wtorek, 1 lipca 2014

40 Nie masz pojęcia...

   Jest cel, jest wena. 
   Myślę nad granatowym "Writer. Always" od Pati. Tylko trzeba mieć na to pieniądze.
   Powtórzenia, nie narzekać.
-----------------------------------------------------------------

Sometimes it last in love,
But sometimes it hurts instead...
~Adele "Someone like you"


Sherii.
Pamiętaj, dopóki nosimy kogoś w sercu,
ta osoba pozostaje żywa.
:*






      Kolejni funkcjonariusze wchodzą i wychodzą z pokoju, błyskają flesze, ciepłe kurtki chronią przed nocnym, wrześniowym powietrzem. Pracują w ciszy, pracownicy hotelu odcięli to piętro od reszty budynku, jedynie policjanci mają możliwość wstępu.
   Słyszę głosy, ale nie skupiam się na ich przypasowaniu do konkretnych osób. Siedzę na korytarzu otulona fioletowym kocem i nieśpiesznie piję herbatę, czekając na wezwanie, zmęczona, lecz dziwnie pobudzona przez adrenalinę, która wyparowała już z mojego organizmu.
   Kubek trzymam lewą ręką, prawa jest zbyt odrętwiała. Dopiero teraz czuję w niej ból. Zakryłam nią głowę Erica podczas ataku, pięć odłamków szkła przeszło przez materiał bluzki z długim rękawem i utkwiło w skórze. Wezwani ratownicy medycznie zajmowali się mną ponad pół godziny (na szczęście przezornie wezwano z nimi chirurga ze sprzętem). Bluzka musiała zostać rozcięta, mam kilka szwów, a ramię opatrzone, jestem pod wpływem dużej dawki morfiny, a koc chroni mnie przed zimnem, które jest nieuniknione w samym podkoszulku.
   Z pokoju wychodzi Adam, ma zmierzwione włosy, ale wygląda lepiej niż w pracy, wydaje się być odprężony.
   - Rose. Zapraszam. Pora zeznawać.
   Powoli wstaję z podłogi, siedzenie na niej okazało się przyjemniejsze od siedzenia na plastikowym krześle. Otulam się bardziej kocem, pusty kubek odkładam na niski stolik na korytarzu, obok wazonu z wrzosem i ruszam za kolegą do pokoju.
    Eric składa zeznania Loganowi. co budzi mój niepokój. Zielonooki dostrzega mnie i uśmiecha się zagadkowo. Podchodzę do Diega, który bacznie ocenia odległość między skórzanym a drewnianym meblem. Kobieta w średnim wieku z grupy technicznej delikatnie, by nie uszkodzić pozostałości łuski, wyjmuje pocisk ze ściany.
   - Jak się masz, zmarzlaku? - pyta mnie ciemnowłosy z uśmiechem, który nie jest taki, jak zwykle.
   Czyli Diego wie, że ja wiem o jego problemach.
   - Nieźle. Mam kocyk. - Odwzajemniam uśmiech.
   - Możesz ustawić się w miejscu, w którym stałaś około minuty przed atakiem?
   - Oczywiście.
   Powoli stąpając po dywanie, z którego usunięto już odłamki szkła, ustawiam się dokładnie w tym samym miejscu, nie pozwalając wspomnieniom ukazać obrazu w głowie.
   - Dobrze. A gdzie w tym czasie stał pan Vaughn? - pyta Adam, który najwidoczniej będzie robić za jego 'sobowtóra'.
   - Tutaj. - Wskazuję dłonią miejsce niecały metr ode mnie.
   Chase ustawia się, podnosząc głowę, o mało mnie nie uderza w nos.
   - Ale że... - Widocznie jest zażenowany. - Tak blisko siebie?
   Wzruszam ramionami.
   - No cóż, pan Vaughn próbował mnie pocałować, to dlatego stał tak blisko.
   Na twarzach obu mężczyzn maluje się zaskoczenie. Kątem oka zerkam na Logana. Wydawać by się mogło, że mnie nie słyszał, ale dobrze widzę jego zaciśnięte wargi.
   - Okej. - Diego wraca do pracy. - Pani Bell - zwraca się do kobiety, która wyciągnęła pocisk. - Proszę użyć symulacji laserowej.
   Stoimy z Adamem na miejscach, a pani technik ze środka dziury po pocisku laserem ustala tor jego lotu. Czerwone światełko pojawia się na skroni blondyna, po czym Bell go wyłącza.
   - Co zrobiłaś, że Vaughn nie został nawet ranny? - pyta zielonooki.
   - Odepchnęłam go, a podczas pierwszego strzału zakryłam ramieniem, dlatego mam je w bandażach.
   - Zauważyłaś coś dziwnego?
   - Tak. - Wskazuję ręką w stronę dawnej szklanej ściany. - Z tamtego budynku zostały oddane strzały. To musiał być karabin ze szklanym celownikiem, odbiło się w nim światło latarni, zobaczyłam je jeszcze przed pierwszym wystrzałem.
   Meksykanin zapisuje tą informację w notesie.
   - Będziemy musieli zabezpieczyć najwyższe poziomy tamtego wieżowca, popytać ludzi sprawdzić kamery. - Patrzy na mnie. - Może to dziwnie zabrzmi, Rose, ale dziękujemy za twój czas. - Szczerzy się do mnie.
   - De nada. - Także się uśmiecham.
   Moi odchodzą do szefa, informują go o tym, czego się dowiedzieli i co zamierzają. Brunet jedynie kiwa głową. Mężczyźni opuszczają apartament z kilkoma technikami, a Logan patrzy na mnie.
   - Bennett - mówi na tyle głośno, bym mogła go usłyszeć. - Proszę za mną.
   No to teraz będzie.
   Kroczę za brunetem do "mojej sypialni", w której nie spędziłam ani minuty.
   Mały pokój, by nikt nie usłyszał, jak Logan daje mi reprymendę.
   - Rose, co ty sobie myślałaś? Stać przed szklaną ścianą z niedoszłym umarlakiem? To się aż prosi o snajpera!
   - Przepraszam - szepczę, a po moim policzku płynie pojedyncza łza. - Domyśliłam się, że ktoś może spróbować dokończyć zadanie, dlatego odepchnęłam go, gdy staliśmy na widoku, a on próbował mnie pocałować.
   Patrzy na mnie, a jego spojrzenie łagodnieje.
   - Rosie. - Przytula mnie do siebie, uważając na zranione ramię i szepcze w moje włosy. - Nie masz pojęcia, jak się o ciebie bałem.
   Oddaję uścisk, napawając się ciepłem i bliskością bruneta.
   - Nic mi nie jest.
   Słyszę czyjeś kroki i znajomy głos pytający, gdzie jestem.
   - Ian? - Jestem zaskoczona. Odrywam się od Logana. - Co on tutaj robi?
   Niebieskooki przeczesuje dłonią włosy.
   - Zadzwoniłem do niego. Powinien o tym wiedzieć.
   Logan, Ian i Eric w tym samym budynku, na tym samym piętrze, w tym samym hotelowym apartamencie.
   Świetnie, po prostu genialnie. Trójka mężczyzn, która coś do mnie czuje, w jednym pomieszczeniu. Zrobi mi ktoś popcorn? Szykuje się niezła komedia.
   Opuszczam pokój i widzę szatyna, który dobiega do mnie, całuje i przytula, czym sprawia mi lekki ból. Syczę cicho.
   - Nic ci nie jest, kochanie? - pyta, głaszcząc mój policzek.
   - Nie, nie jest. - Uśmiecham się do niego.
   Ian przenosi wzrok na Logana, który także opuścił sypialnię i stoi kilka kroków od nas.
   - Dzięki za telefon. Zaopiekuję się nią.
   Niebieskooki jedynie kiwa głową.
   Czy mi się wydaje, czy oni w jakimś stopniu zaczęli się ze sobą dogadywać? To musi być początek apokalipsy, innego wytłumaczenia nie ma.
   Ian zdejmuje swoją marynarkę.
   - Załóż ją.
   Z ciężkim sercem pozbywam się z ramion koca i zarzucam na nie za dużą marynarkę mężczyzny. Nie grzeje tak, jak on, ale pozwala zachować ciepło.
   - Dziękuję.
   Eric jest na korytarzy, rozmawia z kimś przez telefon, co nie przeszkadza mu nas obserwować.
   - Chodźmy już - odzywa się szatyn. - Dobranoc, Henderson.
   - Dobranoc, O'Laughlin.
   Są oficjalni, ale jakby mniej negatywnie do siebie nastawieni. Uśmiecham się do bruneta.
   - Dobranoc, Logan.
   - Dobranoc, Rose.


   Opuszczają apartament, za to wraca Vaughn, kieruje się moją stronę.
   - Pan ją kocha - mówi tak, bym tylko ja go słyszał.
   - Słucham?! - Jestem zaskoczony tym stwierdzeniem bruneta.
   - Niech pan nie udaje głupiego ślepca. Kocha pan pannę Bennett, to widać. Patrzy pan na nią w szczególny sposób. Nie dziwię się, ta dziewczyna ma w sobie coś, co każe chronić ją przed złem za wszelką cenę.
   Patrzę na niego, dzwoni jego telefon.
   - Mindy przysłał samochód. Do którego hotelu teraz mnie państwo kierują?
   - Na komisariat. Tam musi pan spędzić tą noc.
   Wzrusza ramionami.
   - Jak mus to mus. Skoro już nie jestem tu potrzebny, pozwoli pan, że pojadę na posterunek.
   - Dobrej nocy.
   - Wzajemnie, detektywie.
   Opuszcza budynek, aja uświadamiam sobie, że ma rację.
   Kocham Rose.
   Bez żadnych "może" czy "chyba".
   Kocham ją.
   I uszczęśliwia mnie to jak nic innego.



****



   Wszystkie zegary w Nowym Jorku  wskazują południe, gdy docieram na posterunek. Jestem wypoczęta i wyspana, a kofeina krążąca w moich żyłach dodaje mi energii.
   - Dzień dobry. - Witam się z kolegami, zajmując moje miejsce.
   Logan stoi przy oknie, nie odwraca od niego wzroku, nie reaguje na to, że jestem.
   - Dzień dobry. Miał cię nie wypuszczać z mieszkania. - Przynajmniej się odzywa.
   - Uciekłam, gdy był w łazience.
   Diego patrzy na mnie pytająco.
   - Spałam u Iana.
   Szczerzy się jak głupi do sera.
   - Wow, jaka otwartość, nie spodziewałem się tego po tobie.
   Przewracam oczami. Adam chyba nie do końca rozumie zachowanie kolegi.
   - Powiedziałam, że spałam u Iana, a nie, że z nim spałam!
   Ciemnowłosy śmieje się jeszcze bardziej. Ponoć pogodził się już z Kate. Nie chcę wiedzieć, jak.
   - Ale pewnych rzeczy można się domyśleć. - Puszcza do mnie oczko.
   - Nie spałam z Ianem - powtarzam twardo. - Zakończmy tą dziecinną konwersację. Na jakim etapie jesteśmy?
   - Phil przepuścił przez program zdjęcie z kamery. Kelnerem, który dodał truciznę - cyjanek, do dania, jest płatny zabójca, Kevin Ziber. - Adam przypina zdjęcie do tablicy. - Wiemy również, że jedna z firm Vaughn'a, meksykańska fabryka leków Medicuplum, jest zamknięta od dwóch lat, a mimo to wciąż jest opłacana przez korporację. Zamknięto ją z powodu zanieczyszczenia wody potrzebnej do prób cyjanowodorem.
   - Błąd w księgowości? Przecież prezes powinien wiedzieć o tym, że jego firma jest zamknięta, prawda?
   - Najwidoczniej on o tym nie wie. - Logan odwraca się od okna i siada za biurkiem. - Dlatego czeka na nas w pokoju socjalnym.
   Znowu nasz pokój.
   - Nocował tutaj?
   - Tak. I zrobił niezłe przemeblowanie.
   Brunet dopija kawę z kubka stojącego na drewnianym blacie, sięga po teczkę ze sprawą, ze szuflady wyjmuje długopis i czyste kartki. Wstaje i patrzy na mnie.
   - Idziesz ze mną czy chcesz zostać i z chłopakami przeglądać nagrania z kamer ze środka "Blue Eagle" z wypadku Ferty'ego?
   Wybór. Tak często mi go daje.
   Zastanawiam się przez chwilę. Jeśli nie pójdę z niebieskookim, Eric pomyśli, że go unikam, bo wstydzę się za to, że go odepchnęłam. Mężczyźni raczej poradzą sobie z filmami.
   - Idę z tobą.



****



       Przemeblowanie to mało powiedziane. Cały sprzęt zmienił swoje miejsce, sofę przykryto zieloną narzutą, wymieniono zasłony w oknach, przesunięto stolik i dywan. Teraz wygląda tu jak w hotelu.
   Vaughn zajmuje miejsce w jednym z foteli i delektuje się mocną, ziarnistą kawą bez dodatków, poznaję po zapachu. Wstaje, gdy Logan zamyka za mną drzwi.
   - Dzień dobry, detektywie. - Ściska mu dłoń. - Dzień dobry, panno Bennett.
   Wyciągam rękę, by przywitać się z nim jak mój szef, ale on zamiast ją uścisnąć, chwyta i całuje. Mam ochotę mu ją wyrwać.
   - Proszę, niech państwo usiądą. - Wskazuje nam sofę.
   Dlaczego czuje się, jakby był u siebie? To wciąż jest komisariat policji.
   Zajmujemy wskazane nam miejsce, ale nie siedzimy na końcach kanapy, jak jeszcze kilka miesięcy temu, ale oboje bliżej środka, kilka centymetrów od siebie.
   - Panie Vaughn, czy zna pan Kevina Zibera? - pyta Logan.
   - Nie, nie znam. Kto to taki? 
   - Płatny zabójca - odpowiadam.
   Na twarzy zielonookiego maluje się cień przerażenia.
   - To on zabił Alana?
   - Na to wygląda. - Logan zerka do teczki. - Odciski jego palców zostały znalezione także dzisiaj w nocy po ataku na pańskie życie, na dachu wieżowca naprzeciwko hotelu.
   - Szukacie go? - Przełyka ślinę.
   - Robimy, co w naszej mocy - odpowiada odrobinę wymijająco niebieskooki.
   - Panie Vaughn - zwracam się do mężczyzny. - Co może nam pan powiedzieć o Mediculpum?
   - Mediculpum? To moja firma w Meksyku, bardzo dobrze prosperująca. Prowadzone w niej są badania nad lekami na raka.
   - Nie wydaje mi się - mówię, a detektyw podaje biznesowi zdjęcie opuszczonej, zdemolowanej przez miejscową ludność fabryki. - Została zamknięta dwa lata temu.
   Eric jest w szoku. Otwiera usta, jakby chciał coś powiedzieć, po czym je zamyka i tak kilka razy. Przypomina rybę wyrzuconą na brzeg, która próbuje zaczerpnąć tlen.
   Powinnam mu współczuć, w końcu ktoś zabił jego przyjaciela i go oszukał, ale nie umiem zdobyć się na więcej niż tylko cień empatii. Do tej pory jego życie było kolorowe, ale cierpienie przyjdzie do każdego.
   - Jak to się stało? Przecież co miesiąc otrzymywałem stamtąd dokumenty dotyczącego kolejnego eksportu do podpisania.
   - Podpisywał je pan?
   - Oczywiście. Co pani podejrzewa? - Patrzy na mnie z niepokojem.
   - Intuicja podpowiada mi, że jedynie początkowe zdania tych dokumentów dotyczyły fabryki, by mógł pan rzucić na nie okiem i podpisać, pozostała część była prawnym dokumentem informującym o pobraniu pieniędzy z głównych kont Vaughn & Sim's Company.
   Czasami znajduję plusy długich wywodów Iana na temat prawa.
   Mężczyzna kryje twarz w dłoniach.
   - Dlaczego to wychodzi tak nagle? - Kręci głową. - Podejrzewacie kogoś?
   - Mamy pewien trop, właśnie nasi koledzy go sprawdzają.
   Słyszymy pukanie do drzwi.
   - Proszę.
   Wchodzą Diego i Chase, wydają się być zadowoleni.
   - Nie chcemy przeszkadzać - odzywa się Adam - ale mamy już odpowiedzi na wszystkie pytania.
   Podają nam kartki i zdjęcia.
   - Znaleźliśmy także coś ekstra.
   Widzę osobę, która ukradła kartę, widzę billingi firmy. Tym czymś "ekstra" jest zdjęcie Kevina Zibera, który otrzymuje od swojego zleceniodawcy spray z cyjankiem.
   Podaję dokumenty Vaughn'owi i uśmiecham się.
   - To już chyba wszystko jasne, prawda?

    
   

27 komentarzy:

  1. " Logan, Ian i Eric w tym samym budynku, na tym samym piętrze, w tym samym hotelowym apartamencie.
    Świetnie, po prostu genialnie. Trójka mężczyzn, która coś do mnie czuje, w jednym pomieszczeniu. Zrobi mi ktoś popcorn? Szykuje się niezła komedia." - padłam ze śmiechu. Myślałam, że będzie awantura, ale cóż... W dodatku ja jadłam popcorn xD

    Przerwałaś w takim momencie! Nieładnie, Cleo, nieładnie...

    Kto zlecił zabójstwo??? Cleo! Zlituj się i pisz szybko nowy rozdział?

    Płatny zabójca? Uu... robi się ciekawie.

    Kiedy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz, zaraz...
      Ian'a miało nie być w rozdziale 41?!
      W NASTĘPNYM ROZDZIALE BĘDZIE "PA PA IAN"!?

      Usuń
    2. Wiedziałam, że ktoś będzie wcinał popcorn :D Zawsze jak o nim wspominam, to ktoś go właśnie je :D
      Specjalnie przerwane w takim momencie :P
      Rozdział 41 ma pół strony, najpóźniej pojawi się w przyszłą środę. Choć coś czuję, że jak tak dalej dobrze pójdzie mi z pisaniem, to będzie już w niedzielę ;)

      I tak, w następnym Ian znika! Sama się cieszę :D

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  2. Przywidziało mi się, czy kolejny rozdział :o? Łał! Lecisz jak burza! Ale się cieszę C: znowu się powkurzam XD, huehuehue.
    "Nieźle, mam kocyk" XD. Och, no, mój poziom lubienia trochę wzrósł!
    Uuu, Rose i jej szczerość odnośnie pocałunku. Polać jej!
    TAK! W końcu coś romantycznego! No, matko, Cleo, w końcu jakiś żel łagodzący na moją duszę XD!
    Tyyytytyyyyyy! *muzyczka jak z horroru* trzech facetów bujających się w Rose! No, to armagedon!
    O, tu Eric też zdobył u mnie plusa, nie mam pojęcia dlaczego. Po prostu był... fajny w tej rozmowie z Loganem. Tak, Logan, kochasz ją! Jupi jej (czemu nie mnie XD?)
    BUAHAHA, nie no, Eric rządzi, ostatecznie go polubiłam. Nie ma to jak przemeblowanie XD wbił mnie w siedzenie.
    No, i przynajmniej sprawa się rozwiązała. Tyrydyydyyyy! Papa, Erica! *macha łapką* a już się do niego przyzwyczaiłam, ach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, Eric nie jest wcale taki zły ;)
      Lecę jak burza, bo nie mogę się doczekać, aż zacznę sprawę październikową, bo wiem, kto umrze! BUAHAHAHA!
      Coś krótki ten Twój komentarz. I nie ma ocenzurowanych przekleństw. Naff, dobrze się czujesz?

      Cieszę się, że Rose znowu Cię do siebie przekonuje :)
      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
  3. Właśnie po co zwlekać :p Dobrze, że mnie posłuchałaś Cleo :D
    Rozdział jak zawsze super :)
    Jak mogłaś zakończyć w takim momencie ? :p
    Magdycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłam :P To ja to piszę, ja mam władzę!
      Też się cieszę, że Cię posłuchałam.
      Cieszę się, że się podoba :)

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
  4. Ja od samego początku wiedziałam, że to się tak skończy i że Rose ucierpi :/ Pięknie, po prostu pięknie.
    No to teraz, Logan, kiedy się dowiedziałeś, co próbował zrobić Eric, to musisz mu przywalić, a przy okazji rzucić nim o ścianę ;) Chciał gościu pocałować TWOJĄ Rose! Twoją Rae! Chociaż, pomogłeś jej z Ianem... Czasem dziwny jesteś, Henderson.
    Wiesz do czego doprowadziłaś, Cleo? Teraz to ja mam ochotę Ci skopać ten utalentowany tyłek, bo pierwszy raz w życiu jestem tak bardzo zauroczona fikcyjną postacią, jaką jest Logan :O Po prostu świetnie, Cullen! ;)
    " - Ian? - Jestem zaskoczona. Odrywam się od Logana. - Co on tutaj robi? " - no jeszcze jego tu tylko brakowało...
    " Świetnie, po prostu genialnie. Trójka mężczyzn, która coś do mnie czuje, w jednym pomieszczeniu. Zrobi mi ktoś popcorn? Szykuje się niezła komedia. " - Rose, chyba po raz pierwszy w życiu się z Tobą zgadzam.
    Ale i tak jestem team Rogan :)
    Wow, Logan, jakiś ty spostrzegawczy :O Zorientowałeś się, że kochasz Rose? Niemożliwe o_O
    " - Wow, jaka otwartość, nie spodziewałem się tego po tobie." Ahahahahahahahahahahahahahaha
    "Małe" przemeblowanie Erica pobiło wszystko ;D
    Dobrze, że już zebrali nieco informacji dotyczących sprawy ;)
    Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak przy okazji... Wiesz co będzie za 9 dni? Hę? Wiesz?! Bajubaj bajubaj, Ianku :D

      Usuń
    2. Logan nie rzuci Ericiem, za to będzie jeszcze bardziej szczęśliwy z powodu miłości do Rose już w najbliższym rozdziale ;) Nie jest dziwny, tylko stara się być altruistą i swoje pragnienia odkłada na bok.
      Dlaczego do mnie po nazwisku, co? :P
      Ten sarkazm przy Twoim "Niemożliwe", ach, cudny :D
      Nieco informacji? Leah, oni znają mordercę! A Wy nie. BUAHAHAHAHA! *złowieszczy śmiech Cleo* To słońce po kilku dniach deszczu sprawia, że mi odbija.
      Cieszę się, że rozdział się podoba :)

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
    3. Dobrze wiem, co będzie NAJPÓŹNIEJ 9 lipca :P W końcu ja tu jestem pisarzem, autorem i osobą decydującą o terminach, tak? :P

      Usuń
  5. Ajaj naprawdę udany rozdział! Rose i trzech zakochanych kolesi xd
    Chociaż czy można mówić o Ericu, że jest zakochany? W sumie jej nie zna, to tylko zauroczenie.
    Czemu przeszło mi przez myśl, że Eric sam to wszystko ukartował?! Ale to by było całkowicie bez sensu. No chyba, że tak miało być? Eh już sama nie wiem, za dużo myślę ;c
    Czekam na kolejny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :)
      O to mi chodzi - tworzyć sprawy, przy których czytelnicy muszą pomyśleć nad mordercą, bo nie jest on aż tak oczywisty :) Rozwiązanie tej zagadki już za kilka dni ;)
      Dlatego nie napisałam o "trzech zakochanych mężczyznach", tylko o "trzech mężczyznach, którzy coś do Rose czują". Eric jest nią zauroczony i zafascynowany, ale to nie miłość :)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
    2. A ja kocham główkować, dlatego czytam dużo kryminałów ;3

      Usuń
    3. Ja przeczytałam na razie jeden kryminał z elementami thrillera :D
      Nie ma to jak rozkładające się ciała ;)

      Usuń
  6. Rozdział cudowny :D
    Cieszę się że w końcu Ian znika z życia Rose.
    To szansa dla Logana :DDD :P
    Pozdrawiam i życzę weny Xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, świeża krew na blogu, cześć :)
      Tak, Ian wreszcie znika ;)
      Cieszę się, że się podoba :)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  7. Dobrze, że Rose nie ucierpiała bardzo w tym zajściu. I Eric też, bo w końcu potwierdził Loganowi, to co on sam wiedział od dawna. Vaughn jest dość bezpośredni i to nawet mu pasuje.
    Ian i Logan się dogadują, trochę to dziwne, ale ten pierwszy jeszcze nie wie, że zniknie z życia Rose, jako jej partner.
    Ciekawe kto zlecił zabójstwo Erica. I za co…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ian nie wie, że zniknie z życia Rose?
      Przecież to on z nią zerwie!
      Cieszę się, że się podoba :)
      Odpowiedzi na wszystkie pytania już w następnym rozdziale ;)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  8. Wybacz, że komentuję tak późno, ale totalnie zagłębiłam się w książkach :) Kocham za to wakacje.
    Rozdział bardzo dobry, a tymbardziej, że Ian powoli przegrywa TO starcie >:))
    Dobra, lecę nadrabiać kolejne posty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że w ogóle komentujesz :P
      Taak, Ian odpadł z rozgrywek, yeah!

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  9. Sherii Castle6 lipca 2014 00:13

    RozdziaŁ jest cudowny. I w takim dramatycznym momęcie przerwałaś. Kto jsts zleceniodawcą zabójstwa? Ian? Chciałabym, aby to był on.A oni muszą dowiedzieć się o swoim uczuciu.Jesteś genialna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich momentach trzeba przerywać ;)
      Cieszę się, że się podoba :)

      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  10. Rany, jak ja zapuściłam tego blogspota. =.= Dlaczego nikt mi nie przywalił patelnią? Przecież wtedy bym się ogarnęła w sobie (staaaż! ja chcę staaaż!) i tu powróciła. Naprawdę. ;)
    Dobrze, że nic poważniejszego jej się nie stało, jednak to stanie na widoku było z półki "największa głupota". No ale nie można jej winić - w końcu nie jest wykwalifikowanym ochroniarzem takich macho czy innych ludzi.
    Trzech adoratorów w jednym miejscu? Dziwne, że Rose nie pomyślała o ich walce w nutelli, bo kisiel to raczej dla panienek. To by było epickie, serio! Takie mrrraśne wyobrażenie Logana jako kanapki! Naff, wyobraź to sobie! Tyyyle lizania! xD
    Dobrze, ja mykam na kolejny rozdział, bo mam w pizdu nadrabiania. Q.Q

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałam się wstrzymać od ataku patelnią, jeszcze byś mi oddała :P
      Abby, za dużo domestosa przyćpałaś :P
      Nie podsyłaj Naff takich widoków, bo je sobie wyobrazi i wszystko obślini :P

      Dziękuję za komentarz :**

      Usuń
  11. To znowu ja;) Mam chwilę wolną, więc postanowiłam skorzystać.

    Po przeczytaniu 38-go miałam dziwne wrażenie odnośnie tego całego Erica. Wydał mi się być bardzo podejrzany, a to jego zachowanie jakieś dziwne. Ale potem okazało się, ze to on miał być ofiarą i to nie lekko zdziwiło, No tak, zapomniałam, że Rose nie miała co do niego złych przeczuć, więc on nie może być sprawca. Taki mały sarkazm:D

    39 i znowu mam ochotę potrząsnąć Rose. To taka mądra dziewczyna, a równocześnie tak głupia! Gdy zaczęła sobie zadawać pytania dlaczego Logan nie powie jej, że ją kocha i dlaczego nic nie zrobi to aż mi się śmiać zachciało, Przecież niedawno dała mu absolutnego kosza, mówiąc że woli Iana. W chwili, gdy Logan chciał coś właśnie zrobić! Dała mu jasno do zrozumienia, że go nie chce, a teraz się dziwi?
    Serio? Walnęła go w twarz!? A co on miał do gadania w tej sprawie? Skoro szef mu kazał, skoro burmistrz wydał polecenie to co taki zwykły Logan mógł na to wszystko poradzić? Trzeba było nie współpracować z wydziałem kryminalnym to by nie była na nic narażona. Ah! Ona mnie chyba znowu denerwuje!

    Ale z drugiej strony... co ma burmistrz do policji? Ok, ważna osobistość, ale ten organ włądzy kieruje się chyba swoimi prawami. Poza tym na Boga, Rose nie ma żadnego wyszkolenia! Serio pieniądze i władza tego całego Erika sięgają aż tak daleko? Co za cham!
    Wiedziałam, że będzie ją podrywał. Od początku nie lubiłam tego gościa. Ciekawe, co przeskrobał, że ktoś chciał go zabić.Dwukrotnie.

    Wszyscy widzą, że Logan kocha Rose tylko nie Rose. Ależ ta miłość jest zagmatwana. Jestem zaskoczona, że Ian i Logan w miarę się ze sobą dogadują. Przecież Logan całował się z jego dziewczyną! Ale rozumiem, że to dorośli faceci i potrafią po męsku rozwiązywać swoje sprawy.

    Jak dla mnie nadal nic nie jest jasne:D Cóż takiego jest w tych papierach?

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenię sarkazm u innych :P

      Rose swoim zachowaniem w 39 rozdziale denerwowała wiele osób, ale tak chciałam ją pokazać. I chyba się udało :3

      Dlaczego burmistrz ma taką władzę? Bo to kumpel Erica i poważny nowojorski biznesmen, a takich trzeba chronić. Poza tym ten sam motyw wystąpił w odcinku "Castle'a", z którego wzięta jest cała fabuła tej sprawy ;)

      To chciałam pokazać. Że mimo złej relacji w liceum i teraz potrafię się dogadać, jeśli chodzi o bezpieczeństwo tak ważnej dla nich osoby ;)

      Dowiesz się :P

      Ściskam mocno! :*

      Usuń

Komentarze mile widziane :)