram się nigdy więcej nie być zazdrosnym. Przynajmniej nie aż tak. *no ja myślę, musisz jej ufać, ona Cię uwielbia i żaden patałach typu Erica Vaughna nic z tym nie zrobi :D Na wieki wieków. Amen. Huehue.
      - Przyszła mi powiedzieć, że zachowuję się jak dziecko, moje zachowanie jest śmieszne i że jeśli tak ma być dalej, to może powinnam od ciebie odejść i dać szansę innej kobiecie i twojego boku.
      Brunet śmieje się cicho i przyciąga mnie do siebie.
      - Co jej odpowiedziałaś?
      - Że nie mam zamiaru jej słuchać. Poza tym zbyt długo oboje walczyliśmy o siebie nawzajem, bym mogła odejść ot tak. Chcę być z tobą, nieważne, co się stanie.
      - A ja chcę być z tobą. I nikomu cię nie oddam. *słusznie, takiego Skarbu się z rąk nie wypuszcza :D <3 Durna Filion, ona też nie da rady huehue. A te swoje umoralniające gadki sobie zachował dla siebie :P
      Kolejne pocałunki pełne miłości, na niebie dają się dojrzeć gwiazdy, chmury odpłynęły. Dopóki mam Logana, dopóki jego oczy będą śmiać się do mnie, gdy będę sarkastyczna, dopóki jego ramiona będą mnie tulić niczym największy skarb, dopóki jego głos będzie pełen miłości, nic nie będzie dla mnie straszne. *jak to ładnie powiedziane <3 Kocham ten tekst :)
      A nasz duet będzie siał postrach wśród nowojorskich przestępców. *a to jest genialna końcówka haha. Podoba mi się :P
      Dzięki Cleo, rozdział jak zwykle super :*

      Usuń
    3. Matko, Edzia, Twoje komentarze wywołują u mnie uśmiech :D
      I to nie tylko dlatego, że chcesz dalej znęcać się fizycznie nad Ericiem (swoją drogą, to on się już Ciebie boi ;)), ale też przez to, że bije stąd optymizm, którego mi ostatnio brakuje. <3
      Cieszę się bardzo, że rozdział Ci się podoba, że Erica masz ochotę bić, a Michelle targać za włosy :D
      Może jeszcze kiedyś będzie zderzenie Filion-Bennett, gdzie w ruch pójdą pięści, zobaczy się.

      Dziękuję za komentarze! :*
      Ściskam mocno!

      Musisz przeczytać ostatni rozdział WC Nathiela, bo to jest bajka! <3

      Usuń
  5. Moim zdaniem rozdział jak zawsze jest świetny i w końcu mogę nadrobić zaległości :) Tak dawno mnie tu nie było.
    I oczywiście słodyczy nie mogło zabraknąć <3
    Magdycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo długo cię tu nie było, ale miło mieć Cię z powrotem! <3
      Słodycz Roganowa jest świetna, dlatego tak się dość często pojawia :3

      Dziękuję za komentarz!
      Ściskam mocno! :*

      Usuń
  6. "młoda Europejk" - zjadłaś a
    i w jakimś jednym miejscu było "idiota" a powinno być "idiotą". Więcej nie wychwyciłam:D

    Zacznę od śledztwa, a o Rogan potem. A więc nie sądziłam, że mordercą będzie dyrektor, a jeszcze bardziej nie sądziłam, że te zbrodnie będą miały taki... lichy motyw. Ten mężczyzna zabił z zimną krwią dwie osoby i w sumie bez większego problemu. Bo kochanka chciała wyznać jego żonie prawdę? No jest to dość popularny motyw, ale sądzę, że mógł się dogadać, zaproponować jej coś w zamian, zapłacić za milczenie... cokolwiek. Natomiast to, że zabił jeszcze siostrę to już kompletnie mnie zmiotło:D O ile śmierć Niny mogę jeszcze zrozumieć, to śmierć Swietłany była w moim odczuciu bez sensu;D Tzn, on postąpił bez sensu zabijając ją. I to mi każe przypuszczać, że z tym facetem nie jest wszystko w porządku. No bo kto normalny zabija dwie osoby ot tak? I to jeszcze ze swojego bliskiego otoczenia. Naprawdę myslał, że to się nie wyda? I mam wrażenie, że on nawet tego nie żałuje. Coś tu musi być z psychiką na rzeczy, bo nie zachowywał się zbyt normalnie;D

    Filion mnie rozśmieszyła;D Co ona chciała osiagnąć takim tekstem? Myslała, że jak w taki sposób się odezwie to Rose rzuci Logana? Tera tylko zaminusowała w jego oczach i po tym, co powiedziała już na pewno na żadne zainteresowanie z jego strony liczyć nie będzie mogła (i tak nie mogła, ale może się łudziła). Śmieszy mnie ona. I coś czuję, że albo długo nie zagrzeje miejsca na tym posterunku, albo bedzie musiała zmienić swoje nastawienie do Logana i Rose.

    Co do kłótni naszych gołąbków, to nie byłam zaskoczona tym, że się tak szybko pogodzili. Oni są słodcy do bólu i raczej wątpię, że potrafiliby się na siebie długo gniewać. Choć nie powiem, że miło było czytać o ich kłótni. To dobre oderwanie od tych wszystkich słodkości;D

    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyłapanie.
      Bruno siedział już za usiłowanie zabójstwa, kto wie, co mu siedzi w głowiw.
      Michelle. Ona mnie już nie dobija swoim zachowaniem, tylko zwyczajnie śmieszy.
      Chciałam pokazać, że w każdym związku są kłótnie, nawet u Rogan.

      Dziękuję za komentarz! :*
      Ściskam mocno!

      Usuń
  7. Trafiłam tutaj całkowicie przypadkowo i... Ogromne WOW.! Świetnie piszesz i masz niesamowity talent. Za chwilę zacznę czytać od początku tylko potrzebuję chwili żeby się w tym wszystkim połapać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominuję cię do LBA. 
    Szczegóły tutaj :
    http://jess-i-jej-dziwne-zycie.blogspot.com/2015/07/liebster-awards-2.html?m=1

    Ps. Przepraszam za brak komentarza, ale po prostu nie mam ostatnio na nic czasu :/

    OdpowiedzUsuń
  9. No, to tak jak mówiłam, wracam do czytania Rozważnej! W sumie przeczytam od początku, bo musiałam dzisiaj zresetować kompa jak był na stanie wstrzymania i niestety, cały komentarz poszedł się walić ;_____; ale to nic! Może dostrzegę coś nowego <3? Do odjazdu autobusu jeszcze godzina. Może zdążę i skomentować i zrobić rysunek do listu? Hmmm. Nie wiem, jutro też dzień! No i jutro nadrobię następny rozdział!
    i"Otyłość kojarzy się nam z godzinami spędzonymi w McDonald's" - przypadek, że Cleo wspomniała o McDonaldzie XD? NIE SONDZEEE! Na pewno choć na moment pomyślałaś wtedy o mnie! Powiedz, że tak XD! Buahaha.
    "Wolałem przyglądać się kobietom wokół siebie niż oglądać wyretuszowane zdjęcia aktorek." - no, większość ludzi na świecie tak woli! Więc dlaczego wciąż retuszują zdjęcia D:?
    "a ja mam ochotę odpowiedzieć: u grabarzy" - jebłam XD. SERIO. A tak sobie pomyślałam... na pewno mają kłótnie.

    Grabarz1: Ej, Stefan. Te zwłoki się ruszają.
    Grabarz2: Sam jesteś zwłoką.
    *leją się łopatami WTF XDD*

    A grrrrr. Michelle. Sama jej obecność zaczęła mnie jakoś irytować. Wypchaj się tą kawą. Znaczy... oblej się tą kawą! A ty Logan, nie martw się o Rose, świetnie sobie poradziła! W ogóle teraz sobie zdałam z czegoś sprawę. 66 rozdział (3/4 Szatana, bo nie 666, bang!), ten rozdział ma polski tytuł :o! Rzadko się takie u ciebie zdarzają!
    "- A dowiedziałeś się może czegoś ciekawego?
    - Tak, wiem, jaki kolor paznokci jest najmodniejszy w tym sezonie" - Diego <3 mwahahhaha. Kocham. Jego postać od razu mnie rozpromieniła. WTF. Znajomość kolorów Logana. Logan, jesteś ideałem! <3 nawet ja jestem bardziej męska pod względem kolorów ;___;
    " - Do zobaczenia po drugiej stronie lustra, króliczku." - Króliczku? WTF XDD przed oczami mam naszego Królika, nie Logana! Ale przynajmniej dobrze wiedzieć, że Rose nie obraziła się jak typowa kobieta!
    Uuuu? Mala kłótnia między Rose i Michelle? Ciekawa jestem o co poszło? Hmm. Mam nadzieję, że to wyjaśnisz!
    "Leczył się pan z uzależnienia od leków i odsiedział pięć lat za usiłowanie zabójstwa swojej pierwszej żony." - uuu, no nieźle. Rzeczywiście jak na kogoś takiego to dużo osiągnął! Aczkolwiek... jakoś zaskakujące to nie było, że okazał się zabójcą sióstr!
    "Każdy z nas nosi w sobie takiego małego psychopatę. " - i na ten fragment, uśmiechnęłam się właśnie jak psychopatka. HUEHUEHUEUHEHUEUHEHU. Każdy z nas jest psychopatą <3 mój Ukrainiec z pracy mówił to samo.
    Rzucanie kamykiem w okno <3 to takie kochane uhuhhu. Takie... nastoletnie!
    Ooooch <3 i to śpiewanie oraz przepraszanie Loganaaaa. Takie słodkie.
    "- Przyszła mi powiedzieć, że zachowuję się jak dziecko, moje zachowanie jest śmieszne i że jeśli tak ma być dalej, to może powinnam od ciebie odejść i dać szansę innej kobiecie i twojego boku" - COOOOOOOOO. Wbiło mnie to w siedzenie. Mam ochotę powiedzieć: Michelle, ty su... ale ciii, powstrzymuję się. Choć Cleo ponoć też klnie pod shotem! XDD Może powiem. Dobra, nie powstrzymam się. Michelle, ty suuukooo! *zUuo* to takie dziecinne i zazdrosne nastawienie. Hejtuję ją. Niech wypada z tej drużyny! PFFF!
    Końcówka - piękna <3.
    A teraz uciekam się pakować do pracy! Chyba list poczeka do jutra :cc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam, czy myślałam wtedy o Tobie, ale możesz się łudzić :P
      Rozwaliłaś mi mózg tymi grabarzami. You made my day! <3
      "3/4 Szatana, bo nie 666, bang!" - glebłam! xD
      Czasami polskie też się będą pojawiać, w końcu nie wszystko musi być po angielsku. Spróbuję też w przyszłości wpaść na jakiś hiszpański tytuł. Niemiecki lepiej nie.
      Te kolory nie były zamierzone, ale jakoś chciałam czegoś poszukać w sieci, więc wymyśliłam taką scenę.
      Suka to nawet nie jest przekleństwo, wiesz? Fajnie się czyta o Twojej niechęci do Michelle :D Jeszcze trochę, nie chcę mieć jej w opowiadaniu aż do końca.
      Końcówka piękna, bo moja :P
      Cieszę się, że się podoba, a list nie zając (królik?), nie ucieknie.

      Dziękuję za komentarz, ściskam mocno! :*

      Usuń
  10. Cleo jestem zszokowana, że aż tyle błędów wyłapałam! ;o
    Może powinnaś jeszcze raz sprawdzić i je poprawić?
    Zakończenie sprawy dosyć szybkie i takie spokojne. Michelle coraz bardziej leci na naszego Logana :c
    Ojeeeej odkąd jestem zakochana takie sytuacje jak na koniec rozdziału totalnie do mnie przemawiają! <3
    Niestety jestem nadal w trakcie nadrabiania. Tak, wiem, zajmuje mi to naprawdę duużo czasu, ale szkoła już daje mi w kość, więc nie mam pojęcia kiedy w końcu to wszystko nadrobię ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I teraz się zastanawiam, jakie wyłapałaś. Korekta (ewentualna) jutro.
      Łapię się na tym, że nie jestem fanką kombinowania.
      Nadrabiaj swoim tempem i nie przepraszaj ;)

      Dziękuję za komentarz! :*

      Usuń

Komentarze mile widziane :)